– To niesamowite.

Oczarowały ją jego przenikliwe, niczym u Rasputina oczy. Było w nim coś nadzwyczajnego, nie zaskoczył jej nawet fakt, że komunizm fascynował go już od dziecka. Wszystko, co go dotyczyło wydawało się jej intrygujące i niezwykłe. Kiedy w Wigilię Bożego Narodzenia wziął ją w ramiona i zaczęli się kochać, to także okazało się niesamowite. Tylko raz udało jej się pozbyć myśli o Harrisonie Winslow. Na swój sposób to on ją do tego przygotował. Tylko że on nie miał nic wspólnego z Yaelem McBee. Yaelowi udało się otworzyć jej ciało w sposób, o jakim nawet nie marzyła, dotarł tak głęboko, sięgnął do tych wszystkich zmysłów, które do tej pory były uśpione, a ona długo udawała, że nie domyśla się nawet ich istnienia. Poruszył jej całą duszę, wydobył z niej pasję i pożądanie, których dotąd nie znała, wreszcie dał jej coś, czego nie spodziewała się po mężczyznach. Od tej pory uzależniła się od niego zupełnie. Była niemal jego niewolnicą, aż do powrotu Harry'ego i Averil. Potem większość nocy spędzała w mieszkaniu Yaela, śpiąc z nim na materacu, skulona i zimna do chwili, kiedy położył na niej dłoń. Wtedy nagle życie stawało się egzotyczne i tropikalne, a wokół było nagle mnóstwo kolorów. Nie mogła już bez niego żyć. Po kolacji siadywali wszyscy w dużym pokoju i rozmawiali o polityce paląc trawkę. Tana nagle czuła się jak prawdziwa kobieta w pełnym rozkwicie, żyjąc śmiało u stóp swego mężczyzny.

– Gdzie ty się, do diabła, podziewasz, Tan? Już w ogóle cię nie widujemy – zainteresował się Harry.

– Mam mnóstwo czytania w bibliotece do egzaminów.

Do egzaminów końcowych zostało jej pięć miesięcy, a potem trzeba było stawić czoła wysokiej poprzeczce. Trochę się bała, bo większość czasu spędzała z Yaelem, a do tej pory nie wspominała o nim Harry'emu i Averil. Nie wiedziała jak im to powiedzieć. Żyli w tak różnych światach, że nie mogła wyobrazić ich sobie w jednym miejscu, domu czy szkole.

– Czy ty masz jakiś romans, czy coś w tym rodzaju, Tan? Zaczął być wobec niej podejrzliwy. Przecież ciągle znikała z domu. Wyglądała jakoś dziwnie, niezbyt przytomnie, jakby wstąpiła do jakiejś sekty hinduistycznej albo często paliła trawkę, o co ją zresztą podejrzewał. Z Yaelem zobaczył ją po raz pierwszy dopiero na Wielkanoc i przeraził go ten widok. Zaczekał na Tanę po zajęciach i zbeształ jak zirytowany rodzic. – Co ty, do diabła, robisz z tym czubkiem? Czy ty wiesz, kim on jest?

Oczywiście, że wiem… znam go już od roku… – Wiedziała, że on tego nie zrozumie i powiedziała mu to.

Czy ty wiesz, jaką on ma reputację? Jest groźnym radykałem, komunistą i najgorszego gatunku podżegaczem. Widziałem, jak w zeszłym roku go aresztowali, i ktoś mi mówił, że on służył przedtem w więzieniu… na miłość boską, Tan, obudź się!

– Ty pieprzony dupku! – Wrzeszczała na niego przed główną biblioteką, aż ktoś się za nimi obejrzał, ale było im wszystko jedno. – Odsłużył wojsko w więzieniu, bo nie chciał walczyć w Wietnamie, co uważasz pewnie za coś gorszego od morderstwa pierwszego stopnia, ale tak się składa, że ja mam inne zdanie na ten temat.

– Właśnie widzę. Radzę ci, lepiej uważaj na swój tyłek albo nie będziesz musiała przejmować się egzaminami w czerwcu. Ciebie wsadzą razem z nim i wywalą cię ze szkoły, zanim zdążysz oprzytomnieć.

