– Cześć, Billy.

– Cześć. O rany, ale jesteś wysoka.

Nie było to zbyt przyjemne powitanie, zwłaszcza, że był od niej dużo wyższy, więc po co to wszystko. Zauważyła, że teraz przeniósł wzrok na jej pełny biust i miała szczerą ochotę skopać go i na koniec wybić mu zęby. Ale postanowiła, że zmrozi go spokojem i mając na względzie dobro matki popisze się dobrymi manierami.

– Dziękuję za zaproszenie na dzisiejszy wieczór. Jej oczy zdawały się mówić zupełnie co innego.

– Przyda nam się więcej panienek.

Mówił jakby to dotyczyło bydła. Tyle i tyle głów., tyle cycków… nóg… tyłków…

– Dzięki.

Zaśmiał się i skinął w jej kierunku.

– Chcesz się przejść?

Odruchowo chciała odmówić, ale pomyślała, dlaczego nie? Był dwa lata starszy od Tany, jednak zwykle zachowywał się jakby miał dziesięć lat. Z tą różnicą, że był to pijący dziesięciolatek. Wziął ją za rękę i przeprowadził przez tłum obcych ludzi, aż dotarli do ogrodu Durningów, potem do basenu, gdzie znajdował się domek kąpielowy, który zajmował wraz z przyjaciółmi. Poprzedniej nocy zniszczyli stół i dwa krzesła i Billy powiedział im, żeby się uspokoili, bo ojciec ich zabije. Artur przezornie przeprowadził się na cały ten tydzień do klubu na wsi.

– Powinnaś zobaczyć, jaki mamy bajzel.

Wyszczerzył zęby w uśmiechu, machając w stronę domku przy basenie. Tana była zdenerwowana, myśląc wyłącznie o tym, że to jej matka będzie musiała zorganizować sprzątanie po ich wyczynach. Każe odkupić to, co oni zniszczą, i będzie uspokajać Artura, który się wścieknie, kiedy to wszystko zobaczy.

– Dlaczego musicie zachowywać się jak bydło?

Spojrzała na niego niewinnie, ze słodkim uśmieszkiem na twarzy. Przez moment Billy był zaszokowany, w jego oczach pojawiły się złowieszcze iskry.

– Co to za głupie gadki? Ale ty zawsze byłaś głupia. Gdyby mój stary nie płacił za twoją szkołę w Nowym Jorku, wylądowałabyś w jakiejś publicznej budzie na West Side i pewnie rżnęłabyś się teraz ze swoim nauczycielem?

Zatkało ją na moment, przestała oddychać i popatrzyła na niego. Po czym bez słowa odwróciła się na pięcie i odeszła, słysząc za plecami jego szyderczy śmiech. Co za cholerny sukinsyn, pomyślała. Weszła z powrotem do domu. Tłum gości powiększył się w ciągu ostatnich trzydziestu minut i zauważyła, że prawie wszyscy byli od niej znacznie starsi, zwłaszcza dziewczęta.

Po chwili zobaczyła chłopaka, który ją tu przywiózł. Miał rozwiązany krawat, rozchełstaną koszulę, zaczerwienione oczy i przyklejoną do siebie dziewczynę, z którą sączył whisky prosto z opróżnionej do połowy butelki. Tana patrząc na nich zdała sobie sprawę, że właśnie straciła szansę na transport do domu. Nigdy nie wsiadłaby do samochodu z pijanym kierowcą. Pozostawał jej tylko pociąg albo znalezienie w tym tłumie kogoś trzeźwego, co wydawało się raczej niemożliwe.

– Chcesz zatańczyć?

Odwróciła się i zobaczyła Billy'ego. Jego oczy były jeszcze bardziej przekrwione… Stał przed nią i wysuniętym językiem poruszał po ustach, wbijając pożądliwy wzrok w jej biust, jakby tylko to go interesowało. Gdy wreszcie przeniósł spojrzenie na jej twarz, zaprzeczyła ruchem głowy.

– Nie, dzięki.

– Domek kąpielowy jest pełen golasów. Pieprzą się, aż iskry lecą. Chcesz zobaczyć?

Zemdliło ją na myśl o tym. Gdyby nie był tak obleśny, roześmiałaby się. To wprost nie do uwierzenia, jak ślepa była jej matka ze swoim uwielbieniem i szacunkiem dla Świętych Durningów.

– Nie, dzięki.

– Co jest z tobą? Ciągle jeszcze jesteś dziewicą?

Spojrzał na nią z pogardą, ale ona nagle postanowiła, że nie da mu za wygraną. Niech raczej pomyśli, że go nie cierpi. To zresztą prawda.

