Na tym jednak się kończyło. Nie całował jej więcej. Nie brał jej w objęcia. Nie ściskał jej ręki ani nie proponował, że nauczy posługiwania się siekierą. Było tak, jakby tamte chwile przy pniu do rąbania nigdy się nie zdarzyły. Wciąż śmiał się z niej i pokpiwał, aż się rumieniła, patrzył na nią z tym samym głodem w oczach, ale już więcej jej nie dotykał. Pewnego razu Lisa przypomniała mu o urodzinowym zwyczaju – i o tym, że pocałował ją tylko kilka razy – ale odpowiedział chłodno, że jej urodziny dawno minęły..

Wówczas zdała sobie sprawę, że od jakiegoś czasu Rye stara się nawet jej nie dotknąć. A jednak przyjeżdżał codziennie, choćby na parę minut. Instynktownie czuła, że nie tylko łąka jest powodem, dla którego przebywa taką długą drogę. Po prostu jest biedny i dumny, powiedziała sobie, kończąc wykrawanie ostatniej ·części. Zbyt dumny, żeby zalecać się do kobiety, dopóki nie zdobędzie pieniędzy. Ale przecież na zabawę na rancho Bossa Maca nie trzeba kupować biletów.

W takim razie dlaczego mnie nie zaprosi, spytała samą siebie pod wpływem jakiegoś wewnętrznego głosu. Dlatego, że na zabawę wszyscy starają się ubrać jak najładniej, a na to potrzeba pieniędzy. Ale dostanie ode mnie tę koszulę i nie będzie mógł odmówić, ponieważ ona ma zastąpić tamtą, kt6rą zniszczył, rąbiąc dla mnie drzewo.

Zadowolona ze swego planu, nuciła dalej, przygotowując przybory, którymi miała posługiwać się przy szyciu. Posiadała tylko igły, nici, nożyczki i zręczne palce, ale nie potrzebowała niczego więcej. Szyła już przeróżne ubrania od momentu, kiedy była na tyle duża, że potrafiła utrzymać igłę. Wykr6j nowej koszuli pochodził ze starej, którą pieczołowicie popruła na poszczególne części i według nich wykroiła nowe. Jedyną zmianą było dodanie kilku centymetr6w w ramionach, bowiem stara koszula była już nieco za wąska i podczas pracy naciągała się na potężnych barkach Rye'a.

Miała tylko kłopot z guzikami. Spróbowała wyciąć je z drewna, ale okazało się, że wyglądałyby zbyt topornie przy tak delikatnym materiale. W końcu odkryła rozwiązanie, leżące dosłownie pod nogami. Każdego roku jelenie zrzucają stare rogi i wyrastają im nowe. Zaś rzeźbienie w rogu i kości było jedną ze sztuk, którą posiadła równolegle z przerabianiem kawałka szkła na prowizoryczny n6ż.

Jak przy większości prymitywnych technik, potrzeba było do tego czasu, cierpliwości i samozaparcia. Dla niej akurat nie stanowiło to problemu. Mieszkając na łące, kontynuowała ów powolny, plemienny rytm życia, gdzie nie było trudne zachować cierpliwość, gdyż nie było po co się spieszyć. Cieszyła się, widząc, że guziki powoli osiągają pożądany kształt. Z przyjcl1llu,· ścią polerowała każdy z nich i myślała o tym, jakie mile uczucie będzie towarzyszyło Rye'owi, gdy jego wrażliwe palce dotkną ich jedwabistej gładkości. Tak samo było zresztą przy szyciu niewiarygodnie delikatnej, lnianej tkaniny – czuła zadowolenie, wiedząc, że kiedy Rye włoży tę koszulę, jej miękki dotyk będzie sprawiał mu przyjemność.

Nucąc piosenkę równie starą jak technika, której używała, Lisa sfastrygowała części koszuli. Chciała teraz zrobić przerwę na obiad, ale przypomniała sobie, że miała zamiar się umyć. Sprawdziła temperaturę wody w beczce, którą Rye przesunął na nasłonecznione miejsce, i nabrała jej do garnka. Zaniosła do chaty i umyła się z wprawą kogoś, dla kogo kąpiel w wiadrze jest codziennością. Potem włożyła bladoniebieską bluzkę, pochodzącą z targu na drugim końcu świata. Jedna w dwóch par znoszonych dżinsów, jakie posiadała, przetarła się zupełnie na kolanach, więc miejscowym zwyczajem ucięła nogawki, robiąc z nich szorty. Sierpień nawet w górach był wystarczająco ciepły, by mogła chodzić z gołymi nogami.

