Nietrudno było odgadnąć, co się wydarzyło. Klaudiusz wrócił późno w nocy i z ulgą stwierdził, że drzwi są otwarte. Obawiając się być może oskarżeń o zabicie pana, uznał, że prościej będzie uciec ze wszystkim, co uda się zabrać, zamordowawszy uprzednio własnego brata, aby uniknąć konieczności dzielenia się z nim łupem. O uwięzionej dziewczynie nikt nie mówił, jako że nie wiedziano o jej istnieniu. Mimo to stanowiła ona stałe niebezpieczeństwo z powodu plotek, jakie mogła wywołać jej obecność u cudzoziemskiego lekarza. Te plotki, ta gadanina... wielka specjalność Chretiennotte! Oczywiście Esteban wydał zacnej kobiecie wyraźny zakaz wchodzenia do swego pokoju pod pretekstem pewnych tajemnych prac, jakie tam prowadził, ale jak długo można ją było trzymać na dystans!
Toteż zaraz po powrocie Leonarda zostawiła kosz w kuchni i bezwzględnie wyciągnęła Chretiennotte z jej obserwatorium, nakazując obrać warzywa na zupę. Później poszła opowiedzieć o swoich obawach Demetriosowi, którego zastała zajętego pisaniem.
Grek zgodnie ze swoim zwyczajem, wysłuchał jej w milczeniu, ale kiedy skończyła, wstał i zaczął chodzić tam i z powrotem.
- Co zrobimy? - zapytała Leonarda. - Bóg mi świadkiem, że żal mi tej biednej dziewczyny, ale nie możemy jej wiecznie ukrywać, tym bardziej że nie zostaniemy tu na zawsze. A więc?
- Mówiąc uczciwie, sam nie wiem, jak należy postąpić. Najlepszym wyjściem byłoby powierzenie tej biedaczki, jak tylko wyzdrowieje, jakiemuś klasztorowi w sąsiedztwie. Ale klasztory wymagają posagu, a to duży wydatek! Nie możemy sobie na niego pozwolić. Szybko ujrzymy dno w sakiewce ofiarowanej przez Lorenzo Medyceusza, a trzeba będzie pomyśleć o udaniu się na dwór króla Ludwika. Z drugiej strony, jeśli ta dziewczyna jest córką zmarłego tej nocy osobnika, to powinna być również jego spadkobierczynią.
- Czy istnieje jakiś sposób, by upomnieć się o spadek w jej imieniu nie ryzykując oskarżenia o morderstwo?
- Byłoby to ostatecznie możliwe, ale trzeba by się jeszcze upewnić, że rzeczywiście jest tą, o której myślimy.
- Jak to zrobić? Jest przecież niema.
- To nie takie pewne, bowiem wydaje pewne dźwięki. Kiedyś widziałem w Egipcie kobietę, która straciła mowę w wyniku wielkiego przerażenia. Imam, u którego pobierałem nauki, przywrócił jej głos. Zważywszy, co przeszła ta dziewczyna, mogę sądzić, że jej przypadek może być podobny. Gdy tylko będzie mogła to znieść, spróbuję przeprowadzić pewne doświadczenie. W każdym razie, bądź pewna Leonardo, że uczynię wszystko, abyśmy wyjechali stąd jak najszybciej. Nie jest dla Fiory dobre ponowne zanurzanie się w niezdrowej atmosferze starych dramatów.
- Przecież sam zachęcasz ją do pogoni za zemstą, która zatruwa jej serce?
- Bezkarność winnych zatrułaby je jeszcze bardziej. Zresztą nie mam żadnej władzy nad jej wolą, która jest nieugięta. Zdaje mi się, że widzę w niej odradzające się księżniczki starożytnej Grecji: Antygonę, Hermionę czy Medeę, które niezłomnie zmierzały do celu, bez względu na cenę.
- Twoje prawo, panie! Ja chciałabym znów zobaczyć w niej dziecko, czułą i radosną dziewczynę biegającą po ogrodzie w Fiesole.
