– Owszem, choć nie sądzę, żeby odbywało się to zbyt często. Co się tu naprawdę wydarzyło? Skąd się wzięła policja?

– Pani wuj został zamordowany. Zginął od pchnięcia nożem. Zwłoki znalazła sprzątaczka. Prawdopodobnie stało się to wczoraj. Jeszcze po południu widzieli go sąsiedzi. Powiedział im wtedy, że wieczorem wybiera się w podróż. Czy pani coś o tym wiedziała?

– Nie, zupełnie nie. Nie rozmawiałam z wujkiem od kilku tygodni.

Sama się zdziwiła, jak spokojnie zabrzmiał jej głos. Jakby jeszcze nie całkiem dotarło do niej, co właściwie tu zaszło.

– Czy byliście sobie bliscy?

– Niestety, nie. Nie znaliśmy się najlepiej. Wuj miał swoje sprawy, ja swoje. Spotykaliśmy się tylko dlatego, że byliśmy jedynymi żyjącymi członkami rodziny. Wiem jednak, że wuj dużo podróżował, zwłaszcza do Anglii. Tam miał wielu przyjaciół.

– Czy zna pani nazwisko któregoś z nich?

Nie podobało jej się, że komisarz jest taki dociekliwy. Czuła, że odziera ją z wszelkiej prywatności.

– Wydaje mi się, że utrzymywał znajomości w kręgu wysoko postawionych urzędników, mam na myśli ministra, członka rządu. Chyba nazywał się Wells albo podobnie.

Odczuwała irytację. Trudno było się jej skoncentrować. Niespodziewana śmierć wuja i to badawcze spojrzenie… Policjant notował.

– Tak. Rzeczywiście wygląda na to, że miał kontakty wśród dyplomatów i polityków. Ale czym, proszę pani, zajmował się Hakon Tangen? W książce telefonicznej figurował jako konsultant, a to bardzo szerokie pojęcie.

– W młodości uważany był w rodzinie za czarną owcę. Objechał niemal cały świat. Potem zajął się chyba interesami. Bywało, że opływał w dostatki, innym razem nie miał grosza przy duszy. Ale co robił? Zastanawiam się, czy…

– Tak?

Sara musiała chwilę pomyśleć. Nagle ni stąd, ni zowąd zaciekawiło ją coś innego. Jakżesz mógł wyglądać ów surowy policjant z odsłoniętym torsem? Czy miał ciemną karnację, czy był bardzo chudy? A może miał owłosioną klatkę piersiową? Poczuła, że się rumieni.

– Przypuszczam, że wuj wykonywał jakieś szczególne zlecenia. Był za nie sowicie wynagradzany. Prowadził bardzo burzliwe życie i znal się na wszystkim, co jest niezbędne poszukiwaczowi przygód.

– Czy sądzi pani, że mógł się zajmować nieuczciwymi interesami?

Sara zmarszczyła brwi. Siedzący przed nią policjant był barczysty, jego dłonie wyglądały na bardzo silne, no i ta opalenizna… I to teraz, w listopadzie!

– Tego nie umiem powiedzieć. Nigdy mi się nie zwierzał. Funkcjonariusz pokiwał znowu głową.

– W każdym razie nie figuruje w naszym archiwum.

Siedział rozparty, a jego poza wydała się Sarze zbyt swobodna. Wygląda, wygląda… jak dziki zwierz! Oj, co też mi przychodzi do głowy. Dziki zwierz? Ten sopel lodu?

Sara nie miała pojęcia, co się z nią dzieje. Zaczęła się wiercić. Nie, ten zupełnie nie jest w moim typie. Pełen rezerwy w stosunku do ludzi, obojętny na to, co inni o nim pomyślą. I do tego komisarz policji! Chyba w ogóle jest niemiły.

Odwróciła oczy w drugą stronę. Erik, właśnie o Eriku chciała teraz myśleć.

– Czy to było zabójstwo na tle rabunkowym?

– Nic na to nie wskazuje. Wprawdzie pokoje zostały szczegółowo przeszukane, ale nie zginęły ani książeczki czekowe, ani też pieniądze. Czy pani ma wrażenie, że czegoś tu brakuje?

