– Nie, jestem bardziej rozczarowana niż wściekła. A przy okazji, jak się miewa twoja eks-żona?
– Dobrze.
Nie miał ochoty o niej rozmawiać i Tana zaskoczyła go tym pytaniem. To nie był odpowiedni temat do rozmowy, ale ona gryzła się wciąż wspominając słowa matki.
– A dlaczego pytasz?
– Z ciekawości. – Wzięła do ust pełną łyżkę deseru, spoglądając na niego chłodno. – Ciągle ją jeszcze kochasz?
– Oczywiście, że nie. To idiotyczne. Nie kocham jej już od lat. Wyglądał na szczerze rozzłoszczonego, a Tanę to ucieszyło. Matka się myliła. Jak zwykle.
– Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, Tan – powiedział niepewnie. Był blady – ale tak się składa, że kocham ciebie. – Popatrzył na nią przeciągle.
Ona przyglądała mu się z uwagą. Wreszcie uśmiechnęła się i nic nie mówiąc, pocałowała go w usta. Odłożyła widelec i w końcu zamknęła oczy, by się zdrzemnąć. Nie miała mu nic do powiedzenia, a on czuł się jakoś niepewnie. To był trudny weekend dla nich obojga.
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
Grudzień upłynął bardzo szybko, wypełniony kilkoma toczącymi się właśnie procesami i paroma przyjęciami, na które Tana wybrała się razem z Drew. Bywało, że przylatywał choćby na jedną noc, a czasami nawet tylko po to, by zjeść z nią kolację. Spędzali razem cudowne, pełne czułości chwile, ciche noce w domowej atmosferze. Byli sobie tak bliscy, połączeni uczuciem, którego Tana nigdy przedtem nie zaznała. Dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo samotna była przez tyle lat. Miała za sobą tylko ten zwariowany romans z Yaelem McBee i parę nieistotnych związków, które przemijały, pozbawione najmniejszego znaczenia. Ale z Drew Landsem wszystko wyglądało inaczej. Był taki wrażliwy, uczuciowy, troszczący się o każdy drobiazg, który dla niej był istotny. Zapewniał jej komfort psychiczny i bezpieczeństwo. Czuła, że dopiero teraz naprawdę żyje. Wiele się razem śmieli. Kiedy nadeszły ferie świąteczne, znowu nie mogła się doczekać poznania jego dziewczynek. Miały przyjechać z Waszyngtonu, żeby spędzić z nim Święta Bożego Narodzenia. Odwołał ich wspólny wyjazd na narty do Sugar Bowl.
– Czy przyjedziesz i spędzisz z nami trochę czasu, Tan? Uśmiechnęła się do niego; wiedziała, jakiego miał bzika na punkcie swoich dzieci.
– Spróbuję. – Miała przed sobą dużą sprawę, ale była pewna, że upłynie jeszcze dużo czasu, zanim dostanie się ona na wokandę. – Myślę, że powinno mi się udać.
– Postaraj się. Gdybyś przyjechała dwudziestego szóstego, moglibyśmy spędzić parę dni w Malibu.
Wynajmował tam mały domek weekendowy, o czym wiedziała, ale zaskoczyła ją data, którą wymienił… dwudziesty szósty… zrozumiała, że chciał być sam z dziewczynkami przez całe święta.
– Przyjedziesz, Tan?
Brzmiało to jak prośba małego dziecka. Śmiejąc się, przytuliła go do siebie mocno.
– Dobrze, dobrze przyjadę. Jak myślisz, co dziewczęta chciałyby dostać?
– Ciebie. – Wymienili uśmiech i pocałował ją znowu.
Przygotowanie wszystkiego na ich przyjazd do L.A. zajęło mu tydzień. Tana starała się dokończyć zaczęte sprawy, żeby wziąć parę dni urlopu. Poza tym miała jeszcze wiele zakupów do zrobienia. Kupiła dla Drew zamszową koszulę, bardzo drogą aktówkę, którą kiedyś się zachwycał, jego ulubioną wodę kolońską i krawat w zwariowany wzór, który pewnie mu się spodoba. Dziewczętom kupiła po pięknej lalce w F.A.O. Schwarz, papier do zapakowania prezentów, wsuwki do włosów, śliczny dres dla Elizabeth, dokładnie taki sam, jaki kiedyś kupiła sobie, i królika zrobionego z prawdziwego futerka dla jego młodszej córki. Zapakowała to wszystko i włożyła do walizki, którą miała zabrać ze sobą do L.A. W tym roku nie zawracała sobie głowy choinką, nie miała na to czasu, a poza tym i tak nie miał jej kto oglądać.
