Kiedy Harry przyjechał w końcu do Cap Ferrat przywieziony przez kierowcę ojca, Harrison wybiegł mu naprzeciw przez środek trawnika. Chciał pomóc synowi wydostać się z samochodu na wózek. Chwycił go mocno w ramiona i przyjrzał mu się badawczo.
– Czy wszystko w porządku, synu?
W oczach Harry'ego było coś, co go zaniepokoiło.
– Mniej więcej.
Wyglądał na zmęczonego. To był długi lot, długie dwa dni i tym razem nie zabawiał się ze stewardesami. Lecąc do Francji myślał o Tanie. Ona na zawsze pozostanie jego pierwszą, wielką miłością, kobietą, której zawdzięcza powrót do życia. Takich uczuć nie można zaprzepaścić, a skoro nie chciała wyjść za niego… nie miał wyboru. Musiał się z tym pogodzić. Wyczytał w oczach Tany, że nie ma dla niego miejsca w jej sercu. Mimo że jego ból był dokuczliwy, zmuszał się, żeby zaakceptować taki stan rzeczy. To nie było proste. Tak długo zwlekał, zanim powiedział jej o swoich uczuciach. A teraz było już po wszystkim. Między nimi nic nigdy się nie wydarzy. Myśl o tym wycisnęła z jego oczu łzy, Harrison objął go silnymi rękami.
– Jak się miewa Tana? – Harrison zapytał szybko i przez ułamek sekundy zauważył, że Harry zwleka z odpowiedzią. Zrozumiał instynktownie, co zaszło między nimi. Harry spróbował i przegrał. Serce ojca otworzyło się ku synowi.
– Tana ma się dobrze – spróbował się uśmiechnąć – ale jest trudna.
Uśmiechnął się enigmatycznie, ale Harrison odgadł już wszystko. Spodziewał się, że kiedyś nadejdzie ta chwila.
– Ach tak… – Uśmiechnął się, widząc, że ładna dziewczyna, idąca do nich przez środek trawnika, na krótki moment odwróciła uwagę Harry'ego. Spojrzenia mężczyzn spotkały się. Harry uśmiechnął się nieśmiało.
– Zobaczysz, zapomnisz o tym, synu.
Przez chwilę Harry znowu poczuł, że coś go dławi w gardle, a potem z nerwowym śmiechem wyszeptał cicho, jakby do siebie.
– Spróbuję.
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
Jesienią Harry wrócił z Europy pięknie opalony, szczęśliwy i wypoczęty. Jeździł z ojcem wszędzie: do Monako, do Włoch, na parę dni do Madrytu, Paryża, Nowego Jorku. Żył teraz znowu pełną piersią. Jako mały chłopiec czuł się tak bardzo odsunięty od ojca, a teraz nagle znalazło się tu miejsce także dla niego. Piękne kobiety, wspaniałe dziewczęta, gale, nie kończące się koncerty, przyjęcia i wiele innych imprez. Ale gdy wsiadał do samolotu w Nowym Jorku, by polecieć na Zachodnie Wybrzeże był już tym wszystkim zmęczony. Tana wyszła po niego na lotnisko w Oakland i jak zwykle uśmiechała się pokrzepiająco. Opaliła się i wyglądała zdrowo, jej płowe włosy fruwały na wietrze. Była zadowolona ze swojej wakacyjnej pracy. Spędziła parę dni w Malibu z przyjaciółmi, których poznała w pracy. Mówiła o tym, że chciałaby pojechać na wycieczkę do Meksyku. Kiedy zaczął się następny semestr, ciągle byli razem, a jednak osobno. Zostawiała go zwykle w bibliotece, często miała też inne zajęcia niż on. Wydawało się, że Tana zaczyna wreszcie zawierać nowe przyjaźnie. Harry nie leżał już w szpitalu, więc miała teraz więcej czasu. Grupa jej znajomych ze studiów, której udało się przetrwać koszmar pierwszego roku, trzymała się teraz razem. Nowy układ, który powstał między nią a Harrym był znacznie zdrowszy. Przed Świętami Bożego Narodzenia zaczęła widywać go na uczelni zawsze z tą samą dziewczyną. Była to śliczna, apetyczna blondynka z Australii o imieniu Averil. Chodziła za nim jak cień. Studiowała na ostatnim roku sztuk pięknych, ale wydawało się, że znacznie bardziej była zainteresowana podążaniem krok w krok za Harrym, a i jemu to nie przeszkadzało. Tana starała się nie zwracać na to uwagi. Jednak kiedy po raz pierwszy w sobotni poranek spotkała Averil wychodzącą z jego pokoju, wszyscy troje roześmieli się z zażenowaniem.