– Nie bawi mnie podglądanie.

– A dlaczego nie, do cholery? To świetna zabawa.

Odeszła usiłując zginąć w tłumie, ale on ciągle kręcił się w pobliżu. Miała już tego serdecznie dosyć. Rozejrzała się jeszcze raz i z zadowoleniem stwierdziła, że wreszcie go zgubiła. Pewnie przyłączył się do swoich przyjaciół w domku przy basenie. Pomyślała, że już wystarczająco dużo czasu tu straciła. Teraz musiała tylko zadzwonić po taksówkę, dojechać nią do stacji kolejowej i stamtąd wrócić pociągiem do domu. Niezbyt to przyjemna perspektywa, ale jedyna możliwość, żeby się stąd wydostać. Obejrzała się znowu i gdy upewniła się, że nikt za nią nie idzie, znalazła boczne schody, którymi dyskretnie weszła na górę i odszukała telefon. Teraz już tylko zadzwoniła do informacji, dostała numer i zamówiła taksówkę. Obiecali przyjechać w ciągu piętnastu minut. Do ostatniego pociągu miała jeszcze dużo czasu. Po raz pierwszy tego wieczora poczuła ulgę, wiedząc, że jest daleko od tej pijanej hołoty. Szła wolno korytarzem, wyłożonym miękkim dywanem. Po drodze oglądała wiszące na ścianach zdjęcia Artura i Marie oraz Ann i Billy'ego z okresu dzieciństwa. Brakowało na tych zdjęciach tylko Jean. Przecież należała prawie do ich rodziny. Tyle jej zawdzięczali. To niesprawiedliwe, że pominięto ją na fotografiach. Nagle zupełnie nieświadomie Tana otworzyła jakieś drzwi. Wiedziała, że to pokój rodzinny, który Jean czasem traktowała jako swoje biuro. Tutaj także wisiały zdjęcia, ale dziś wieczór Tana nie zwracała na nie uwagi. Kiedy drzwi uchylały się powoli, usłyszała zdenerwowany głos.

– Hej, co jest do cholery!

Ujrzała dwie nagie postacie, które na dźwięk otwieranych drzwi odskoczyły od siebie. Z pokoju dobiegło nerwowe szuranie przyłapanych na gorącym uczynku. Tana szybko zamknęła drzwi i przerażona chciała jak najszybciej uciec z tego miejsca. Nagle za plecami usłyszała śmiech.

– Ach! – wyrwało jej się. To Billy wyśmiewał się z niej.

– Ale mnie przestraszyłeś… Myślała, że był na dole, z gośćmi.

– Mówiłaś, że nie interesuje cię podglądanie, Panno Cnotko.

– Właśnie kręciłam się tutaj trochę i przypadkiem natrafiłam… Zaczerwieniła się po same uszy, a on śmiał się z niej szyderczo.

– Akurat… a po co przyszłaś na górę, Tan?

Wiedział, że matka tak ją nazywa, ale nie chciała słyszeć tego od niego. Tak mogli mówić do niej tylko przyjaciele, a on z pewnością do nich nie należał. Nigdy.

– Moja mama zwykle pracuje w tym pokoju.

– Nie, wcale nie w tym.

Pokręcił głową, jakby zaskoczony jej pomyłką.

– Oczywiście, że w tym.

Tana była tego pewna. Spojrzała na zegarek. Nie chciałaby, żeby taksówka na nią czekała. Nie słyszała żadnego klaksonu, więc chyba jeszcze nie przyjechała po nią.

– Jeśli chcesz, mogę ci pokazać, który to pokój.

Szedł korytarzem w przeciwnym kierunku, a Tana nie bardzo wiedziała, czy ma za nim iść. Nie chciała tracić czasu na sprzeczki, ale dobrze wiedziała, że biuro matki było w pokoju obok. Ale to w końcu jego dom i czuła się nieswojo stojąc pod drzwiami, zza których dobiegały jęki i sapanie zaskoczonej przez nią pary. Miała jeszcze parę minut do przyjazdu taksówki, więc równie dobrze mogła zobaczyć to, co chciał jej pokazać Billy. Otworzył drzwi do jakiegoś innego pokoju.

To tu.

Tana najpierw stanęła w progu, potem weszła rozglądając się wokół. Nie, to nie było biuro Jean. W tym pokoju najbardziej przyciągało wzrok ogromne łóżko, pokryte szarym aksamitem, z jedwabną pościelą i szarym kocem z oposa. Na wierzchu leżała rozciągnięta narzuta z futra szynszyli. Dywan był także szary, a wszystkie tkaniny miały przepiękne wzory. Tana spojrzała na niego wściekła.

