– Crystal, zaczekaj… – Nie wiedział, co jej powie, ale było mu wszystko jedno. Wiedział, że musi z nią porozmawiać.
– Spencerze, nie… – Odwróciła się i spojrzała na niego tęsknie. Uświadomił sobie, jaki popełnił błąd zostawiając ją. Bez słowa ujął dłoń dziewczyny. Crystal chciała mu wyrwać rękę, ale nie potrafiła.
– Crystal… proszę… – odezwał się błagalnie. Wiedział, że musi z nią porozmawiać, choćby przez chwilę, popatrzeć na nią, potrzymać za rękę, pobyć blisko niej. Spojrzała na Spencera i obydwoje uzmysłowili sobie, że nic się nie zmieniło, że nadal czują do siebie to co dawniej, a może nawet więcej. Nie powiedział ani słowa, tylko porwał ją w ramiona i przytulił. Tym razem nie opierała się już. Uświadomił sobie, jaki był głupi, słuchając Elizabeth, George'a, i samego siebie. Nie powinien był żenić się z Elizabeth, skoro marzył jedynie o Crystal. Chciał dobrze, a wyszło źle. Pragnął tylko tej dziewczyny o platynowych włosach i fiołkowych oczach. Dziewczyny, którą kochał już od czterech lat.
– No i co my teraz zrobimy, Spencerze? – szepnęła, gdy ją tak tulił.
– Nie wiem. Myślę, że powinniśmy jak najdłużej cieszyć się tym, co zostało nam dane. – Ich miłość trwała niezmienna od tylu już lat. Patrząc na Crystal zapominał o Elizabeth.
– Czemu tutaj wróciłeś? – Miała na myśli nie tylko San Francisco, ale dom, w którym mieszkała.
– Bo musiałem. Chciałem znów cię zobaczyć, albo przynajmniej miejsce, gdzie widziałem cię po raz ostatni.
– No i co dalej? – Spojrzała na niego smutno, czując, jak opuszcza ją siła woli, a zostaje tylko miłość, którą zapałała do niego od pierwszego wejrzenia. – Jesteś żonaty. – Czytała o jego ślubie w gazetach. – Gdzie jest teraz… twoja żona? – Zmusiła się do wypowiedzenia tego słowa. Łatwo było sobie wyobrazić, jak inaczej wszystko by wyglądało, gdyby zerwał zaręczyny. Obydwoje pomyśleli o tym jednocześnie. Bardzo pragnął pocałować Crystal.
– W Nowym Jorku. – Nie chciał nawet wymawiać jej imienia, nie teraz, nie w obecności Crystal. – Za kilka dni płynę do Korei i dali mi trochę wolnego czasu… Czuję się… Jezu, Crystal, nie wiem, co ci powiedzieć… Czuję się jak ostatni łajdak… Popełniłem błąd. Teraz to wiem. To straszne dojść do takiego wniosku zaraz po ślubie. Wydawało mi się, że czynię słusznie. Wmówiłem to sobie. Chciałem w to uwierzyć, ale na twój widok doznaję zawrotu głowy… wali się cały mój świat. Powinienem był uciec gdzieś z tobą wtedy i do diabła z tym, co "wypada" i "należy". Dopiero co się zaręczyłem… myślałem… o, Jezu… już nic nie wiem. – Spojrzał udręczony.
Przez chwilę patrzyła na niego roziskrzonym wzrokiem, w ciemnofiołkowych oczach błysnął gniew. Spytała ostrym tonem:
– A jaką rolę mam grać w tym wszystkim ja, Spencerze? Zabawiać się z tobą, gdy jesteś na urlopie?;… kiedy masz wolny weekend?… kiedy uda ci się wyrwać z domu? Co ze mną? Co z moim życiem? – Obiecała sobie, że więcej się z nim nie spotka, nawet gdyby nadarzyła się okazja, w co wątpiła. Nie miało to żadnego sensu. Dokonał wyboru i postanowiła, że uszanuje jego decyzję, nawet jeśli on postanowi zmienić zdanie. Dlatego odesłała mu list, nie czytając go. – O co ci dokładnie chodzi? – Nie ukrywała swej złości, co sprawiło, że wydała się Spencerowi jeszcze bardziej pociągająca. – Chcesz się nieco zabawić przed wyjazdem? Zapomnij o tym. Idź do diabła… albo wracaj do niej… zresztą i tak do niej wrócisz jak poprzednim razem.