Sara wstała i obeszła powoli pokój. Zatrzymała się dopiero przy komodzie.

– Tu trzymał swoje najważniejsze dokumenty – powiedziała, wskazując na mebel.

– Tu już szukaliśmy. Trudno jednak stwierdzić, czy coś stąd zniknęło. Naszą uwagę zwrócił jedynie notes, który znaleźliśmy przy pani wuju. Jak pani widzi, jest prawie nowy. Zapisane zostały tylko dwie pierwsze kartki i są to zwyczajne, codzienne notatki. Ostatnia z nich pochodzi z wczorajszego dnia. O, proszę, tu jest data. Brakuje natomiast trzeciej kartki, która musiała być wyrwana. Nigdzie nie udało nam się jej znaleźć, sprawdzaliśmy nawet w koszu na śmieci. Być może pani wuj wyrwał ją sam albo…

Zaczął przyglądać się z uwagą kolejnej, nie zapisanej kartce.

– Proszę spojrzeć. Wuj naciskał długopis na tyle mocno, że litery z wyrwanej strony odbiły się na następnej.

Sara skierowała kartkę pod światło, po czym wytężyła wzrok, by cokolwiek odczytać.

– Cóż tu jest napisane? Mnóstwo wyrazów nie do odcyfrowania, ale widzę jakieś wyraźniejsze słowo… Turbinella?

Komisarz potwierdził skinieniem głowy.

– Tak, myśmy też do tego doszli.

– Wydaje mi się, że tu jeszcze jest coś, jakby zaczynało się od „syn…”

– Na to wygląda. Czy pani to coś mówi?

– Nie. A czy Turbinella to jakieś nazwisko, imię?

– Nie sądzę, żeby ktokolwiek chciał nadać swojemu dziecku takie imię – oświadczył z powagą.

– No nie, z pewnością.

Sara podeszła do półki z książkami i odszukała tom encyklopedii zawierający hasła na literę T.

– Tam też już sprawdzałem – zauważył sucho policjant. – Nic z tego, nie ma takiego hasła. Wiem natomiast, że sąsiadka widziała pani wuja kilka dni temu, gdy wracał do domu, podtrzymywany przez któregoś ze znajomych. Przez kogo, nie umie powiedzieć. Wyglądało na to, że wuj był nieco podpity. Słyszała też, że podśpiewywał sobie pod nosem: „Tarantela, tarantela”, choć przypuszczamy, że raczej było to inne słowo, prawdopodobnie „Turbinella”.

– Być może – przytaknęła Sara. – Wuj nie gardził alkoholem, zwłaszcza podczas koktajli czy obiadów. Proszę mi wybaczyć, ale jak pan się właściwie nazywa? Jak mam się do pana zwracać?

– O, przepraszam. Zapomniałem się przedstawić. Jestem komisarz Alfred Elden i pracuję w wydziale kryminalnym.

W tym momencie otworzyły się drzwi do sypialni i wyszła stamtąd grupa techników policyjnych.

– No, już po robocie. Można zabierać ten cały majdan.

– Karlsen! – zareagował natychmiast komisarz Elden, wskazując na dziewczynę.

– O, przepraszam, nie wiedziałem… Nasz język jest mało wyszukany, ale nigdy nie mamy nic złego na myśli, proszę mi wierzyć.

Sara skinęła głową. Słowa policjanta wzburzyły ją i nie zdołała tego ukryć. Mimo że nie znała wuja za dobrze, pozostawał jednak dla niej jedyną bliską osobą. Teraz nie ma już nikogo.

Gdy funkcjonariusze opuścili pomieszczenie, Elden zwrócił się ponownie do Sary:

– Przerwaliśmy pani, coś jeszcze chciała pani powiedzieć. Teraz pojęła, że w mieszkaniu są tylko oni i nieboszczyk. Po chwili odezwała się drżącym głosem:

– Na biurku zauważyłam katalog biura podróży. Czy wiecie już, dokąd wujek się wybierał?

– Właśnie miałem zamiar tam zatelefonować, gdy pojawiła się pani. Znając charakter pana Tangena sądzę, że nie miała to być wycieczka zorganizowana.

