– Na wiosnę – odpowiedziała. – Początkowo pracowałam jako kelnerka, ale latem zaczęłam śpiewać.

– I robisz to znakomicie.

– Dziękuję. – Czuła się onieśmielona w jego obecności. Pragnęła jedynie siedzieć obok niego i czuć go blisko siebie. – To nic trudnego. Może dlatego, że lubię śpiewać. – Teraz słowa nie miały znaczenia. Przyglądali się sobie, zastanawiając się, co myśli drugie. Nie mógł się powstrzymać, by nie spytać, jak jej się wiedzie. Musiał się dowiedzieć, czemu dręczy go przeświadczenie, że Crystal spotkało coś strasznego.

– Wszystko u ciebie w porządku? – spytał delikatnie.

Wzruszyła się tymi słowami. Nikt jej nigdy o to nie pytał, przynajmniej nie w taki sposób. Nikt od bardzo dawna. Do oczu napłynęły jej łzy.

– Tak – skinęła głową.

– Czemu przeniosłaś się do San Francisco? – spytał, domyślając się, że coś się za tym kryło.

Przez dłuższą chwilę milczała. W końcu westchnęła i odrzuciła włosy na ramiona. Przez moment wydało mu się, że znów jest dzieckiem, tą samą dziewczynką, która rozmawiała z nim, siedząc na huśtawce gdzieś daleko stąd, w zupełnie innym świecie.

– Po śmierci ojca w moim życiu zaszło wiele zmian.

– Czy twoja mama sprzedała ranczo?

Potrząsnęła głową.

– Nie, prowadzi je teraz Tom. – Mało się nie zakrztusiła, wymawiając jego imię.

– A co robi twój brat? – Spencer wciąż pamiętał tego długonogiego chłopaka o zmierzwionych włosach, który lubił z nią się drażnić. Przypomniał sobie, jak Jared pociągnął kiedyś Crystal za włosy, a ona walnęła go w plecy. Ale było to tylko przekomarzanie się dwójki dzieciaków.

– Jared nie żyje. – Z trudem wydusiła z siebie te słowa. Spencer nie spuszczał z niej wzroku. Rzeczywiście los ciężko ją doświadczył, choć nie przyznała mu się, jak bardzo. Ani jak umarł Jared. Ani dlaczego. Wciąż patrzyła na jego śmierć tak, jakby była jej winna.

– Przykro mi… Czy to był wypadek? – Nie mógł umrzeć wskutek choroby. Był za młody. Spencerowi zrobiło się żal dziewczyny. Crystal zawahała się, a po chwili skinęła głową. Patrzyła na swoje ręce, unikając jego wzroku, ale w pewnym momencie wolno uniosła głowę. Spencer niemal cofnął się, kiedy zobaczył wyraz jej oczu. Malowały się w nich złość, nienawiść, strach i utracone złudzenia. Delikatnie ujął jej dłoń.

– Tom go zastrzelił – powiedziała cicho, ale jej oczy miotały błyskawice.

– Mój Boże… jak to się stało? Podczas wspólnego polowania?

Wolno potrząsnęła głową.

– To nie było na polowaniu. – Nie mogła mu powiedzieć wszystkiego. Nie mogła mu wyjawić, że Tom ją zgwałcił. Nie powiedziała o tym nikomu poza Boydem i Hiroko i wiedziała, że już nikt nigdy się o tym od niej nie dowie. Będzie musiała żyć z tym piętnem hańby do końca swych dni. – To się stało przeze mnie – szepnęła. Miała tak wielkie poczucie winy, że nie mogła nawet zapłakać. – Coś zaszło pomiędzy mną a Tomem i straciłam panowanie nad sobą. – Wzięła głęboki oddech, jakby nagle zabrakło jej powietrza. Spencer nie wypuszczał jej dłoni. – Pobiegłam do niego z karabinem ojca. Tom wypalił do mnie, ale kula trafiła Jareda.

– O mój Boże… – Spojrzał na nią przerażony, nawet nie próbując sobie wyobrazić, co mogło ją doprowadzić do takiego stanu, że pobiegła do szwagra z bronią ojca. Jednak natychmiast zrozumiał, że nadal prześladuje ją poczucie winy za to, co się stało.

