– Co o tym sądzisz?

Tana odetchnęła głęboko. – Na razie trudno powiedzieć… jest jeszcze za wcześnie, żeby oceniać jego stan… nadal jest w szoku. Harrison Winslow pokiwał głową. On także był w szoku. Zanim wszedł na górę, rozmawiał z doktorem i dowiedział się, że nie mogli już nic zrobić. Rdzeń kręgowy został tak poważnie uszkodzony, jak tłumaczył neurochirurg, że Harry już nigdy nie będzie mógł chodzić. Połatali go trochę, a następna operacja czekała go za sześć miesięcy. Ale występowały też pewne objawy, z których lekarz był zadowolony. Powiedzieli o tym wszystkim Harry'emu, ale było jeszcze za wcześnie, żeby dokładnie ocenić sytuację. Najlepszą wiadomością był fakt, że będzie mógł kontynuować swoje bogate życie seksualne. Ośrodek systemu nerwowego odpowiedzialny za te rejony nadal funkcjonował, przynajmniej do pewnego stopnia i mimo, że Harry nie reagował w pełni i z powodu paraliżu nie mógł całkowicie kontrolować sytuacji, z pewnością będzie mógł zażywać przyjemności.

– Myślę, że będzie nawet mógł mieć potomstwo – doktor powiedział ojcu.

Ale było tyle rzeczy, których na pewno nie był w stanie zrobić, chodzić, czy tańczyć, biegać, jeździć na nartach… oczy ojca wypełniły łzy na myśl o tym. Przypomniał sobie nagle dziewczynę, która szła obok niego korytarzem. Była śliczna, zauważył ją, jak tylko wszedł na górę. Zwrócił uwagę na jej piękną twarz, duże, zielone oczy, wdzięk, z jakim się poruszała. Był zaskoczony, gdy ujrzał ją w pokoju Harry'ego.

– Rozumiem, że jesteś bliską przyjaciółką Harry'ego? To dziwne, ale Harry nigdy o niej nie wspominał. Właściwie nigdy mu się nie zwierzał.

– Tak, to prawda. Przyjaźnimy się od czterech lat.

Nie chciał jej przesłuchiwać w recepcji szpitala. Ale z drugiej strony chętnie by się dowiedział, jak to wszystko naprawdę wygląda i może to była właściwa chwila. Ciekawe, co naprawdę łączyło tę dziewczynę z Harrym. Jeszcze jedna przelotna miłostka czy skrywana miłość, albo może jest jego żoną, o której ojciec nic nie wie? Musiał mieć na uwadze finansową sytuację Harry'ego, nawet jeśli chłopak był wystarczająco rozsądny, żeby o siebie zadbać.

– Czy jesteś w nim zakochana? – Jego oczy przenikały ją na wylot. Tana stanęła jak wryta.

– Ja… nie… Ja., to znaczy – nie była pewna, dlaczego o to pyta. – Ja go bardzo kocham… ale nie… to znaczy, to nie jest miłość fizyczna, jeśli rozumie pan, o co mi chodzi. – Zaczerwieniła się po same uszy, próbując mu to wytłumaczyć, a on uśmiechnął się przepraszająco.

– Przepraszam, że pytam cię o takie rzeczy, ale jeśli znasz Harry'ego dobrze, to wiesz, jaki jest. Nigdy nie wiem, co się z nim dzieje i, jak przypuszczam, któregoś pięknego dnia przyjadę i dowiem się nagle, że ma żonę i troje dzieci.

Tana roześmiała się. To mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe. Raczej trzy kochanki. Nagle zdała sobie sprawę, że nie potrafi odczuwać niechęci do tego mężczyzny, tak jak życzyłby sobie tego Harry, a wręcz przeciwnie, rodziła się w niej sympatia do niego.

Z pewnością było w nim wiele siły, nie obawiał się zapytać o to, co chciał wiedzieć. Patrzył na nią teraz, spojrzał na zegarek i na limuzynę, która stała na zewnątrz.

– Czy nie wybrałabyś się ze mną gdzieś na kawę? Może do mojego hotelu? Zatrzymałem się w Stanford Court, ale kierowca mógłby cię potem odwieźć dokądkolwiek sobie życzysz. Co na to powiesz?

