Fiora usłyszała za sobą jęk Leonardy. Stara panna była przerażona nie tylko tym, co ujrzała, ale i tym, co miało się zdarzyć. Walczyła ze wszystkich sił, aby odwieść młodą kobietę od niebezpiecznych zamiarów.

- Nienawiść tego człowieka nie wygasła, mój aniołku. A jeśli cię zabije lub zrani?

- Nie można zabić ani zranić ducha; nie będę sama. Demetrios chce iść ze mną, aby zająć się pozostałym na straży służącym.

- Czy tak bardzo leży ci na sercu ta zemsta, pani? Du Hamel jest stary, nie pożyje już długo.

- Za długo dla nieszczęśnicy, którą przetrzymuje w zamknięciu. Odbiorę jedno życie, ale uwolnię inne.

Demetrios zapukał do drzwi i wszedł nie czekając na zaproszenie. Ujrzawszy młodą kobietę, która odwróciła się w jego stronę, zatrzymał się jak wryty na progu pokoju.

- Jak wyglądam - spytała,

- Wstrząsające... nawet dla mnie! Nie zapomnij o białym welonie, przedtem jednak pozwól mi uzupełnić nasze dzieło.

Zbliżywszy się do Fiory, zawiązał jej na szyi wąską, czerwoną wstążeczkę, po czym wziąwszy z rąk Leonardy welon z białego muślinu, zarzucił go na głowę młodej kobiety. Jej postać wydała się teraz zamglona, ale można było ją rozpoznać.

- Musisz mi zostawić swobodę ruchów - powiedziała Fiora wskazując na sztylet przytwierdzony do szerokiego pasa, ale ukryty w fałdach sukni.

Przez otwarte okno dobiegł trzykrotny krzyk nocnego ptaka.

- To Esteban - powiedział Demetrios - czeka na nas. Chodźmy, jeśli nie zmieniłaś zdania!

- Nie.

Owinęła się mantylą z czarnego jedwabiu, maskującą jej postać w ciemnościach i poszła za Demetriosem. Dobrze naoliwiona brama otworzyła się cicho i w chwilę później Fiora i Demetrios dołączyli do Estebana.

- Masz klucz? - zapytał Grek.

- Tak, ale pospieszcie się. Gruby Klaudiusz, pijany jak bela, śpi w ramionach dziewki z ulicy Griffon, lecz może się obudzić.

- W każdym razie - powiedziała Fiora - to, że nie znaj dzie klucza nie będzie miało znaczenia. Dom zostanie otwarty.

- Zależy mi jednak na tym, by mu go odnieść. Dla porządku oraz po to, by ludzie prewota nie zadawali zbyt wielu pytań, kiedy jutro odkryją trupa.

Kastylijczyk dotarł do drzwi, które ustąpiły pod jego dłonią bez najmniejszego skrzypnięcia. Ciemności domu skryły trójkę przyjaciół. Przez chwilę stali nieruchomo, aby przyzwyczaić oczy do mroku. Brak okien powodował, że do izby nie docierało światło księżyca. W końcu Esteban zapalił od tlących się w kominku węgli świecę, którą miał w kieszeni. Zobaczyli, że znajdują się w kuchni, w głębi której widać było spiralę schodów i drzwi do ogrodu. W pomieszczeniu nie było oprócz nich nikogo.

Fiora zdjęła mantylę i poprawiła biały welon tak, by móc posługiwać się prawą ręką. Za Estebanem skierowali się ku schodom, weszli po nich tak cicho, jak to było możliwe. Dotarli do dużej, zupełnie pustej komnaty.

- Pewnie są na górze - szepnął Esteban.

Rzeczywiście, na poziomie drugiego piętra zauważył drugiego ze służących, Mateusza, leżącego pod drzwiami na kocu i śpiącego. Nietrudno było zgadnąć, kto spoczywał za tymi drzwiami.

- Zostań tutaj! - szepnął Demetrios Fiorze do ucha. -Musimy się go pozbyć.