– Nie wiem o czym mówisz!

Podczas ferii wielkanocnych w następnym tygodniu, Yael zorganizował ogromną demonstrację przed budynkami administracji i dwa tuziny studentów wylądowały za kratkami.

– Teraz już rozumiesz, o co mi chodzi?

Harry szybko jej to przypomniał, a ona znowu zniknęła z domu. Harry nic nie rozumiał. Przede wszystkim nie wiedział, ile znaczył dla niej Yael. Na szczęście jego nie aresztowano i mieszkała u niego przez cały następny tydzień. Wszystko co dotyczyło Yaela, fascynowało ją tak bardzo. Kiedy wchodził do pokoju, budziły się w niej jakieś uwięzione zmysły. Ostatnio w mieszkaniu działy się interesujące rzeczy. Wszyscy bardziej byli przejęci przygotowywaniem demonstracji na zakończenie roku akademickiego niż nauką. Tana jednak była tak przerażona egzaminami, że musiała teraz częściej zostawać u siebie w domu, żeby się trochę pouczyć. I właśnie wtedy Harry postanowił ją przekonać, tym razem metodą godnej perswazji, żeby przestała się z nim spotykać. Umierał ze strachu na myśl o tym, że coś złego mogłoby się jej przydarzyć. Zrobiłby wszystko, żeby to przerwać, zanim będzie za późno.

– Proszę cię Tan, proszę posłuchaj mnie… przez niego wpędzisz się w kłopoty… czy ty go kochasz?

Wyglądał na załamanego taką możliwością, nie dlatego, że nadal ją kochał, ale obawiał się, że może uwikłać się w jakąś okropną sytuację. Nienawidził tego faceta za to, że był bezczelnym, prostackim, prymitywnym i zarozumiałym pętakiem. Zbyt wiele o nim słyszał w szkole w czasie ostatnich sześciu miesięcy. Ten człowiek był niebezpieczny i prędzej czy później będzie przyczyną poważnych kłopotów. Harry nie chciał tylko, żeby pociągnął ze sobą na dno także Tanę. Uważał, że to jest bardzo prawdopodobne. Jeśli ona mu na to pozwoli, a niestety wszystko na to wskazywało. Była zupełnie zaślepiona. Ekscytowały ją nawet jego przekonania polityczne, a Harry'emu na myśl o tym robiło się niedobrze.

Przekonywała go, że nie jest zakochana w Yaelu, ale on wiedział, że to nie było takie proste, zwłaszcza, że był pierwszym facetem, któremu oddała się z własnej woli. Pozostawała w cnocie tak długo, że jej wybór mógł okazać się mylny. Zdawał sobie sprawę, że w takiej sytuacji, bez względu na to, czy w jej życiu pojawi się odpowiedni mężczyzna czy też nie, wystarczy, aby obudził w niej zmysły, których istnienia nawet nie podejrzewała, i będzie mógł uczynić z niej swoją niewolnicę. Tak właśnie się stało. Była zupełnie zahipnotyzowana przez Yaela, jego niekonwencjonalny tryb życia i przyjaciół. Fascynowało ją coś, czego nigdy przedtem nie doświadczyła, a on bawił się jej ciałem jakby grał na skrzypcach. To był związek, z którym trudno było walczyć. I nagle przed samymi egzaminami, kiedy upłynęło już sześć miesięcy, odkąd byli ze sobą, Yael wziął sprawy w swoje ręce i postanowił ją sprawdzić.

– Potrzebuję cię w przyszłym tygodniu, Tan.

– Po co? – Spojrzała przez ramię z obłędem w oczach. Miała przeczytać tej nocy jeszcze dwieście stron.

– To coś w rodzaju takiego spotkania… – Był trochę rozkojarzony paląc już piątego jointa” tej nocy. Zwykle nie robiło to na nim wrażenia, ale ostatnio był zmęczony.

– Jakiego spotkania?

– Chcemy wyłożyć nasze racje przed „grubymi rybami”. Uśmiechnęła się do niego. – To znaczy przed kim?

– Myślę, że nadeszła pora, żebyśmy skierowali się prosto do rządu. Idziemy do domu burmistrza.