Wyszła na zewnątrz i starała się nie patrzeć w kierunku ścieżki. Jeżeli Rye w ogóle dzisiaj przyjedzie, to zjawi się tu późnym popołudniem. Często wpadał tylko na parę minut, pytał, czy Lisa czegoś nie potrzebuje, czy czuje się dobrze i czy nie skaleczyła się przypadkiem. Odpowiadała tylko "nie" i "tak" i znowu "nie", a potem rozmawiali chwilę o łące i o pogodzie.

I patrzyli na siebie wzrokiem pełnym tego wszystkiego, co nie zostało powiedziane.

Podeszła do beczki i popatrzyła na swe odbicie w wodzie. Pobyt na łące sprawił, że jej skóra nabrała złotawego odcienia, a także jakiejś jedwabistej gładkości, której przedtem nie miała. To samo działo się z ustami – były teraz pełniejsze, bardziej wilgotne, bardziej różowe, jakby mimo woli zachęcały do pocałunków. Dawniej marzenia nie sprawiały, że piersi stawały się nabrzmiałe, obolałe, a ciało drżało w gorączce, której źródło tkwiło gdzieś głęboko, w samym centrum kobiecości.

Nalała wody do wiadra, rozplotła warkocze i zanurzyła je w wodzie. Rozpuszczone włosy sięgały jej do bioder, były gęste i lekko wijące się. Dokładnie wytarła je ręcznikiem i starannie rozczesała. Czując, że ma ochotę na drzemkę, przeniosła śpiwór przez ogrodzenie i ułożyła się na łące, zwijając w kłębek na brzuchu,

. by włosy mogły szybko wyschnąć. Łagodny wietrzyk, ciepłe słońce i usypiające brzęczenie owadów sprawiły, że niemal natychmiast zapadła w sen.

Rye przeskoczył przez płot i stanął jak wryty.

W pierwszej chwili pomyślał, że Lisa jest zupełnie naga, przykryta jedynie gładzonymi wiatrem włosami, których piękna dotychczas nie dostrzegł, bo Lisa splatała je i upinała. Stał jak sparaliżowany, ledwo oddychając, czując się tak, jakby ujrzał nimfę, ukrywającą się przed ludzkim okiem.

Mocniejszy podmuch wiatru odrzucił na bok pasmo platynowych włosów i odsłonił znoszone szorty. Rye cicho westchnął. Wiedział, że powinien odwrócić się, pobiec do konia, odwiązać go i popędzić na łeb na szyję z powrotem na rancho, gdyż jeśli podejdzie i uklęknie obok Lisy, nie będzie w stanie powstrzymać się, by jej nie dotknąć. I wiedział też, że jeśli dotknie jej chociaż raz, to już nie zdoła się powstrzymać. Pożądał jej zbyt mocno, żeby ufać samemu sobie.

Więc powiedz jej, kim jesteś.

Nie! Nie chcę, żeby to tak szybko się skończyło.

Nigdy z nikim nie było mi tak dobrze. Jeśli zostaniemy kochankami, będę musiał powiedzieć jej prawdę i wszystko popsuję.

W takim razie nie dotykaj jej.

Ale już klęczał przy niej. Delikatnie wyjął szczotkę z rozluźnionych palców i zaczął czesać. srebrzyste pukle, które gięły się pod jego dotknięciem, owijały wokół rąk, przywierały do palców, jakby prosząc o następne pieszczoty. Uśmiechnął się i czesał Lisę powolnymi, delikatnymi ruchami, a potem zagłębił palce we włosy, uniósł je w górę i ukrył w nich twarz, wdychając głęboko zapach.

Lisa drgnęła i zaczęła powoli się budzić. Znów śniła o Rye'u, tak jak działo się za każdym razem, kiedy spała. Otworzyła oczy i pierwszą rzeczą, jaką ujrzała, były uda w obcisłych dżinsach i jej własne włosy w dłoniach Rye'a. Poczula, jakby każdy włos wiązał ich ze sobą, przyciągał jedno do drugiego. Powoli odwróciła głowę, aż mogła zobaczyć jego twarz, zanurzoną w jej włosach. Kontrast między ich jasnością a jego ciemną opalenizną był niezwykle wyraźny.