– Czy to znaczy, że mnie wyrzucacie? – Tana zażartowała nerwowo.
– Nie. Do diabła, nie, ty wariatko. Wystarczy tu miejsca dla nas trojga.
W efekcie zanim Harry skończył pierwszy rok, Averil mieszkała już razem z nimi. Była rzeczywiście czarująca. Pasowała do nich, wesoła, miła, pomocna i taka słodka, że czasami denerwowała Tanę, zwłaszcza w czasie sesji, ale ogólnie wszystko grało jak trzeba. Tego lata poleciała z Harrym do Europy, żeby poznać Harrisona.
Tana znowu pracowała w tej samej firmie prawniczej. Obiecała matce, że przyjedzie na wschód, ale szukała jakiejkolwiek wymówki, żeby się z tego wywinąć. Artur zaoszczędził jej wymyślania kłamstw swoim kolejnym atakiem serca, tym razem łagodniejszym. Matka zabrała go do Lakę George, by tam wypoczął. Obiecała, że odwiedzi Tanę jesienią. Ale Tana już wiedziała, co to znaczy. Matka z Arturem złożyli jej wizytę rok temu i był to prawdziwy koszmar. Nie podobał jej się dom, który wynajmowali, zgorszył ją fakt, że nadal mieszka z Harrym pod jednym dachem. Gdyby dowiedziała się jeszcze o trzeciej lokatorce… Tana uśmiechnęła się na myśl o tym. Nie było już nadziei na porozumienie z matką, jedyną pociechą był kolejny rozwód Ann, oczywiście nie z jej winy. To John miał dość tupetu, żeby porzucić ją i uwieść jej najlepszą przyjaciółkę, co wywołało głośny skandal. Wszyscy wokół mieli jakieś kłopoty… biedna Ann… Uśmiechnęła się pod nosem.
W tym roku Tana z przyjemnością spędziła lato samotnie. Kochała Harry'ego i Averil, ale po stresach związanych z nauką miło było od czasu do czasu pobyć tylko z samą sobą. Poza tym ostatnio ciągle kłóciła się z Harrym na temat polityki. On nadal popierał wojnę w Wietnamie, ona wściekała się, jak tylko ktokolwiek poruszył ten temat. Averil próbowała za wszelką cenę przywrócić spokój w domu. Harry i Tana znali się jednak zbyt długo. Po sześciu latach znajomości nie wysilali się na kulturalną dyskusje i słowa, które padały między nimi, przerażały biedną Averil. Harry nigdy nie odezwałby się do niej w taki sposób ani ona do niego Averil była znacznie spokojniejsza od Tany. Tana już od dawna była samodzielna. Silna i odważna dwudziestoczterolatka, mająca własne niezależne poglądy. Cechowała ją ciekawość tego, co działo się wokół, miała swoje zdanie na różne tematy i potrafiła je obronić. Czasami miała z tego powodu kłopoty, ale nie przejmowała się tym. Lubiła dyskusje, które rodziły się w naturalny sposób, Kiedy zapisała się na następny rok akademicki, dzięki Bogu już ostatni, wdała się w długą, gorącą dyskusję w kafeterii. Było tam co najmniej osiem czy dziewięć osób, z nienawiścią rozprawiających o Wietnamie. Szybko się do nich przyłączyła, jak zwykle zresztą. Oczywiście miało to związek z Harrym, bez względu na to, co on sam o tym sądził. Wierzyła w to, co myślała, a Harry'ego i tak akurat nie było w pobliżu. Pewnie odwalał gdzieś szybki numer z Averil przed rozpoczęciem zajęć. Tana często podśmiewała się z niego. Harry i Averil spędzali większość życia w łóżku, wypróbowując ciągle jego wyobraźnię i możliwości, z którymi nie było chyba większych problemów. Ale Tana w dzisiejszej dyskusji nie miała na myśli konkretnie Harry'ego, zajmowała się tylko ideologicznym podłożem wojny w Wietnamie i była bardzo zaskoczona spotkawszy kogoś znacznie bardziej radykalnego od niej. Jej rozmówca miał wzburzoną grzywę drobno skręconych czarnych sterczących na czubku głowy, jak u dzikusa, włosów. Ubrany był w sandały, niebieskie dżinsy i turkusową koszulkę. Miał dziwnie elektryzujące niebieskie oczy i uśmiech, który rozbudził w niej coś, o czym dawno zapomniała. Kiedy wstał, ujrzała jego wspaniale napięte mięśnie. Wszystko było w nim takie zmysłowe. Odczuwała nieprzepartą chęć, by wyciągnąć rękę i dotknąć jego ramienia, które było tak blisko.
