– Świetnie. W przyszłym tygodniu jedzie służbowo do Nowego Jorku i przywozi ze sobą dziewczynki.
– Kiedy się pobieracie?
– Spokojnie. – Uśmiechnęła się. – Jeszcze nie mieliśmy okazji o tym porozmawiać. Wszystko przez tę moją sprawę. Właściwie prawie wcale z nim nie rozmawiałam.
A kiedy opowiedziała Drew o swoim sukcesie, zanim jeszcze opublikowała go prasa, nie był zbyt wylewny.
– Gratuluję.
– Nie przejmuj się tym tak bardzo. Emocje mogą ci zaszkodzić. Roześmiał się. – Dobrze już dobrze, przepraszam. Myślałem o czymś innym.
– O czym?
– O niczym ważnym. – Ale przez cały czas, aż do wyjazdu do Nowego Jorku, błądził daleko myślami i był zdenerwowany. Kiedy stamtąd dzwonił, było jeszcze gorzej, a jak wrócił do Los Angeles nie odezwał się do niej w ogóle. Zaczęła nawet zastanawiać się, czy nic mu się nie stało. Może powinna polecieć do niego, zrobić mu niespodziankę i wszystko by się wyjaśniło. Potrzebowali trochę czasu dla siebie. Powinni pobyć tylko we dwoje, żeby ułożyć swoje sprawy. Oboje bardzo dużo pracowali i teraz zaczynała to odczuwać. Spojrzała na zegarek, było późno w nocy. Wahała się przez chwilę, czy ma złapać ostatni samolot, ale w końcu postanowiła najpierw do niego zadzwonić. Zawsze mogła polecieć następnego dnia. Mieli dużo do nadrobienia po dwóch miesiącach szaleńczej pracy. Wykręciła jego numer. Znała go na pamięć. Odczekała trzy sygnały, uśmiechnęła się kiedy usłyszała, że podnosi słuchawkę. Jej radość nie trwała jednak długo. W słuchawce usłyszała kobiecy głos.
– Halo? – Serce Tany przestało na chwilę bić. Siedziała jak porażona, tępo patrząc w ciemność nocy. Szybko odłożyła słuchawkę.
Jej serce łomotało jak szalone, czuła się słabo, jakoś dziwnie. Była zdenerwowana i zagubiona. Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Może wykręciła niewłaściwy numer. Tak, na pewno źle wybrała numer, wmawiała sobie, ale zanim doszła do siebie na tyle, żeby zadzwonić jeszcze raz, zadzwonił jej telefon. Usłyszała głos Drew i już wiedziała. Zorientował się, że to ona dzwoniła i wystraszył się. Czuła się, jakby jej życie runęło w gruzy.
– Kto to był? – Krzyknęła histerycznie. On także był zdenerwowany.
– Co?
– Kobieta, która odebrała telefon – starała się opanować, ale głos zupełnie wymykał się jej spod kontroli.
– Nie wiem, o czym mówisz.
– Drew!… odpowiedz mi…! Proszę… – krzyczała do niego przez łzy.
– Musimy porozmawiać.
– O Boże… do diabła, co ty ze mną zrobiłeś?
– Na miłość boską, nie bądź taka melodramatyczna… Przerwała mu niemal wrzeszcząc.
– Melodramatyczna? Dzwonię do ciebie o jedenastej w nocy, telefon odbiera kobieta i ty mi mówisz, że jestem melodramatyczna? Ciekawe, jak by ci się podobało, gdyby u mnie słuchawkę podniósł mężczyzna?
– Przestań, Tan. To była Eileen.
– Oczywiście. – Instynktownie wyczuła, że to ona.
– A gdzie są dziewczynki? – Nie wiedziała nawet, dlaczego o to pyta.
– W Malibu.
– W Malibu? To znaczy że jesteś z nią sam?
– Musimy porozmawiać. – Jego głos nagle stał się zimny.
– Sami o tej porze? Co to, u diabła znaczy? Czy ona podpisała te papiery rozwodowe?
– Tak, nie… posłuchaj muszę się z tobą zobaczyć i porozmawiać.
– O nie, porozmawiasz ze mną teraz.
Była dla niego okrutna, a teraz już oboje zaczynali histeryzować.
– Co tam, do cholery się dzieje?
