– Tak – wyrzuciła z siebie jednym tchem, uśmiechając się do Pearl. Zastanawiała się, co się stanie, kiedy uznają, że nie nadaje się do nowej roli. Zaczekała, aż Harry się oddali, po czym spytała Pearl: – Sądzisz, że dam sobie radę? – Bardzo chciała, by jej się udało. Pearl skinęła głową w zamyśleniu. Przez moment zastanawiała się, czy przypadkiem Harry nie zakochał się w Crystal. Nie zrobiła nic, by go ośmielić. Ale była taka piękna, że nie musiała uciekać się do żadnych sztuczek.

– Nie martw się tym. Poradzisz sobie. A kiedy ludzie usłyszą twój śpiew, potracą głowy. Nauczę cię kilku trików i kroków tanecznych. Zobaczysz, że wszyscy oszaleją na twoim punkcie. Przyjdź jutro o drugiej, to trochę sobie poćwiczymy. – Spojrzała na dziewczynę, zazdroszcząc jej młodości. Ale zbyt lubiła Crystal, by ją za to znienawidzić.

– Jesteś gotowa poświęcić mi swój prywatny czas? – Crystal spojrzała na nią z wdzięcznością, a Pearl roześmiała się wesoło.

– Oczywiście. To dla mnie czysta przyjemność. – Wzruszyła ramionami i dodała uśmiechając się melancholijnie: – Dla Harry'ego zrobię wszystko.

Nazajutrz Crystal przyszła wcześniej do pracy. Pearl pokazała jej kilka prostych kroków. Crystal była pod silnym wrażeniem gibkości i gracji jej ruchów.

– Jesteś dobra – oświadczyła, nie kryjąc podziwu. Pearl wzruszyła się, ale potrząsnęła smutno głową.

– O, nie. Kiedyś nieźle tańczyłam. Ale po złamaniu nogi lekarze źle nastawili mi kość i skończyła się moja kariera. Zresztą byłam zwykłą girlaską.

Przez godzinę kręciły się na małej estradzie. Pearl pokazała Crystal, jak się poruszać, jak trzymać mikrofon, jak wykonywać całym ciałem lekkie ruchy w takt muzyki. Potem poprosiła ją, by usiadła na krześle obok fortepianu.

– Teraz posłuchajmy twojego śpiewu. Tego nie muszę cię uczyć. No, zaczynamy. Zaśpiewaj coś, co lubisz najbardziej.

Crystal zdecydowała się na ulubioną piosenkę swego ojca. Pearl zagrała ze słuchu, a Crystal dała się porwać melodii. Początkowo śpiewała cicho, z wahaniem, wyraźnie skrępowana. W pewnej chwili owładnęły nią wspomnienia o ojcu i własnym dzieciństwie i w jej głosie dało się słyszeć ból i wzruszenie. Zamknęła oczy. Kiedy skończyła, po policzkach płynęły jej łzy. Pearl siedziała i wpatrywała się w nią, oniemiała z zachwytu. Nawet nie przypuszczała, że Crystal tak pięknie śpiewa. Miała silny i dźwięczny głos, zdolny podbić słuchaczy.

– Jezu. Nie wiedziałam, że potrafisz tak śpiewać. Powinnaś jechać do Los Angeles i nagrać płytę.

Crystal wzruszyła ramionami i otarła łzy z policzków.

– Może kiedyś. – Ale sama niezbyt w to wierzyła. Pearl kazała jej obiecać, że następnego dnia znów przyjdzie wcześniej, by poćwiczyć pod jej kierunkiem.

Wieczorem Pearl powiedziała Harry'emu coś, co sprawiło mu wielką przyjemność.

– Crystal to prawdziwy skarb. Nie zdaje sobie sprawy z tego, jaka jest dobra. Nic jej nie mówiłam, bo nie chcę dziewczyny spłoszyć, ale ma ogromny talent. Taki głos może przyprawić o zawrót głowy. Wystarczy go trochę podszkolić, a pewnego dnia będzie z Crystal prawdziwa gwiazda. Zresztą sam się przekonaj.

Harry wyraźnie się ucieszył. Nazajutrz cichutko wyszedł ze swojego gabinetu, by posłuchać śpiewu Crystal. Tym razem również na jego policzkach lśniły łzy. Wracając do siebie uśmiechał się uszczęśliwiony.

