– Nie wiesz, jak to jest, wlec do czyjegoś domu wszystkie te papierzyska?
– To nie jest czyjś dom, tylko mój. I ty też tu mieszkasz.
– Od kiedy?
Zranił ją tym tonem i wycofała się szybko. Nawet w Święto Dziękczynienia atmosfera była napięta. Spędzili je z Harrym, Averil i dzieciakami.
– Jak tam nowy dom, Tan? – Harry cieszył się wszystkim, co się działo wokół niej, ale zauważyła, że był zmęczony i mizernie wyglądał. Averil także wydawała się napięta. To był trudny dzień dla wszystkich, nawet dzieci marudziły bardziej niż zwykle. Jack i dziecko chrzestne Tany byli przez cały dzień nie do zniesienia. Westchnęła ciężko, kiedy ruszyli w kierunku miasta. Jack przerwał ciszę, która zapadła w samochodzie.
– Nie cieszysz się teraz, że nie masz dzieci? – Powiedział patrząc na nią. Uśmiechnęła się do niego.
– W takie dni jak dzisiejszy, tak. Ale kiedy są tak pięknie ubrane i takie słodkie albo kiedy śpią, gdy patrzę, jak Harry patrzy na Ave… czasami wydaje mi się, że to musi być cudowne uczucie… – Westchnęła i spojrzała na niego. – Ale chyba nie mogłabym tego znieść…
– Wyglądałabyś nieźle w todze z wianuszkiem dzieci wokół. – Powiedział to sarkastycznie, a ona roześmiała się. Ostatnio był wobec niej szorstki i zauważyła, że wiezie ją do miasta, a nie do Tiburon. Spojrzała na niego zaskoczona.
– Nie jedziemy do domu, kochanie?
– Pewnie… Myślałem, że chcesz wrócić do siebie…
– Mogę wrócić… ale… – Wzięła głęboki oddech. Trzeba to w końcu powiedzieć. – Jesteś na mnie wściekły za to, że kupiłam ten dom, prawda?
Wzruszył ramionami i jechał dalej, patrząc przed siebie na inne samochody. – Pewnie musiałaś tak zrobić. Po prostu nie spodziewałem się, że możesz tak postąpić.
– Ja przecież tylko dlatego kupiłam ten mały domek, bo musiałam zamieszkać w mieście.
– Nie wiedziałem, że musiałaś zostać jego właścicielką, Tan.
– A co to za różnica, czy wynajmę czy kupię? Poza tym wiesz, że to dobra inwestycja. Rozmawialiśmy już kiedyś o tym.
– Tak, i zdecydowaliśmy, że lepiej nie kupować. Dlaczego musiałaś zamknąć się w czymś takim na stałe? – Na myśl o tym dostawał dreszczy. Był zadowolony z tego, że wynajmuje mieszkanie w Tiburon. – Nigdy przedtem nie myślałaś o tym.
– Czasami sprawy zmieniają obrót. W tym momencie miało to dla mnie sens, poza tym zakochałam się w nim.
– Wiem, że to prawda. Może właśnie to mi przeszkadza. On jest taki bardzo „twój”, a nie „nasz”.
– Wolałbyś kupić coś razem ze mną? – Ale znała go dobrze i wiedziała, co odpowie, a on zaprzeczył ruchem głowy.
– To by skomplikowało nam życie. Wiesz o tym.
– Nie da się tak prosto żyć przez cały czas. I tak wydaje mi się, że na razie nieźle sobie z tym wszystkim radzimy. Jesteśmy najbardziej niezależnymi i nie obciążonymi majątkowo ludźmi, jakich znam.
Robili to specjalnie. Nic nie było na stałe, żadnych podpisów i deklaracji do końca życia. Byli niezależni i mogli zmieniać swoje życiowe plany z godziny na godzinę, a przynajmniej tak im się wydawało. Tak sobie wmawiali przez ostatnie dwa lata.
Tana ciągnęła dalej: – Do diabła, przecież już miałam mieszkanie w mieście. Co w tym takiego strasznego?
Tak naprawdę nie chodziło mu o dom, tylko o jej pracę. Zaczęła to podejrzewać już parę tygodni wcześniej. Przeszkadzało mu wszystko, to całe zamieszanie wokół jej osoby, prasa. Tolerował to do tej pory, ponieważ była tylko asystentką prokuratora okręgowego, a tu nagle została sędzią… Wysoki Sądzie… Sędzia Roberts, widziała zmianę w wyrazie jego twarzy, ilekroć ktoś zwrócił się do niej w ten sposób.
