Przez dłuższą chwilę spoglądała na niego z wahaniem, zastanawiając się, co sobie o niej pomyśli, jeśli mu powie, że Tom ją zgwałcił. W końcu wyznała mu wszystko, wiedząc, że może mu zaufać. Leżał bez ruchu. Wtuliła się w jego ramiona, łkając. Spencer słuchał jej z roziskrzonym wzrokiem. Kiedy skończyła, przemówił do niej cicho i łagodnie:

– Cholerna szkoda, że ci się nie udało go zabić. Gdybym był na miejscu, udusiłbym go własnymi rękami. – Mówił serio. Crystal gwałtownie potrząsnęła głową. Teraz zmądrzała. Ale dla Jareda było już za późno.

– Źle postąpiłam… gdybym… gdybym… – Nie mogła się zmusić, by to powiedzieć nawet Spencerowi. – Gdybym tego nie zrobiła, nie zastrzeliłby Jareda… Och, Spencerze… to wszystko moja wina… to ja go zabiłam. – Zaniosła się płaczem. Tulił ją, obsypując pocałunkami.

– To nie twoja wina. Niepotrzebnie się dręczysz… zdarzył się wypadek i Tom jest wszystkiemu winien, a nie ty. To on go zastrzelił, a nie ty. Zgwałcił cię, ale nie doszukuj się przyczyny tego w swoim postępowaniu. – Myśląc o tym, poczuł ogarniający go gniew. Bezwiednie zaciskał dłonie w pięści, słuchając jej opowieści, wyobrażając sobie wszystko… ciemną stajnię… Toma pochylającego się nad Crystal z lubieżnym uśmiechem… jego brutalność… tragiczną śmierć Jareda.

Crystal spojrzała na Spencera z nieszczęśliwą miną.

– Chciałam go zabić. Kierowałam się żądzą odwetu za doznaną krzywdę… nie powinnam szukać zemsty… sprowadziłam tym tylko śmierć na Jareda. – Zapłacił najwyższą cenę, ale ją też drogo to kosztowało – straciła brata, dom rodzinę. Była to cholernie wysoka cena za grzechy Toma Parkera. Spencer wiedział, że na jej miejscu postąpiłby tak samo. Tyle tylko, że potrafił o wiele lepiej od niej strzelać.

– Musisz przestać się tym zadręczać. Niczego już nie można zmienić. Powinnaś wymazać wszystko z pamięci.

– Nigdy tego nie zapomnę. Przeze mnie zginął mój brat.

– Nieprawda. – Usiadł, a ona przytuliła się do niego. Otoczył ją ramieniem. – To nie twoja wina, Crystal. Rozumiesz? – Znów potrząsnęła głową. Domyślił się, że nigdy jej nie przekona. Całe życie będzie dźwigała brzemię, wierząc w głębi duszy, że to jej wina, iż Tom ją zgwałcił i że to przez nią zginął Jared. Przeświadczenie owo całkowicie zmieniło jej życie. Spencer nie chciał, by dalej wyciskało na niej piętno. – Musisz teraz patrzeć w przyszłość i myśleć, co dobrego cię jeszcze spotka. Masz piękny głos i pewnego dnia możesz zrobić wielką karierę. No i masz mnie – dodał z uśmiechem. Na chwilę… na dzień… a może na całe życie.

Uśmiechnęła się do niego i musnęła go delikatnie w policzek. Zaczął ją całować, czując, że znów ogarnia go podniecenie. Oddając się pieszczotom, oboje zastanawiali się, co się jeszcze zdarzy, co czeka ich w przyszłości, jeśli w ogóle mieli przed sobą jakąś wspólną przyszłość. Ale było jeszcze za wcześnie, by o tym myśleć. Ich związek dopiero się zaczął. Po dłuższej chwili Crystal uspokoiła się i przestała płakać.

– Naprawdę sądzisz, że pewnego dnia mogę zrobić wielką karierę? – Trudno było w to uwierzyć, ale podobała jej się taka perspektywa. Spencer zdawał się nie mieć co do tego żadnych wątpliwości.

– Tak. I wcale nie żartuję. Masz niezwykły głos. Pewnego dnia zostaniesz wielką gwiazdą, Crystal. Jestem o tym przekonany.