- Tak czy inaczej, nawet gdyby nie wydarzyła się ta tragedia, tamto dziecko nie mogłoby istnieć wiecznie. Zawsze przychodzi taka chwila, kiedy dziewczynka ustępuje miejsca kobiecie. Fiora już nią jest, i to kobietą silną, zahartowaną w ogniu nieszczęść: takie są najlepsze... albo najgorsze. Ale to już ich tajemnica.
- Spróbuj chociaż, panie, nie popychać jej zbytnio do tej drugiej kategorii!
Powiedziawszy to, Leonarda poszła sprawdzić, czy Chre-tiennotte zdecydowała się wreszcie zabrać do pracy.
Demetrios nie był jedynym, który pragnął upewnić się co do tożsamości więźniarki. Pełniąca rolę pielęgniarki Fiora postanowiła poznać chociaż jej nazwisko. W dwa dni później, widząc, że jej protegowana niemal w oczach odzyskuje zdrowie, włożyła jej w dłonie kartkę papieru i pióro umoczone w atramencie.
- Ponieważ nie możesz powiedzieć swego nazwiska, pani - zaproponowała łagodnie - napisz je.
Jednak chora, której twarz nagle poczerwieniała, oddała jej te przedmioty z wyrazem takiej rozpaczy, że wzruszona Fiora otoczyła ręką jej kruche ramiona i ucałowała ją:
- Nie umiesz pisać, pani? To nic takiego, szybko się nauczysz. Spróbujemy poznać chociaż twoje imię. Będę wymieniała różne imiona, a ty przerwiesz mi, kiedy wymówię twoje.
Nieznajoma przytaknęła z uśmiechem. Gra ta musiała ją bawić, ale Fiora szybko spostrzegła, że zna głównie imiona florenckie, które trzeba byłoby przetłumaczyć. Uznała więc, że prościej będzie pójść po Leonardę, lepiej niż ona znającą imiona używane w Burgundii.
- To nie powinno być skomplikowane - powiedziała ta ostatnia - W rodzinach szlacheckich często nadaje się córkom imiona księżniczek, obecnych lub dawnych. Kiedy ta dziewczyna się urodziła, księżniczka miała na imię Izabela. Czy na imię ci Izabela, pani?
Odpowiedź była przecząca. Fiora wysunęła hipotezę, że nazywa się może Maria? Nie, Maria również nie.
- Wróćmy do księżniczek - podjęła Leonarda - To dość proste: matka, babka i małżonka księcia Karola zostały polecone tej samej patronce: Małgorzacie.
Leonarda trafiła celnie. Młoda kobieta zaklaskała w dłonie, a twarz rozjaśnił jej uśmiech:
- Małgorzata*5... - powtórzyła Fiora - To bardzo ładny kwiatek, biały ze złotym środkiem. Pasuje do ciebie, pani: jesteś cała biała i masz włosy w kolorze słońca.
Demetrios powinszował młodej kobiecie inicjatywy i dodał, że można być może spróbować posunąć się dalej. Kiedy nadszedł wieczór wszyscy zebrali się w pokoju Małgorzaty. Okna i okiennice, mimo upału, starannie zamknięto. Pomieszczenie było oświetlone jedynie przez świecznik stojący na kufrze dość daleko od łóżka i postawioną u jego wezgłowia świecę.
Grek wziął Fiorę za rękę i podprowadził do łóżka, aby Małgorzata poczuła się pewniej. Następnie pochylił się nad leżącą:
- Chciałbym, żebyś najpierw odpowiedziała na moje pytanie, pani. Muszę wiedzieć czy w mojej mocy jest pomóc ci. Czy zawsze byłaś niema?
Małgorzata pokręciła przecząco głową.
Z uspokojonego spojrzenia, jakie jej posłała Małgorzata, Fiora zrozumiała, że wzbudziła jej zaufanie. Demetrios
* Małgorzata- franc. Marguerite, tzn. margerytka- kwiat (przyp. tłum).
- Tak więc był w twoim życiu okres, kiedy mówiłaś?
- Tak.
- Czy straciłaś mowę w wyniku wypadku?
- Nie.
- W wyniku silnego strachu lub gwałtownego wzburzenia?
- Tak.