Esteban, zręcznie i cicho jak kot, przemknął do śpiącego, który musiał wyczuć jego zbliżanie się, gdyż drgnął, zamruczał i zmienił pozycję. Klęczący obok niego Esteban wstrzymał oddech. Ale Mateusz z westchnieniem zadowolenia zasnął ponownie. Wtedy mistrzowskim ciosem pięści Esteban pozbawił go przytomności. Następnie, przy pomocy Demetriosa, przeciągnął posłanie odsuwając mężczyznę od drzwi. Droga była wolna i Fiora zobaczyła wąską smużkę światła wydobywającą się spod drzwi w miejscu, w którym przedtem leżał służący.

Pozostawiając Estebanowi związanie i zakneblowanie Mateusza, Demetrios wrócił do Fiory i powoli, bardzo powoli, otworzył drzwi, których zamek ustąpił bezdźwięcznie. Strefa światła rozszerzyła się i młoda kobieta dostrzegła wreszcie swego wroga. Raczej siedząc niż leżąc w łożu, jak to robią astmatycy, Regnault du Hamel czytał przy świetle palącej się u wezgłowia świecy. Miał wciśnięty aż na uszy czepek nocny, a tors okrywała mu szara, wełniana kamizela. Na jego długim nosie tkwiły binokle. Przypominał katedralnego gargulca i był tak odrażający, że Fiora miała ochotę rzucić się na niego i od razu zadać cios. Powstrzymała się jednak. Zależało jej na zobaczeniu strachu na jego żółtej twarzy. Bardzo powoli weszła do pokoju, raczej ślizgając się niż idąc, w obawie, że podłoga zaskrzypi pod jej stopami. Natrafiła na dywan i poczuła się pewniej. Du Hamel jeszcze jej nie zauważył. Wciąż czytał.

Wydała słaby jęk, potem kolejny. Starzec podniósł oczy i zobaczył przed swym łożem białą zjawę. Książka wypadła mu z rąk i głucho uderzyła o podłogę. Zjawa wciąż się zbliżała. Teraz du Hamel mógł rozpoznać twarz, jasne włosy, szyję, która zdawała się nosić krwawy ślad miecza. Na jego twarzy pojawiło się przerażenie, próbował cofnąć się w łóżku i chciał krzyknąć, ale jak w koszmarnym śnie,z jego silnych ust nie wydobył się żaden dźwięk. Wyciągnął przed siebie ramiona, aby odepchnąć zjawę i udało mu się i wyszeptać:

- Nie... nie!

- Zginiesz - szepnął cicho duch. - Zginiesz z mojej ręki! Fiora sięgnęła już po sztylet, aby zadać cios, kiedy nagle du Hamel chwycił się dłońmi za gardło. Z ust, którymi rozpaczliwie próbował złapać oddech, wydobyło się rzężęnie, a oczy zdawały się wychodzić z orbit. Spazm wstrząsnął chudym ciałem, które opadło na bok i znieruchomiało, a twarz stała się zupełnie sina, jakby udusiły go niewidzialne ręce.

Zdumiona Fiora stała przez chwilę bez ruchu, po czym uniósłszy welon pochyliła się nad bezwładnym mężczyzną i zawołała:

- Demetriosie! Chodź zobaczyć!

Grecki lekarz nadbiegł, podniósł leżącą na prześcieradle dłoń, przyłożył ucho do serca i patrząc na usta otwarte do krzyku, który nigdy się z nich nie wydobędzie, na oczy, które już nigdy nie zobaczą niczego na świecie, westchnął:

- On umarł, Fioro. Umarł z przerażenia.

- Czy to możliwe?

- Musiał mieć niezbyt mocne serce. Chodźmy teraz stąd, niczego nie dotykajmy. Można sądzić, że niebo ocaliło cię od przelania krwi. Trzeba, by ciało zostało znalezione w takim stanie, w jakim jest teraz... Esteban uwolni służącego i odniesie klucz drugiemu.

Wziął ją za ramię i pociągnął za sobą, ale powstrzymała go.

- Zapominasz o jednej rzeczy, Demetriosie. Ten człowiek nie żyje i jestem z tego zadowolona, ale jest tu ktoś, kogo trzeba uwolnić - ta kobieta, której płacz słyszałam. Nie odejdę bez niej.