Po drugiej stronie panowała nie kończąca się cisza, której on nie potrafił wypełnić. Tana odłożyła słuchawkę i płakała przez całą noc. Następnego dnia przyjechał do San Francisco. Była sobota i zastał ją w domu. Otworzył drzwi swoim kluczem i odnalazł ją na pięterku. Siedziała ponuro wpatrując się bezmyślnie w zatokę. Nie odwróciła się nawet, kiedy usłyszała jak wchodził. Odezwała się, stojąc tyłem do niego.
– Po co tu w ogóle przyjeżdżałeś?
Uklęknął przy niej i palcami dotknął jej szyi. – Ponieważ cię kocham, Tan.
– Nie, to nieprawda. – Zaprzeczyła ruchem głowy. – Kochasz ją. Zawsze ją kochałeś.
– To nieprawda… -Ale oboje wiedzieli, że tak jest, a właściwie wszyscy troje. – Prawda jest taka, że kocham was obie. To, co mówię, jest straszne, ale prawdziwe. Nie wiem, jak przestać ją kochać, a jednocześnie jestem zakochany w tobie.
– To wszystko jest chorobliwe. – Dalej patrzyła na zatokę, myśląc, jak on osądza tę sytuację. Przyciągnął ją za włosy, tak aby spojrzała na niego. Kiedy to zrobiła, zobaczył w jej oczach łzy. Ten widok zupełnie złamał mu serce.
– Nie mogę nic poradzić na to, co czuję. I nie wiem co mam z tym zrobić. Elizabeth tak się martwi tą sytuacją, że o mało nie wyleciała ze szkoły. Julie ma nocne koszmary. Eileen rzuciła pracę w OPA i zrezygnowała z posady ambasadora, którą ją kusili. Wróciła z dziewczynkami do domu…
– Mieszkają z tobą? – Kiedy pokiwał twierdząco głową, Tana poczuła się tak, jakby w tym momencie wbił w jej serce sztylet. Nie chciał już dłużej jej okłamywać. – Kiedy to się stało?
– Wiele o tym rozmawialiśmy w Waszyngtonie podczas wielkanocnego tygodnia… ale nie chciałem cię martwić, miałaś tyle ważnej pracy, Tan…
Miała ochotę uderzyć go za to, co powiedział. Jak mógł trzymać coś takiego w tajemnicy?
– I właściwie to nie było jeszcze nic pewnego. Ona zrobiła to bez porozumienia ze mną, po prostu pojawiła się w zeszłym tygodniu. Co według ciebie miałem zrobić? Wyrzucić je z domu?
– Tak. Nigdy więcej nie powinieneś był ich wpuszczać.
– Ale to moja żona i moje dzieci. – Wyglądał jakby za chwilę miał się rozpłakać, ale wtedy Tana wstała.
– Myślę, że to załatwia sprawę, prawda? – Wolno podeszła do drzwi, po czym odwróciła się do niego. – Do widzenia, Drew.
– Nie wyjdę stąd w taki sposób. Kocham cię.
– To pozbądź się żony. To proste.
– Właśnie to nie jest takie proste, do diabła! – Teraz już krzyczał. Nie chciała zrozumieć przez co on przeszedł – Nie wiesz, jak to jest… co ja czuję… to poczucie winy., te katusze…
Zaczął płakać, a jej robiło się niedobrze, kiedy na niego patrzyła Odwróciła się tyłem i z trudem wyjąkała przez łzy.
– Proszę, wyjdź…
– Nie wyjdę.
Chwycił ją w ramiona, a ona starała się go odepchnąć. Nie pozwolił jej i nagle, wbrew swojej woli, uległa i zaczęli się gwałtownie kochać, szlochając, błagając, krzycząc, skarżąc się jedno na drugie i na los, a kiedy już było po wszystkim i leżeli przytuleni do siebie, popatrzyła na niego.
– I co my teraz zrobimy?
– Nie wiem. Daj mi trochę czasu.
