Kiedy wracała wolno przez wysoką trawę, nuciła piosenki, które śpiewali razem jako dzieci. Po policzkach płynęły jej łzy. Spojrzała w niebo.

– Żegnaj, Jar… – powiedziała, a potem wyszeptała słowa, których już dawno mu nie mówiła: -…Kocham cię…

Rozdział czternasty

Crystal została u Boyda i Hiroko przez kilka dni. Zamierzała wyjechać nazajutrz po pogrzebie, ale zawładnęło nią takie przemożne poczucie winy i przygnębienie, że nie potrafiła nic robić. Musiało minąć kilka dni, by doszła do siebie. Bawiła się z Jane, chodziła na długie, samotne spacery. Hiroko pozostawiła Crystal całkowitą swobodę. Dokładnie wiedziała, co teraz było potrzebne jej przyjaciółce. Przed pogrzebem Crystal wstąpiła do domu po swoje rzeczy. Zabrała też pieniądze, które przechowywała w materacu. Boyd i Hiroko próbowali namówić dziewczynę, by została z nimi do końca roku szkolnego, ale wiedziała, że nie da rady. Nie mogłaby stanąć twarzą w twarz ze swymi szkolnymi kolegami, przez jedną noc wydoroślała, podczas gdy oni nadal byli jeszcze dziećmi. Koniec roku szkolnego wypadał za sześć tygodni, ale wydawało się to teraz bez znaczenia. Wiedziała, że musi stąd wyjechać natychmiast.

– Dokąd ty pojedziesz? – spytała Hiroko z głęboką troską w głosie trzeciego dnia pobytu Crystal w ich domu.

– Do San Francisco. – Podjęła już decyzję. Miała pięćset dolarów. Za te pieniądze wynajmie sobie jakiś pokój, postanowiła też zatrudnić się gdzieś jako kelnerka. Będzie pracowała tak długo, aż zaoszczędzi dosyć pieniędzy, by wyjechać do Hollywood. Nie miała teraz nic do stracenia. Wiedziała, że musi spróbować.

– Jesteś za młoda, żeby samotnie zamieszkać w mieście. – Boyd spojrzał na nią zaniepokojony, w oczach Hiroko zabłysły łzy. Ale Crystal była pewna, że sobie poradzi, dziecko, które w niej żyło, umarło równie nieodwołalnie, jak Jared, trafiony kulą ze sztucera Toma.

– Ile miałeś lat, kiedy zostałeś powołany do wojska?

– Osiemnaście.

Uśmiechnęła się do niego smutno.

– To musiało być o wiele trudniejsze niż przeprowadzka do San Francisco.

– To zupełnie co innego. Ja nie miałem wyboru.

– Ja też nie mam – odparła cicho.

Crystal zaczesała do tyłu włosy i splotła w warkocz. Siniaki i zadrapania na twarzy zaczęły się goić, choć oczy nadal miała podbite. Pomimo siniaków wydawała się piękna. Promieniowała z niej jakaś dziwna siła, którą odczuwało się od razu. Nadeszła pora, by stąd wyjechać, i wiedziała o tym lepiej niż ktokolwiek. Jej dni w dolinie należały do przeszłości.

Boyd odwiózł Crystal na dworzec i razem zaczekali na autobus. Obiecała, że napisze im, gdzie mieszka. Boyd objął dziewczynę i przez dłuższą chwilę oboje z całych sił powstrzymywali łzy. Z Hiroko pożegnała się w domu, ale przyszło jej to z jeszcze większym trudem.

– Uważaj na siebie, mała – powiedział Boyd. Stała mu się bliska niczym siostra. Crystal poza nim i Hiroko nie miała nikogo. Traktowała ich jak własną rodzinę i rozstanie z nimi okazało się niewypowiedzianie trudne. Ale czekał na nią cały świat, świat pełen nowych nadziei i obietnic. Była jeszcze taka młoda, że mogła rozpocząć wszystko od początku, rozpocząć nowe życie bez takich ludzi jak Tom Parker.