Pearl ćwiczyła z Crystal przez cały maj i część czerwca. Wreszcie obie doszły do wniosku, że wystarczy tych prób, Crystal przygotowała ponad dwadzieścia piosenek. Według Pearl wykonywała je dobrze i wzruszająco. Harry wiedział, że tego wieczoru Crystal po raz pierwszy wystąpi przed publicznością Stanął w głębi sali. Ogarnęło go nerwowe podniecenie. Człowiek tylko raz w życiu może spotkać kogoś tak utalentowanego.

– Powodzenia – szepnął, kiedy Crystal weszła na estradę w jasnoniebieskiej sukni, pożyczonej od Pearl.

Ostrożnie podeszła do mikrofonu, rzucając Pearl spojrzenie pełne obaw. Może nie powinna była wcale próbować? Czy to nie zuchwałość z jej strony? Ale Pearl pokazała jej znak zwycięstwa. Cały personel stał w kątach sali, czekając na występ Crystal. Kiedy rozbłysnął reflektor i rozległy się pierwsze takty muzyki, Crystal zapomniała o słuchaczach i zaczęła śpiewać, wkładając w to całe serce. Utworu z repertuaru Billie Holiday "God Bless the Child" wszyscy wysłuchali w skupieniu. Pearl nie przesadzała, oceniając talent Crystal. Dziewczyna okazała się nadzwyczajna. Obecni na sali poddali się sile i melodyjności jej głosu. Wycisnęła słuchaczom łzy z oczu. Kiedy rozległy się gromkie brawa, Crystal uświadomiła sobie, że tu jest jej miejsce. Śniła o tej chwili i oto ziściły się marzenia. Nie musiała wcale wyjeżdżać do Hollywood, wystarczyło to, czego zaznała tutaj.

Po występie Harry kupił butelkę szampana i zaprosił Crystal oraz Pearl, by wspólnie z nim oblały sukces. Wprost promieniał szczęściem.

– Myślałaś kiedyś, by zostać piosenkarką, jak dorośniesz?

– Nie, proszę pana. – Marzyła o karierze gwiazdy filmowej, ale nigdy – piosenkarskiej.

Poklepał ją po dłoni, nalał kolejny kieliszek wina musującego, mrugnął do Pearl, po czym zwrócił się z uśmiechem do Crystal:

– Mów mi Harry.

Siedziała z nimi i czuła mrowienie w całym ciele. Spełniły się jej sny i nagle zapomniała wszystkie krzywdy, których doznała w przeszłości. Kiedy tego wieczoru wracała do domu, czuła się niczym Kopciuszek. Nie była już tylko kelnerką. Była kimś. Była piosenkarką. Wspinając się po schodach do swego pokoju nadal się uśmiechała do siebie. Drzwi na parterze uchyliły się z głośnym skrzypieniem. Ukazała się w nich znajoma twarz. Pani Castagna obrzuciła dziewczynę gniewnym spojrzeniem. Lubiła udawać groźną, ale w głębi duszy czuła słabość do Crystal.

– Czemu jesteś taka zadowolona? Poznałaś jakiegoś chłopaka? – rozległ się jej donośny głos. Crystal przechyliła się przez poręcz i uśmiechnęła się wesoło.

– To coś ważniejszego… – Nie wiedziała, jak to ująć. – Dziś wieczorem zaczęłam robić coś nowego. – Uśmiechnęła się radośnie na wspomnienie występu u Harry'ego i nie kończących się oklasków, które nastąpiły potem.

Ale pani Castagna jeszcze bardziej sposępniała.

– Mam nadzieję, że nie jest to nic nieprzyzwoitego? – Odkąd Crystal zamieszkała u niej, kobieta sama z siebie zaczęła matkować dziewczynie. Crystal potrząsnęła głową i uśmiechnęła się do starszej pani.

– Oczywiście, że nie.

– A więc cóż to za nowe zajęcie?

– Dziś wieczorem pozwolili mi zaśpiewać – oświadczyła rozpromieniona. Zaskoczyła panią Castagna. Nigdy nie myślała, że Crystal może mieć talent. Była po prostu młodą, ładną dziewczyną, która podawała w jakimś lokalu do stolików. Terminowo płaciła czynsz, czasem przynosiła jej kwiaty.

– Jak to, zaśpiewać? – podejrzliwie spytała starsza pani.

– No wie pani, wystąpić w nocnym klubie.

