Teraz miała na sobie szary flanelowy kostium i bladoszarą jedwabną koszulową bluzę.
– Jesteś mężatką? – Uniósł brew i spojrzał na jej dłonie. Uśmiechnęła się.
– Obawiam się, że na to też nie miałam czasu.
W ciągu kilku ostatnich lat spotykała się z paroma facetami, ale znajomość z żadnym nie trwała długo. Zapominała o nich, tygodniami przygotowując się do rozpraw i nigdy nie mając dosyć czasu. Nie zależało jej specjalnie na tych mężczyznach, choć Harry ciągle jej powtarzał, że któregoś dnia jeszcze tego pożałuje.
– Wtedy się będę o to martwić.
– Kiedy? Jak będziesz miała dziewięćdziesiąt pięć lat?
– Czym zajmowałeś się w rządzie, Drew?
Nazywał się Drew Lands i był posiadaczem najbardziej niebieskich oczu, jakie do tej pory widziała. Lubiła, kiedy się do niej uśmiechał, i złapała się na tym, że zastanawia się, ile on może mieć lat. Słusznie zgadła, że ma około czterdziestu pięciu.
– Miałem przez jakiś czas kontrakt w Departamencie Handlu. Ktoś umarł, a ja go zastępowałem, dopóki nie przyjęto nowego pracownika na stałe.
Kiedy uśmiechnął się do niej znowu, stwierdziła, że podobał się jej bardziej niż ktokolwiek inny od długiego czasu.
To była interesująca praca w tamtym czasie. W Waszyngtonie żyje się tak intensywnie. Wszystko koncentruje się wokół rządu i ludzi z nim związanych. Jeśli nie pracujesz dla rządu, jesteś nikim. Panuje tam wszechogarniająca atmosfera władzy. Tylko ona się liczy dla każdego. – Uśmiechnął się do niej i z łatwością można było zauważyć, że on sam był częścią systemu, o którym mówił.
– Chyba trudno się było z tym rozstać.
Zaintrygował ją. Sama parę razy zastanawiała się nad zaangażowaniem się w politykę, ale stwierdziła, że to nie pasowałoby do niej tak bardzo jak prawo.
– Był już najwyższy czas. Z radością wróciłem do Los Angeles. – Spojrzał na nią z uśmiechem i odstawił szklaneczkę szkockiej. – A ty, Tano? Gdzie jest twój dom? Czy jesteś dziewczyną z San Francisco?
Pokręciła głową. – Pochodzę z Nowego Jorku. Ale odkąd zaczęłam studiować w Boalt, mieszkam tutaj. – Upłynęło już osiem lat od czasu, gdy przyjechała tu w 1964 roku i było to zupełnie niesamowite. – Teraz nie wyobrażam sobie życia gdzie indziej… Czy robienia czegoś innego…
Praca w biurze prokuratora okręgowego dawała jej dużo satysfakcji. Zawsze działo się tam coś fascynującego. Bardzo dojrzała podczas tych pięciu lat pracy. Pięć lat jako asystent prokuratora okręgowego… Trudno było uwierzyć co stało się z czasem, który tak szybko upłynął, podczas gdy ona bez przerwy pracowała. Nagle budzisz się i okazuje się, że dziesięć lat z twego życia odpłynęło w przeszłość… dziesięć lat… albo pięć… albo rok, potem to już nie miało znaczenia. Dziesięć lat to dla jednych oznaczało prawie tyle co rok, a dla innych – wieczność.
– Wyglądałaś przez chwilę bardzo poważnie. – Przyglądał się jej przez moment, po czym uśmiechnęli się do siebie.
Westchnęła filozoficznie. – Właśnie myślałam o tym jak szybko upływa czas. Trudno uwierzyć, że jestem tu od tak dawna… i już od pięciu lat w biurze prokuratora okręgowego.
– To samo czułem w Waszyngtonie. Trzy lata minęły jak trzy tygodnie i nagle okazało się, że czas wracać do domu.
– Myślisz, że kiedyś tam znowu wrócisz? Uśmiechnął się. Było w nim coś, czego nie potrafiła dokładnie rozszyfrować.