Spojrzał na nią smutno. Nawet gdyby chciał, nie mógł zaprzeczyć. Miała rację. Pragnął jej obiecać, że nie wróci do Elizabeth, ale przecież byli małżeństwem. Nie wiedział, co robić. Nie mógł jej powiedzieć, że jego małżeństwo było jedną wielką pomyłką. Choć tak właśnie myślał. Chciał już na zawsze zostać z Crystal.
– Nie mogę ci niczego obiecać. Nie mogę ci teraz niczego dać z wyjątkiem siebie, takiego jakim jestem. Może to niewiele… ale to wszystko, co mam. Poza moją miłością do ciebie.
– I co mi po niej? – Do oczu nabiegły jej łzy, głos stał się głęboki i ochrypnięty. – Ja ciebie też kocham. Dokąd nas to zaprowadzi za sześć miesięcy od dziś?
– Na razie… – Uśmiechnął się smutno. Nie chciał jej sprawić przykrości i zastanawiał się, czy popełnił błąd, przychodząc tu, ale nogi same go przywiodły w to miejsce. – Na razie tylko plik listów z Korei… jeśli tym razem zechcesz je czytać. – Odwróciła się, by nie zobaczył, że płacze. Od tak dawna go kochała. Kiedy znów na niego spojrzała, uświadomiła sobie, że w głębi serca nie przeszkadzało jej to, iż jest żonaty. W tej chwili należał do niej i może warto cieszyć się tym, co może mieć teraz, zanim Spencer wyjedzie do Korei.
Spuściła głowę, zastanawiając się nad jego ostatnimi słowami. Potem wolno odwróciła się i spojrzała na niego.
– Chciałabym mieć dosyć sił, by kazać ci iść… – Nie dokończyła zdania.
– Pójdę, jeśli tego chcesz. Zrobię wszystko, co mi każesz. -…i do końca życia będę o tobie śnił… – Czy naprawdę tego chcesz, Crystal? – Spojrzał na nią i musnął jej policzek długimi, delikatnymi palcami. Kochał ją. Zrobiłby dla niej wszystko. Była to właśnie taka miłość, o jakiej kiedyś rozmawiał z Elizabeth. Taka, jaka nigdy nie istniała między nimi i wiedział, że nigdy nie zaistnieje. Ale Crystal potrząsnęła jedynie głową, patrząc na niego w niemym zachwycie.
– Nie, nie chcę. – Była z nim szczera, zresztą jak zawsze. Ledwo ją dosłyszał, ale na dźwięk tych słów serce zabiło mu mocniej. – Może mamy prawo tylko do tego… do tych kilku dni… paru skradzionych chwil… – Zdawało się, że to tak mało, ale tylko tyle mieli i obojgu wydawało się, że warto skorzystać z tego, co daruje im los.
– Może kiedyś będziemy mieli więcej niż ten jeden dzień… ale niczego nie mogę ci obiecać. Nie wiem, co się zdarzy. – Chciał być wobec niej uczciwy.
Uśmiechnęła się do niego dziwnie, ujęła jego dłoń i zaczęła wolno wspinać się po schodach do domu pani Castagna.
– Ale ja wiem.
Poczuł się znów jak młody chłopak. Wszedł za nią do domu, trzymając ją za rękę, przyglądając się lśniącym włosom i szczupłej sylwetce dziewczyny.
Odwróciła się na chwilę i położyła palec na ustach, dając mu znak, by zachowywał się cicho. Otworzyła drzwi i wpuściła go do pokoju. Nie chciała, by pani Castagna ich usłyszała. Na pewno urządziłaby scenę. Nie lubiła, kiedy dziewczęta zapraszały do swoich pokoi mężczyzn, a lokatorzy sprowadzali sobie kobiety. Zdarzało się to czasami, ale gdy pani Castagna się o tym dowiadywała, o co zresztą było nietrudno, bo na ogół czekała na swych lokatorów przed drzwiami wejściowymi, nie ukrywała głębokiego niezadowolenia.
