Kiedy rozpoczął się nowy rok szkolny, Crystal często odwiedzała Hiroko. Spędzała u niej długie godziny, siedząc przed kominkiem lub odrabiając lekcje. Nie lubiła wracać do swego domu. Zresztą matka i tak zawsze była u Becky, a babka wiecznie ją karciła. Jedyną osobą, która kiedykolwiek miała dla niej miłe słowo, był ojciec. Ostatnio znów zapadł na zdrowiu. Po Dniu Dziękczynienia (Dzień Dziękczynienia – święto narodowe obchodzone w ostatni czwartek listopada ku czci pierwszych kolonizatorów – przyp. tłum.) Crystal zwierzyła się Hiroko, że bardzo martwi się jego stanem. Był blady, przemęczony i ciągle kaszlał. Nie kryła swego przerażenia. Człowiek, który wydawał jej się niepokonany, niknął w oczach. Znów dostał zapalenia płuc i od tygodni nie wychodził z domu. Crystal najchętniej nie odstępowałaby go ani na krok. Wiedziała, że jeśli go kiedyś zabraknie, całe jej życie straci wszelki sens. Był jej stróżem, sprzymierzeńcem, zagorzałym obrońcą; wszyscy wiecznie na nią napadali, łajali za byle drobiazg, wymyślali za to, że jest inna. Nie odpowiadało jej takie życie, jakie wiodła Becky. Nie chciała całe dnie przesiadywać w kuchni, pijąc kawę i piekąc ciasteczka, nie chciała plotkować z innymi kobietami ani poślubić kogoś takiego jak Tom i rodzić mu dzieci. W ciągu tych dwóch lat Tom Parker roztył się i wiecznie cuchnęło od niego piwem, z wyjątkiem weekendów, kiedy śmierdział whisky.

Crystal wiedziała, że różni się od innych ludzi. Zawsze czuła swą odmienność i wiedziała, że ojciec też jest tego świadom. I Hiroko. Już dawno temu zwierzyła się tej spokojnej Japonce, że czasami marzy o graniu w filmie. Ale teraz w żaden sposób nie mogła opuścić swego ojca. Nie zostawiłaby go za nic w świecie. Ale może kiedyś nadejdzie taki dzień… sny o Hollywood nigdy jej nie opuszczały… ani wspomnienia o Spencerze. Ale nigdy nie wyznała Hiroko lub Boydowi, co czuje do Spencera, choć mówiła im o wszystkim. Byli jej najbliższymi przyjaciółmi i często ich odwiedzała. Hiroko stała się jej jedyną powierniczką i Crystal bardzo się do niej przywiązała, znajdując w niej serdeczność, jakiej nie doznawała od nikogo więcej, poza swym ojcem.

Zwierzała się Hiroko ze swych obaw, że nigdy nie wyrwie się stąd, że żadne z jej marzeń się nie ziści. Choć z drugiej strony kochała dolinę. Jej uczucia do ranczo w zawiły sposób splatały się z miłością do ojca. Kochała tę ziemię, drzewa, łagodne wzgórza i góry, wznoszące się w oddali. Kochała nawet zapach tych okolic, szczególnie intensywny wiosną, kiedy wszystko było takie świeże i nieskazitelne, a deszcze nadawały zieleni odcień szmaragdu. Spędzenie całego życia w dolinie nie było może najgorszą rzeczą, jaką sobie można wyobrazić, nawet jeśli oznaczało to rezygnację z marzenia o graniu w filmie. Nie chciała tylko na pewno poślubić nikogo takiego jak Tom Parker. Na samą myśl o tym przechodziły ją ciarki.

– Czy jest dla twojej siostry niedobry? – pytała Hiroko, ciekawa wieści o mieszkańcach doliny. Dla niej wszyscy oni byli obcymi ludźmi, nawet siostra Boyda, której w końcu niedługo przed rozwiązaniem udało się złapać męża.

