Przez cały tydzień wyglądał jak z krzyża zdjęty, aż jeden z kolegów w pracy, siląc się na dowcip, zapytał:

– To musiał być ciężki weekend, Hill. – Spencer uśmiechnął się tylko. Ale kiedy następnego dnia grał w squasha, przegrał oba gemy. Potem poszli wszyscy na drinka. Siedział z ponurą miną. Wiedział, że musi z kimś porozmawiać. George Montgomery pracował w firmie od niedawna. Był w wieku Spencera i jako siostrzeniec jednego ze wspólników, Brewstera Vincenta, miał przed sobą wspaniałą przyszłość. Montgomery wyczuł, że Spencer ma jakieś zmartwienie. – Co cię gnębi?

– Chyba zwariowałem.

– Zapewne masz rację, ale czy są jeszcze normalni ludzie na tym świecie? – George uśmiechnął się i zamówił jeszcze po jednym piwie. – Co spowodowało, że właśnie teraz to zauważyłeś?

Nie wiedział, co mu odpowiedzieć. Od czego miał zacząć?

– Podczas weekendu spotkałem przypadkowo w San Francisco kogoś dawno nie widzianego.

George po minie, Spencera od razu wszystko odgadł.

– To kobieta?

Spencer skinął głową.

– Nie widziałem jej całe lata i myślałem, że… aż tu nagle… Chryste, nie potrafię tego nawet wytłumaczyć.

– Skończyło się na tym, że poszliście do łóżka – domyślił się George i się uśmiechnął. Przytrafiło mu się coś podobnego dwa dni przed własnym ślubem. – I teraz masz pietra? Nie przejmuj się, minie ci.

– A jeśli nie? Co wtedy? Poza tym, wcale się z nią nie przespałem – dodał w trosce o zachowanie nieskazitelnego imienia Crystal. Nie miało to wprawdzie żadnego znaczenia, bo George i tak jej nie znał.

– W takim razie moje wyrazy współczucia. Nie martw się, Spencer. Zapomnisz o niej. Elizabeth to wspaniała dziewczyna. No i zostaniesz zięciem sędziego Barclaya. Mogłeś trafić znacznie gorzej.

Czy wszyscy traktowali małżeństwo tylko w takich kategoriach? Spencer spojrzał na niego i George zorientował się, że sprawy wyglądają poważnie. – Powiedziałem Elizabeth, że chcę zerwać zaręczyny.

George gwizdnął, odstawiając szklankę.

– Masz rację, rzeczywiście zwariowałeś. I co ona na to?

Spencer potrząsnął jedynie głową.

– Nie chce o niczym słyszeć. Uważa, że zwyczajnie obleciał mnie strach. Mówi, żebym przestał się zachowywać jak mazgaj. – Może dla kogoś zabrzmiało to zabawnie, ale Spencerowi wcale nie było do śmiechu.

– Twarda z niej sztuka. Czy wie o tamtej dziewczynie?

Spencer potrząsnął zrezygnowany głową.

– Nie powiedziałem jej, ale wydaje mi się, że czegoś się domyśla. Tyle że nie zdaje sobie sprawy, jakie to dla mnie ważne.

George spojrzał na niego i stwierdził stanowczo:

– Bo nie jest.

– Mylisz się. Jestem w niej zakochany… w tej drugiej.

– Teraz już za późno. Pomyśl tylko. Pomyśl, jaki wywołałbyś skandal, zrywając zaręczyny.

– To znaczy, że mam spędzić resztę życia, myśląc o innej?

– Nie będzie tak źle. Zapomnisz o niej. – Powiedział to z pełnym przekonaniem, ale Spencer nie uwierzył mu. – Musisz o niej zapomnieć.

– Przecież ludzie zrywają zaręczyny. – Spencer był wyraźnie roztrzęsiony. Od kilku dni nie spał, co jeszcze bardziej pogłębiało dręczące go przygnębienie.