– Szeryf orzekł, że Jared zginął w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Kilka dni po pogrzebie Jareda wyjechałam z doliny. – Powiedziała to zupełnie zwyczajnie, a przecież jej życie gwałtownie się zmieniło. Podczas gdy on chodził na przyjęcia w Waszyngtonie, nad jeziorem Tahoe i w Palm Beach, Crystal straciła ojca i brata. Sama myśl o tym była przerażająca. Nie mógł wyjść z podziwu, że znalazła w sobie dosyć sił, aby przeżyć to wszystko. Ogromnie się cieszył, że spotkał ją w San Francisco.

– Po śmierci ojca stosunki między mną i mamą nie układały się najlepiej. Wydaje mi się, że wini mnie też za śmierć Jareda. W pewnym stopniu ma rację. To wszystko stało się przeze mnie. Nie powinnam była pobiec wtedy do Toma, ale… – Oczy zaszły jej łzami. Wiedziała, że nie może mu tego jaśniej wytłumaczyć. Spencer słuchając Crystal, zapragnął objąć ją i pocałować. – Między mną a matką nigdy się nie układało. Chyba nienawidziła mnie za to, że byłam tak zżyta z ojcem.

– Czy od czasu opuszczenia doliny miałaś od niej jakieś wiadomości?

– Nie. – Potrząsnęła głową. – Tamto życie się skończyło. – Uśmiechnęła się dzielnie. – Teraz mieszkam tutaj. Zaczęłam wszystko od nowa. Tamto należy do przeszłości. Muszę myśleć o chwili obecnej. Nie mogę się oglądać wstecz. Opuściłam dolinę. Tamten rozdział życia jest już zamknięty. – Spojrzała na Spencera. Nagle pomyślała, czy nie odwiedził przypadkiem Websterów. – Widziałeś się z Boydem i Hiroko?

Potrząsnął głową z miną winowajcy. Już drugi raz nie udało mu się pojechać do doliny.

– Nie. Chciałem, ale wpadłem tu tylko na kilka dni. Nie wiesz, co u nich?

Uśmiechnęła się tak smutno, że aż ścisnęło mu się serce. Była niezwykłym dzieckiem, a teraz stała się niezwykłą kobietą. Zmysłowość Crystal obezwładniała go, a jej delikatność i kobiecość sprawiały, że pragnął ją chronić. Jednocześnie wyczuwało się jakąś zdumiewającą siłę, która pomogła dziewczynie przetrwać to wszystko.

– W ubiegłym tygodniu dostałam list od Hiroko. Spodziewa się drugiego dziecka. Myślę, że tym razem pragną chłopczyka, choć Jane to taka słodka dziewczynka. – Opowiedziała mu o córeczce Websterów. Nadeszła pora kolejnego występu. Mógłby tak rozmawiać godzinami. Nie chciał się rozstawać z Crystal. Nigdy. Czuł, że jest jej potrzebny. I sam też pragnął z nią być.

Tym razem zdawała się śpiewać tylko dla niego. Jej głos dosięgał Spencera jak pieszczota. Emanująca z Crystal zmysłowość, pomieszana z niewinnością, sprawiała, że chciał wyciągnąć rękę i dotknąć jej. Dochodziła pierwsza, kiedy zeszła z estrady. Rozmawiali przez godzinę, do zamknięcia lokalu. Spencer zaproponował, że odprowadzi Crystal do domu. Poczekał, aż się przebierze. Kiedy ujrzał ją w wełnianej spódnicy, białej bluzce i żakiecie w kratę, kupionych w sklepie z tanią odzieżą, odniósł wrażenie, że cofnął się w przeszłość. Znów wyglądała jak mała dziewczynka, ale miała oczy dorosłej kobiety. Kobiety, o której śnił przez ostatnie trzy lata, której ani na chwilę nie zapomniał. Kobiety, która marzyła o nim i go kochała.

Poszli spacerkiem do domu pani Castagna, gdzie Crystal nadal wynajmowała pokój. Stali na chodniku przed drzwiami, a Spencer mówił jej o swym życiu w Nowym Jorku, o swoich kolegach, o wszystkim, byleby tylko się z nią nie rozstawać. W pewnej chwili przytulił ją i pocałował.