– Nie wiem. Nie bywam w takich lokalach. – Nie ukrywała swej dezaprobaty dla nowego zajęcia Crystal. – Chodź tu i o wszystkim mi powiedz. – Crystal była zmęczona, ale nie miała serca odmówić. Zeszła wolno po schodach, kaskada jasnych włosów spływała jej na ramiona. Po występie przebrała się w swoje rzeczy, a błękitną suknię, pożyczoną od Pearl, powiesiła starannie w swej szafce w szatni.

Pani Castagna czekała u podnóża schodów. Crystal patrzyła na nią rozmarzonym, uszczęśliwionym wzrokiem. Wyglądała jak dziewczyna, która wróciła do domu ze swojego pierwszego w życiu balu.

– Panno Crystal Wyatt, nie podoba mi się ta mina. Do czego cię tam zmuszają?

– Do niczego mnie nie zmuszają. Pozwolili mi zaśpiewać na estradzie, pożyczyli mi na występ piękną suknię z niebieskiej satyny.

– No i jak ci poszło? – Pani Castagna zmrużyła oczy, jakby próbując wypatrzyć w twarzy Crystal coś nowego, ale ujrzała tylko szczęście.

– Myślę, że dobrze. Słuchacze sprawiali wrażenie zadowolonych.

Pani Castagna pokiwała głową, jakby zastanawiając się, czy dać wiarę słowom Crystal, po czym znów spojrzała na nią uważnie.

– Wejdź i pokaż, co potrafisz. – Odwróciła się na pięcie i przekroczyła próg swego małego mieszkanka, a Crystal podążyła za nią, uśmiechając się rozbawiona. Pani Castagna zajęła miejsce w ulubionym fotelu i spojrzała wyczekująco na Crystal. – Zaśpiewaj mi coś. Powiem ci, czy mi się podoba twój głos. – Crystal wybuchnęła śmiechem i usiadła na krześle.

– Nie mogę. To nie to samo co tam.

– Dlaczego? – Starsza pani wcale nie wyglądała na zbitą z tropu. – Ja też mam uszy. Śpiewaj.

Crystal znów się uśmiechnęła. Przypomniała jej się nagle własna babka. Minerva też lubiła słuchać, jak Crystal śpiewa, szczególnie podobały jej się w wykonaniu wnuczki hymny kościelne. Nade wszystko przedkładała "Amazing Grace".

– Czego chciałaby pani posłuchać? Moja babka lubiła "Amazing Grace". Jeśli sobie pani życzy, mogę zaśpiewać tę pieśń.

Ale pani Castagna miała bardziej wyrafinowany gust.

– Czy właśnie to śpiewałaś dziś wieczorem?

– Nie…

– Dobrze. A więc zaśpiewaj mi to samo. Czekam.

Crystal zamknęła na moment oczy, zastanawiając się, czy uda jej się spełnić żądanie pani Castagna, Zmusiła się do przypomnienia sobie, co czuła dziś wieczorem na estradzie… owo podniecenie… gorączkę… upojenie melodią… Zaczęła śpiewać jedną ze swych ulubionych ballad. Wieczorem wykonała ten utwór na zakończenie programu, przykuwając uwagę słuchaczy. Teraz też go zaśpiewała, bez blasku jupitera, bez akompaniamentu fortepianu, ubrana w prostą sukienkę. Okazało się to wszystko nieistotne. Liczyła się tylko ballada, jej słowa, które ukochała od najmłodszych lat. Na miejscu pani Castagna ujrzała ojca. Kiedy skończyła, dostrzegła łzy na policzkach pani Castagna. Wzruszyło ją to. Przez chwilę obydwie milczały. W końcu starsza pani powiedziała, kiwając głową:

– Dobrze śpiewasz… bardzo dobrze… nigdy się nie chwaliłaś, że masz taki piękny głos.

– Nigdy mnie pani o to nie pytała. – Crystal uśmiechnęła się do niej łagodnie. Znów poczuła zmęczenie jeszcze większe niż poprzednio. Emocje, wywołane wieczorną galą, zastąpiła słodka melancholia zabarwiona goryczą Pomyślała o ranczo, o ojcu, o czasach, kiedy śpiewała tylko dla niego. Pani Castagna spojrzała na nią i wyglądała, jakby się wszystkiego domyśliła. Wstała bez słowa i podeszła sztywnym krokiem do starego kredensu. Przez chwilę szukała w nim czegoś. Kiedy się odwróciła, w rękach trzymała butelkę i dwa kieliszki.