Święta Bożego Narodzenia spędziła z Harrym, Averil i ich dziećmi i naprawdę udało jej się odpocząć. Harry wyglądał świetnie, a Averil z zadowoleniem patrzyła, jak mały Harrison biega, z niecierpliwością czekając na Świętego Mikołaja. Pokroili marchewkę dla renifera, wywiesili przed domem czekoladowe ciasteczka, wystawili dużą szklankę mleka i wreszcie zapakowali go do łóżka. Jego siostrzyczka już spała, a i on wkrótce zapadł w sen. Po jakimś czasie Averil z uśmiechem poszła na palcach do ich pokojów, żeby sprawdzić, czy śpią spokojnie. Harry odprowadził ją wzrokiem, a Tana przyglądała mu się uważnie. Sprawiało jej przyjemność, gdy widziała, że jest szczęśliwy i zadowolony z życia. Wszystko potoczyło się dobrze, mimo że pewnie kiedyś inaczej to sobie wyobrażał. Spojrzał na Tanę z uśmiechem i oboje zrozumieli się bez słów.
– To dziwne, Tan, jak życie czasem się układa.
– Tak, to prawda. – Uśmiechnęła się. Znali się od dwunastu lat. Niesamowite, prawie połowa ich życia.
– Kiedy spotkałem cię po raz pierwszy, byłem pewien, że nie później niż za dwa lata będziesz mężatką.
– A ja myślałam, że umrzesz jako kompletny degenerat… nie… – zadumała się na chwilę i dodała z rozbawieniem -… playboy pijak…
Roześmiał się. – Pomyliłaś mnie z moim starym.
– Nie sądzę. – Nadal czuła słabość do Harrisona, ale Harry nie zdawał sobie z tego sprawy. Kiedyś zaczął coś podejrzewać, ale nigdy nie był tego pewien, a ojciec nie dał nic po sobie poznać. Tana również.
Harry popatrzył na nią dziwnie. Nie spodziewał się, że w tym roku spędzi z nimi święta, zwłaszcza po tym, co mu raz czy dwa wspominała o Drew. Miał dziwne wrażenie, że dla niej to była poważna sprawa, mimo że nie chciała się do tego przyznać.
– A gdzie twój przyjaciel, Tan? Myślałem, że wybieraliście się do Sugar Bowl.
W pierwszej chwili spojrzała na niego nie rozumiejąc, ale oczywiście od razu wiedziała, kogo ma na myśli. Skrzywiła się.
– No dobra, daruj sobie tekst typu „a kogo masz na myśli?”. Znam cię zbyt dobrze.
Roześmiała się. – Dobrze, już dobrze. Jest w L.A. ze swoimi dziećmi. Odwołaliśmy Sugar Bowl z powodu dziewczynek. Dołączę do nich dwudziestego szóstego.
Harry'emu wydało się to trochę dziwne, ale nic nie powiedział.
– On dla ciebie dużo znaczy, prawda? Ostrożnie pokiwała głową, ale nie spojrzała mu w oczy. – Tak… bez względu na to, ile to jest warte.
– A ile to warte, Tan?
Westchnęła i odwróciła się plecami. – Bóg raczy wiedzieć. Przez chwilę Harry zastanawiał się nad czymś, aż w końcu zapytał: – dlaczego nie jesteś z nim dzisiaj?
– Nie chciałam im przeszkadzać. – To nie była prawda. Po prostu jej nie zaprosił.
– Jestem pewien, że dla niego nie możesz być intruzem. Czy poznałaś już jego dzieci? Pokręciła przecząco głową.
– Pojutrze zobaczę je po raz pierwszy. Harry uśmiechnął się. – Boisz się?
Zaśmiała się nerwowo. – Pewnie, że tak. A ty byś się nie bał? One są najważniejsze w jego życiu.
– Mam nadzieję, że ty także.
– Myślę, że tak.
Harry zmarszczył brwi. – On nie jest chyba nadal żonaty, Tan?
– Już ci mówiłam, że są w trakcie rozwodu.
– To dlaczego nie spędza świąt z tobą?
– A skąd, do cholery, mam wiedzieć? – Miała już po uszy tych dociekliwych pytań i zaczęła się zastanawiać, gdzie podziała się Averil.
