– Radzę, żebyś się umyła, zanim pójdziesz do domu, siostrzyczko. – Znów zarechotał. Trzasnął drzwiami i poszedł do swojej żony.
Crystal leżała na ziemi, zakrwawiona, załamana, pragnąc umrzeć. Płakała, aż zabrakło jej łez. Modliła się o śmierć. Upłynęło sporo czasu, nim wreszcie wstała i dowlokła się do węża, którego używano do napełniania wodą poidła dla koni. Ogarnęły ją nudności. Odkręciła kran i zaczęła się polewać zimną wodą. Obmyła twarz i ręce, a potem spojrzała na porwane dżinsy, postrzępioną bieliznę i wymazane krwią nogi. Znów padła na kolana, łkając cicho. Nie mogła wrócić do domu. Nie byłaby w stanie wytłumaczyć, co się stało. Nie może o tym powiedzieć nikomu. Wiedziała, że całą winę zwalą na nią. Chwiejnym krokiem dotarła do boksów, chwyciła swego starego konia za grzywę, wyprowadziła ze stajni i dosiadła go. Ruszyła wolno przez pola w stronę domku Websterów. Pożegnała się z nimi zaledwie dwie godziny temu. Kiedy ujrzała światła w oknach ich domku, znów zaczęła płakać. Czuła ból w całym ciele, była półnaga, jej skórę pokrywała zaschnięta krew. Koń zatrzymał się w ogrodzie Websterów. Boyd zobaczył ją przez okno i wybiegł przed dom, a tuż za nim wyszła Hiroko.
– Crys… o, mój Boże… o, mój Boże… – Myślał, że ktoś chciał ją zabić.
Padła zemdlona na ziemię u ich stóp.
Rozdział dwunasty
Boyd wniósł Crystal do domu. Położyli ją na łóżku. Boyd zabrał dziecko z pokoju, a Hiroko usiadła obok Crystal i zaczęła ją wycierać ręcznikiem, zwilżonym ciepłą wodą. Delikatnie dotykała zadrapań, a kiedy zobaczyła plecy, nogi i przeciętą wargę dziewczyny, aż się popłakała. To cud, że Crystal żyła. Leżała na łóżku, na którym rok temu Hiroko urodziła swą córeczkę, i szlochała.
Nazajutrz usiadła z nimi w kuchni, patrząc na nich szklanymi oczami. Tylko oni jej zostali. Stali się jej bliscy jak rodzina. Kiedy Boyd postawił przed nią filiżankę kawy, znów wybuchnęła płaczem.
– Odwiozę cię do domu. Powiesz mamie, że noc spędziłaś u nas. A potem zawiadomimy o wszystkim szeryfa…
Potrząsnęła zrezygnowana głową. Czuła ból w całym ciele, od wczoraj ani na chwilę nie zmrużyła oka. Miała tak podpuchnięte oczy, że niewiele widziała. Gdyby nie jasne włosy, trudno by było uwierzyć, że to Crystal. Wiedziała, że nie wolno jej iść do szeryfa. Gdyby to zrobiła, Tom by ją zabił.
– Nie mogę – powtarzała.
– Nie gadaj głupstw – zbeształ ją Boyd. Najchętniej sam zatłukłby Toma na śmierć.
– Nie mogę tego zrobić Becky i matce.
– Oszalałaś? Przecież on cię zgwałcił. – Crystal znów zaczęła płakać, Hiroko ujęła ją za rękę.
– Boyd ma rację. Tom musi ponieść karę za swój czyn.
Crystal spoglądała na nich oczami pełnymi łez i milczała. Ona też okryta była teraz hańbą. Doznawała sprzecznych uczuć; z jednej strony odczuwała złość, lęk i rozpacz, ale jednocześnie, nie wiadomo czemu, winiła siebie za to, co się stało. Może rzeczywiście sama na siebie sprowadziła to nieszczęście? Może przez te wszystkie lata bezwiednie go prowokowała? A może była to jeszcze jedna kara za to, że natura obdarzyła ją tak olśniewającą urodą? Nie wiedziała, lecz nie miało to teraz żadnego znaczenia. Stało się. Miała teraz kolejny powód, by wynieść się stąd tam, gdzie pieprz rośnie. Znienawidziła teraz dolinę, którą kiedyś tak kochała. Zresztą niczego tu nie zostawiała, poza cierpieniem, bólem i rozczarowaniem. No i Websterami.
