– No, no, cóż za poważna mina. Przyda ci się, kiedy będziesz odtwarzała jakąś rolę dramatyczną – rozległ się tuż za nią czyjś głos. Odwróciła się zdumiona i znalazła się twarzą w twarz z Erniem. Była tylko kilka przecznic od hotelu, ale myślami bujała daleko stąd i nie usłyszała jego kroków. – Pomyślałem, że może po wyjeździe przyjaciółki dokucza ci samotność, więc wpadłem, by zobaczyć, co porabiasz. W recepcji powiedziano mi, że poszłaś na spacer. Czy pozwolisz, bym ci towarzyszył?

– Oczywiście. – Był dla niej taki dobry, jak mogłaby mu odmówić? I prawdę mówiąc rzeczywiście czuła się samotnie. A wspominanie Spencera jeszcze potęgowało to uczucie. Jego nagłe zamilknięcie stanowiło dla niej duży cios. Zresztą nie zdarzyło się to po raz pierwszy… Lecz tym razem było inaczej.

Przedtem nie spała z nim. Nie kochała go tak jak teraz. Ale nie było sensu dłużej nad tym myśleć. Rzucił ją, przestał do niej pisać, a nawet odpowiadać na jej listy. Miała wrażenie, że zainteresowanie Spencera wygasło już wcześniej. Początkowo jego listy przepełniały słowa miłości i tęsknoty, później przysyłał tylko pocztówki, w końcu i one przestały nadchodzić.

– Denerwujesz się jutrem? – Ernie uśmiechnął się do niej życzliwie, przypominając jej o jutrzejszej grze w filmie.

– Bardzo. – Była z nim szczera.

Spodobała mu się naturalność Crystal. Dziewczyna stanowiła miłą odmianę po zmanierowanych gwiazdkach, z którymi zazwyczaj miał do czynienia.

– Na pewno sobie świetnie poradzisz. Może następnym razem załatwimy ci rolę śpiewaną. Wtedy dopiero im pokażesz, co potrafisz. – Słyszał jak Crystal śpiewa na zdjęciach próbnych i zdawał sobie sprawę z tego, że jest świetna. Ale najpierw chciał wylansować jej twarz i dobrze wiedział, co robi.

– Bardzo bym chciała. – Chociaż z San Francisco wyjechała zaledwie kilka dni temu, już brakowało jej popisów wokalnych.

– Twój nauczyciel śpiewu powiedział, że masz niesamowity głos.

– Dziękuję. – Uśmiechnęła się do niego, aż poczuł drżenie w całym ciele. W pewnej chwili pomyślał sobie, że chociaż gra przed nią rolę dyskretnego powiernika oraz życzliwego doradcy, może przecież zaprosić ją na kolację.

– Byłaś kiedyś w "Brown Derby"? – spytał niewinnie, choć wiedział od kierowcy, że tam nie pojechała. Codziennie otrzymywał raport o tym, co robiła. Chciał się upewnić, że nie jest małą kurewką, śpiącą z kim popadnie, czym naraziłaby na szwank i swoją, i jego reputację. Ale jak na razie zachowywała się bez zarzutu, może dlatego, że była z nią przyjaciółka z San Francisco? Chociaż właściwie nie wątpił, że i tak odpowiednio by się prowadziła. Raz czy dwa przebiegła mu nawet przez głowę myśl, czy przypadkiem nie jest dziewicą. Sprawiała wrażenie czystej i bardzo mu się to podobało. Łatwiej będzie nią dyrygować.

– Nie. – Uśmiechnęła się do niego. Wyglądała ślicznie i niewinnie. W każdym oświetleniu, w każdym stroju była kapitalna.

– Czy masz ochotę zjeść tam dziś wieczorem kolację? Ale uprzedzam, że jeśli się tam wybierzemy, zamierzam odwieźć cię do domu bardzo wcześnie. Musisz się porządnie wyspać przed przystąpieniem jutro do pracy w filmie.

– Tak jest. – Oczy zaświeciły się jej. – Bardzo chciałabym tam pójść. Jej naiwność była rozbrajająca. Spojrzał na zegarek, zastanowił się chwilkę, po czym zaproponował, że odprowadzi Crystal teraz do hotelu i przyjedzie po nią za godzinę. Miał na sobie spodnie z szarej flaneli i tweedową marynarkę, a chciał się przebrać w garnitur.