– Na pewno będę tam jeździł. Nadal są tam moje dzieci. Nie chciałem zabierać ich ze szkoły w środku roku, a poza tym nie zdecydowaliśmy jeszcze z żoną, z kim będą mieszkały. Pewnie w rezultacie trochę czasu ze mną, trochę z nią. To jedyne sprawiedliwe rozwiązanie w naszym przypadku. Na początku będzie im trudno, ale dzieci łatwo się przyzwyczajają.
Uśmiechnął się do niej. Najwyraźniej niedawno się rozwiódł.
– W jakim są wieku?
– Trzynaście i dziewięć lat. Dziewczynki są wspaniałe i tak bardzo przywiązane do Eileen, zresztą do mnie także. Tak naprawdę to lepiej się czują w L.A. niż w Waszyngtonie. Tam nie ma miejsca dla dzieci, a Eileen jest bardzo zajęta – opowiedział jej szybko.
– Czym się zajmuje?
– Jest asystentką ambasadora OPA i sama ma w perspektywie stanowisko ambasadora. Wtedy nie będzie szans na to, żeby zabrała dzieci ze sobą, więc pewnie zamieszkają ze mną. Ale to wszystko jest jeszcze palcem na wodzie pisane. – Uśmiechnął się teraz trochę nieśmiało.
– Jak dawno temu rozwiodłeś się?
– Właściwie dopiero teraz nad tym pracujemy. Zastanawialiśmy się nad tą decyzją, kiedy byliśmy w Waszyngtonie, ale teraz to zostało już definitywnie postanowione. Złożę papiery jak tylko trochę się tutaj zadomowię. Jeszcze nie zdążyłem się nawet rozpakować.
Popatrzyła na niego z uśmiechem, myśląc o tym jak trudne musiało być to wszystko: rozłąka z dziećmi, separacja z żoną, długa podróż, trzy tysiące mil dzielące Waszyngton od Los Angeles. Na szczęście nie miało to żadnego wpływu na jego wystąpienia. Naprawdę świetnie zaprezentował się na konferencji. Spośród sześciu obecnych adwokatów on zrobił na niej najlepsze wrażenie. Zaskoczyło ją, jak sensowne były jego liberalne poglądy, które przedstawił w swoim wystąpieniu. Od czasów Yaela McBee ona sama stała się nieco bardziej powściągliwa. Pięć lat pracy w biurze prokuratora okręgowego też nie wpłynęło na złagodzenie jej radykalnych poglądów. Nagle stała się zwolenniczką surowszego prawa, ostrzejszych kontroli i wszystkie ideały, w które kiedyś wierzyła, straciły na znaczeniu. Jednak Drew Lands znowu je ożywił, jego wystąpienia były rozsądne i zawierały dużo racji. Mimo że nie miała zamiaru włączać się do aktywnej działalności, zaimponowało jej to, że Drew nikogo nie obrażał i nie napadał, przedstawiając swoje stanowisko w dyskutowanych sprawach.
– Wspaniale wypadłeś.
Był poruszony i zadowolony z siebie, wypili drinka, po czym odwiózł ją taksówką do domu, by potem pojechać na lotnisko i wsiąść w samolot do Los Angeles.
– Czy mógłbym do ciebie czasem zadzwonić? – zapytał nieśmiało, jakby przypuszczał, że może być w jej życiu ktoś ważny.
Ale w tej chwili z nikim się nie spotykała. W zeszłym roku przez parę miesięcy spędzała trochę czasu z pełnym inicjatywy dyrektorem agencji reklamowej, ale od tej pory nie było nikogo. Oboje byli tacy zajęci i zabiegani, że ich związek umarł śmiercią naturalną. Często żartowała, że jej mężem jest praca i nazywała siebie „drugą żoną” prokuratora okręgowego. Koledzy zaśmiewali się z tego. Drew patrzył na nią z nadzieją, a ona kiwnęła twierdząco z uśmiechem.
– Oczywiście, będzie mi bardzo miło.
Bóg wie, kiedy znowu tu zajrzy. Poza tym i tak była kompletnie zaabsorbowana sprawą morderstwa pierwszego stopnia, która zajmie jej co najmniej dwa miesiące.
Zaskoczył ją dzwoniąc zaraz następnego dnia. Siedziała właśnie w biurze popijając kawę, robiąc jednocześnie notatki i przygotowując strategię działania w sądzie. Miało pojawić się sporo dziennikarzy, więc nie chciała się wygłupić. Była całkowicie pochłonięta myślami o tym trudnym przypadku. Nagle zadzwonił telefon, podniosła słuchawkę i odezwała się oschłym głosem.