Westchnęła z bólem. – Przysięgłam, że nigdy więcej nie zrobię czegoś takiego…
Ale nie mogła znieść myśli o tym, że może go stracić, a on nie miał na tyle sił, aby ją porzucić. Przez następne dwa dni leżeli spleceni ramionami i płakali. Kiedy odlatywał z powrotem do Los Angeles, nic nadal nie było rozwiązane, oboje wiedzieli tylko, że to jeszcze nie koniec. Zgodziła się dać mu jeszcze trochę czasu, a on obiecał, że załatwi to jak najszybciej. Przez następne sześć miesięcy doprowadzali się wzajemnie do obłędu obietnicami i szantażami, stawianiem ultimatum i wybuchami histerii. Tana dzwoniła do niego tysiące razy i, słysząc głos Eileen, rzucała słuchawkę. Drew błagał ją, żeby nie robiła niczego w pośpiechu. Dzieci nie miały pojęcia, w jakim okropnym stanie psychicznym był ojciec. Tana zaczęła wszystkich unikać, a zwłaszcza Harry'ego i Averil. Nie mogła znieść pytań, które widziała w jego oczach, słodyczy jego żony i dzieci, które tylko przypominały jej o Drew. Sytuacja była dla wszystkich nie do wytrzymania, Eileen także zdawała sobie z tego sprawę, ale powiedziała, że nie ma zamiaru się nigdzie wyprowadzić. Czekała, aż on to rozwiąże, nie ruszając się z miejsca. Tana czuła się tak, jakby miała postradać zmysły. Urodziny, święta Czwartego Lipca i Dziękczynienia, jak można było przewidzieć, spędzała sama…
– Czego ty ode mnie oczekujesz, Tano? Mam od nich tak po prostu odejść?
– Może właśnie tego. Może właśnie tego od ciebie oczekuję. Dlaczego to ja mam być ciągle sama? Naprawdę to ma dla mnie duże znaczenie…
– Ale ja mam dzieci…
– To spieprzaj.
Ale nie mówiła tego serio, dopóki nie musiała spędzić samotnie Świąt Bożego Narodzenia. Obiecywał, że przyjedzie i na święta, i w Sylwestra, a ona siedziała i czekała na niego całą noc. Nie pokazał się. Siedziała w wieczorowej sukni do dziewiątej rano w pierwszy dzień Nowego Roku, po czym wolno i nieodwołalnie zdjęła ją i wrzuciła do śmieci. Kupiła tę suknię specjalnie dla niego. Następnego dnia kazała wymienić zamki w drzwiach, spakowała wszystkie jego rzeczy, które nagromadziły się przez ostatnie półtora roku, i wysłała na jego adres w paczce bez nadawcy. Po tym wszystkim nadała telegram, który tłumaczył wszystko. „Żegnaj. Nie wracaj nigdy więcej”. I leżała tonąc we łzach. Mimo całej tej odwagi, ostateczna rozgrywka omal jej znowu nie złamała. Przyleciał natychmiast po otrzymaniu najpierw telegramu, potem przesyłki. Jej zachowanie nie pozostawiało wiele wątpliwości. Obawiał się, że tym razem Tana rzeczywiście odejdzie. Kiedy spróbował otworzyć drzwi swoim kluczem, wiedział już, że tak było naprawdę. Półprzytomny pojechał do jej biura i niemal siłą wtargnął do środka. Gdy ją wreszcie zobaczył, jej oczy były zimne i tak zielone, jak nigdy dotąd.
– Nie mam ci nic do powiedzenia, Drew.
Coś w niej umarło. Zabił ją nadziejami, których nigdy nie spełnił, kłamstwami, którymi mamił je obie, a najbardziej samego siebie. Zastanawiała się teraz, jak matka znosiła to wszystko przez tyle lat i nie popełniła samobójstwa. To była najgorsza tortura, przez jaką przeszła Tana, i nigdy więcej nie zrobiłaby tego, dla nikogo. A już na pewno nie dla niego.
– Tano, proszę…
– Żegnaj. – Wyszła ze swojego biura i poszła korytarzem, znikając w sali konferencyjnej. Wkrótce potem opuściła budynek, ale do domu wróciła dopiero po paru godzinach. Okazało się, że nadal czekał tam na nią, stał na zewnątrz w rzęsistym deszczu Zwolniła, przejeżdżając obok domu, a kiedy go zobaczyła, odjechała natychmiast. Spędziła noc w motelu przy ulicy Lombard, a kiedy wróciła następnego ranka, spał w samochodzie przed jej domem. Obudził się, słysząc jej kroki i wyskoczył, żeby z nią porozmawiać
"Gra Z Fortuną" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gra Z Fortuną". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gra Z Fortuną" друзьям в соцсетях.