Policjant starał się zmniejszyć przykre wrażenie, ale Sara i tak bardzo przeżyła ten moment. Wuj leżał na podłodze, twarzą skierowany ku drzwiom, jakby usiłował uciekać. Był przykryty kocem.

Elden odchylił ostrożnie rąbek materiału z twarzy zmarłego.

Sara zdołała kiwnąć twierdząco głową. W chwilę potem opuścili sypialnię. Dziewczyna ciężko opadła na fotel i skwapliwie przyjęła kieliszek koniaku podany przez Eldena. Nie lubiła mocnych alkoholi i lekko się zakrztusiła, smakując trunek.

Komisarz interesował się znajomymi wuja. Zadał Sarze kilka pytań, na które nie umiała udzielić odpowiedzi. Wreszcie pozwolił jej odejść, ale poprosił, by stawiła się w komisariacie następnego dnia około dziesiątej.

– Nie wiem, czy zwolnią mnie z pracy.

– Z pewnością zwolnią – odparł z nutą groźby w glosie.

Następnego dnia w pracy Erik przyszedł do jej pokoju. Byli zatrudnieni w tej samej instytucji, Sara miała etat pianistki, Erik był inżynierem.

– No i jak poszło? – zapytał z troską, muskając przelotnie jej dłoń opartą o stół.

– Eriku, oni mnie podejrzewali! – zawołała wzburzona. – Ale na szczęście miałam alibi. Muszę się znowu stawić na policji za pół godziny. Zwolniłam się…

Erik stał chwilę milczący.

– Saro, nie mogłem porozmawiać wczoraj z Birgitte. Mieliśmy niespodziewanych gości.

Goście nie towarzyszyli im chyba w sypialni, pomyślała ze smutkiem Sara, choć tak naprawdę odetchnęła z ulgą. Ich obecna sytuacja była nie do zaakceptowania, niemniej nie chciała doprowadzić do rozbicia małżeństwa. Nie zachwycały jej także wykrętne usprawiedliwienia niewiernych małżonków i potajemne schadzki. Właściwie sama nie miała pojęcia, czego chce.

– Czy nie moglibyśmy poczekać, aż zakończy się ta straszna sprawa z morderstwem? – zapytała prosząco. – To mnie kompletnie wytrąca z równowagi. Dziś zupełnie nie mogłam zasnąć. Nie wspominaj o niczym swojej żonie. Nie warto. Chyba jakiś czas wytrzymamy bez spotkań?

– Ależ, Saro! Przecież ja cię pragnę – wyszeptał podniecony Erik.

Spojrzała na niego. Prezentował się nadzwyczaj dobrze, był nienagannie ubrany, nie tak jak tamten komisarz policji. Sara wciąż bolała nad tym, że Erik okazał się żonatym mężczyzną. Ale cóż robić! Dowiedziała się o tym zbyt późno.

– Bądź cierpliwy, proszę.

W komisariacie Sarę czekała niemała niespodzianka.

Na miejscu był naturalnie Alfred Elden, a poza nim jego przełożony, choć w pierwszej chwili nie rozpoznała stopnia.

Elden siedział bez słowa i ściskał kurczowo długopis.

– No jak, panno Wenning, czy pamięta pani kogoś ze znajomych wuja?

– Tak, ale kompletnie nie potrafię skojarzyć nazwisk i twarzy.

– A gdyby ich pani zobaczyła?

Nie spodziewała się podstępu, więc odparła z właściwą sobie szczerością:

– Och, wtedy pewnie rozpoznałabym parę osób. Minęła dłuższa chwila, zanim padło kolejne pytanie:

– Czy może pani wziąć dwa tygodnie wolnego?

– Teraz? Ja dopiero co wróciłam z urlopu!

– Była pani w Afryce, w Tunezji, zdaje się?

Jak oni się o tym dowiedzieli? Czyżby ją szpiegowali?

– Więc jest pani zaszczepiona przeciw chorobom tropikalnym – kontynuował policjant. – Także Elden jest po szczepieniach w związku z niedawnym zadaniem w Ameryce Południowej. Świetnie. Zatem oboje udacie się dziś wieczorem na Cejlon. Skontaktuję się z pani szefem i załatwię pani wolne.