– Myślę, że źle się do niej odnosi, kiedy jest pijany. Nigdy się nie skarżyła, ale kilka tygodni temu miała podbite oko. Powiedziała, że spadła z krzesła. Wydaje mi się, że matce wyznała, co się stało naprawdę. – Obie kobiety nadal nie dopuszczały Crystal do swoich tajemnic. Właściwie wszyscy się od niej odgradzali. Jej uroda wywoływała uczucie zagrożenia u wszystkich kobiet, które ją znały, z wyjątkiem Hiroko – ona także była inna niż wszyscy. Stanowiły dziwną parę; jedna – wysoka i szczupła, druga – filigranowa, jedna – z burzą jasnych loków, druga – z lśniącymi czarnymi włosami. Jedna wywodziła się z kultury swobodnej i rozgadanej, druga – z powściągliwej i pełnej rezerwy. Zrodzone w różnych światach, stały się sobie bliskie jak siostry.

– Może pewnego dnia pojedziesz do Hollywood. Odwiedzimy cię tam z Boydem. – Roześmiały się beztrosko. Szły drogą prowadzącą do domku Websterów, rozmawiając o swych marzeniach. Hiroko chciała mieć kiedyś ładny dom i mnóstwo dzieci. Crystal pragnęła śpiewać i przenieść się tam, gdzie ludzie nie odnosiliby się do niej z taką niechęcią. Właśnie to, że obie traktowano jak wyrzutki, choć każdą z innego powodu, wytworzyło między nimi tę dziwną więź.

Hiroko powinna zażywać sporo ruchu, ale nie lubiła wychodzić sama. Crystal zawsze chętnie wybierała się z nią na spacery. Czasami prowadziły podczas tych przechadzek długie rozmowy. Hiroko widziała każdy najmniejszy kwiatuszek, najbardziej niepozorną roślinkę, najdelikatniejszego motyla, które po powrocie do domu rysowała. Dzieliły wspólne umiłowanie przyrody. Crystal czuła się z przyjaciółką bardzo swobodnie. Czasami nawet się z nią przekomarzała.

– Hiroko, dostrzegasz to wszystko, bo masz bliżej do ziemi niż ja.

Hiroko zachichotała. Obie pragnęły pojechać do miasta, ale wiedziały, że nikt nie może ich zobaczyć razem. Wywołałoby to wprost niewyobrażalną burzę. Boyd zaprosił Crystal na wspólną z nimi wyprawę do San Francisco, ale Crystal bała się zniknąć na tak długo. Matka z pewnością by to zauważyła, a ojciec mógłby jej potrzebować.

W okresie Bożego Narodzenia był już zbyt słaby, by wstawać z łóżka. Crystal przez kilka tygodni nie odwiedzała Websterów, a kiedy pod koniec stycznia do nich przyszła, jej oczy powiedziały im wszystko. Tad Wyatt umierał. Siedziała w kuchni razem z Hiroko i płakała, a Hiroko obejmowała ją ramieniem. Crystal widząc, jak z każdym dniem z Tada ulatuje życie, czuła, że pęka jej serce. Wszyscy na ranczo płakali – babka, Olivia, Becky. A Jared był wiecznie nieobecny, nie mógł patrzeć, jak ojciec umiera. Crystal siedziała przy nim przez długie godziny: namawiała go do jedzenia, szeptała do niego czule, okrywała go dodatkowymi kocami, a kiedy spał, po prostu patrzyła na niego, a po policzkach płynęły jej łzy. Chciał, żeby właśnie Crystal była przy nim, to ją wołał, kiedy majaczył w gorączce, za nią się rozglądał, gdy otwierał oczy. Rzadko wzywał swą żonę, nigdy zaś Becky. Stały się dla niego obce, tak jak Crystal była obca dla nich. To ona z oddaniem pielęgnowała ojca, pomagała nawet matce go kąpać. Ale miłość, którą okazywała ojcu, sprawiała, że matka tym więcej jej nienawidziła. Uważała, że ich wzajemne uczucie jest nienormalne, i gdyby nie był taki chory, powiedziałaby mu to. Właściwie przestała się odzywać do Crystal, ale Crystal w gruncie rzeczy nie przejmowała się tym. Teraz liczył się tylko ojciec. Jej miłość do niego przyćmiła nawet wspomnienia o Spencerze.