– Mieszkasz gdzieś w pobliżu? Pokręciła przecząco głową.
– Tak mi się wydawało, nie widywałem cię tu przedtem.
– Zwykle przesiaduję w bibliotece. Trzeci rok prawa.
– O kurcze. – Był zaskoczony. – To jest coś.
– A ty?
Magisterski program z nauk politycznych, a cóż by innego?
Roześmieli się oboje. W każdym razie podjął słuszną decyzję i odprowadził ją do biblioteki, gdzie pożegnała go z nie ukrywaną przykrością. Podzielała jego poglądy, poza tym był nadzwyczaj przystojny. Od razu wiedziała, że nie spodobałby się Harry'emu. Ostatnio stawiał sobie takie zwyczajne, ludzkie cele, zwłaszcza od czasu kiedy była przy nim Averil. Tana wiedziała o tym, ale nie przeszkadzało jej to. Jeśli chodzi o Harry'ego to nawet, gdyby na głowie wyrosły mu paprocie, a potem rogi, to i tak by go kochała. Był przecież jej bratem, a Averil stanowiła jego cząstkę, więc akceptowała ich oboje. Zazwyczaj starała się nie dyskutować z nim o polityce. Tak było łatwiej.
Jej nowy znajomy zaintrygował ją jeszcze bardziej, gdy zobaczyła go kilka dni później, przemawiającego na kampusie na ten sam temat, który poruszali wcześniej w dyskusjach. To było błyskotliwe i ogniste wystąpienie. Powiedziała mu to, kiedy skończył. Wiedziała już, że nazywał się Yael McBee. Nosił śmieszne nazwisko, ale on sam nie był śmiesznym facetem. Zafascynował ją, przemawiając z tak niezwykłą żarliwością. Jego wściekłość dotarła do wszystkich tych, których pragnął przekonać o słuszności swoich słów. Podziwiała jego umiejętność nawiązywania kontaktu z tłumem. Tej jesieni poszła jeszcze kilka razy, by go posłuchać, aż w końcu któregoś wieczora zaprosił ją na kolację. Zapłacili na spółkę, po czym poszli do niego jeszcze pogadać. Mieszkało tam oprócz niego jeszcze z tuzin innych ludzi. Część z nich spała na materacach. To mieszkanie nie miało w sobie nic z czystości i schludności małego domku, który Tana dzieliła z Harrym i Averil. Tak naprawdę wstydziłaby się zaprosić do niego Yaela. Ich domek był zbyt drobnomieszczański, za słodki, za bardzo mu obcy. Lubiła przychodzić do niego. Averil i Harry ciągle się kochali albo po prostu znikali w pokoju zamykając za sobą drzwi. Zastanawiała się nawet jak Harry'emu udawało się w ogóle uczyć, ale wiedziała, że jakoś to robił, bo jego stopnie były zadziwiająco dobre. W każdym razie zabawniej było z Yaelem i jego przyjaciółmi, więc kiedy Harry poleciał na Święta Bożego Narodzenia do Szwajcarii, a Averil do domu, Tana w końcu zdecydowała się zaprosić Yaela do siebie. Wyglądał dziwnie w małym, czyściutkim domku, bez swoich szalonych przyjaciół. Miał na sobie jaskrawo zielony golf i znoszone dżinsy. Na nogach wojskowe buty, mimo że wojsko odsiedział w więzieniu za odmowę służby w Wietnamie. Wysłali go do więzienia na Południowym Zachodzie i wypuścili po roku odsiadki
"Gra Z Fortuną" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gra Z Fortuną". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gra Z Fortuną" друзьям в соцсетях.