Przede wszystkim oddała sweter, dziękując za jego pożyczenie, i oznajmiła, że ma pracę. Oświadczyła to z taką dumą i pewnością siebie, jakby została mianowana co najmniej szefem General Motors.

– Czy to uczciwe zajęcie? – Pani Castagna przyjrzała jej się badawczo.

Ta dziewczyna była zbyt ładna. Zauważyła, że sprzedawca polis ubezpieczeniowych zaczął od jakiegoś czasu wystawać na korytarzu w nadziei, że zobaczy Crystal, zmierzającą do łazienki. Ale Crystal zdawała się wcale go nie zauważać. Była spokojna i dobrze się prowadziła. Nie flirtowała z mężczyznami, nie spoufalała się z nieznajomymi. Grzeczna i porządna, siedziała w swoim pokoju i nigdy nawet nie korzystała z kuchni. Pani Castagna bardzo ją polubiła, choć sama nie wiedziała, co ją tak ujęło w Crystal.

– Pracuję w restauracji – powiedziała jej z dumą Crystal, a starsza kobieta uśmiechnęła się do niej. To wyjątkowo słodkie stworzenie przypominało jej jedną z wnuczek.

– Co będziesz robiła?

– Podawała do stołów.

– To dobrze. – Starsza pani czasami pohukiwała na nią, ale nie dało się ukryć, że ją lubiła. Crystal nie sprawiała żadnych kłopotów. – Przypilnuj, żeby ci zapłacili. Za dziesięć dni wypada termin płatności czynszu. A już za późno, by zrezygnować z pokoju. – Od czasu do czasu lubiła nastraszyć swych lokatorów. Pomagało jej to utrzymywać ich w ryzach. Ale Crystal tylko się uśmiechnęła. Przejrzała panią Castagna na wylot i też ją polubiła.

– Wiem, pani Castagna. I wcale nie zamierzam się wyprowadzić.

– To dobrze, to dobrze. – Crystal poszła do swojego pokoju, a pani Castagna wróciła do kuchni.

Nazajutrz Crystal z radością pokonała kilkanaście przecznic, dzielących ją od restauracji "U Harry'ego" w Barbary Coast. Czuła podniecenie na myśl o pracy. Zastanawiała się, czy podawanie do stolików w restauracji będzie się bardzo różniło od kelnerowania w jadłodajni.

Przyszła punktualnie o czwartej. Włosy miała zaczesane gładko do tyłu i upięte w kok, usta pomalowała szminką kupioną rano w magazynie Woolwortha. Pomadka była czerwona i zbyt jaskrawa do jej jasnej karnacji, ale kiedy Crystal umalowawszy się, przejrzała się w lustrze, doszła do wniosku, że wygląda znacznie poważniej.

Kierownik sali, który obiecał jej pracę wczoraj wieczorem, przedstawił się jako Charlie i oddał Crystal pod opiekę starszej, ale bardzo atrakcyjnej kelnerki.

– Mówią na mnie Pearl, choć naprawdę mam na imię Phyllis. Ale od dawna nikt tak się do mnie nie zwraca – powiedziała, śmiejąc się przy tym. – Pracuję tu od lat, kiedyś występowałam nawet jako tancerka. Teraz też od czasu do czasu, gdy któraś z tancerek nie zgłasza się do pracy, zastępuję nieobecne lub śpiewam, kiedy Harry mnie poprosi. – Znała Harry'ego od lat, ale nie przyznała się Crystal, że kiedyś była jego kochanką. Uważnie przyjrzała się dziewczynie, znalazła dla niej czysty fartuszek i oprowadziła ją po kuchni.

– Ruch zaczyna się mniej więcej o ósmej. Koło dziesiątej jest trochę spokojniej, a kolejna fala gości pojawia się na ostatni występ o północy. – Crystal dopiero teraz w pełni zdała sobie sprawę z tego, że była to restauracja i nocny klub.

