– Naprawdę sądzisz, że Salvatore jest w porządku? Mam na myśli… och, sama już nie wiem… – Usiadła na krześle i zdjęła szpilki, marząc, by wieczorem móc wystąpić w dżinsach. Ale Ernie uprzedził ją, że od tej chwili musi myśleć o swoim image'u. Musi nosić śliczne, seksowne sukienki, malować się, zawsze mieć zadbaną fryzurę. Musi się pokazywać na wszystkich przyjęciach w mieście. Już on załatwi, by ją tam zapraszano. Było to ekscytujące, ale nagle Crystal zaczęła się zastanawiać, dlaczego aż tyle dla niej robi. Podzieliła się swoimi refleksjami z Pearl, która oświadczyła, że Crystal zwariowała.

– Chyba sobie żartujesz! No pewnie, że to w porządku facet. Rozejrzałaś się po jego biurze? Samo urządzenie musiało kosztować milion dolców lub coś koło tego. Uważasz, że miałby takie biuro, gdyby nie był kimś ważnym? Moja droga, jeszcze nie wiesz, że wyciągnęłaś szczęśliwy los na loterii. A robi to wszystko, bo wie, że pewnego dnia staniesz się wielką gwiazdą. Jedyną osobą, która jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy, jesteś ty, mój głuptasku. – Uśmiechnęła się do przyjaciółki.

Crystal wybuchnęła radosnym śmiechem. Słuchając Pearl, poczuła się lepiej, a kiedy przed wyjściem z hotelu zadzwoniły do Harry'ego, wprost promieniała szczęściem. Harry powiedział, jaki jest z niej dumny i jakie otwierają się przed nią olbrzymie możliwości. Ostatecznie po to tu przyjechała. I osiągnęła dokładnie to, czego pragnęła. Mieli rację. Chyba oszalała, że się martwi. Nie ma najmniejszego powodu do obaw. Teraz powinna rozkoszować się tym, co ją wkrótce czeka.

Apartament w drugim hotelu przypominał dekoracje do filmu, podobnie jak hol z białego marmuru. Był to niewielki, lecz dość pretensjonalny hotelik w dobrej dzielnicy. Ale Pearl powiedziała, że to cudowne miejsce do pokazywania się i zaproponowała Crystal, by kilka razy dziennie przebierała się i paradowała po hotelu. Crystal roześmiała się słysząc te słowa, ale po południu postanowiła iść za radą Pearl. Obie pokładały się ze śmiechu, kiedy Crystal przebierała się, po czym schodziła na dół pod pretekstem konieczności wysłania listu, za drugim razem, by wziąć klucz dla swej przyjaciółki, a za trzecim, by spytać, czy nikt nie zostawił dla niej paczki.

– Widział cię ktoś? – pytała podniecona Pearl. Nalegała, aby Crystal poszła sama. Crystal wróciwszy do pokoju chichotała, przebierając się w dżinsy. Wzięła je ze sobą na wszelki wypadek, razem z butami kowbojskimi i czerwonymi skarpetkami Jareda, które traktowała jak najdroższą pamiątkę.

– Tak. – Crystal nie mogła opanować śmiechu, wieszając sukienkę i ściągając nylony. – Recepcjonista. Prawdopodobnie pomyślał, że jestem dziwką.

– Zaczekaj, aż zacznie chodzić na twoje filmy, wtedy pozna, kim naprawdę jesteś! – Powiedziała to z taką dumą, że Crystal odwróciła się wolno i podeszła, by ją uściskać. Przez ostatnie cztery lata Pearl okazała jej tyle dobroci. Pomyślała, że będzie się dziwnie czuła po wyjeździe przyjaciółki.

– Dziękuję – odezwała się cichutko Crystal.

– Za co? – burknęła Pearl, chcąc ukryć swą miłość do Crystal. Traktowała ją jak córkę, której nigdy nie miała. Czuła, że nie przeżyje, kiedy w niedzielę będzie musiała sama wrócić do San Francisco.

– Dziękuję za wiarę we mnie. Nigdy bym się tu nie znalazła, gdyby nie ty i Harry.

