– Czy ty mnie przyciskasz do muru, Tan? – Spojrzał na nią zdenerwowany i cały jego urok nagle zniknął. Był. teraz tylko zmęczony. Utrata Harry'ego wycisnęła na nim swoje piętno. – Nie rób mi tego teraz. To nie jest dobry czas.
– Mówię ci tylko, co czuję.
– Czujesz się fatalnie, bo umarł twój najlepszy przyjaciel. Ale nie wplataj w to wątku romantycznego i bajeczki o sekrecie życia, którym jest małżeństwo i dzieci. Wierz mi, to nieprawda.
– A skąd niby ty możesz o tym wiedzieć? Nie możesz decydować za nikogo, tylko za siebie. Nie narzucaj mi, do diabła, swojego zdania, Jack – jej uczucia zostały nagle pogwałcone – jesteś tak cholernie przerażony tym, że na kimś może ci zależeć, wrzeszczysz za każdym razem jak ktoś się do ciebie za bardzo zbliży. I wiesz co? Mam już po uszy twoich docinków, tylko dlatego, że zostałam w zeszłym roku sędzią!
– To ty w ten sposób to odbierasz? – Ta kłótnia przynosiła im ulgę, ale w jej słowach była prawda i w końcu doszło do tego, że wyszedł z jej domu trzasnąwszy drzwiami i nie odzywał się przez trzy tygodnie. To była najdłuższa dobrowolna przerwa, od kiedy byli ze sobą, ale ani ona nie zadzwoniła do niego, ani on do niej. Nie kontaktowali się aż do corocznego przyjazdu jego córki. Tana zaprosiła ją, żeby zamieszkała w jej domu. Barb bardzo spodobał się ten pomysł i kiedy przyjechała do jej małego domku następnego popołudnia, Tana była zaskoczona ogromną zmianą, jaka w niej zaszła. Właśnie skończyła piętnaście lat i nagle zaczęła wyglądać jak kobieta, o szczupłej sylwetce, zgrabnych biodrach, niebieskich oczach, z burzą rudych włosów wokół twarzy.
– Wyglądasz świetnie, Barb.
– Dzięki, ty też. – Mieszkała u Tany przez pięć dni. Zabierała ją nawet do sądu i dopiero pod koniec tygodnia zaczęły wreszcie mówić o Jacku i o tym, co się zmieniło.
– Ciągle teraz na mnie krzyczy. – Barbara także zauważyła, że przebywanie z nim nie należało do przyjemności. – Mama mówi, że zawsze był taki, ale nigdy nie zachowywał się tak, kiedy ty byłaś w pobliżu, Tan.
– Myślę, że po prostu ostatnio jest bardzo zdenerwowany.
Usprawiedliwiała go dla dobra Barb. Nie chciała, żeby mała myślała, że to jej wina. Tak naprawdę przyczyna była bardzo złożona: Tana, Harry, stresy w pracy. Nic mu nie wychodziło i kiedy Tana spróbowała umówić się z nim na kolację po wyjeździe
Barb do Detroit, skończyło się to znowu na złośliwych uwagach z jego strony. Sprzeczali się o to, co Averil powinna była zrobić z domem. Uważał, że powinna go sprzedać i przenieść się do miasta, a Tana nie zgadzała się z nim. – Ten dom dla niej wiele znaczy, mieszkali tam od lat.
– Ona potrzebuje zmiany, Tan. Nie można tak bardzo przywiązywać się do przeszłości.
– Dlaczego, do cholery, tak obawiasz się przywiązania? Tak jakbyś bał się uczuć.
Ostatnio ciągle to u niego zauważała. Zawsze chciał być wolny i niezależny, nigdy z nikim się nie wiązał. To był cud, że ich związek wytrwał w tej formie tyle czasu. Teraz zdecydowanie sprawy nie układały się pomyślnie. Los spłatał im kolejnego figla. Tak jak przewidywał prokurator okręgowy, kiedy go opuszczała rok temu, teraz pojawił się wakat w Sądzie Najwyższym i dostała kolejny awans. Nie miała sumienia, żeby powiedzieć o tym Jackowi, ale nie chciała, żeby dowiedział się od kogoś innego. Zaciskając zęby wykręciła wieczorem numer jego telefonu. Siedziała w swoim małym, przytulnym domku, czytała prawnicze książki, które przyniosła, żeby znaleźć jakieś mało znane przepisy kodeksu karnego. Kiedy usłyszała jego głos w słuchawce, wstrzymała na chwilę oddech.