- Dobrze. Możliwe jest więc, że zdołam ci ją przywrócić, pani. Pod warunkiem jednak, że będziesz miała do mnie zaufanie, że będziesz mi posłuszna. Zapewniam cię, że pragnę tylko twojego dobra; nie musisz się niczego obawiać. Nie zrobię ci nic złego a nawet cię nie dotknę.
- Musisz robić to, co on mówi, Małgorzato - szepnęła Fiora, biorąc ją za rękę - Spróbuje odkryć przyczynę twego cierpienia.
- Z uspokojonego spojrzenia, jakie jej posłała Małgorzata, Fiora zrozumiała, że wzbudziła jej zaufanie. Demetrios zgasił jedną po drugiej świece w lichtarzu zachowując tylko tę przy łóżku, którą wziął do ręki i uniósł nieco nad głową leżącej, tak aby Małgorzacie wystarczyło mieć oczy otwarte, by je widzieć.
- Musisz uważnie patrzeć na płomień - powiedział lekarz z łagodną stanowczością. Usłuchała go: jej jasne oczy odbiły złociste światło i przyglądały mu się z całkowitym spokojem. Małgorzata puściła rękę Fiory, skrzyżowała ramiona na piersi i czekała nie okazując najmniejszej obawy.
- Dobrze! - pochwalił Demetrios i natychmiast polecił. - Patrz dokładnie na światło i nie spuszczaj go z oczu... z oczu... z oczu...
Głęboki, śpiewny głos Demetriosa niósł ze sobą ukojenie, odczuwalne dla trojga widzów. Tymczasem powieki Małgorzaty zadrżały, jakby chciały się zamknąć i wstrzymywała je tylko siłą woli.
- Jesteś śpiąca, bardzo śpiąca... Twoje powieki są takie ciężkie... Nie walcz z ogarniającą cię sennością. Ulegnij jej... Śpij, śpij! Jesteś odprężona, twoje ciało jest nieskończenie zmęczone, domaga się odpoczynku... Pozwól mu odpocząć... śpij... śpij... śpij!...
Powieki Małgorzaty były teraz całkowicie zamknięte. Ręce bezwładnie opadły wzdłuż ciała. Oddech się wyrównał. Przez chwilę w pokoju panowała cisza.
Wszyscy zamarli. Wreszcie Demetrios powiedział:
- Wiem, że śpisz, Małgorzato, ale czy mnie słyszysz? Powoli skinęła głową.
- Dobrze... Twój umysł wyzwolił się z ciała, a złe wpływy zostały odsunięte. Wspólnie sięgnijmy pamięcią w przeszłość, aż do twojego dzieciństwa. Spójrz na siebie, Małgorzato. Masz dziesięć lat. Czy potrafisz mówić?
Do oczu śpiącej natychmiast napłynęły łzy. Dała znak, że tak, ale zaraz odruchowo zasłoniła głowę przed niewidocznymi uderzeniami. Fiora zacisnęła dłonie tak mocno, że paznokcie wbiły się jej w skórę.
- Byłaś nieszczęśliwym dzieckiem, ale jednak mówiłaś. Co się stało później? Spójrz na swoje życie w taki sposób, aby wrócić do tragedii, która odebrała ci głos. Przyjrzyj mu się rok po roku.
Nagle ciało Małgorzaty zaczęło się niespokojnie poruszać. Prześcieradła zostały odrzucone a śpiąca usiłowała odepchnąć coś, co ją przerażało. Czyniła straszliwe wysiłki, by utrzymać nogi razem, ale mimo to coś je nieodparcie rozsuwało.
Płakała, jęczała. Wszystko było oczywiste:
- Dios! - szepnął Esteban - została zgwałcona.
Później wszystko się uspokoiło i Małgorzata leżała nieruchomo, jakby bez życia. Demetrios dał jej chwilę wytchnienia i rozpoczął dalsze zabiegi.
- Czy to w wyniku tego straszliwego przeżycia utraciłaś mowę?
"Fiora i Zuchwały" отзывы
Отзывы читателей о книге "Fiora i Zuchwały". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Fiora i Zuchwały" друзьям в соцсетях.