Kiedy wsiadła do autobusu, pomachała Boydowi na pożegnanie i przesłała mu całusa, a pozostali pasażerowie przyglądali im się z zazdrością. Obserwowała w milczeniu, jak dolina niknie w oddali. Pomimo bolesnych wspomnień, które z niej unosiła, poczuła dreszcz podniecenia.

Świat pełen był porywających miejsc, które pragnęła poznać, San Francisco stanowiło tylko pierwszy przystanek. Kto wie, dokąd później rzuci ją los.

Rozdział piętnasty

Autobus zatrzymał się na rogu Trzeciej Ulicy i Townsend. Wysiadła i rozejrzała się wkoło. Odniosła wrażenie, że wszędzie panuje brud, ludzie spieszyli dokądś, wyczuwało się nastrój podniecenia. Do tej pory była w San Francisco tylko dwukrotnie, raz z ojcem, jeszcze jako dziecko, a drugi raz z Hiroko i Boydem, kiedy przyjechali ochrzcić małą Jane. Ale teraz znalazła się w innej części miasta, brzydkiej i zaniedbanej. Na chodnikach leżeli pijacy, obok nich przejeżdżały samochody, w powietrzu unosił się zapach piwa, wina i niedomytych ciał. Mimo to poczuła smak przygody. Na dworcu autobusowym kupiła plan miasta i gazetę, po czym usiadła i zaczęła je studiować, nie zwracając uwagi na spojrzenia przechodniów. Była skromnie ubrana, w ręku trzymała starą walizkę, lecz mimo to wyróżniała się w tłumie swą urodą. Wiedziała, że przed zapadnięciem zmroku musi znaleźć jakiś pokój. Pytanie tylko gdzie. Nie miała najmniejszego pojęcia, od czego zacząć. W dziale ogłoszeń znalazła kilka adresów pokojów do wynajęcia oraz pensjonatów w dzielnicy chińskiej, ale nie wiedziała co robić dalej. Musi zaryzykować i spróbować na chybił trafił. Wybrała dwa adresy i wyszła na ulicę, by złapać taksówkę. Spytała kierowcę, który z dwóch wybranych przez nią domów znajduje się w bezpieczniejszej dzielnicy. Przyjrzał jej się uważnie i natychmiast domyślił się, że nie jest miejscowa. Miała na sobie niebieską sukienkę, włosy zebrała w koński ogon. Wyglądała bardzo młodo, ale jeszcze nigdy nie widział kogoś równie urodziwego. Ciekaw był, co robi sama w San Francisco. Miał wnuczkę w jej wieku i nie chciałby widzieć, jak kręci się bez opieki na rogu Trzeciej Ulicy i Townsend.

Wziął od Crystal gazetę i znalazł jakiś pokój do wynajęcia w dzielnicy włoskiej, w pobliżu Telegraph Hill, gdzieś w North Beach.

– Może zacznijmy od tego. Wydaje mi się, że ta część miasta jest przyjemniejsza od tej, gdzie znajdują się pokoje wybrane przez panią, a poza tym nie powinno tam być zbyt drogo. – Spostrzegł, że dziewczyna nie zauważyła, iż nie włączył licznika. Stać go było, by zawieźć taką miłą dziewczynę za darmo. Nie policzy jej ani centa, była taka młoda i piękna, że postanowił w miarę swoich możliwości pomóc jej. – Przyjechała pani w odwiedziny do znajomych? – W pewnej chwili przez głowę przemknęła mu myśl, czy przypadkiem jego pasażerka nie uciekła z domu, ale nie sprawiała wrażenia osoby ukrywającej się przed kimś. Wyglądała po prostu jak młoda dziewczyna, która po raz pierwszy znalazła się w wielkim mieście. Znów zerknął na jej odbicie w lusterku.

– Nie przyjechałam tu z wizytą – odparła, obrzucając go uważnym spojrzeniem. Starała się być pewna siebie, nie chciała, by się domyślił, jaka jest zielona.

– Skąd pani przychodzi?

– Z Doliny Alexander. To na północ od Napa. – Wymawiając te słowa posmutniała. Wydawało jej się, że minęły wieki, a nie godziny, odkąd ją opuściła.

