Kontynuował, a ona zaśmiewała się. Zniżył głos.
– Wpadł ci już któryś w oko, czy też jesteś po uszy zakochana w Chandlerze George'u?
– Z pewnością.
Powoli zmierzała w kierunku sali balowej, a on szedł za nią. W pewnej chwili zobaczyli oboje Chandlera całującego pucołowatą rudowłosą po drugiej stronie sali.
Wysoki, ciemnowłosy młodzieniec zwrócił się do Tany ze smutkiem w głosie.
– Mam dla ciebie złe wieści. Obawiam się, że właśnie zostałaś porzucona, księżniczko.
Wzruszyła ramionami i ich niesamowicie zielone oczy spotkały się na chwilę.
– Krzyżyk na drogę.
W jej oczach widać było zadowolenie. Miała w nosie Chandlera George'a.
– Zatańczysz?
– Jasne.
Poprowadził ją z perfekcyjnym wyczuciem rytmu. Był pełen fantazji, ale znać w nim było światowe obycie, nie pasujące do jego młodego wieku. Tana odnosiła wrażenie, że bywał w towarzystwie, chociaż nie miała pojęcia, w jakim. Nie wiedziała nawet, kim on jest, ale w chwilę później on nadrobił to niedopatrzenie.
– A tak przy okazji, księżniczko, jak się nazywasz?
– Tana Roberts.
– A ja nazywam się Harry.
Popatrzył na nią i zachichotał jak mały chłopczyk i nagle wyrzucił z siebie.
– Harrison Winslow Czwarty, jeśli chodzi o ścisłość. Ale Harry wystarczy.
– Czy mam być tym wstrząśnięta?
I rzeczywiście była, ale nie miała zamiaru się z tym zdradzić.
– Tylko, jeśli regularnie czytujesz rubryki towarzyskie. Harison Winslow Trzeci zwykle robi z siebie durnia we wszystkich większych miastach świata… najczęściej w Paryżu i Londynie, jeśli ma trochę czasu – w Rzymie… Gstaad, Saint Moritz… Monachium i Berlinie. Jeżeli już nie ma wyboru, to w Nowym Jorku, gdzie walczy ze współspadkobiercami majątku, jaki pozostawiła pod jego opieką moja babka. Nie lubi przebywać w Stanach ani ze mną.
Mówił to tak monotonnie i bez wyrazu. Tana zastanawiała się, co tak naprawdę dzieje się w jego sercu. Nie miała pojęcia jak się zachować.
Moja matka umarła, kiedy miałem cztery lata. W ogóle jej nie pamiętam, tylko czasem przychodzi do mnie w aurze zapachu… powiewu jej perfum… albo jakiegoś dźwięku, śmiechu na schodach, jakby mieli zamiar z ojcem gdzieś wyjść… lub sukienki, która mi ją przypomina. Ale to raczej niemożliwe. Popełniła samobójstwo. Bardzo kruche – jak mawiała o niej moja babka – ale piękne cacuszko. I od tej pory biedny ojciec nie może wyleczyć ran… Zapomniałem wspomnieć o Monako i Cap d'Antibes. Tam też próbuje zapomnieć. Oczywiście w towarzystwie. Ma stałe towarzystwo w Londynie, gdzie rezyduje przez większość roku, natomiast bardzo piękny egzemplarz jest w Paryżu… lubi z nią jeździć na narty… i ma też Chinkę w Hongkongu. Kiedyś, jak byłem w szkole zwykle zabierał mnie ze sobą, ale stałem się tak niemożliwy, że przestał. To… -jego brwi zmarszczyły się w grymasie -… i inne sprawy. W każdym razie – oczy zwęziły się w cynicznym uśmiechu – tak oto wygląda Harrison Winslow lub co najmniej jeden z nich.
– A ty?
Jej głos był taki łagodny, a jego oczy bardzo smutne. Powiedział jej więcej, niż miał zamiar. Ale wypił już cztery szkockie. Na szczęście nie plątały mu się nogi, tylko najwyżej trochę rozwiązał mu się język, ale nie zależało mu na tym. Każdy w Nowym Jorku wiedział kim jest Harry Winslow, ojciec i syn.
– Jesteś taki jak on?