– Cześć, Tan, co słychać?
Był chyba bardziej odprężony niż parę miesięcy temu i nie chciała psuć mu dobrego nastroju, jednak wiedziała, że tak się stanie. I miała rację. Odezwał się tak, jakby ktoś kopnął go w jaja, kiedy usłyszał o jej awansie do Sądu Najwyższego.
– To miło. Kiedy? – Zareagował tak, jakby włożyła mu kobrę do buta.
– Za dwa tygodnie. Przyjdziesz na ceremonię zaprzysiężenia czy wolałbyś się tam nie pokazywać?
– To nie jest specjalnie miłe zaproszenie. Rozumiem, że wolisz żebym się nie pojawiał?
Był tak przewrażliwiony, że nie można było z nim rozmawiać.
– Nie powiedziałam tego. Ale wiem, jaki jesteś niemożliwy, jeśli chodzi o moją pracę.
– Dlaczego tak mówisz?
– Och, proszę, Jack… nie wracajmy do tego znowu…
Była bardzo zmęczona po długim dniu. Teraz, po śmierci
Harry'ego wszystko wydawało się trudniejsze, smutniejsze i bardziej skomplikowane. Związek z Jackiem przeżywał kryzys. Nie był to najszczęśliwszy okres w jej życiu.
– Mam nadzieję, że przyjdziesz.
– Czy to znaczy, że nie zobaczę cię aż do tej chwili?
– Ależ nie. Możesz mnie zobaczyć, kiedy tylko zechcesz.
– A może jutro wieczorem? – Czuła się, jakby chciał ją sprawdzić.
– Świetnie. U ciebie czy u mnie? – Roześmiała się, ale on nie przyłączył się do niej.
– U ciebie dostaję klaustrofobii. Przyjadę po ciebie do ratusza o szóstej.
– Tak jest.
Przybrała oficjalny ton, ale on nie roześmiał się wcale i kiedy spotkali się następnego dnia, nastroje były nie nadzwyczajne. Oboje okropnie tęsknili za Harrym. Jedyną różnicą było to, że Tana przyznawała się do tego, a on nie. Przyjął do spółki innego prawnika i chyba się polubili. Dużo o nim mówił, o tym, jakie ten człowiek odnosił sukcesy i ile chcieli zarobić pieniędzy. Było jasne, że nadal drażni go pozycja zawodowa Tany. Kiedy następnego ranka odwiózł ją z powrotem do ratusza, odetchnęła z ulgą. Wybierał się na weekend do Pebble Beach, żeby grać w golfa z kumplami i nie zaprosił jej. Była mu za to wdzięczna. Z ciężkim westchnieniem wchodziła na schody urzędu. Z pewnością nie ułatwiał jej ostatnio życia. Od czasu do czasu wspominała słowa Harry'ego. Stały związek z Jackiem nie miał żadnych perspektyw. On nie był tego typu facetem. Tana przestała się już oszukiwać. Ona też nie była tego typu dziewczyną. Pewnie dlatego tak długo byli ze sobą. Ale tak już dłużej nie można. Tarcia między nimi były tak dokuczliwe, że nie dawała już sobie z tym rady i nawet była zadowolona, gdy dowiedziała się, że Jack wyjeżdża służbowo do Chicago, w tym samym czasie, kiedy ona zostanie zaprzysiężona do Sądu Najwyższego.
Tym razem była to krótka, skromna ceremonia, której przewodniczył sędzia główny Sądu Najwyższego. Uczestniczyło w niej sześciu innych sędziów, a między innymi jej stary przyjaciel, prokurator okręgowy, który z zadowoleniem powiedział „A nie mówiłem?”, kiedy rozmawiali o jej błyskawicznym awansie. Poza tym pojawiło się jeszcze parę innych, bliskich jej osób. Averil była w Europie z Harrisonem i dziećmi. Zdecydowała się spędzić zimę tego roku w Londynie, żeby na jakiś czas oderwać się od wspomnień. Dzieci chodziły tam do szkoły. Harrison namówił ją do tego i wyglądał na szczęśliwego, kiedy wyjeżdżał z gromadką wnuków na karku. Tana spędziła z nim rozdzierającą chwilę sam na sam. Ukrył twarz w dłoniach i płakał, zadręczając się wątpliwościami, czy Harry wiedział, jak bardzo go kochał. Ona zapewniała go, że tak właśnie było. Smutek i poczucie winy za dzieciństwo Harry'ego próbował złagodzić opieką nad synową i wnukami. Tanie brakowało ich wszystkich na ceremonii zaprzysiężenia, czuła się też dziwnie bez Jacka.