– Crystal, nie możesz pozwolić, by uszło mu to na sucho – odezwał się Boyd, tym razem zupełnie spokojnie, choć w środku nadal wrzał gniewem. – Odwiozę cię do domu. – Wczoraj wieczorem nie zawiadomili jej matki. Całą uwagę skupili na Crystal. Zostawiła konia przed ich domem i wsiadła razem z Boydem do samochodu. Przez całą drogę milczała, zastanawiając się, co powinna teraz zrobić. Hiroko została w domu z Jane, ale na pożegnanie uścisnęła mocno swoją przyjaciółkę. Lecz Crystal nie była w stanie rozmawiać nawet z nią. Wstyd, strach i cierpienie odebrały jej mowę.
Boyd wszedł do domu razem z Crystal. Babka była w kuchni. Rzuciła jedno spojrzenie na swą wnuczkę, stojącą w dżinsach, pożyczonych od Boyda, na jej podrapaną twarz i włosy, których nie doprowadziła jeszcze do porządku po wypadkach ostatniej nocy, po czym pobiegła po córkę. Crystal wprawdzie się umyła, ale włosy nadal miała w nieładzie. Po chwili do pokoju wpadła matka, okręcając się w biegu szlafrokiem.
– Gdzieś się, do diabła, podziewała? O, mój Boże… – Spojrzała na Boyda i spytała: – A co ty tu robisz? – Od chwili, gdy poślubił Hiroko, tylko dwa razy gościł w tym domu: na ślubie Becky i chrzcinach jej dziecka. Od tamtej pory nie zapraszano go.
– Przywiozłem Crystal. Ostatnią noc spędziła u nas. – Nie spodobał mu się wyraz oczu Olivii Wyatt, nie było w nich współczucia, tylko oskarżenie. Nie podeszła do córki, spoglądającej na nią szklanym wzrokiem. Boyd pomógł Crystal usiąść na krześle, podczas gdy matka obserwowała ich bacznie.
– Jak mogłaś dopuścić do tego, by spotkało cię coś podobnego?
Boyd odwrócił się w stronę Olivii Wyatt i patrząc na nią gniewnie powiedział jej to, czego Crystal nie była w stanie z siebie wydusić:
– Została zgwałcona przez pani zięcia.
– To kłamstwo! – Podbiegła do nich, po czym zwróciła się do Boyda: – Wynoś się stąd. Sama się nią zajmę. – Swą córkę spytała zaś: – Jak śmiałaś powiedzieć mu coś takiego o mężu swej siostry?
Crystal spojrzała na matkę oniemiała ze zdumienia. Olivii było całkowicie obojętne, co spotkało jej młodszą córkę. Crystal nie mogła dłużej oszukiwać samej siebie. Ta kobieta jej nienawidziła. Może od samego dnia jej narodzin?! W tej chwili w Crystal coś pękło. W ciągu jednej nocy stała się dorosłą kobietą i zerwana została ostatnia nić wiążąca ją z rodziną. Boyd patrzył na Olivię, nie starając się nawet ukryć gniewu.
– Proszę na nią spojrzeć! Powinna być teraz w szpitalu, ale bała się tam jechać wczoraj wieczorem. – A on nie odważył się zmusić jej do tego.
– Wiecznie się gdzieś włóczy. Z kim wczoraj byłaś? Nie wróciłaś wieczorem do domu.
– Wróciłam… w stajni natknęłam się na Toma… nie chciał mnie wypuścić. Był pijany. – Głos miała martwy, podobnie jak wzrok. Ostatniej nocy coś w niej umarło. Coś, co na przekór wszystkiemu kazało jej kochać matkę. Teraz wszystko się skończyło. Zdradzili ją.
– Powinnam cię wypędzić z domu. Marsz do swojego pokoju!
Boyd nie wierzył własnym uszom. Odwrócił się do Crystal i spojrzał na nią współczująco.
– Crystal, wracaj do nas. Nie zostawaj tutaj.
Ale Crystal potrząsnęła jedynie głową. Musiała skończyć z tym wszystkim raz na zawsze i póki tego nie uczyni, nie może opuścić tego domu. Zrobi, co trzeba, i na dobre się stąd wyniesie. Odnosiła wrażenie, że matka wie o jej postanowieniu i pragnie, by Crystal opuściła ranczo. A więc wyjedzie stąd. Kiedy przyjdzie pora. Kiedy będzie gotowa.