– Ale nie z córką sędziego Barclaya. – George zdawał się całkowicie przekonany o swej słuszności, co jeszcze bardziej zdenerwowało Spencera. Wszyscy mówili o pozycji Elizabeth, a Spencer wcale nie uważał, że właśnie to jest najistotniejsze. Oświadczył się jej, boją lubił, bo była inteligentna i pełna życia, bo myślał, że razem będzie im dobrze, bo wmówił sobie, że ją kocha. Lecz to nieprawda, Wiedział o tym od samego początku. Właśnie dlatego przez cały rok zwlekał z oświadczynami. W pewnej chwili doszedł do wniosku, że powinien się z nią ożenić. Ale popełnił błąd i co teraz? Nadal nie znał odpowiedzi na dręczące go pytania.

– George, czy to takie ważne? Jakie ma znaczenie, kim jest jej ojciec?

– Źartujesz sobie? Nie poślubiasz zwykłej dziewczyny, to małżeństwo oznacza zmianę pozycji społecznej, skoligacenie z wpływową rodziną. Z takimi jak ona nie można, ot tak sobie, zerwać. Barclayowie mogą ci kazać za to drogo zapłacić, a nawet jeśli nie – zepsujesz sobie opinię stąd do Kalifornii.

Słuchając jego słów, Spencer pomyślał o swoich rodzicach i o tym, jacy byliby zawiedzeni. Ale przecież nie może się z nią ożenić dlatego, by zrobić im przyjemność.

– Jakoś bym to przeżył, gdybym musiał.

Czy na pewno? – pomyślał. A jeśli Crystal wcale nie okaże się odpowiednią dla niego partnerką? Jeśli uczucie do niej to tylko młodzieńcze zauroczenie? Przecież właściwie wcale jej nie znał.

– Problem w tym, czy kocham Elizabeth, czy też nie? A mówiąc prawdę, George, sam nie wiem. Choć jak mogę ją kochać, jeśli jestem bez pamięci zakochany w innej?

– Uważam, że powinieneś po prostu przestać o tym myśleć i odzyskać równowagę ducha. Chodź, postawię ci kolację. Wypij kilka drinków, prześpij się i za parę dni poczujesz się lepiej. Tylko, na litość boską, nie rozmawiaj już z Elizabeth na ten temat. Miała rację, mówiąc, że to zwykła panika. Wszyscy jej ulegają.

Spencer nadal nie był przekonany. Ale przynajmniej tej nocy porządnie się wyspał. Rano ujrzał informację o swych zaręczynach w "The New York Timesie", opatrzoną bardzo ładnym zdjęciem Elizabeth, zrobionym w Waszyngtonie podczas uroczystości zaprzysiężenia jej ojca na sędziego Sądu Najwyższego. W drodze do pracy Spencer zastanawiał się, czy przypadkiem George nie miał racji twierdząc, że powinien przestać myśleć o Crystal. Ale, na miłość boską, co jej powie? Że to była pomyłka? Że wcale jej nie kocha? Że musi poślubić inną? I co wtedy zrobi Crystal? Potrzebowała go. To byłoby w stosunku do niej nie w porządku.

Na myśl o poddaniu się poczuł gwałtowny skurcz serca. Zresztą nie musiał Crystal nic mówić.

Jeszcze tego samego dnia Crystal przeczytała w gazetach wiadomość o zaręczynach Spencera. Nawet nie pomyślał o takiej możliwości, zmagając się ze swym problemem. Jadła obiad "U Harry'ego" z pozostałymi pracownikami, gdy Pearl podała jej numer "Chronicle". Na widok Spencera, uśmiechającego się z fotografii w gazecie, Crystal aż zaniemówiła.

– Czy to nie oni byli u nas któregoś wieczoru? Zdaje mi się, że obsługiwałam ich stolik. – Pearl zamyśliła się głęboko. Zawsze fascynowały ją historyjki z życia wyższych sfer, umieszczane w prasie. – To była chyba sobota. Ona strasznie zadzierała nosa, ale on wydawał się miły. Zupełnie oszalał na twoim punkcie. Szkoda, że nie widziałaś wyrazu jego twarzy, kiedy słuchał twojego śpiewu.