Tak naprawdę zabrzmiało to trochę podstępnie, ale nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Żal jej go było, tyle przeszedł i przebył taką długą drogę, żeby tu dotrzeć.

– Ja… właściwie to powinnam już wracać… mam mnóstwo nauki…

Zaczerwieniła się, a on posmutniał. Nagle obudziło się w niej współczucie. Mimo całej jego elegancji i oszałamiającej prezencji, wydał się jej taki wrażliwy.

– Przepraszam, nie chciałam, żeby to zabrzmiało niegrzecznie. Po prostu…

– Wiem. – Spojrzał na nią z takim smutnym uśmiechem, że jej serce dosłownie topniało. – Powiedział ci, jakim jestem sukinsynem. Ale jest przecież Wigilia Bożego Narodzenia. Myślę, że nam obojgu dobrze zrobi rozmowa. Przeżyłem straszny szok i pewnie ty także.

Pokiwała smutno głową i poszła za nim do samochodu. Kierowca otworzył przed nią drzwi. Harrison Winslow usiadł przy niej na welwetowym siedzeniu. Był taki zamyślony, kiedy za oknem przesuwały się ulice miasta. Wydawało się, że upłynęła tylko krótka chwila, gdy dotarli do Nob Hill, skąd skręcili na wschód i znaleźli się na podjeździe do Stanford Court.

– Harry i ja przeżyliśmy wiele trudnych chwil w ciągu tych wszystkich lat. Jakoś nigdy nie mogliśmy sobie z tym poradzić… – zachowywał się tak jakby mówił do siebie. Wcale nie wyglądał na takiego podłego, jak Harry go przedstawiał. Właściwie było wręcz odwrotnie. Robił wrażenie samotnego i był bardzo smutny. Popatrzył na nią wymownie.

– Jesteś piękną dziewczyną… i to nie tylko dlatego, że masz piękną twarz i figurę. Harry ma szczęście, że zostałaś jego przyjaciółką.

Najdziwniejsze było coś, o czym Harry nie mógł wiedzieć. Była tak bardzo podobna do jego matki, kiedy była w jej wieku. Harrison obserwował ją z zaskoczeniem, kiedy z wdziękiem wysiadła z samochodu, a on szedł za nią do hotelu. Poszli do restauracji Potpourri i usiedli w kąciku. Nie odrywał od niej wzroku, jakby próbując zrozumieć, kim była w życiu jego syna. Trudno mu było uwierzyć, że była tylko „przyjaciółką”, jak twierdziła i podkreślała to w rozmowie. Nie miała jednak powodu, żeby kłamać.

Tana z uśmiechem popatrzyła mu w oczy. – Moja matka mówi to samo co pan, panie Winslow. Powtarza mi ciągle „nie ma przyjaźni między chłopcem a dziewczyną”, a ja twierdzę, że nie ma racji. Bo właśnie ja i Harry jesteśmy najlepszym tego przykładem… on jest moim najlepszym przyjacielem na całym świecie… jest moim bratem… Jej oczy wypełniły łzy i odwróciła wzrok myśląc o tym, co się stało. -… Zrobię wszystko, żeby pomóc mu wrócić do normalnego życia. – Spojrzała wojowniczo na Harrisona Winslowa, ale bez złości. Była wściekła na los, który zgotował mu takie życie. – Widzi pan, ja nie pozwolę… nie pozwolę, żeby tak leżał na tyłku i zamartwiał się – zaczerwieniła się, ale ciągnęła dalej – przywrócę go życiu i sprawię, żeby znowu był pełen wigoru. – Popatrzyła na niego dziwnie. – Mam pewien pomysł, ale najpierw muszę porozmawiać o tym z Harrym.

Był zaintrygowany. Może jednak ma jakieś plany wobec niego, ale chyba nie było tak źle. Oprócz tego, że była śliczna, z pewnością nie brakowało jej inteligencji i energii. Kiedy zaczęła mówić, w jej oczach zapaliły się ogniki i wiedział, że to, o czym mówi, ma dla niej ogromne znaczenie.