– Chryste, przecież na pewno was przymkną. – Ale to jej specjalnie nie zaniepokoiło. Przyzwyczaiła się już do tej myśli, może dlatego, że należała do niewielu jego przyjaciół, którzy jeszcze nie wylądowali przez niego w więzieniu.

– No, więc? – Był nieugięty.

– Jeśli zdecyduję się i pójdę, nikt nie zapłaci za mnie kaucji i mogę nie zdążyć na egzaminy.

– O rany, Tan, i co z tego? I kim ty masz zamiar zostać? Jakimś drobnym adwokaciną, który będzie bronił obywateli, jeśli społeczeństwo jeszcze w ogóle będzie istniało? To jest gówno warte, daruj sobie, idź do pracy. Możesz zdawać egzaminy za rok. To jest ważniejsze.

Patrzyła na niego sparaliżowana tym, co przed chwilą usłyszała. Sądząc z tego co powiedział, on kompletnie jej nie rozumiał. Kim był ten facet?

– Czy wiesz, jak ciężko pracowałam, żeby to osiągnąć?

– A czy wiesz, jakie to mało ważne?

To była ich pierwsza kłótnia. Przekonywał ją jeszcze przez parę dni, ale w końcu nie poszła. Przeniosła się do siebie, żeby uczyć się do egzaminów, i kiedy tego wieczora oglądała wiadomości wieczorne, o mało nie zemdlała z wrażenia. W domu burmistrza podłożono bombę i dwoje jego dzieci cudem uniknęło śmierci. Jak się później okazało, czuły się dobrze, ale część domu burmistrza została zupełnie zniszczona, a jego żona doznała licznych poparzeń, ponieważ znajdowała się blisko miejsca eksplozji. „Odpowiedzialna za to była radykalna grupa studentów z UC Berkeley”. Aresztowano siedem osób za próbę morderstwa, napad, użycie broni i parę innych rzeczy, a między nimi znalazł się Yael McBee… Gdyby go posłuchała, myślała powstrzymując z trudem drżenie kolan, to już byłoby po wszystkim… nie tylko studia prawnicze, ale przede wszystkim jej wolność zostałaby poważnie ograniczona na wiele, wiele lat. Kiedy tak siedziała patrząc w telewizor, jej twarz była śmiertelnie blada. Harry przyglądał się z boku, ale nie powiedział nic, zupełnie nic. Po dłuższej chwili wstała spoglądając na niego z góry, wdzięczna za jego milczenie. W jednej sekundzie wszystko, co czuła do Yaela, eksplodowało w nicość, zupełnie jak jego bomby.

– Chciał, żebym tam z nim dzisiaj poszła, Hary… – Zaczęła płakać. – Miałeś rację.

Czuła się okropnie. Nieomal zniszczył całe jej życie, a ona słuchała go we wszystkim. I właściwie dlaczego? Dla łóżka? Czy ona była chora? Myśląc o tym robiło się jej niedobrze. Nagle dotarło do niej jak mocno wszyscy ludzie związani z Yaelem wierzyli w swoje ideały i przeraził ją fakt, że tak naprawdę w ogóle ich nie znała. Wystraszyła się, że mogą ją wziąć na przesłuchania. I rzeczywiście tak się stało, ale nic z tego nie wynikło. Była studentką, która spała z Yealem McBee. Nie jedyną zresztą. Zdała egzaminy. Została adwokatem. Dostała posadę prokuratora w okręgowym biurze adwokackim. Tak zaczęło się jej dorosłe życie. Dni spędzone wśród radykałów miała już za sobą, wraz ze studenckim życiem i mieszkaniem z Harrym i Averil w ich małym domku. Wynajęła mieszkanie w San Francisco i bez pośpiechu pakowała rzeczy. Wszystko nagle stało się takie smutne i bolesne, wszystko miała już za sobą, skończone.

– Wyglądasz jak obraz nieszczęścia. – Do pokoju wjechał na wózku Harry, podczas gdy ona wrzucała do pudła sterty prawniczych książek. – Chyba powinienem się do ciebie teraz zwracać per Pani Prokurator.