– Wiesz, Jack, to naprawdę niesprawiedliwe, że tak to odbierasz. Nie mogę przecież nic na to poradzić. Przydarzyło mi się coś wspaniałego, a teraz musimy tylko nauczyć się z tym żyć. To mogło równie dobrze przytrafić się tobie.
– Myślę, że ja bym to inaczej załatwił.
– Jak? – Jego słowa zraniły ją mocno.
– Właściwie… – patrzył na nią oskarżycielsko, a złość, jaka narastała między nimi znalazła wreszcie ujście w słowach, jak symfonia z chorałem. Z ulgą wyrzucali to z siebie. – Wydaje mi się, że nie przyjąłbym tej propozycji. To taki pompatyczny tytuł.
– Pompatyczny? To, co mówisz, jest okropne. Uważasz, że jestem snobką, dlatego że przyjęłam tę propozycję?
– Zależy, jak tym pokierujesz. – Odpowiedział enigmatycznie.
– To znaczy?
Zatrzymali się na światłach, a on spojrzał w jej kierunku. Nagle odwrócił się w przeciwną stronę. – Posłuchaj… to jest bez znaczenia… Po prostu nie chcę, żeby coś zmieniło się między nami. Nie podoba mi się to, że mieszkasz w mieście, nie podoba mi się twój cholerny dom i to wszystko razem.
– Więc masz zamiar mnie ukarać, o to chodzi, tak? Robię wszystko, co mogę, żeby załatwić to nie krzywdząc nikogo, tylko proszę cię daj mi szansę. Pozwól mi to jakoś rozwiązać. Dla mnie to także ogromna zmiana, wiesz o tym.
– Nie wiesz nawet, jak to po tobie widać. Wyglądasz na tak szczęśliwą jak nigdy w życiu.
– Jestem szczęśliwa. – Była z nim szczera. – To cudowne, pochlebia mi i takie ciekawe. Cieszę się moją karierą. To mnie fascynuje, ale jednocześnie przeraża i jest takie nowe. Nie za bardzo wiem, co z tym wszystkim zrobić. Nie chcę cię skrzywdzić…
– Nieważne…
– Jak to nieważne? Kocham cię, Jack. Nie chcę, żeby to nas zniszczyło.
– Wobec tego nie zniszczy. – Wzruszył ramionami i jechał dalej, ale żadne z nich nie było o tym przekonane. Przez następne tygodnie był nadal nie do wytrzymania. Kiedy tylko mogła, starała się spędzać noc w Tiburon i od razu zaczynała się do niego przymilać, ale on był na nią zły. Święta Bożego Narodzenia, które spędzili razem, były także przygnębiające. Stało się oczywiste, że nienawidził wszystkiego, co dotyczyło jej domu. Następnego dnia wyjechał o ósmej rano, mówiąc że ma jeszcze wiele do zrobienia. Przez następne kilka miesięcy bardzo utrudniał jej życie, ale za to wielką przyjemnością była dla niej nowa praca. Jedyne, co jej się nie podobało, to godziny pracy. Siedziała w kancelarii czasem nawet do północy, tyle musiała się jeszcze nauczyć, tyle paragrafów przeczytać i nawiązać do nich przy konkretnej sprawie. Tyle od niej zależało, że przestała zauważać wszystko inne, do tego stopnia, że nie zwróciła uwagi na to, jak źle wygląda Harry. Nie zdawała sobie sprawy, jak rzadko chodził do pracy, i wreszcie pod koniec kwietnia Jack brutalnie otworzył jej oczy.
– Czy ty jesteś ślepa? On umiera, na miłość boską. Umiera już od sześciu miesięcy, Tan. Czy tobie już na nikim nie zależy? Jego słowa zraniły ją do żywego, patrzyła na niego przerażona.
– To nieprawda… to niemożliwe… – Ale nagle przypomniała sobie jego bladą twarz, upiorne oczy i oto wszystko ułożyło się w tragiczną całość. Dlaczego nic jej nie powiedział? Spojrzała oskarżycielsko na Jacka. – Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
– Nie usłyszałabyś. Jesteś tak cholernie zajęta i ważna, że nie widzisz tego, co dzieje się wokół ciebie.