– Bardzo śmieszne. To przecież sypialnia twojego ojca?

– Tak. I tu właśnie pracuje twoja stara. Odwala tu kawał dobrej roboty. Poczciwa Jean.

W tym momencie Tana miała ochotę złapać go za włosy i skopać mu tyłek, ale zmusiła się do przemilczenia jego słów i miała właśnie zamiar wyjść z pokoju, gdy on złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Pchnął drzwi, a one zamknęły się cicho.

– Puść mnie, ty gówniarzu!

Tana rozpaczliwie próbowała się uwolnić z jego uścisku, ale z przerażeniem stwierdziła, że jest od niej znacznie silniejszy. Złapał ją za obie ręce i przycisnął do ściany. Z trudem oddychała.

– Chcesz mi pokazać, jak pracuje twoja mamusia, ty mała dziwko!

Na chwilę złapała oddech. Bolało ją, gdy krępował jej ręce. Oczy zaszły jej łzami, bardziej ze złości niż ze strachu przed nim.

– Już dość, wychodzę stąd.

Spróbowała się jeszcze raz uwolnić, ale ponownie pchnął ją brutalnie, aż uderzyła głową o ścianę. Gdy spojrzała na niego, w jego oczach znalazła jedynie chciwe, obleśne pożądanie. Teraz przeraziła się już naprawdę. On śmiał się.

– Nie wygłupiaj się.

Głos Tany drżał, wyczuwała narastającą w nim wściekłość i brutalność.

Oczy Billy'ego rzucały dzikie spojrzenie. Z siłą, jakiej się nie spodziewała, ścisnął jedną ręką jej dłonie. Drugą ręką otworzył rozporek, eksponując swoją męskość. Chwycił jej dłoń i rozkazał:

– Weź go, ty mała suko.

Teraz była już śmiertelnie przerażona. Zbladła i próbowała odsunąć się od niego. Przyciskał ją do ściany, a Tana z całej siły starała się go odepchnąć, jak najdalej od siebie. Ale to nic nie pomagało, a on śmiał się z niej tylko. I nagle zobaczyła, że jego sflaczały penis, którego wyjął ze spodni, zaczyna pęcznieć i prężyć się w jej kierunku. Sterczał jak obrzydliwy diabelski kikut, a Billy bez przerwy popychał ją na ścianę. Wtedy zdała sobie sprawę, że horror dopiero się zaczyna. Nagle jednym szarpnięciem rozerwał jej sukienkę wzdłuż całej długości, wściekle podarł ją na kawałki, by ujrzeć wreszcie jej ciało. Jego ręce osaczały ją ze wszystkich stron, przesuwały się po brzuchu, piersiach, udach. Napierał na nią całym ciałem, zgniatał ją, ślinił językiem jej twarz. Czuła na sobie obmierzłą woń alkoholu. A on dotykał jej, obmacywał, ciągnął, jakby chciał ją rozerwać. I nagle brutalnie wcisnął między jej nogi swoje palce. Tana krzyknęła i walnęła go z całej siły w szyję, ale on nie zareagował. Okręcił jej blond włosy wokół dłoni jakby miał zamiar je wyrwać i z impetem uderzył ją w twarz. Rzuciła się na niego, próbując walczyć, kopiąc nogami. Brakowało jej tchu, walczyła bardziej o własne życie niż o cnotę. Płakała ze złości, piszczała, z trudem chwytała powietrze. Nagle poczuła, że traci równowagę. Pchnął ją tak mocno, że przewróciła się na miękki dywan. Zdarł z niej resztki sukienki, rozszarpał majtki z białej koronki i oto leżała przed nim piękna, bezbronna i naga, błagając go, płacząc, zgrzytając z wściekłości zębami. Szlochała histerycznie, gdy zsunął spodnie i rzucił w kąt pokoju. Przygniótł ją całym swoim ciężarem, po to tylko by zmiażdżyć jej ciało, zbezcześcić je centymetr po centymetrze. Penetrował je swoimi brutalnymi rękami, szarpał je i wysysał, a ona broniła się i próbowała za wszelką cenę uwolnić. Jednak za każdym razem powalał ją znowu na ziemię. Była prawie nieprzytomna, gdy nagle z całej siły wbił się w nią, a po chwili dywan zalała kałuża krwi. Używał sobie na niej, aż do orgastycznego spełnienia. Dziewczyna leżała jak nieżywa, ledwie oddychała, oczy miała czerwone i spuchnięte od łez. Z ust i nosa sączyła się krew. Billy Durning podniósł się zadowolony. Zaczął zakładać spodnie, ale ona nadal się nie ruszała. Gdy spojrzał na nią, wyglądała jakby była martwa.