Crystal poczuła, jak lodowacieją jej ręce, a palce drżą. Po przeczytaniu wzmianki oddała gazetę. Autorka donosiła, że Spencer Hill z Nowego Jorku zamierza poślubić córkę sędziego Barclaya, Elizabeth. Obie rodziny przyleciały do San Francisco na Święto Dziękczynienia, by uczcić zaręczyny. Barclayowie wydali w swym domu na Broadwayu przyjęcie dla czterystu osób. Hedda Hopper informowała, że przyjęcie było wspaniałe, podano kawior i szampan, stoły uginały się pod ciężarem półmisków z jedzeniem, młodej parze do białego rana przygrywał Artie Shaw ze swym zespołem. Ślub zaplanowano w czerwcu, suknię panna Barclay zamówiła w pracowni Priscilli z Bostonu. Crystal wpatrywała się w swój talerz oszołomiona. Spencer widząc się z nią nie wspomniał, że się zaręczył. Powiedział, że ją kocha. I że wróci do Kalifornii. Kłamał. Przypomniała sobie tamten wieczór i poczuła bolesny skurcz serca. Uwierzyła mu.

– Słyszałaś o nim kiedyś? – spytała Pearl, dokładnie przeżuwając jedzenie. Ostatnio przytyła, ale nadal była niezrównaną tancerką.

– Nie. – Crystal potrząsnęła głową i odstawiła talerz. Niewiele zjadła, nagle straciła apetyt. Tej nocy wkładała w swój śpiew całą duszę, starając się zapomnieć o Spencerze, ale na próżno. Myślała tylko o nim i kiedy dwa dni później zadzwonił, nie chciała podejść do telefonu. Pani Castagna przejęta krzyczała "To międzymiastowa!" W końcu Crystal wzięła od niej słuchawkę trzęsącymi dłońmi.

– Słucham.

– Crystal? – rozległ się głos Spencera. Zamknęła oczy. Nie odzywała się przez dłuższą chwilę. Powtórzył jej imię, zaniepokojony.

– Tak.

– Tu Spencer.

– Moje gratulacje.

Serce mu zamarło, kiedy usłyszał te słowa. Było do przewidzenia, że Barclayowie umieszczą w lokalnej prasie zawiadomienie o zaręczynach córki. Chciał sam jej o wszystkim powiedzieć, ale teraz jest już za późno. Wiedziała.

– Wróciłem do Nowego Jorku, by zerwać zaręczyny. Przysięgam. Nawet jej o tym powiedziałem, kiedy przylecieliśmy na miejsce.

– Domyślam się, że oboje doszliście do wniosku, że nie mówiłeś poważnie.

– To nie tak… nie wiem, jak ci to wytłumaczyć.

– Nie musisz mi nic tłumaczyć. – Była na niego zła i chciała mu okazać swój gniew, ale teraz, słysząc jego głos, czuła jedynie przejmujący smutek. Straciła już tylu ludzi, na których jej zależało… On też zniknął z jej życia. Na zawsze. Jak tamci. A tym razem mogło być zupełnie inaczej.

– Spencerze, nie masz wobec mnie żadnych zobowiązań.

– Nie o to chodzi… Crystal, kocham cię… – Było to okrutne z jego strony, biorąc pod uwagę fakt, że prasa właśnie obwieściła o jego zaręczynach z Elizabeth. – Nie chcę jeszcze bardziej komplikować spraw. Pragnę tylko, żebyś o tym wiedziała. Może żyliśmy w zbyt odległych światach. Nigdy nie mieliśmy okazji bliżej się poznać… – Była to marna wymówka. Instynkt podpowiadał mu, że idealnie do siebie pasowali. Ale wybrał twardą rzeczywistość zamiast złudzeń. – Kiedy wróciłem, wszystko się skomplikowało. – Wydawała mu się wtedy taka nierealna, ale teraz, gdy rozmawiał z nią przez telefon, zapragnął znów wziąć ją w ramiona i poczuć blisko siebie. Crystal, słuchając go, zaczęła bezgłośnie płakać. Chciała go nienawidzić, ale nie potrafiła.

– Musi być wyjątkową kobietą.

Zawahał się przez moment, czy nie powiedzieć jej prawdy, że ona znaczy dla niego więcej niż Elizabeth. Ale ich miłość była wyimaginowana i taką już musiała pozostać.