– Spencerze… – wyszeptała. Tulił dziewczynę, by nie dokuczał jej chłód, chciał czuć ją blisko siebie. – Przez wszystkie te lata śniłam o tobie… czasami próbowałam sobie wmówić, że gdybyś tu był, wszystko potoczyłoby się inaczej.

Nawet bez niego jakoś sobie poradziła. Podziwiał ją za to. Udało jej się coś osiągnąć. Ciekaw był, czy nadal marzy o wyjeździe do Hollywood, ale nie spytał jej o to.

– Żałuję, że mnie tu nie było. – Ujął ją delikatnie pod brodę. – Nigdy cię nie zapomniałem. Myślałem o tobie setki razy… ale nigdy nie przypuszczałem, że ty też mnie pamiętasz. Sądziłem, że się zmieniłaś, może nawet zdążyłaś już wyjść za mąż. – Nawet w najśmielszych wyobrażeniach nie przypuszczał, że spotka ją w nocnym klubie w San Francisco. Zdumiewało go, cóż to za ślepy los przywiódł go tutaj. Mógł wrócić do Nowego Jorku, nie ujrzawszy Crystal, nie mając pojęcia, że ona tu jest. Teraz, kiedy się spotkali, nie wiedział, jak powinien dalej pokierować swym życiem. Przyleciał do San Francisco, by oficjalnie zaręczyć się z Elizabeth Barclay. A oto stoi przed domem na Green Street, po uszy zakochany w Crystal Wyatt.

– Kocham cię, Spencerze – szepnęła, jakby bojąc się, że już nigdy nie nadarzy się druga okazja, by mu to powiedzieć. Serce mu zmiękło jak wosk. Czy mógł w takiej chwili wyjawić, że zaręczył się z inną?

Objął ją i przytulił. Pragnął już zawsze trzymać ją w ramionach.

– Ja ciebie też kocham… O, Boże, Crystal… kocham cię… – Co miał zrobić? Nie mógł niczego obiecać, mógł tylko na krótką chwilkę przytulić ją, zanim jutro rano wróci z Elizabeth do Nowego Jorku. Ale czy naprawdę tak musi być? Czemu nie może zostać z Crystal? Nie widział w tym nic niewłaściwego. W ciągu jednej krótkiej sekundy uświadomił sobie z całą ostrością, że zawsze ją kochał. I bez względu na to, ile by go to teraz kosztowało, musiał jej o tym powiedzieć. – Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia. – Wyznanie to sprawiło mu ulgę, jakby trzy lata szukał Crystal, by jej o tym powiedzieć. Poza nią nie liczyło się teraz nic. Nic i nikt.

Odsunęła się i spojrzała na niego. Uśmiechnęła się. Dziecko, które kiedyś ujrzał na huśtawce, przeistoczyło się w kobietę. Obejmując ją uświadomił sobie, jak bardzo kocha Crystal. Bez pamięci. Nad życie. Do szaleństwa. Pragnął tylko jej.

– Ciągle o tobie myślałam… byłeś taki przystojny, kiedy przyjechałeś na ranczo. Miałeś białe spodnie i czerwony krawat. – Nawet nie pamiętał, jak był ubrany, ale ona nie zapomniała, podobnie jak on nie zapomniał, że kiedy ujrzał ją po raz pierwszy, miała na sobie białą sukienkę, a za drugim razem – niebieską. Jakby czytając w jego myślach i przeczuwając coś złego, spojrzała na niego i spytała: – Kiedy wracasz do Nowego Jorku?

– Jutro rano. – Wydało mu się to czystym szaleństwem. Pragnął tu z nią zostać. Na zawsze. Ale najpierw musiał uporządkować całe swoje życie. I rozmówić się z Elizabeth. Teraz jednak nie miało to znaczenia. Nic nie miało znaczenia. Ważna była tylko Crystal. Nagle zrozumiał, dlaczego tak długo zwlekał. Czekał na nią. Pragnął kogoś takiego jak ona. Nikt nie potrafi tego pojąć. Kiedy trzymał ją w ramionach, był całkowicie pewien słuszności swej decyzji.

– Przyjedziesz jeszcze kiedyś do Kalifornii? – spytała z bijącym sercem.