– O, na takie też się wypuszczał. Nie zawsze dysponował dużą gotówką.

– Pewnie już za późno, ale możemy spróbować czegoś się dowiedzieć. – Policjant podszedł do telefonu i wykręcił numer biura podróży.

I znowu uderzył Sarę szczególny sposób, w jaki komisarz się poruszał. Obserwując jego sylwetkę z tyłu, nie mogła jednak zaprzeczyć, że był zgrabny i bardzo męski. Tak jak poprzednim razem przywiódł jej na myśl Erika. Kiedy Erik jej dotknął, zareagowała sprzeciwem. Może był to sygnał, że nie myślała o fizycznej bliskości ani romansie, ale pragnęła przyjaźni i oddania? Sara darzyła Erika sympatią, ale pociągał ją niejako platonicznie. Fakt, że miał żonę i dwójkę dzieci, stanowił dla niej wielką barierę. Marzyła, by poczuć oplatające ją ramiona mężczyzny, zespolić się z nim w jedno. Uświadomiła sobie nagle, że choć samotność dotkliwie jej dokuczała, to pragnie przede wszystkim głębszych doznań. I co najdziwniejsze, stało się to za sprawą spotkania z tym niedostępnym, niechętnie do niej usposobionym policjantem. Czegoś podobnego nigdy by się nie spodziewała.

Elden, czekając na zgłoszenie się biura podróży, zwrócił się do Sary z kolejnym pytaniem:

– Zdaje się, że jest pani jedynym spadkobiercą?

– Spadkobiercą, nie rozumiem? – zdziwiła się, wodząc wzrokiem po małym, ale ekskluzywnie umeblowanym pokoju.

– Proszę mi powiedzieć, gdzie była pani wczorajszego wieczoru?

– O mój Boże! – wykrzyknęła, ale zaraz się opanowała. – - Byłam w domu. Odwiedziły mnie koleżanki z pracy i siedziały do około wpół do dwunastej.

Policjant pokiwał głową. Po krótkiej chwili połączył się Z biurem i wymieniwszy kilka zdań, zapisał prywatny numer jednego z pracowników.

– Zastałem tylko sprzątaczkę. Biuro jest już naturalnie nieczynne, ale mieliśmy szczęście – wyjaśnił, wystukując kolejny numer telefonu. – Halo, mówi komisarz Alfred Elden z wydziału kryminalnego. Zajmujemy się pewną sprawą i chciałbym zadać kilka pytań. Czy może mi pani pomóc? Czy przypomina sobie może pani klienta o nazwisku Hakon Tangen? Tak, słucham? Na Cejlon, do Sri Lanki? Wczoraj wieczorem? Ale dostaliście państwo wiadomość, że się nie pojawił?

Elden zamilkł na dłuższą chwilę, ale jego twarz wyrażała zdumienie.

– Wyjechał? To niemożliwe! Jak szybko otrzymujecie wiadomość z lotniska, jeśli pasażer zrezygnuje? A jeśli ktoś inny przejmie bilet? Rozumiem. A więc Hakon Tangen na pewno był na pokładzie samolotu? Czy ma pani jego adres? Vindelveien trzydzieści cztery, tak, zgadza się. W takim razie dziękuję za pomoc, skontaktujemy się jutro.

Odłożył słuchawkę.

– Hakon Tangen udał się do Sri Lanki.

– A co z jego paszportem i świadectwem szczepień? – Sara była niezwykle poruszona.

– Tutaj żadnych dokumentów nie znaleźliśmy. Muszę niestety prosić panią, panno Wenning, o zidentyfikowanie zwłok. Wprawdzie sąsiadka już to zrobiła, ale w tej sytuacji musimy mieć stuprocentową pewność.

– Czy to naprawdę konieczne?

– Obawiam się, że tak. Pójdę pierwszy i postaram się, by widok był dla pani jak najmniej przykry.

Była wdzięczna komisarzowi za ten niespodziewany ludzki odruch. Po chwili poprosił ją do środka.

Weszła na miękkich nogach. Nigdy przedtem nie widziała nieboszczyka i zawsze się bała, że kiedyś ją to spotka. Teraz nie miała innego wyjścia.