Rozejrzała się po sali, nie kryjąc podniecenia. Miała nadzieję, że zadomowi się tu na dobre. Przed otwarciem lokalu Pearl zaprosiła ją do wspólnego posiłku z całym personelem. Crystal przysłuchując się beztroskiej paplaninie kelnerów i kelnerek, pikolaków, kucharzy i pomywaczek wiedziała, że jej się tu spodoba. Lokal był większy, niż jej się wydawało na pierwszy rzut oka. Doszła do wniosku, że może to i lepiej, iż nie zdawała sobie z tego wcześniej sprawy, bo wtedy nie odważyłaby się wcale wejść i spytać o możliwość zatrudnienia. Nagle uświadomiła sobie, że nawet nie wie, ile jej będą płacili. Pearl powiedziała, że napiwki może zatrzymać dla siebie, a jeśli ktoś się upije i zacznie się niewłaściwie zachowywać, niech jedynie powie o tym Charlie'emu, kierownikowi sali lub jednemu z barmanów.

– Przyjemnie się tu pracuje – zapewniła ją Pearl. – Nie musimy znosić grubiaństwa gości. Harry to świetny facet. – Na wspomnienie dawnych czasów w oczach zapaliły jej się iskierki. W pewnej chwili spytała Crystal: – Jesteś dziewicą? – Crystal wpatrywała się w nią przerażona, niezdolna do wyduszenia z siebie ani słowa. Nagle Pearl wybuchnęła śmiechem. – Przepraszam, że spytałam. Zresztą, czy w dzisiejszych czasach można jeszcze spotkać dziewicę? – Chociaż właściwie Crystal wyglądała tak niewinnie, że mogła nią być. – Chciałam spytać, czy kiedykolwiek pracowałaś w takim lokalu?

Crystal roześmiała się z ulgą Zniżyła głos i odezwała się konspiracyjnym szeptem:

– Mówiąc szczerze, pracowałam w jadłodajni.

Pearl uśmiechnęła się i klepnęła Crystal po ręku.

– W takim razie będziesz się musiała dużo nauczyć, skarbie. Trzymaj się blisko mnie, to w mig wszystko opanujesz.

Crystal podziękowała swej szczęśliwej gwieździe, że zetknęła ją z Pearl, szczególnie kiedy zaczął się ruch na sali. Praca była ciężka, Charlie obserwował, jak Crystal sobie radzi, goście oczekiwali, że spamięta, o co prosili. Starała się najlepiej, jak mogła, i kiedy obsłużyła ostatni stolik, wiedziała, że dała sobie radę, a Pearl to potwierdziła. Zarobiła dwadzieścia jeden dolarów w napiwkach. Było to prawie tyle, ile wynosiła połowa czynszu. Pragnęła jak najszybciej znaleźć się w domu, by pochwalić się pani Castagna.

– Podrzucić cię? – Pearl miała starego chevroleta. Crystal z wdzięcznością przyjęła ofertę. Tego wieczoru razem opuściły lokal. Pantofle tak ją uwierały, że nie czuła nóg. Postanowiła nazajutrz kupić sobie nowe buty.

– Dziękuję za podwiezienie. – Uśmiechnęła się ujmująco do swej nowej koleżanki, gdy zatrzymały się przed domem pani Castagna przy Green Street.

– Drobiazg. To tutaj? – Pearl z zaciekawieniem przyjrzała się domowi. – Mieszkasz ze swymi staruszkami?

– Nie. – Crystal potrząsnęła lekko głową – Wynajmuję tu pokój.

Pearl pokiwała głową myśląc, że Crystal mogłaby się właściwie lepiej urządzić. Była dziewczyną, której mężczyźni chętnie płacą sute napiwki za samą przyjemność rozmawiania z nią i nadzieję zdobycia sobie jej względów.

– Dobranoc – powiedziała Crystal i pomachała jej ręką na pożegnanie. Po raz pierwszy od wielu tygodni spokojnie przespała całą noc. Była zmęczona, ale szczęśliwa. Miała pracę i zarobiła masę pieniędzy. Zanim usnęła, zdążyła jeszcze pomyśleć, że kocha San Francisco. Leżało daleko od domu, ale właśnie to jej odpowiadało.