Wątpiła w to. Przede wszystkim, nie miał tyle czasu, żeby przejąć wszystkie cechy ojca. Nie mógł być od niej dużo starszy. Wzruszył ramionami bez cienia uczuć.
– Pracuję nad tym. – Uśmiechnął się znowu. – Strzeż się, ślicznotko! Strzeż się!
I z tymi słowami znów porwał ją w ramiona i pociągnął na parkiet. Zauważyła, że obserwuje ich jej matka. Już od dłuższej chwili na nich patrzyła i dowiedziała się nawet od kogoś, kim on jest. Nie wyglądała na niezadowoloną.
– Często widujesz się z ojcem?
Cały czas zastanawiała się nad tym, co powiedział jej w czasie To musiało być samotne życie… szkoły z internatami… matka popełniła samobójstwo, kiedy miał cztery lata… ojciec większość czasu spędzał gdzieś w świecie i w dodatku był rozpustnikiem
– Raczej nie. Nie ma na to czasu.
Przez chwilę zabrzmiało to jak wyznanie małego chłopca. Zrobiło jej się go żal, ale on szybko odwrócił jej uwagę od swojej osoby.
– A ty? Jaka jest twoja historia, Tano Roberts, poza tym, że masz żałosny gust, jeśli chodzi o mężczyzn?
Spojrzał w stronę Chandlera George'a przyciskającego do siebie małą rudowłosą. Roześmieli się oboje.
– Jestem wolna, mam osiemnaście lat i chodzę do Green Hill.
– Jezu. Jakie to nudne. Co jeszcze? Jakieś miłostki, romanse? Jej twarz zmieniła swój wyraz, zamknęła się w sobie. Zauważył to od razu.
– Nie.
– Odpręż się. Oczywiście, poza Chandlerem. – Uspokoiła się trochę. – Chociaż, muszę przyznać, jest bezkonkurencyjny.
Swoją drogą, biedny facet. Byli wstrętni, mówiąc to wszystko o nim, ale naprawdę był najgłupszym chłopakiem, jakiego znała, i często stawał się ofiarą dowcipów.
– Zobaczmy, co jeszcze? Rodzice? Nielegalne dzieci? Psy? Przyjaciele? Hobby? Czekaj – sprawdzał swoje kieszenie, jakby zapomniał o czymś. – Powinienem gdzieś mieć ten formularz… – Roześmieli się oboje. – Zakreślić wszystko co powyżej…? czy też nic z tych rzeczy…!
– Jedna matka, psów brak, dzieci brak. Zasmucił się.
– Jestem tobą rozczarowany. Myślałem, że lepiej się spiszesz. Muzyka przycichła i Harry rozejrzał się dookoła.
– Co za banda nudziarzy. Chcesz wyskoczyć gdzieś na hamburgera albo na drinka?
Uśmiechnęła się. – Bardzo chętnie, ale zabierzemy ze sobą Chandlera? – Roześmiała się głośno, a on skinął głową.
– Zostaw to mnie. – Zniknął i wrócił za chwilę z tajemniczym uśmiechem na twarzy.
– O Boże. Co ty zrobiłeś?
– Powiedziałem mu, że bardzo zdenerwowałaś się jego zachowaniem dzisiejszego wieczoru z tą rudowłosą kokotą i odwożę cię do twojego psychiatry.
Nie zrobiłeś tego?
– Zrobiłem.
Przybrał niewinny wyraz twarzy i roześmieli się oboje.
– Właściwie powiedziałem mu, że doznałaś olśnienia i wybrałaś mnie. Pogratulował ci dobrego gustu i uciekł ze swoją pulchną przyjaciółką.
Cokolwiek Harry mu powiedział, Chandler machał do nich zadowolony i wychodził ze swoją wybranką. Z pewnością nie wyglądał na skrzywdzonego.
Muszę powiedzieć coś matce, zanim stąd wyjdziemy. Nie masz nic przeciwko temu?
– Nie, skądże. Chociaż właściwie tak, ale z drugiej strony nie mam wyboru.
Kiedy Tana przedstawiała go Jean, zachowywał się poprawnie. Wyglądał bardzo dystyngowanie i przypadł Jean do gustu. W drodze do domu żałowała, że Artur nie widział tego wszystkiego. To był wspaniały wieczór i było jasne, że Tana także doskonale się bawiła. I w dodatku wyszła z Harrym Winslowem IV. Jean wiedziała, kim on jest, to znaczy przynajmniej znała jego nazwisko.