To były cierpkie słowa oskarżenia, wiele w nich było złości. Tego wieczoru bez słowa opuściła Tiburon i wróciła do swojego domu. Zadzwoniła do Harry'ego i zanim cokolwiek powiedziała, zaczęła płakać.
– Co się stało, Tan? – Jego głos brzmiał jak głos kogoś bardzo zmęczonego, a ona poczuła się tak, jakby za chwilę miało pęknąć jej serce.
– Nie mogę… Ja… O, Boże, Harry… – Wszystkie stresy ostatnich miesięcy nagle spiętrzyły się. Złość Jacka i to, co powiedział jej tego wieczoru o chorobie Harry'ego. Nie mogła uwierzyć, że on umiera, ale kiedy zobaczyła go następnego dnia podczas lunchu, patrzył na nią bardzo spokojnie i przyznał, że to prawda. Zamarło w niej serce, patrzyła na niego nadal nie wierząc w to, co usłyszała. – To nie może być prawda… to niesprawiedliwe… – Siedziała i szlochała jak małe dziecko, nie mogąc nic dla niego zrobić, wykraść go chorobie. Było w niej zbyt wiele bólu, by komukolwiek pomóc. Podjechał wózkiem do jej krzesła, by objąć ją ramionami. W jego oczach także lśniły łzy, ale był dziwnie spokojny. Wiedział o tym od prawie roku, powiedzieli mu już dawno temu: rany, jakie odniósł, mogły znacznie skrócić jego życie, i tak też się stało. Cierpiał na wodonercze, które trawiło jego ciało krok po kroku. Niewydolność nerek pogłębiała się coraz bardziej. Próbowali wszystkiego, ale jego ciało powoli poddawało się. Patrzyła na niego z przerażeniem w oczach.
– Nie potrafię bez ciebie żyć.
– Ależ potrafisz. – Bardziej martwił się o Averil i dzieciaki. Wiedział, że Tana sobie poradzi. Uratowała mu życie. Ona nigdy się nie poddaje.
– Chcę, żebyś zrobiła coś dla mnie. Zadbaj o Averil. Dzieci są zabezpieczone, a ona ma wszystko, czego potrzebuje, ale Ave nie jest taka przebojowa jak ty, Tan… zawsze była tak bardzo uzależniona ode mnie.
Popatrzyła na niego. – Czy twój ojciec wie?
Zaprzeczył głową. – Nikt nie wie oprócz Jacka i Ave, a teraz ciebie. – Był zły, że Jack jej to powiedział, a zwłaszcza, że zrobił to w wybuchu złości. Teraz chciał, żeby coś mu przyrzekła. – Obiecujesz mi, że zaopiekujesz się nią?
– Oczywiście, że to zrobię.
To było obrzydliwe, mówił tak, jakby wybierał się gdzieś w podróż. Gdy patrzyła na niego, dwadzieścia lat miłości przewinęło się przed jej oczami… pierwszy taniec, kiedy się poznali… lata w Harvardzie i BU… podróż na Zachód… Wietnam… szpital… studia prawnicze… ich wspólne mieszkanie… noc narodzin jego pierwszego dziecka… to było niesamowite, niemożliwe. Jego życie nie skończyło się jeszcze, nie mogło się skończyć. Za bardzo go potrzebowała. Ale po chwili przypomniała sobie serię infekcji pęcherza i nagle zrozumiała, do czego to wszystko prowadziło – on umierał. Zaczęła znowu płakać, a on objął ją. Popatrzyła na niego i załkała.
– Dlaczego?… To niesprawiedliwe.
– W życiu jest cholernie mało sprawiedliwości. – Uśmiechnął się do niej, takim maleńkim, szarym, chłodnym uśmiechem. Nie myślał o sobie, tylko o żonie i dzieciach. Zamartwiał się ich losem już od miesięcy. Próbował nauczyć Averil załatwiać wszystko samodzielnie, ale próby okazały się bezskuteczne. Była kompletnie roztrzęsiona i nie chciała niczego się uczyć, tak jakby w ten sposób mogła powstrzymać nieuchronny, tragiczny finał. Ale nic nie mogło już temu zapobiec. Co dzień stawał się coraz słabszy i wiedział o tym. Przychodził teraz do biura tylko raz albo dwa razy w tygodniu. To dlatego nigdy nie mogła go zastać, kiedy od czasu do czasu wpadała do biura Jacka.
"Gra Z Fortuną" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gra Z Fortuną". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gra Z Fortuną" друзьям в соцсетях.