Rozdział szesnasty

Crystal poznała Harry'ego po dwóch tygodniach pracy w jego restauracji. Robota była ciężka, ale otrzymywała za nią godziwą zapłatę, a prócz tego sute napiwki. Wszyscy odnosili się do niej życzliwie, wielu z nich, domyślając się, że jest jeszcze bardzo młoda, roztaczało nad nią opiekuńcze skrzydła i traktowało prawie jak córkę. Po raz pierwszy od śmierci ojca spotkała się z taką sympatią i serdecznością. Nagle jakby rozkwitła. Nikt na nią nie krzyczał, nikt nie miał do niej pretensji. Cały czas nuciła sobie półgłosem, a kiedy pojawiała się w pracy, jej oczy tryskały szczęściem. Harry dużo o niej słyszał i ciekawiło go, jak wygląda dziewczyna, o której wszyscy mówili, że jest świetna. Był pewien, że koloryzują, ale gdy ją ujrzał, natychmiast zorientował się, że nie przesadzali, Jakiś czas obserwował ją z daleka, potem Crystal widziała, jak rozmawiał z Pearl, ale nie miała czasu zastanawiać się, co mówili. W pewnej chwili Pearl skinęła na nią i nagle Crystal ogarnął dziwny niepokój. Pomyślała, iż Harry dowiedział się, że Crystal nie ma jeszcze osiemnastu lat, i postanowił ją wyrzucić z roboty.

Podeszła do stolika, przy którym siedzieli Harry i Pearl.

– Crystal, to Harry. Nasz szef. – Uścisnęła mu rękę. W środku cała się trzęsła ze strachu, ale jej uśmiech nie zdradzał niepokoju, który czuła. Harry patrzył na nią urzeczony. Była jeszcze piękniejsza, niż mówiono. Wprost nie mógł oderwać od niej oczu.

– Dzień dobry panu. – Miała głęboki, śpiewny głos i urodę zapierającą dech w piersi.

– Słyszałem, że nieźle sobie dajesz radę. – Nie zdradził, jak bardzo mu ją chwalono. – Podoba ci się tutaj?

– Tak. – Uśmiechnęła się nieśmiało do Pearl, która spoglądała na nią dumna jak paw. Poświęcała jej wiele uwagi i czasami traktowała Crystal jak własną córkę.

– Podobno umiesz trochę śpiewać? – zapytał ostrożnie, bo nie chciał w niej przedwcześnie wzbudzić nadziei. – Myślałaś kiedyś o występach publicznych? – Crystal potrząsnęła głową – Sądzę, że mogłoby ci się to spodobać. – Crystal zawahała się nieco. Hari spojrzał na Pearl. – Pearl trochę by cię podszkoliła. Wystąpiłabyś któregoś wieczoru przed naszymi gośćmi i zobaczyłabyś, czy ci to odpowiada. – Starał się przybrać obojętny ton głosu, by jej nie spłoszyć. Ale miał już pewien plan. Przez ostatnie pół godziny omawiał go z Pearl. To jawne marnotrawstwo, by dziewczyna z taką urodą latała z półmiskami między kuchnią a stolikami.

– Jesteś gotowa spróbować? – Spojrzał zachęcająco i Crystal poczuła ogarniające ją podniecenie. Ubóstwiała śpiewać i na myśl o tym, że mogłaby występować przed gośćmi lokalu, przeszył ją dreszcz emocji. Najchętniej uściskałaby Harry'ego za tę propozycję, ale skinęła jedynie głową, starając się nie zdradzać swego wzruszenia.

– Tak. – Nagle roześmiała się cicho, gardłowo. – A co będzie, jeśli obrzucą mnie zgniłymi jajkami?

– Wtedy szybciutko wyprowadzimy cię z estrady. – Uśmiechnął się. Był miłym facetem i Crystal z miejsca go polubiła. – No to jak, godzisz się, by Pearl wystąpiła w roli twojej nauczycielki? Nieźle śpiewa i wspaniale tańczy, a przynajmniej tańczyła, póki nie złamała nogi w kostce. – Poznał ją dawno temu, kiedy pracowała w Fox Theater. Przez kilka lat byli kochankami. U siebie zatrudnił ją dużo później, kiedy przestała już tańczyć. Po wypadku mogła jedynie pracować jako kelnerka. Dał jej pracę, bo wciąż czuł do niej słabość. Uwidaczniało się to w sposobie, w jaki na nią patrzył i mówił o jej umiejętnościach tanecznych. – To co, umowa stoi?