– Jaki to pomysł? – Zaintrygowała go i gdyby nie martwił się tak bardzo o syna, byłoby to nawet zabawne.

Nie miała odwagi. Pomyśli pewnie, że zwariowała, zwłaszcza jeśli jest zupełnie bez ambicji, tak jak Harry.

– No, nie wiem… to zabrzmi pewnie zupełnie bez sensu, ale pomyślałam… naprawdę nie wiem… – Zawstydziła się, nie mogła przełamać oporów. – Pomyślałam, że może uda mi się namówić go, żeby studiował razem ze mną prawo. Nawet jeśli nie będzie później praktykował, na pewno mu się to przyda, zwłaszcza w takiej sytuacji.

– Mówisz poważnie? – Wokół oczu Harrisona Winslowa pojawiły się zmarszczki wywołane uśmiechem. – Mój syn? Studentem prawa? – Poklepał jej dłoń z uśmiechem. Była niezwykłą dziewczyną, pełną energii, nie mógł powiedzieć o niej złego słowa. – Jeśli uda ci się go przekonać, zwłaszcza teraz – jego twarz momentalnie stężała – będziesz jeszcze bardziej niezwykła, niż mi się wydajesz.

– Mam zamiar spróbować, jak na tyle dojdzie do siebie, aby mógł mnie wysłuchać.

– Obawiam się, że to jeszcze trochę potrwa.

Oboje smutno pokiwali głowami. Ciszę przerwały odgłosy śpiewanych gdzieś na zewnątrz kolęd. Nagle Tana popatrzyła na niego i zapytała.

– Dlaczego tak rzadko się pan z nim widuje?

Musiała go o to zapytać. Nie miała nic do stracenia, a jeśli będzie na nią zły, to zawsze może po prostu wyjść. Nic nie może jej zrobić. Nie wyglądał jednak na niezadowolonego i spojrzał jej prosto w oczy.

– Szczerze? Dlatego, że Harry i ja to już stracona sprawa. Próbowałem bardzo długo, ale niczego nie osiągnąłem. Znienawidził mnie kiedy jeszcze był małym chłopcem, a z upływem lat sytuacja jeszcze bardziej się pogarszała. Po jakimś czasie nie było sensu, żeby być razem i zadawać sobie rany. Świat jest wielki, ja mam mnóstwo zajęć, a on ma swoje własne życie – jego oczy były pełne łez, patrzył przed siebie -… przynajmniej miał je do tej pory…

Wyciągnęła do niego rękę i pogłaskała jego dłoń.

– I znowu je będzie miał. Obiecuję… jeśli przeżyje… o Boże… jeśli przeżyje… błagam cię, Boże, nie pozwól mu umrzeć.

Z jej oczu potoczyły się łzy, otarła je z twarzy. – On jest taki wspaniały, panie Winslow. Jest najlepszym przyjacielem, jakiego miałam w życiu.

– Chciałbym móc powiedzieć to samo. – Posmutniał.

– Teraz jesteśmy dla siebie zupełnie obcy. Dzisiaj w jego pokoju czułem się jak intruz.

– Może dlatego, że ja tam byłam. Powinnam była zostawić was samych.

– To nie miało żadnego znaczenia. To już zaszło za daleko. Jesteśmy dla siebie obcy.

– Tak nie musi być.

Rozmawiała z nim jakby go dobrze znała, i już nie robił na niej tak wielkiego wrażenia, bez względu na to, jakim był światowcem, jak bardzo był przystojny i szarmancki. Tak naprawdę był teraz tylko istotą ludzką z ogromnym problemem, bardzo chorym synem.

– Właśnie teraz moglibyście się zaprzyjaźnić.

Harrison Winslow pokręcił głową z powątpiewaniem i po chwili uśmiechnął się do niej. Pomyślał, że Tana jest niesamowicie piękną dziewczyną i nagle zaczął się znowu zastanawiać, na czym naprawdę polega to, co istnieje między nią a Harrym. Jego syn był zbyt wielkim libertynem, żeby przepuścić taką szansę, chyba że zależało mu na niej znacznie bardziej, niż jej się wydawało… a może to była… może Harry był w niej zakochany… tak, to musi być to. Niemożliwe, żeby ona miała rację.