– Nie zapytałaś go?
– Nie. Nie przeszkadzało mi to – spojrzała na niego groźnie – aż do tej chwili.
– To jest właśnie twój problem, Tan. Tak przywykłaś do samotności, że nawet nie wiesz, że pewne sprawy można załatwić inaczej. Powinnaś spędzać te święta z nim. Chyba że…
Harry nie miał zamiaru zostawić jej w spokoju. – chyba, że spędza Święta Bożego Narodzenia z żoną.
– O, Chryste… co za idiotyczny pomysł. Jesteś najbardziej cynicznym i podejrzliwym sukinsynem, jakiego znam… a ja myślałam, że to ja jestem zła… – Była wściekła, a w jej spojrzeniu kryło się jeszcze coś więcej, jak gdyby poruszył jakąś czułą strunę. To naprawdę nie miało sensu.
– Może nie jesteś wystarczająco zła.
Wstała bez słowa. Rozejrzała się szukając torby. Kiedy Averil w końcu do nich dołączyła, natychmiast zauważyła, że coś między nimi zaszło. Jednak nie przejęła się tym. To zdarzało się już przedtem. Przywykła do ich kłótni. Łączyło ich coś specjalnego, czasem walczyli ze sobą jak pies z kotem, ale z pewnością nie mieli zamiaru się krzywdzić.
– A wy co tu wyrabiacie? Znowu chcecie się pobić? – uśmiechnęła się.
– Właśnie ręka mnie świerzbi – Tana spojrzała na nią zirytowana.
– Może to mu dobrze zrobi. – Cała trójka parsknęła śmiechem.
– Harry robi z siebie durnia, jak zwykle. Harry zarechotał. – Mówisz to tak, jakbym się co najmniej rozebrał.
Averil roześmiała się. – Czy zrobiłeś to, kochanie? W końcu i Tanie poprawił się nastrój.
– Wiesz co, jesteś chyba najbardziej upierdliwym facetem, jakiego znam. Masz za to u mnie Puchar Świata.
Ukłonił się szarmancko z fotela, a Tana poszła po płaszcz. – Nie musisz wyjeżdżać, Tan. – Za każdym razem było mu przykro, kiedy go opuszczała, mimo że nie zawsze zgadzali się ze sobą. Łączyła ich ciągle bardzo silna więź. Jakby byli bliźniętami.
– Muszę wrócić do domu i wszystko przygotować. Zabrałam mnóstwo pracy do skończenia.
– Masz zamiar to robić w Święta Bożego Narodzenia? – Był przerażony, a ona uśmiechnęła się.
– Kiedyś muszę to zrobić.
– Może zamiast pracować, przyjedziesz do nas? – Zaprosili do siebie przyjaciół, jego partnera i tuzin innych osób, ale pokręciła przecząco głową. Nie miała nic przeciwko spędzeniu świąt w domu, w samotności, a przynajmniej tak im powiedziała.
– Jesteś dziwna, Tan. – Ale kiedy pocałował ją w policzek, jego spojrzenie pełne było szczerej miłości.
– Baw się dobrze w L.A. – Odprowadził ją na wózku do drzwi i spojrzał zasępiony. – I, Tan… trzymaj się… Może się myliłem… ale trochę przezorności nie zaszkodzi…
– Wiem. – Jej głos był znowu miękki, ucałowała ich oboje i wyszła. Jadąc samochodem do domu cały czas myślała o tym, co powiedział. Wiedziała, że nie mógł mieć racji. Drew nie spędzał Świąt Bożego Narodzenia z żoną… ale z drugiej strony rzeczywiście ona powinna być teraz razem z nim. Wmawiała sobie, że to nie ma znaczenia, ale przecież miało. I nagle przypomniała sobie te wszystkie samotne lata, kiedy tak współczuła Jean… czekanie na Artura, siedzenie przy telefonie, nadzieja, że zadzwoni… nigdy nie spędzali żadnych świąt razem, zwłaszcza kiedy żyła Marie, a i potem był to nie kończący się ciąg wymówek… jego teściowie, jego dzieci, jego klub, jego przyjaciele… i biedna Jean, z oczami pełnymi łez, nasłuchująca… wciąż czekająca na niego… Tana biła się z myślami. Z Drew nie było przecież tak samo. Nie było. Ona nie pozwoliłaby na to.
"Gra Z Fortuną" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gra Z Fortuną". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gra Z Fortuną" друзьям в соцсетях.