Becky znów spodziewała się dziecka. Tom próbował prowadzić gospodarstwo, choć na ogół był zbyt pijany, by wiedzieć, co robi. Za każdym razem, gdy Crystal widziała go, jak zajeżdża przed ich dom, serce jej krwawiło. Z największym trudem powstrzymywała się, by mu nie powiedzieć, co o nim myśli, ale przez wzgląd na ojca milczała. Nie chciała denerwować Tada, pragnęła, by wszystko zostało po staremu, ale w lutym wiedziała, że to płonne nadzieje.

Dzień i noc siedziała przy łóżku ojca, trzymając go za rękę. Nie opuszczała go ani na moment, chyba że musiała iść się wykąpać lub zjeść coś na chybcika w kuchni. Bała się, że jeśli go zostawi samego, ojciec umrze. Przestała chodzić do szkoły, nie opuszczała domu; czasem tylko wybiegała na ganek na kilka minut, by zaczerpnąć świeżego powietrza, albo tuż przed zmrokiem wędrowała na krótki spacer nad rzekę. Kiedyś Tom polazł za Crystal i patrzył na nią pożądliwie, gdy siedziała na polanie, zatopiona w myślach, dumając o ojcu i Spencerze. Nie miała od niego żadnych wiadomości od dnia, kiedy pojawił się na chrzcinach małego Williego, ale nie spodziewała się ich. Boyd dostał od niego list na Boże Narodzenie. Spencer donosił, że jest szczęśliwy w Nowym Jorku, lubił swoją pracę, obiecał, że da im znać, jeśli będzie się wybierał do Kalifornii. Jest jednak zbyt daleko, by jej pomóc. Nikt nie mógł jej pomóc, z wyjątkiem Boga. Codziennie modliła się do Niego, by zostawił ojca wśród żywych, ale w głębi serca wiedziała, że to już koniec.

Tamtej nocy usiadła na krześle przy łóżku ojca i przyglądała mu się, jak drzemie. Krótko po północy otworzył oczy i rozejrzał się wkoło. Wyglądał lepiej, spojrzenie miał jasne. Uśmiechnął się do Crystal. Matka od kilku dni sypiała w salonie na kanapie, a Crystal na krześle w pokoju ojca. Kiedy Tad się tylko poruszył na łóżku, obudziła się i zaproponowała mu łyk wody.

– Dziękuję ci, moja mała – powiedział jakby nieco silniejszym głosem niż ostatnio. – Powinnaś się położyć.

– Nie jestem jeszcze zmęczona – szepnęła. Chciała być przy nim. Gdyby go opuściła, mógłby umrzeć, a póki przy nim siedzi, może będzie żył… może… Chcesz trochę rosołu? Babcia ugotowała dziś rosół z indyka, jest bardzo smaczny.

Jasne włosy opadały jej na ramiona niczym pajęcza zasłona. Spojrzał na córkę z miłością, którą darzył ją przez te wszystkie szesnaście lat. Pragnął być z nią wiecznie, by ją chronić. Widział, jak inni są dla niej niedobrzy, jak jej zazdroszczą, jacy są małostkowi, nawet Olivia, a wszystko dlatego, że ich córka była taka śliczna. Bali się jej nawet chłopcy mieszkający w dolinie. Uroda Crystal wydawała się im nierealna, a przecież jego dziewczynka istniała naprawdę. Dobrze ją znał i był z niej dumny. Odznaczała się także odwagą, charakterem i rozumem. Już od kilku miesięcy domyślał się, że Crystal odwiedza Hiroko, i chociaż dręczył go niepokój w związku z tą przyjaźnią, nie próbował powstrzymać swej córki. Kilka razy chciał ją zapytać, jaka właściwie jest Hiroko, ale ostatecznie nie odważył się tego zrobić. Miała prawo do własnego życia, do własnych tajemnic. Nie zaznała zbyt wiele przyjemności w życiu. Podziękował za rosół. Leżał na poduszce i patrzył na nią, modląc się, by los obszedł się z nią łaskawie, by pewnego dnia spotkała dobrego chłopca i była szczęśliwa.

– Nigdy go nie opuść, moja mała… – szepnął niewyraźnie i w pierwszej chwili nie zrozumiała.

– Czego, tatusiu? – spytała cicho. Jej palce, splecione z palcami Tada, zdawały się tak silne.