– To największa bzdura, jaką kiedykolwiek słyszałam. Agenci usłyszeli cię w restauracji. Niczego nam nie zawdzięczasz.

– Wszystko zawdzięczam Harry'emu i tobie. Udzielałaś mi lekcji, tobie też zawdzięczam to, co wiem na temat występów na estradzie. Wierzyłaś we mnie przez tyle lat, a teraz przyjechałaś tu.

– Nie gadaj głupstw. I obyś była szczęśliwa. – Uśmiechnęła się do niej, po czym podeszła do olbrzymiego, złoto-czerwonego baru, wyciągnęła z lodówki piwo, usadowiła się na wysokim stołku, obitym czarnym aksamitem, i uniosła butelkę do góry. – Twoje zdrowie, mała… – powiedziała i wskazując ręką na apartament, który dla nich zarezerwowano, dodała uroczyście: – I Erniego.

– Zdrowie Erniego! – podchwyciła Crystal, biorąc colę. Niepokój, który odczuwała rano, pierzchnął. Nie rozumiała, czemu się martwiła. Najwidoczniej był to zupełnie irracjonalny lęk.

Salvatore pojawił się o szóstej, tak jak obiecał. Zastał Pearl nieźle podchmieloną. Crystal, wciąż w dżinsach, poczuła się tak, jakby została przyłapana na ściąganiu podczas klasówki. Wiedziała, że powinna wyglądać olśniewająco i odpowiednio się zachowywać. Ernie poinformował ją o klauzulach, dotyczących moralnego prowadzenia się, zawartych w kontraktach filmowych. Ale Salvatore widząc spłoszoną minę dziewczyny roześmiał się tylko, a Pearl nie powiedział ani jednego złego słowa. Crystal doszła do wniosku, że Ernie jest o wiele milszy, niż jej się początkowo wydawało. A kiedy przyjrzała mu się lepiej, gdy otwierał szampana, którego ze sobą przyniósł, pomyślała, że jest nawet dość przystojny. Choć zupełnie nie przypominał Spencera. Spencer był szlachetnym, młodym rycerzem. Natomiast Ernie sprawiał wrażenie bywalca salonów całej Europy. Przynajmniej tak określiła go Pearl po kilku kieliszkach szampana. Uważała, że Salvatore odznacza się wytwornymi manierami, choć zarazem zachowywał się z pełną swobodą. Ernie powiedział Crystal, że jest szczęśliwy, iż zawarli kontrakt. Wręczył jej też grubą kopertę. Była to szara koperta z nazwiskiem i adresem biura Salvatore'a.

– Zapomniałem ci to dać dziś rano. Strasznie cię przepraszam, Crystal. Zazwyczaj nie robię takich błędów. – Uśmiechnął się z miną człowieka przyzwyczajonego do tego, że wybacza mu się takie potknięcia. Przyzwyczajony był do mnóstwa rzeczy, o których Crystal nie miała nawet pojęcia.

– Co to jest? – Ostrożnie odpieczętowała kopertę i ujrzała w środku czek. Kiedy go wyciągnęła, zobaczyła, że jest podpisany. Czemu dawał jej więcej pieniędzy? Przecież dostała już pięćset dolarów na stroje, "zaliczkę", choć nie wiedziała, z jakiego tytułu jest ta zaliczka. Uniosła głowę i ujrzała jego roześmianą twarz.

– To pieniądze, które jestem ci winien za podpisanie kontraktu. Chyba nie sądzisz, że taki poważny interes można przypieczętować pocałunkiem, co? Choć muszę powiedzieć, że w tym wypadku nie miałbym nic przeciwko temu. – Crystal spojrzała na niego zakłopotana. Nic z tego wszystkiego nie rozumiała.

– Jesteś mi aż tyle winien? – Sprawiała wrażenie rozbawionej. Po chwili ogarnęła ją euforia. Jeszcze nie zaczęła grać w filmie, a już ma pieniądze. I żyje sobie niczym królowa w hotelu, w którym Ernie wynajął dla niej apartament. Któż to mówił, że w Hollywood jest trudno się przebić? Musieli być chyba szaleni… choć z drugiej strony może nie mieli szczęścia trafić do Erniego Salvatore. Znalazła się we właściwych rękach, tak jak powiedziała Pearl.