– Zamierza się tu pani zatrzymać na kilka dni?

– Nie – powiedziała cicho, wyglądając przez okno. – Chcę tu zamieszkać. – Przez jakiś czas. A potem kto wie? Świat stał przed nią otworem, tak jak zapewniał ją kiedyś ojciec. A mimo to zmierzając w kierunku North Beach, odczuwała dotkliwy ból na myśl o tym, że opuściła rodzinne strony.

Dojechali do Market Street i skręcili na wschód. Jadąc wzdłuż Embarcadero minęli przystanie, potem dzielnicę chińską i w końcu dotarli do North Beach. Zatrzymali się przed małym, skromnym budynkiem z czystymi firankami w oknach. Na jego stopniach siedziały dwie starsze kobiety, pogrążone w ożywionej rozmowie. Obie miały gładko upięte włosy i czarne sukienki przewiązane białymi fartuchami. W pierwszej chwili ich widok przywiódł Crystal na myśl babcię Minervę. Siłą zmusiła się do wymazania tego porównania. Jej dni w dolinie należały już do przeszłości, podobnie jak wspomnienia przeżytych tam chwil i tamtejsi mieszkańcy. Podziękowała taksówkarzowi i spytała, ile jest mu winna za kurs.

– Nic… To drobiazg… – powiedział, wyraźnie speszony. Postanowił nie wziąć od niej ani centa i sprawić prezent temu dziecku. Była taka śliczna i młoda, że aż przyjemnie na nią patrzeć. Podziękowała mu i wysiadła. Popatrzył, jak podchodzi do dwóch starszych pań, niosąc w ręku walizkę, po czym odjechał, pogwizdując sobie cicho. Miał nadzieję, że dziewczyna sobie poradzi. Była młoda, bardzo piękna i sprawiała wrażenie osoby zaradnej. Kobiety też to zauważyły. Spytała je o pokój do wynajęcia. Zanim odpowiedziały, przyglądały się dziewczynie przez dłuższą chwilę, a później wymieniły między sobą kilka słów po włosku.

– Słucham? – Kiedy postawiła walizkę na chodniku, wydała im się jeszcze młodsza. Twarz okalała jej aureola jasnych włosów. Kobiety gapiły się w milczeniu. Crystal ciekawa była, co sobie myślą. – Pokój… czy wiedzą panie coś o pokoju do wynajęcia?

– Czemu nie jesteś w szkole? – Starsza z kobiet przyglądała jej się podejrzliwie, mnąc w rękach fartuch. Miała duże, czarne oczy i twarz pooraną zmarszczkami.

– Skończyłam szkołę w zeszłym roku – skłamała, podczas gdy kobiety nadal spoglądały na nią uważnie. – Czy mogę zobaczyć pokój? – Postanowiła, że nie da im się zbić z tropu.

– Być może. Masz pracę? – Kobieta ponownie usiadła na schodkach.

Crystal uśmiechnęła się do niej. Czuła się niepewnie, ale nadrabiała miną. Co zrobi, jeśli się okaże, że aby wynająć pokój, musi najpierw zdobyć jakąś pracę? Poczuła ogarniającą ją panikę, ale postanowiła powiedzieć prawdę, a przynajmniej część prawdy. Zresztą nie miała innego wyjścia.

– Jeszcze nie. Przyjechałam dziś po południu. Zamierzam rozejrzeć się za pracą, jak tylko znajdę sobie pokój.

– Skąd jesteś?

– Z doliny leżącej kilka godzin drogi stąd na północ.

– Twoi rodzice wiedzą, że tu przyjechałaś? – Podobnie jak taksówkarz pomyślała sobie, czy dziewczyna przypadkiem nie uciekła z domu, ale Crystal potrząsnęła głową. Jej oczy nie powiedziały starszej kobiecie nic.

– Moi rodzice nie żyją – oświadczyła z mocą.

Kobieta milczała przez dłuższą chwilę, a potem wolno wstała, nie odrywając oczu od Crystal. Jeszcze nigdy nie widziała dziewczyny o takiej urodzie, z takimi jasnymi włosami, długimi nogami, o tak delikatnych rysach twarzy.