Sara nie była w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa.

– Wszystkie koszty pokryje państwo. Jest nam pani potrzebna, ażeby zidentyfikować mężczyznę, który podszywa się pod pani wuja.

– Ale… – usiłowała się bronić – wycieczki zorganizowane wyjeżdżają, o ile wiem, raz w. tygodniu?

– Z tym nie ma problemu. Dziś odprawiana jest kolejna grupa, a w hotelu znalazł się wolny dwuosobowy pokój.

– Co?! – Tego było już dla Sary zbyt wiele. – Dwuosobowy?

Komisarz wpatrywał się uporczywie w blat biurka.

– Jako para nie będziecie wzbudzać podejrzeń. Samotny mężczyzna zawsze może być brany za policjanta.

Odwróciła się, wbijając wzrok w Eldena. Ten siedział ponury niczym chmura gradowa i przyglądał się swoim paznokciom.

– Zapewniam panią, że to nie jego pomysł. On protestował jeszcze bardziej stanowczo niż pani. Męczyłem się z nim ponad godzinę.

– Ale ja jestem zajęta! – wypaliła Sara. – Mój narzeczony nigdy…

Erik jej narzeczonym? Cóż, w miłości i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone.

– Nie musi nic wiedzieć o wspólnym pokoju. Pani pojedzie pod własnym nazwiskiem. W końcu teraz takie czasy, że kobiety często zatrzymują swoje nazwiska panieńskie, więc nie powinno to budzić podejrzeń.

– Ale ja nie chcę mieszkać z nim w jednym pokoju, chciałam powiedzieć, z nikim – dodała już zupełnie zrezygnowana. – Po prostu nie lubię dzielić pokoju z obcymi, niezależnie od płci.

W tej sekundzie Elden wstał ze swego miejsca.

– Panno Wenning, ręczę pani, że również nie jestem zachwycony tym pomysłem. Wprawdzie nie mam przyjaciółki, ale może być pani pewna, że nie przekroczę linii oddzielającej pani część pokoju ani o milimetr.

Sara spoglądała to na jednego, to na drugiego policjanta. Wreszcie zrozumiała, że protesty na nic się tu nie zdadzą. – No dobrze. A więc zdecydowaliśmy.

ROZDZIAŁ II

Rzeczywiście, żadne protesty nie pomogły. Sara wyraziła obawę, że mężczyzna podający się za Hakona Tangena może ją przecież rozpoznać.

W takim razie należy się trzymać od niego z daleka, otrzymała zimną odpowiedź.

Wyprawa do Sri Lanki była, zdaniem policjantów, niezwykle ważnym przedsięwzięciem. Poszukiwany nie tylko pozbawił Tangena życia, ale też przywłaszczył sobie jego dokumenty.

– Ja w każdym razie nie pojmuję, dlaczego zdecydował się na zwykły lot czarterowy? – zapytała zdziwiona Sara.

– Sądzę, że wuj pani chciał uniknąć rutynowej kontroli, wiadomo zaś, że w przypadku czarterów jest ona wyrywkowa. Natomiast naszemu poszukiwanemu jeszcze bardziej na tym zależało. Niewykluczone, że człowiek ów planuje kolejne zabójstwa. Dlatego tak ważne jest, żebyśmy temu zapobiegli. Loty czarterowe to bez wątpienia najprostszy sposób na dotarcie do Sri Lanki.

– Ale czy komisarz Elden naprawdę nie poradzi sobie beze mnie? – nie dawała za wygraną Sara. – Chyba nie sprawi panom trudności zidentyfikowanie osoby, która podróżuje podszywając się pod mego wuja? Wystarczyłoby zapytać w recepcji.

– Ma pani rację. Powtarzam jednak: małżeństwo nie budzi takich podejrzeń, jak działający na własną rękę mężczyzna, zwłaszcza wyglądający tak jak Elden. Jego zawód bez trudu można wyczytać z jego oczu. Pani zaś być może jest w stanie rozpoznać poszukiwanego osobnika.