– Zdejmij buty – szepnęła Crystal, ściągając swoje buty kowbojskie i ukazując stopy w czerwonych skarpetkach, które kiedyś należały do jej brata. Uśmiechnęła się do Spencera i przysiadła na skraju łóżka. Znów wyglądała jak mała dziewczynka. Chwilami bardzo wyraźnie pamiętał ją jako dziecko, a tu nagle okazało się, że stała się niezwykle powabną młodą kobietą.
Usiadł obok Crystal. Uśmiechnęła się nieśmiało, gdy dotknął jej włosów. Po chwili pocałował dziewczynę delikatnie. Był to pocałunek przepełniony tęsknotą i wdzięcznością za gotowość przyjęcia tej odrobiny, którą mógł jej ofiarować.
– Tak bardzo cię kocham… – szepnął -… jesteś taka piękna… taka dobra… – Ogarnęło go pożądanie i musiał zebrać wszystkie siły, by oprzeć się chęci zdarcia z Crystal ubrania. Kiedy wsunął palce pod koszulę, zauważył, że się wzdrygnęła. Cofnął rękę, ale wtedy obsypała go gorącymi pocałunkami i przemagając się pozwoliła mu się pieścić. Nie chciał jej spłoszyć, pewien, że Crystal jest dziewicą.
– Boisz się? – Potrząsnęła głową, zacisnąwszy mocno powieki. Położył ją na łóżku i wolno rozebrał. Potem zaciągnął story w oknie i zdjął ubranie. Obydwoje wsunęli się pod koc. Pamiętał, jaka była nieśmiała, i nie chciał, by poczuła zażenowanie, przestarszyła się lub doznała bólu. Pragnął, by oboje na zawsze zachowali tę chwilę w pamięci. Crystal była jeszcze piękniejsza niż w jego marzeniach. Kiedy w końcu wszedł w nią, obydwoje cicho jęknęli. Wiła się w jego ramionach, a on tulił ją, całował i cicho szeptał słowa miłości. Długo leżeli w objęciach. Przycisnął Crystal do siebie, jakby mogli stać się jednym ciałem i duszą, jeśli będzie ją trzymał wystarczająco długo, i już nic nigdy ich nie rozdzieli.
Leżała rozmarzona w jego ramionach. Spencer zobaczył, że po policzku spływa jej łza, i zaniepokoił się.
– Crystal… wszystko w porządku? – Nagle ogarnęły go wyrzuty sumienia. – Żałujesz tego, co się stało? – Mógł jej zaoferować tak niewiele, nie miał prawa… ale tak bardzo ją kochał.
Potrząsnęła głową i uśmiechnęła się do niego przez łzy.
– Nie, nie żałuję… kocham cię – szepnęła.
– W takim razie czemu płaczesz?
Znów potrząsnęła głową. Przed chwilą przypomniał jej się Tom.
– Powiedz mi. – Jeszcze mocniej ją przytulił. Poczuł jej łzy na swej piersi.
Otarła je, ale zaraz nabiegły do oczu nowe. Otoczył ją ciasno ramionami, zaniepokojony. Tak bardzo go potrzebowała, była taka wrażliwa i młoda poza nim nie miała nikogo, kto mógłby się nią zaopiekować. Tymczasem on wkrótce wyjedzie. To było niesprawiedliwe. – Nie puszczę cię, póki mi nie powiesz, o czym myślisz.
– Myślę o tym, jaka jestem szczęśliwa. – Uśmiechnęła się przez łzy. Nie uwierzył jej.
– Nie oszukasz mnie. Jestem gotów przysiąc, że płakałaś. – Było mu z nią tak dobrze, upajał się słodkim zapachem jej ciała, jedwabistością włosów. Kochał w niej wszystko. – Spotkało cię coś złego, prawda? – spytał cicho. Zaczęła jeszcze bardziej płakać. Domyślał się czegoś, ale nie śmiał zapytać. Nie zapomniał wzmianki o tym, jak pobiegła do Toma Parkera ze strzelbą ojca.
Spojrzała na niego smutno i skinęła głową.
– Chcesz o tym ze mną porozmawiać?
Potrząsnęła głową. Znów wyglądała jak dziecko.
– Nie mogę… to było zbyt okropne…
– Nie wątpię. Ale teraz nie ma znaczenia, najdroższa. To minęło. Jeśli mi o tym powiesz, może zrzucisz z siebie brzemię.
"Gwiazda" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gwiazda". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gwiazda" друзьям в соцсетях.