– Tak?
– Z panną Roberts proszę. – Nigdy go nie dziwił brak grzeczności u ludzi pracujących w biurze prokuratora okręgowego.
– To ja.
Jej ton zmienił się na nieco bardziej przyjemny. Była tak cholernie zmęczona, ale jednocześnie zadowolona. Wybiła już piąta, a ona do tej pory nie ruszyła się zza biurka. Nawet na lunch. Nie jadła nic od kolacji poprzedniego wieczora, za to wypiła parę litrów kawy.
– Nie byłem pewien, czy to ty – jego głos był niemal czuły, przez moment przestraszyła się, że to jakiś głupi żart.
– Kto mówi?
– Drew Lands.
– O, rany… przepraszam… Byłam kompletnie pochłonięta pracą i nie poznałam cię po głosie. Co słychać?
– W porządku. Pomyślałem, że zadzwonię i, co ważniejsze, dowiem się, jak się miewasz.
– Przygotowuję dużą sprawę o morderstwo. Zaczyna się w przyszłym tygodniu.
– Brzmi nieźle. – Powiedział to z takim sarkazmem, że oboje roześmieli się. – A co robisz w wolnym czasie?
– Pracuję.
– To już odkryłem. Nie wiesz, że to szkodliwe dla zdrowia?
– Zacznę się tym martwić, jak przejdę na emeryturę. Na razie nie mam na to czasu.
– A co z weekendem? Mogłabyś zrobić sobie przerwę?
– Nie wiem… ja… – Zwykle pracowała w weekendy, a zwłaszcza teraz. A ta ostatnia konferencja i tak ukradła jej tydzień pracy. – Naprawdę powinnam…
– Daj spokój, możesz pozwolić sobie na parę godzin wolnego. Mam zamiar pożyczyć jacht od przyjaciela w Belvedere. Mogłabyś nawet zabrać ze sobą te swoje papierzyska, mimo że to świętokradztwo.
Był już późny październik, idealna pora na spędzenie popołudnia na zatoce, ciepło i słonecznie. Niebo było cudownie błękitne. Miała wielką ochotę przyjąć to zaproszenie, ale bała się, że spowoduje opóźnienie w pracy.
– Naprawdę powinnam przygotować…
– A może zamiast tego kolacja…?… lunch…? Nagle oboje roześmieli się. Nikt od dawna nie był tak natarczywy i pochlebiało jej to.
– Naprawdę chciałabym, Drew.
– Więc zgódź się. Obiecuję, że nie zabiorę ci za dużo czasu. Która wersja jest dla ciebie najmniej kłopotliwa?
– Ta wycieczka po zatoce brzmi bardzo zachęcająco. Może rzeczywiście zrobię sobie jeden dzień wagarów.
Wizja zbierania papierów porywanych przez wiatr na łodzi nie bardzo jej się podobała, ale randka z Drew Landsem – owszem.
– Świetnie, przyjadę po ciebie. Czy niedziela ci odpowiada?
– Wspaniale.
– Wpadnę po ciebie o dziewiątej. Ubierz się ciepło, na wszelki wypadek gdyby było wietrznie.
– Tak jest. – Uśmiechnęła się, odłożyła słuchawkę i wróciła do pracy.
W niedzielę rano, punktualnie o dziewiątej pojawił się Drew Lands ubrany w białe dżinsy, adidasy i jaskrawo czerwoną koszulkę. Pod pachą niósł żółtą parkę. Jego twarz była już opalona, włosy błyszczały srebrem w promieniach słońca, a błękitne oczy promieniały radością. Poszła z nim do samochodu. Jeździł srebrnym porsche. Przyjechał nim z L.A. w piątek wieczorem, ale zgodnie z danym słowem nie zanudzał jej takimi szczegółami. Pojechali do Saint Francis Yacht Club, gdzie zacumowana była łódź, a pół godziny później pływali już po zatoce. Był świetnym żeglarzem, a poza nimi na łodzi był jeszcze skipper. Tana wylegiwała się beztrosko na pokładzie, rozkoszując się słońcem, starając się nie myśleć o morderstwach. Była mu wdzięczna za to, że namówił ją na ten wolny dzień.
"Gra Z Fortuną" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gra Z Fortuną". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gra Z Fortuną" друзьям в соцсетях.