Zaprzysiężenia dokonał sędzia Sądu Apelacyjnego, mężczyzna którego Tana spotkała raz czy dwa, w ciągu tych lat pracy. Miał grube, czarne włosy i groźne spojrzenie ciemnych oczu, które mogłoby przestraszyć każdego, zwłaszcza kiedy tak patrzył na nich z góry odziany w czarną togę. Jednocześnie skory do śmiechu, był z natury entuzjastą i miał w sobie zaskakująco dużo łagodności. Znany był zwłaszcza z kilku kontrowersyjnych decyzji, które podjął, opisanych przez krajową prasę, a szczególnie New York Times i Washington Post, oraz Chronicie. Tana wiele o nim czytała i zastanawiała się, czy naprawdę był taki groźny. Zaintrygowało ją to, że teraz bardziej przypominał owcę niż lwa, a przynajmniej tak się zachowywał podczas ceremonii. Pogadali chwilę o latach, jakie spędził w Sądzie Najwyższym. Wiedziała, że, zanim został sędzią, prowadził największą kancelarię adwokacką w mieście. Miał za sobą interesującą karierę, mimo że, jak podejrzewała, nie mógł mieć więcej niż czterdzieści osiem albo dziewięć lat. Przez długi czas był czymś w rodzaju „cudownego dziecka”. Z przyjemnością uścisnęła jego dłoń, kiedy gratulował jej przed wyjściem z imprezy.
– To naprawdę imponujące. – Jej stary przyjaciel, prokurator okręgowy uśmiechnął się do niej. – Pierwszy raz widzę Russella Carvera na zaprzysiężeniu. Stajesz się bardzo ważną osobistością, moja droga.
– Pewnie musi zapłacić na dole mandat za parkowanie i ktoś go tu zatrudnił.
Oboje roześmieli się. Tak naprawdę był bliskim przyjacielem sędziego, przewodniczącego zaprzysiężeniu i zgłosił się do tej roli na ochotnika. Bardzo do niej pasował z chmurą ciemnych włosów i poważnym wyrazem twarzy.
– Szkoda, że nie widziałaś go, jak przewodniczył tu kiedyś zaprzysiężeniu, Tan. Cholera, wsadził jednego z naszych prokuratorów do pudła na trzy tygodnie za obrazę sądu i nie mogłem biednego dupka stamtąd wyciągnąć.
Tana roześmiała się wyobrażając sobie tę sytuację. – Mam szczęście, że mnie się to nie przydarzyło.
– Nigdy nie był sędzią w twojej sprawie?
– Tylko dwa razy. Pracuje w Sądzie Apelacyjnym już od bardzo dawna.
– Chyba tak. Nie jest taki stary, jeśli dobrze pamiętam. Czterdzieści dziewięć, pięćdziesiąt, czy pięćdziesiąt jeden… coś koło tego…
– O kim mówisz?
Sędzia przewodniczący podszedł do nich i znowu uścisnął dłoń Tany. To był dla niej miły dzień i nagle ucieszyła się, że Jack nie przyszedł. Było jej znacznie łatwiej, nie musiała się krygować i przepraszać go za wszystko.
– Rozmawialiśmy o sędzim Carverze.
– Russ? Skończył czterdzieści dziewięć. Chodził ze mną do Standford. – Sędzia przewodniczący uśmiechnął się, – Chociaż muszę przyznać, że był kilka lat niżej. – Tak naprawdę dopiero zaczynał, kiedy sędzia przewodniczący kończył już szkołę, ale ich rodziny przyjaźniły się. – To bardzo miły facet i nadzwyczajnie bystry.
"Gra Z Fortuną" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gra Z Fortuną". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gra Z Fortuną" друзьям в соцсетях.