– Trudno mi sobie wyobrazić coś podobnego. – Hollywood zdawało się leżeć całe lata świetlne od San Francisco. Ale tak jak kiedyś lubiła marzyć.

– Poczekaj trochę. Przecież dopiero zaczęłaś występować. Na razie wkraczasz w życie. Kiedy będziesz w moim wieku, ludzie zaczną się ustawiać na ulicach w kolejki, pragnąc posłuchać twego śpiewu. – Roześmiała się, słysząc te słowa.

– Dziękuję, dziadku…

– No, no, trochę więcej szacunku dla starszych. – Zaczął ją głaskać po udzie i chwilę później znów leżała w jego ramionach. Zapomniała o wszystkim, oddając mu się całą duszą i sercem. Pragnęła tylko Spencera i nawet Hollywood zdawało się mało pociągające w porównaniu z tym, co dawał jej wymarzony mężczyzna.

Tej nocy spała oddychając spokojnie, z głową na jego ramieniu. Nigdy w życiu nie był tak szczęśliwy. Wiedział, że czekał właśnie na to. Rano poszli na długi spacer, a potem zjedli śniadanie. Opowiadała z ożywieniem o restauracji Harry'ego i o tym, jak bardzo lubi tam śpiewać. Słuchał jej, uśmiechając się radośnie. Czuli się tak, jakby zawsze byli razem. Mała, nieśmiała dziewczynka zniknęła, a na jej miejscu pojawiła się kobieta, o jakiej marzył całe życie. Wyglądali jak nowożeńcy i nikomu nie przyszłoby do głowy, że Spencer jest żonaty z inną kobietą. Crystal paplała radośnie, Spencer się śmiał. W pewnej chwili pochylił się i pocałował ją. Fascynowało go wszystko, co mówiła. Nie dyskutowała o polityce ani o rzeczach, o które zawsze sprzeczał się z Elizabeth. Mówiła o samym życiu, o sprawach ważnych dla niej i Spencera.

Potem wrócili do jej pokoju i znów się kochali. Kiedy po południu odprowadził ją do pracy, uzmysłowił sobie, jak bardzo brak mu Crystal. Każda godzina z dala od niej sprawiała mu ból. Poszedł do domu Barclayów, by wziąć swoje rzeczy i przenieść się do Crystal na cały okres pobytu w San Francisco. Pakując się pomyślał przez chwilę o Elizabeth. Ale teraz nikt się nie liczył, prócz Crystal.

Sumienie kazało mu zadzwonić do Elizabeth. Zatelefonował do niej wieczorem, kiedy Crystal była w pracy. Choć dochodziło dopiero wpół do jedenastej, Elizabeth już spała. Powiedziała, że się nudzi, i płaczliwym tonem spytała go, kiedy wyjeżdża do Korei.

– Jeszcze nie wiadomo. Zadzwonię do ciebie, jak się czegoś dowiem. Powiedział, że zatrzymał się u znajomych, bo w domu jej rodziców bardzo dokuczała mu samotność. Uśmiechnęła się na te słowa. Obiecał, że zadzwoni do niej za kilka dni. W razie potrzeby może zostawić wiadomość do niego w domu rodziców. Od czasu do czasu będzie dzwonił i pytał, czy jest coś dla niego. Rozmawiał z nią chłodno, ale nie zauważyła tego.

Pół godziny później wyszedł z domu i natychmiast kompletnie zapomniał o Elizabeth, jakby w ogóle nie istniała w jego życiu. Czuł się prawie tak, jakby nigdy nie byli małżeństwem. Przysłuchiwał się występowi Crystal i wiedział, że tego wieczoru śpiewa tylko dla niego. Po pracy wrócili spacerem do domu przy Green Street. Nigdy w życiu nie był szczęśliwszy. Crystal wyglądała prześlicznie w kwiecistej sukience. Swoje atłasowe kreacje wieczorowe zostawiała w pracy. Wkładała je tylko na występy. W skromnej sukience, z rozpuszczonymi włosami, bez makijażu wyglądała bardzo młodo. Odwróciła się do niego z uśmiechem. Z chwilą kiedy znów pojawił się w jej życiu, wszystkie dotychczasowe zmartwienia zdawały się gdzieś znikać. Stanowili dla siebie cały świat.