Boyd przyglądał się jej.
– Crystal, proszę… nie zostawaj tu. – Ale ona nawet się nie poruszyła. Patrzyła na niego nic nie widzącymi oczami, zastanawiając się nad tym, co powinna teraz zrobić. Olivia podeszła do drzwi i otworzyła je na całą szerokość.
– Webster, powiedziałam ci, żebyś się stąd wynosił. Nie słyszałeś?
Naprężył wszystkie mięśnie, jakby zamierzał się na nią rzucić.
– Nigdzie nie pójdę.
– Czy mam wezwać szeryfa?
– Niczego bardziej nie pragnę, pani Wyatt.
– Daj spokój, Boyd… – odezwała się w końcu Crystal. – Nic mi nie będzie. Wracaj do domu… – Nie chciał dziewczyny zostawiać samej. Ale wyczytał zjej oczu, że Crystal chce, by sobie poszedł. – Nic mi nie będzie… wracaj do domu… – powiedziała zdecydowanym głosem, ale spoglądała na niego smutno i poważnie.
Wahał się przez dłuższą chwilę, nim ruszył w stronę drzwi, ani na moment nie spuszczając wzroku z Crystal.
– Jeszcze tu wrócę. – Zatrzasnął drzwi za sobą, a po chwili usłyszały warkot odjeżdżającej furgonetki.
Olivia zbliżyła się do Crystal i chciała ją spoliczkować, ale Crystal chwyciła matkę za ramię i mocno zacisnęła na nim palce, aż starsza kobieta skrzywiła się z bólu. Olivia cofnęła się, ogarnięta panicznym strachem.
– Nie zbliżaj się do mnie, słyszysz? Dosyć już od ciebie zniosłam, mamo… od ciebie i od Toma, i od wszystkich wkoło! – Głos jej drżał, oczy błyszczały. Nienawidziła ich za to, co zrobili, za to, że nigdy nie odwzajemniali jej miłości, za ból, który jej wiecznie zadawali. Przerażający czyn, jakiego Tom dopuścił się ostatniej nocy, sprawił, że przebrała się miarka. Pomyślała, czy Tom odważyłby się kiedykolwiek na to, gdyby po śmierci Tada matka traktowała ją inaczej. Ale wiedział, że nikt się za Crystal nie ujmie… więc co mu szkodziło? Minęła matkę i podeszła do szafy, w której ojciec przechowywał broń. Brakowało tylko jednej strzelby, tej, której używał Jared. Matka zaczęła krzyczeć. W drzwiach pokoju stanął Jared i przyglądał się całej scenie, nie rozumiejąc, o co chodzi.
– Co tu, u diabła… Crys… na litość boską, siostrzyczko, co ty robisz? – Dostrzegł wyraz oczu dziewczyny i w pierwszej chwili pomyślał, że zamierza zabić matkę. Olivia wykrzykiwała coś nieskładnie, a babka przyglądała się wszystkiemu, oniemiała z przerażenia.
– Nie wtrącaj się, Jar! – Wycelowała w niego karabin, a kiedy spojrzał jej w oczy, przemknęło mu przez głowę, czy przypadkiem nie zwariowała.
– Oddaj mi to! – Wyciągnął rękę po karabin, ale Crystal uderzyła go kolbą na tyle mocno, by dać mu do zrozumienia, że nie żartuje.
– Chce zabić Toma! – wykrzyknęła matka, a Crystal odwróciła się do Olivii, pałając takim gniewem, jakiego żadna z nich nigdy nie widziała. Ten gniew narastał w niej od miesięcy, zrodzony z bezradności i rozpaczy, z żalu po śmierci ojca, z głębokiej frustracji na widok tego, jak Tom niszczy wszystko, co z takim trudem tworzył Tad. Ale żadne z nich tego nie rozumiało.
– Masz całkowitą słuszność! – Spojrzała prosto w oczy Jaredowi. Nawet w napadzie furii, z rozwianymi włosami pomimo sińców na twarzy, wyglądała prześlicznie. – A jeśli chcesz wiedzieć dlaczego, idź zobacz do stajni.
"Gwiazda" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gwiazda". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gwiazda" друзьям в соцсетях.