– A gdyby komisarz Elden go zaaresztował? Stawia mu się ciężki zarzut, morderstwo z premedytacją!

– Oczywiście, ale wtedy nigdy się nie dowiemy, o co toczy się gra. Musi pani zrozumieć, panno Wenning, że nie zajmujemy się wyłącznie zwykłymi sprawami kryminalnymi. Nasz wydział współpracuje ściśle z biurem śledczym.

– Czy to znaczy, że szukacie szpiegów? – Sara zrobiła wielkie oczy.

– No, można to tak nazwać – odparł z łagodnym uśmiechem nadkomisarz. – Wuj pani obracał się wśród polityków z najwyższych sfer, musimy więc i taką ewentualność wziąć pod uwagę. Niewykluczone, że właśnie dowiedział się o czymś niezwykle istotnym.

– Mój wujek szpiegiem? – rzekła w zadumie Sara. – Nie, tego sobie nie wyobrażam. Owszem, z natury był żądny przygód i chętnie pojawiał się w towarzystwie znanych postaci, chwalił się nawet, kogo znał, ale nie podejrzewałabym go o nic więcej.

– A jednak nie gardził pieniędzmi, czy tak?

– Owszem, temu nie mogę zaprzeczyć. Komisarz tylko pokiwał głową na znak, że rozumie. Tymczasem Sara, nieco już uspokojona, powiodła nieobecnym wzrokiem gdzieś w przestrzeń. Po chwili zastanowienia rzekła:

– Myślę, że… że ten mężczyzna nie zdążył się zaszczepić. Musi mu chyba bardzo na czymś zależeć, skoro podejmuje takie ryzyko, przecież czyha na niego wiele niebezpiecznych chorób.

– W gruncie rzeczy nie ma aż tak wielkiego niebezpieczeństwa, ale że się nie wahał ani chwili, o tym jestem przekonany.

– A może jest trochę podobny do wuja Hakona? No bo zdjęcie w paszporcie i…?

– Najprawdopodobniej. Chociaż jeśli ma możliwość sfałszowania paszportu, to dla niego bez różnicy.

– Takie podróbki to bardzo ryzykowne przedsięwzięcie. Muszą być wykonane profesjonalnie – zauważył krótko Alfred Elden.

Mimo że Elden siedział cały czas z tyłu, Sara wyraźnie wyczuwała jego obecność, tak jakby wypełniał sobą pokój. Bardzo ją to złościło.

W pewnej chwili oczy Sary rozbłysły.

– Ciekawa jestem, co też się za tym wszystkim kryje? Ale wolałabym mieszkać sama. Czy nie dałoby się tego jakoś załatwić?

– Przykro mi, ale w hotelu brak wolnych pokoi.

– Może pani być spokojna, że zadowolę się wyłącznie swoją częścią pomieszczenia – odezwał się komisarz Elden z gniewem w głosie. – Będę się ściśle trzymał granicy.

Zabrzmiało to jednoznacznie.

– Nie chodzi tylko o to. Z zamieszkiwaniem we wspólnym pokoju wiąże się przecież mnóstwo innych problemów – przerwała i westchnęła. – Zresztą jak pan sobie życzy, panie nadkomisarzu.

Nadkomisarz zatrzymał ją jeszcze przez moment po tym, jak Elden opuścił pokój.

– Pani zapewne sądzi, że policja próbuje posłużyć się niecodziennymi metodami?

– Tak – odparła – nigdy nie przypuszczałam, że będziecie zmuszać dwoje obcych ludzi do przebywania razem.

I zachęcać do niemoralności, dodała w myśli, ale nie powiedziała tego głośno.

Nadkomisarz oparł dłonie o poręcz krzesła.

– Mam swoje powody, proszę pani. My tutaj w wydziale kryminalnym bardzo się o Alfreda martwimy. To jeden z naszych najlepszych ludzi, ale on robi wszystko, żeby się pogrążyć. Jeśli tak dalej pójdzie, najpewniej załamie się nerwowo.