– Będę z powrotem o ósmej. Ale żeby nie wiem co, o dziesiątej masz już leżeć w łóżku. – Niestety bez niego. Ale Ernie był wystarczająco sprytny, by wiedzieć, że w tym przypadku pośpiech nie jest wskazany. – Co ty na to?

– Akceptuję. – Pochyliła się i pocałowała go w policzek, tak jak pocałowałaby dziadka. Ernie wsiadł do swego mercedesa. Miał kilka samochodów, jedną limuzynę dał do wyłącznej dyspozycji Crystal na cały tydzień. Ale sam wolał mercedesa, zresztą dziś wieczorem chciał być z nią bez świadków. Kiedy ujrzał dziewczynę we wspaniale skrojonej, obcisłej sukni z białego jedwabiu i krótkim żakieciku, wprost nie mógł wyjść z podziwu. Wyglądała olśniewająco i bardzo się cieszył, że ją zaprosił na kolację. Równie zadowoleni byli wszyscy goście "Brown Derby".

Weszła na salę, rozmawiając z nim swobodnie o swym dzieciństwie, spędzonym w dolinie. Nagle stanęła jak wryta, uświadomiwszy sobie, że wszyscy patrzą na nią zaciekawieni. A kiedy zobaczyli, z kim przyszła, ich spojrzenia stały się jeszcze bardziej natarczywe. Salvatore miał bezspornie talent do wyszukiwania najpiękniejszych dziewczyn w mieście. Nikt nie mógł temu zaprzeczyć. A ta była jak dotąd najlepsza. Zdawał się znać wszystkich obecnych. Crystal niemal zemdlała, kiedy zobaczyła, jak przechodzi obok nich mężczyzna nadzwyczaj podobny do Franka Sinatry. Ernie wolno zaprowadził ją do stolika, witając się ze wszystkimi i przedstawiając ją osobom, o spotkaniu z którymi do tej pory jedynie śniła.

– Nie miej takiej przerażonej miny – odezwał się do niej łagodnie i się uśmiechnął. Był zachwycony reakcją obecnych. Crystal spisała się na piątkę. Biała suknia przykuwała wzrok ludzi, szczególnie gdy Ernie poprosił Crystal, żeby zdjęła żakiet. Suknia była z przodu głęboko wydekoltowana. Crystal preferowała skromniejsze kreacje, ale Pearl nalegała, by jej przyjaciółka kupiła tę suknię. Erniemu bardzo się spodobała. W czasie kolacji ciągle czymś ją zaskakiwał. Stopniowo zaczęła się czuć w jego towarzystwie swobodnie.

Miły, uprzejmy i bardzo dobrze wychowany, rozmawiał z nią tak, że nikt nie dopatrzyłby się czegoś dwuznacznego. Ostatecznie nie był przecież handlarzem żywym towarem, tylko menedżerem, jak sam siebie nazywał. Wyznała mu, że całe życie marzyła, by zostać gwiazdą filmową. Nic nowego, ale uśmiechnął się, jakby usłyszał to pierwszy raz. Przy barze siedział Cary Grant, w pewnej chwili pojawił się Rock Hudson. Crystal rozglądała się po sali oczarowana. Nigdy nie śmiała nawet o czymś takim marzyć. Spojrzała na Erniego, czując łzy nabiegające do oczu. Zaniepokoił się i zapytał:

– Czy coś nie tak?

– Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.

Uśmiechnął się wyrozumiale. Lubił takie dziewczyny. Młode i świeże. Chętnie zostałby z nią dziś wieczorem dłużej, ale chciał, żeby jutro była wypoczęta. To jest teraz ważniejsze. Stanowiła dla niego inwestycję.

Przy kawie powiedział, że chce, by ją widziano w mieście u boku odpowiednich facetów. Wymienił nazwiska kilku mężczyzn, którzy do niej zadzwonią. Niektórych znała z ekranu i w pierwszej chwili pomyślała, że może sobie z niej żartuje. Ale kiedy spojrzała na Erniego, nie miała wątpliwości, że mówi najzupełniej poważnie.

– Dlaczego to wszystko dla mnie robisz? – Nadal go nie rozumiała. Dlaczego właśnie ona?

Ernie dobrze wiedział, co robi.