Zebrawszy fałdy sukni, która krępowała jej mchy, wzięła świecę z rąk Greka i zbiegła po schodach. Otworzyła wychodzące na ogród drzwi w nadziei, że poprawi to widoczność, ale zaraz zamknęła je z powrotem, gdyż zrywał się wiatr. Grzmoty przybliżyły się, ich pomruk słyszała nad głową. Szukała drzwi wiodących do piwnicy, kiedy dołączyli do niej Esteban i Demetrios.

- To nie drzwi musimy szukać, lecz włazu. Właśnie na nim stoisz, pani.

Istotnie, w tym miejscu płytki ustępowały miejsca grubym deskom, ale było tam tyle kurzu, że Fiora ich wcześ niej nie dostrzegła. Silne ręce Estebana momentalnie podniosły klapę odsłaniając kamienne schody ginące w czeluściach domu. Fala cuchnącego powietrza uderzyła w nozdrza Fiory, kiedy postawiła nogę na pierwszym stopniu. Demetrios powstrzymał ją:

- Puść mnie pierwszego. Oświetlę ci drogę. Zaczął schodzić po czym wyciągnął dłoń do Fiory:

- Uważaj! Stopnie są śliskie. Cuchnie wilgocią.

- Ale przynajmniej nie jest tak duszno - stwierdził idący za nimi Esteban. - Dużo tu chłodniej niż w pozostałej części domu.

Zszedłszy po schodach znaleźli się w sklepionej półokrągło piwniczce, w której znajdowało się dwoje drzwi ze starych, stoczonych przez robaki desek.

- To te trzeba otworzyć. Okienko od ogrodu musi wychodzić na tę stronę. Ale nie mamy klucza.

- Nie trzeba klucza, by to otworzyć! - powiedział Esteban i silnym kopnięciem wyłamał drzwi.

Żałosny jęk odpowiedział na łoskot jak echo. Więźniarka obawiała się zapewne katuszy. Jednak Fiora wpadła już do środka. To, co ujrzała w świetle świecy spowodowało, że krzyknęła z przerażenia: w głębi komórki, której wysokość uniemożliwiała stanie, leżała na posłaniu z na wpół zgniłej słomy kobieta w łachmanach. Przytwierdzona była żelaznymi obręczami na przegubach i łańcuchami do wiszącego na ścianie dużego pierścienia. Fiora nie widziała jej twarzy, lecz tylko równie brudne, jak łachmany, długie i bujne jasne włosy.

Słysząc, że ktoś wchodzi do jej lochu, odwróciła się z trudem, ukazując wychudłą i pokaleczoną twarzyczkę. Rany znajdowały się na jej rękach i nogach, prawdopodobnie także na reszcie ciała. Ze łzami w oczach Fiora padła obok niej na kolana nie troszcząc się o suknię i próbowała uwolnić ją od łańcuchów.

- Nie bój się, pani - powiedziała łagodnie - przyszliśmy cię uwolnić. Twój oprawca nie żyje. Powiedz nam tylko kim jesteś.

Więźniarka otworzyła usta, ale mimo wysiłków, które sprawiły, że w jej oczach zabłysły łzy, wydała tylko nieartykułowane dźwięki.

- Mój Boże! - westchnęła Fiora. - Czyżby była niema?

- Możliwe - powiedział Demetrios - ale odsuń się i pozwól mi działać. Nie próbuj mówić, pani! - dodał zwracając się do więźniarki. - Zabierzemy cię stąd, zaopiekujemy się tobą. Jesteśmy przyjaciółmi. Trzeba zerwać te kajdany albo je otworzyć - powiedział do Estebana - Gdzieś musi być klucz.

Kastylijczyk pobiegł na górę i wrócił wkrótce z kluczem znalezionym wraz z innymi w pokoju du Hamela. Żelazne obręcze opadły odsłaniając straszliwe rany.

- Zabierzemy ją do domu, dobrze? - poprosiła Fiora, delikatnie zawijając dziewczynę w obszerny biały welon, który nosiła przed chwilą.