– W rzeczywistości, moja droga, jestem ci winien dwa i pół tysiąca dolarów. Ale dostałaś już ode mnie zaliczkę w wysokości pięciuset dolarów na stroje, więc pozwoliłem sobie pomniejszyć czek o tę kwotę. – Nie chciał, by poczuła się wobec niego nadmiernie zobowiązana, przynajmniej jeszcze nie teraz. Mógłby ją tym spłoszyć i za wszelką cenę starał się do tego nie dopuścić. Crystal musi mieć wrażenie, że zarabia pieniądze u niego. Dziś po południu nieźle się obłowił na jej pierwszej roli w filmie. Będzie wypłacał Crystal niewielką pensję, a resztę pieniędzy zatrzyma dla siebie. Takie były warunki kontraktu, który podpisała dziś rano w jego biurze. – Crystal, porozmawiam dziś na twój temat w moim banku. Jutro rano będziesz mogła otworzyć sobie w nim konto.

Jeszcze nigdy nie miała własnego konta w banku. Perspektywa ta bardzo ją podnieciła. Nalał Crystal jeszcze szampana, a wkrótce potem pożegnał się z nimi, życząc miłego wieczoru. Uśmiechnął się do Crystal, kiedy odprowadzała go do drzwi, i pocałował ją w policzek. Nie widziała już w nim niczego dziwnego i nawet zaczynał jej się podobać. Komu by się nie spodobał, zauważyła Pearl. Był dla nich taki dobry. Ten wytworny hotel, ten apartament, szampan… Po wyjściu Erniego Crystal rozpromieniona zaczęła wymachiwać czekiem.

– Nie wiem, czy mam go zrealizować, czy też oprawić w ramki. – Ale następnego ranka zdecydowała się na to pierwsze. Po telefonie od sekretarki Erniego Crystal popędziła do banku a potem do jubilera po drugiej stronie ulicy, gdzie kupiła dla swej przyjaciółki bransoletkę. Pearl wprost nie mogła oderwać od niej oczu. Wszystkie elementy bransoletki miały coś wspólnego z przemysłem filmowym. Ciemne okulary, megafon, wysadzane brylancikami reflektorki, złote krzesło dla reżysera i malutki klaps, który otwierał się i zamykał jak prawdziwy. Pearl aż się popłakała, kiedy Crystal zapinała jej bransoletkę na ręku. Resztę popołudnia spędziły śmiejąc się, rozmawiając i zachowując się jak turystki. Ernie znów zaproponował im limuzynę z szoferem. Nie wpadły na to, że chciał dokładnie znać każdy krok Crystal. Uważały to za przejaw niezwykłej uprzejmości. Szofer był bardzo sympatyczny.

Po południu przyszedł nauczyciel śpiewu. Kiedy Crystal zaśpiewała przy akompaniamencie fortepianu, znajdującego się w apartamencie hotelowym, wprost nie mógł się nadziwić jej głosowi. Wielka szkoda, że nie dostała roli śpiewanej. Miał być też nauczycielem gry aktorskiej. Dał Crystal kilka wskazówek co do roli i powiedział, by się nie martwiła. Ani się spostrzegły, jak nadeszła niedziela. Pearl wyjechała i nagle Crystal znalazła się w Hollywood zupełnie sama. Jej marzenia się spełniły, następnego dnia miała rozpocząć pracę w swoim pierwszym filmie. Wybrała się na długi spacer. W pewnej chwili uświadomiła sobie, że myśli o Spencerze. Ciekawa była, gdzie teraz jest i z kim. Czy nadal przebywa w Korei, czy też wrócił do domu, czy czasem za nią tęskni. Bez względu na to, jak by się starała, nigdy nie uda jej się wymazać go z pamięci ani zapomnieć tych dwóch czarownych tygodni, które spędzili razem. I bez względu na to, co ją spotka w życiu, wiedziała, że zawsze będzie go kochała. Pozostawał w jej pamięci tak żywy od chwili, gdy jako czternastoletni podlotek zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia na ślubie swojej siostry.