– A co z twoim ojcem?
Wyciągnął się wygodnie w taksówce, podając kierowcy adres „21”. Zawsze tam chodził, jeśli był akurat w mieście. Tana była jednak pod wrażeniem. Na pewno bawiła się znacznie lepiej, niż z Chandlerem Georgem. Tak dawno już nie była na żadnej randce, że zapomniała jakie to uczucie. Poza tym żaden z jej znajomych nie zachowywał się w ten sposób. Zwykle całą grupą chodzili na pizzę, do którejś z knajpek przy Drugiej Alei. To było jeszcze przed maturą… przed Billym Durningiem.
– Ojciec zginął na wojnie, zanim się urodziłam.
– To bardzo sprytne z jego strony. Zawsze mniej wzajemnej szarpaniny, kiedy kręcą się przy nas przez te parę lat.
Tana zastanawiała się, dlaczego jego matka popełniła samobójstwo, ale nie śmiała zapytać.
Czy twoja matka wyszła za mąż po raz drugi? Nie. – Niepewnie zaprzeczyła ruchem głowy, po czym dodała.- Ma przyjaciela.
Był kimś, komu mogła o tym powiedzieć. Miał coś takiego w oczach, coś, co pozwalało jej obdarzyć go zaufaniem.
Znowu podniósł wyżej jedną brew. – Czy jej przyjaciel jest żonaty?
Trzeba przyznać, że był bystry.
Zaczerwieniła się jak burak, ale on nie mógł tego zauważyć.
– Dlaczego pytasz?
– Chyba jestem po prostu bystry.
Był niemożliwy. Gdyby nie jego chłopięca niewinność i ujmujące podejście, chętnie dałaby mu w twarz. Jego bezpośredniość była tak beztroska, że nie sposób było mu się oprzeć.
– Zgadłem?
Nigdy nie przyznałaby racji komuś innemu, ale tym razem zrobiła to. – Tak. To znaczy był żonaty przez długi czas. Od czterech lat jest wdowcem i nadal się z nią nie ożenił. To naprawdę kawał zarozumiałego sukinsyna. – Były to najmocniejsze słowa, jakich do tej pory użyła na jego temat publicznie. Nie mówiła tak nawet w szkole, do Sharon.
Harry nie wyglądał na zgorszonego.
– Większość mężczyzn jest taka. Szkoda, że nie znasz mojego starego. Porzuca je krwawiące przy drodze ze cztery razy w tygodniu, tylko po to, żeby się zabawić.
– Brzmi nieźle.
– On jest zły. – Oczy Harry'ego stężały. – Jest zainteresowany tylko jednym. Sobą. Nic dziwnego, że się zabiła.
Nigdy nie wybaczył tego ojcu i serce Tany nagle zabiło mocniej z żalu i współczucia dla niego. Taksówka zatrzymała się przed drzwiami „21”. Harry zapłacił i weszli do środka. Chwilę później zanurzyli się w podniecającej atmosferze ekskluzywnej restauracji. Tana była tutaj tylko raz, czy dwa. Na przykład z okazji matury. Podobały jej się ozdóbki zwisające nad barem, świetnie ubrani ludzie stłoczeni w środku. Rozpoznała wśród nich dwie gwiazdy filmowe, a kelner, zauważywszy Harry'ego, natychmiast przybiegł uszczęśliwiony do nich, ciesząc się, że znowu go widzi. Chyba rzeczywiście było to ulubione miejsce Harry'ego, dokąd często zaglądał. Spędzili chwilę przy barze, po czym usiedli przy stoliku Harry zamówił stek, a Tana jajka po benedyktyńsku. Gdy popijał to szampanem Lour Roederer, Harry zauważył, że jej twarz nagle stężała. Patrzyła na grupę ludzi przy stoliku na drugim końcu sali Wyglądało na to, że dobrze się bawili, jej wzrok przykuwał zwłaszcza starszy mężczyzna. Obejmował znacznie młodszą od niego dziewczynę. Harry patrzył na jej twarz, potem na wyraz jej oczu, wreszcie dotknął jej dłoni.
"Gra Z Fortuną" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gra Z Fortuną". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gra Z Fortuną" друзьям в соцсетях.