Rye popatrzył na nią i wtedy Lisa poczuła, że serce bije w jej piersi jak oszalałe. Spod ciemnych rzęs wyzierała namiętność, niepokój i pragnienie, które sprawiły, że coś eksplodowało głęboko w jej ciele, zbudziło gorączkę. Patrzyła mu prosto w oczy i zobaczyła coś, co dawniej tylko przeczuwała.

– Nie chciałem cię obudzić – powiedział Rye zdławionym głosem.

– Nie mam o to pretensji.

– Jesteś taka niewinna. Nie powinnaś pozwalać, żebym tak się do ciebie zbliżał. Za bardzo mi ufasz.

– Nie mogę nic na to poradzić – odpowiedziała cichym, ale pewnym głosem. – Urodziłam się po to, żeby należeć do ciebie. Wiedziałam o tym już w chwili, kiedy obejrzałam się i zobaczyłam ciebie siedzącego jak wojownik na czarnym koniu.

Nie mógł znieść tej szczerości i ufności w jej pięknych oczach. Spuścił wzrok..

– Nie – powiedział szorstko. – Przecież mnie nie znasz.

– Wiem, że jesteś wystarczająco silny, by móc mnie skrzywdzić, a przecież tego nie zrobiłeś. Zawsze postępowałeś ze mną bardzo ostrożnie; delikatniej i bardziej opiekuńczo niż większość mężczyzn w stosunku do swoich żon czy córek. Przy tobie czuję się bezpieczna. Wiem o tym, a także to, że jesteś inteligentny i wybuchowy, wesoły i bardzo dumny.

– Jeżeli mężczyzna nie jest dumny, twardy i nie walczy, to świat po prostu zmiażdży go i rozetrze na pył.

– Tak, wiem o tym – odparła. – Tak się zdarza wszędzie, nieważne, czy w prymitywnej, czy cywilizowanej kulturze. – Popatrzyła na niego i dodała: – A czy wspominałam już, że jesteś. także bardzo przystojny i nie masz ani jednego sztucznego zęba?

Musiał się roześmiać. Nie spotkał jeszcze nikogo takiego jak Lisa – ironicznego, wrażliwego, szczerego, z poczuciem humoru objawiającym we wszystkim, co powiedziała czy zrobiła.

– Jesteś jedyna w swoim rodzaju.

Uśmiechnęła się ze smutkiem. Wszędzie, gdzie tylko przebywała razem z rodzicami, była jedyna w swoim rodzaju. Zawsze była obserwatorką, nigdy nie stała się częścią pełnego kolorów, żywego, namiętnego widowiska, jakie tworzyło społeczeństwo. Myślała, że w Ameryce będzie inaczej, ale tak się nie stało. Jedynie w chwilach, kiedy Rye był przy niej, nie czuła się obco. A kiedy ją całował, narastała w niej radość życia i czuła się wówczas naprawdę szczęśliwa.

Nieśmiało powiodła czubkiem wskazującego palca wzdłuż jego pełnej dolnej wargi, ale Rye uchylił się przed tym dotknięciem, nie ufając swemu opanowaniu. Ręka opadła i Lisa odwróciła wzrok. Nie potrafiła ukryć zawodu i bólu.

– Przepraszam – powiedziała. – Kiedy obudziłam się i zobaczyłam ciebie z twarzą w moich włosach… – Głos jej się załamał. Spojrzała przez ramię i posłała mu przepraszający uśmiech. – Chyba jestem zbyt niedoświadczona, by właściwie interpretować twoje zachowanie. Myślałam, że chcesz…

Znowu zawiódł ją głos. Przełknęła z trudem ślinę i usiłowała odczytać coś, patrząc na Rye'a, lecz twarz miał nieprzeniknioną. Jedynie oczy świeciły pod wpływem podniecenia, które ze wszystkich sił starał się opanować. Ale ona o tym nie wiedziała, pamiętała tylko, że uchylił się przed jej dotknięciem. Odwróciła się, ale okazało się, że Rye'a wciąż trzyma w palcach jej włosy. Pociągnęła je delikatnie, spróbowała jeszcze raz – lekko, żeby niczego nie zauważył. Poczuła jednak, że jakaś nieuchwytna siła popychają ku temu mężczyźnie. Kiedy znów zwróciła się twarzą do niego, zobaczyła oczy, w których płonął ogień.