– Pewnego dnia dzięki tobie oboje staniemy się bogaci. – Uśmiechnął się, jakby znalazł w swej kawie brylant. – Będziesz bardzo sławna.

– Skąd to wiesz? – Czym różniła się od innych? Nie miała pojęcia, jak efektownie się prezentuje, szczególnie w tej chwili. Na razie nie tęskniła jeszcze za koszulami w kratę i kowbojskimi butami.

– Jeszcze nigdy się nie pomyliłem – powiedział z przechwałką w głosie i poklepał Crystal po dłoni. Kiedy czekali na rachunek, zapytał o coś, co nurtowało go od chwili, gdy ją ujrzał.

– A jak wygląda twoje życie emocjonalne? – Zamyśliła się głęboko. – Innymi słowy, czy masz chłopaka? – Wiedziała, o co mu chodzi. Zastanowiła się chwilkę.

– Nie, nie mam – powiedziała cicho. Pomyślała o Spencerze i posmutniała.

– Jesteś tego pewna?

– Tak.

– Dobrze. Ale chyba miałaś? – Skinęła głową. – Gdzie się teraz podziewa? – Chciał mieć pewność, że jest wolna i że nie będzie żadnych komplikacji z tej strony. Oczywiście potrafił załatwiać takie rzeczy, ale robił to niechętnie.

– Nie wiem – odparła Crystal. – W Korei, a może wrócił już do Nowego Jorku. Tak czy inaczej, to już przeszłość. – Z największym trudem powstrzymywała łzy. Siedziała i obserwowała Erniego, który pozdrawiał znajomych, mijających ich stolik. Był atrakcyjny, sympatyczny, okazał się mężczyzną z klasą. Nigdy nie znała nikogo takiego. Nosił tylko jeden pierścień – złoty, z dużym brylantem. Miał drogi garnitur i białą koszulę, która wyglądała, jakby została uszyta w Londynie, choć wyszła spod igły krawca w Las Vegas – elegancja widoczna na pierwszy rzut oka. Cechowała go jakaś dzika zmysłowość, a poza tym gwałtowność, która nadal trochę przerażała Crystal. Starał się maskować, ale wyczuwało się, że Ernesto Salvatore jest człowiekiem, który zawsze dostaje to, czego pragnie. Odwrócił się do niej, uśmiechając się przyjaźnie.

– Gotowa? – spytał uprzejmie, po czym wstał i przeszedł z nią przez salę pełną znanych osobistości ze świata filmu. Tym razem nie zatrzymał się jednak przy żadnym stoliku. Prowadził Crystal w kierunku drzwi, udając, że nie zauważa ludzi wpatrujących się w jego towarzyszkę. Kilka minut później znaleźli się przed hotelem. Podziękowała mu i poszła na górę, by wyspać się przed jutrzejszym pojawieniem się na planie filmu.

Ale kiedy znalazła się już w łóżku, nie mogła zasnąć. Lecz tym razem nie wspominała Spencera. Myślała o swoim nowym menedżerze. Choć musiała przyznać, że jest czarujący, sama nie wiedziała, czemu wzbudzał w niej lęk.

Rozdział dwudziesty szósty

Crystal rozpoczęła pracę w filmie i tak jak zapewniał nauczyciel, okazało się to łatwiejsze, niż myślała. Zajęcia na planie trwały wiele godzin, ale wszyscy starali się jej pomóc. Codziennie studiowała swoją rolę i zamierzała wcześnie kłaść się spać, lecz co wieczór ktoś dzwonił. Ernie napomknął wcześniej o tych telefonach, więc wiedziała, że dzwonią na jego polecenie. Wszyscy byli bardzo grzeczni, mili i czarujący. Pojawiali się ubrani w smokingi, jeździli drogimi autami. Aktorzy, piosenkarze i sławni tancerze. Niektórych znała z filmów. Zabierali ją do różnych lokali – do "Chasena", "Cocoanut Grove" i "Mocambo". Przypominało to jakąś bajkę i za każdym razem, gdy w liście do Pearl próbowała opisać przyjęcia, na które chodziła, ludzi, których spotkała, nie mogła znaleźć właściwych słów, i przez moment zastanawiała się, czy Pearl jej wierzy. Listy Crystal przypominały historie, które się czyta w magazynach filmowych, ale wszystko to działo się naprawdę.