– Spencerze – powiedziała cicho, spogladając na niego – będziesz do mnie pisał, kiedy wyjedziesz?

– Oczywiście. – Ale oboje zdawali sobie sprawę z tego, że po powrocie będzie musiał coś postanowić w sprawie swojego małżeństwa. Spencer nie wiedział jeszcze, co zrobi. Żył z dnia na dzień, a Crystal niczego od niego nie żądała. Tym razem nie składał żadnych obietnic, których nie mógłby dotrzymać, niczego przed nią nie ukrywał. W ciągu tych dwóch tygodni czuli się jak w raju.

Rozdział dwudziesty czwarty

Spencer wrócił do Monterey trzeciego września i dwa dni później miał lecieć przez Tokio do Taegu. Przedtem pojechał ponownie do San Francisco, by spędzić z Crystal jeszcze jedną noc. Harry dał jej wolny dzień. Długo spacerowali, trzymając się za ręce, i rozmawiali. Pragnęli, by ta noc trwała wiecznie, chcieli zapamiętać każdą wspólnie spędzoną chwilę. Żadne z nich niczego nie żałowało. Było im razem cudownie.

– Nie jest ci przykro? – Bardzo się o nią niepokoił. Po jego wyjeździe będzie musiała sobie poradzić sama, niewykluczone, że już nigdy się nie zobaczą. Ale Crystal nie należała do osób lękliwych. Spencer najbardziej ubolewał nad tym, że nie ma na świecie człowieka, który zaopiekowałby się nią tak troskliwie jak on.

– Nie. Zbyt cię kocham, by czegokolwiek żałować. – Uśmiechnęła się do niego. Sprawiała wrażenie całkowicie spokojnej. Wydawało mu się, że podczas tych dwóch tygodni, spędzonych z nim, bardzo wydoroślała. Czuła się z nim dobrze, kochali się całe noce. – Ale będzie mi ciebie bardzo brakowało – powiedziała, a po chwili dodała, spoglądając na niego z niepokojem. – Uważaj na siebie, Spencerze… nie pozwól, by ci się coś stało.

– Nic mi nie będzie, głuptasku. Ani się spostrzeżesz, jak wrócę. – Ale żadne z nich nie wiedziało, co się stanie po jego powrocie z Korei. Trudno będzie znaleźć dobre rozwiązanie. Spencer pomyślał, że może z dala od nich obu szybciej podejmie jakąś decyzję. Wiedział, że musi coś zrobić. Ale niczego Crystal nie obiecywał, a ona o nic go nie prosiła. Nie wymagała od niego więcej, niż dał jej w ciągu tych dwóch tygodni, od dnia, kiedy spotkał ją na ulicy.

Znów wrócili do pokoju Crystal, by pokochać się po raz ostatni. Kiedy się ubierał miała w oczach łzy. Sam widok Spencera w mundurze sprawiał jej ból. Zeszła cichutko na dół i stała na schodach przed drzwiami boso, w samej koszuli nocnej.

– Wracaj do pokoju. Zadzwonię do ciebie, jak dotrę na miejsce – szepnął do niej. W ciągu tych dwóch tygodni udało im się jakoś uniknąć spotkania z panią Castagna.

– Kocham cię – powiedziała, połykając łzy. Przytulił dziewczynę, chcąc na zawsze zapamiętać jej twarz – pragnął, by ona także zapamiętała jego i te dwa wspólnie przeżyte tygodnie. Szedł na wojnę i jeden Bóg wiedział, co go tam spotka. Może już nigdy nie wróci?

– Kocham cię, Crystal. – To wszystko, co potrafił jej powiedzieć. Zbiegł po schodach i skierował się za róg, gdzie zaparkował samochód. Po chwili pomachał jej z auta, a Crystal cicho poszła na górę, do swojego pokoju, który bez niego wydał jej się taki pusty. Odjechał i zdawała sobie sprawę z tego, że już nigdy może go nie zobaczyć. Wiedziała jednak, że nigdy go nie zapomni. Za bardzo go kochała.