Wbrew temu, czego Pippa się spodziewała, fakt odkrycia całej okropności jej położenia ożywił odwagę Fiory.
- Wyobrażasz sobie, że pozwolę, byś robiła ze mną co zechcesz? - zawołała. - Nie wiesz, kim jestem...
- Chcesz powiedzieć: kim byłaś? Bo teraz jesteś niczym, Fioro Beltrami, nawet mniej niż niczym: zbiegłą zbrodniar-ką, czarownicą ściganą przez Kościół i ludzi bargella. Chcesz wiedzieć, dlaczego?
- Oczywiście, że chcę!
- No to słuchaj! Wczoraj rano siostry z Santa Lucia stwierdziły, że im uciekłaś przez kuchenne podwórze i przeszłaś przez mur po drabinie. Znaleziono twój welon pod drabiną. Wszyscy myślą, że dałaś drapaka, bo miałaś stracha przed sądem bożym. Co oznacza, że niezłe z ciebie ziółko. Ponieważ zwiałaś, Signoria wydała na ciebie wyrok. Był tam przeor z San Marco z jakimś hiszpańskim mnichem i zażądali, gdybyś została odnaleziona, wtrącenia cię do Stinche*13 na okres oczekiwania na sąd... i stos!
Czy teraz zrozumiałaś?
Pod Fiorą ugięły się kolana; upadła na stertę porzuconych na posadzce kołder. Tak, pojęła diabelską intrygę podstępnie uknutą przeciwko niej. Z pewnością przez Pazzich - starego Jacopa i jego podłą synową. Zrozumiała, dlaczego Hieronima tak żarliwie domagała się ordaliów: wszystko ukartowano, zanim odbyła się gorsząca scena na dziedzińcu przed Duomo. Pozyskano wspólników, na czele z przeorem z San Marco i bratem Ignaciem Ortegą - czyż nie przybył on z Rzymu, gdzie Francesco Pazzi był w łaskach? Fiora odkryła z goryczą, iż potęga Medyceuszy to kolos na glinianych nogach, łatwo było ją zniszczyć, oddziałując na pospólstwo, tego potwora o stu tysiącach głów i zmiennych poglądach, a nawet na Sig-norię, choć Lorenzo umieścił w niej wiernych mu, jak sądził, ludzi. Fiora już została uniesiona przez tę gwałtowną zawieruchę. Następny podmuch mógł porwać samych Medyceuszy, gdyż ród Pazzich, choć trzymany na dystans i na wpół zrujnowany, potrafił jeszcze działać i wygrywać.
Stojąc nad Fiorą ze skrzyżowanymi na piersiach ramionami, Megiera napawała się zwycięstwem nad piękną istotą, która wydawała jej się kompletnie załamana. Ale jej nie znała. Nagle Fiora podniosła się i stanęła naprzeciwko niej.
- Skoro wszyscy myślą, że uciekłam, to czyż nie ryzykujesz zbyt wiele przechowując mnie tutaj? - zapytała chłodno.
- Nie sądzę, żeby ryzyko było tak duże. Kto wpadłby na pomysł, by szukać córki Francesca Beltramiego w takim domu? W każdym razie gra jest warta świeczki. Powiedziałam przed chwilą, że liczę na ciebie, by zwiększyć moją fortunę...
- Sprzedając mnie przychodzącym do ciebie mężczyznom? Zapominasz o jednym: wiele osób we Florencji mnie zna: ktoś mógłby...
- Rozpoznać cię? Uważasz mnie za idiotkę? Oczywiście, ale chyba nie myślisz, że poza człowiekiem, który cię chce, będę pozwalać byle komu sypiać z tobą ryzykując, że jakiś pijak rozpruje ci brzuch nożem? Nie jesteś towarem dla pijanego marynarza! Jeśli chcesz wiedzieć wszystko, ci którzy cię tutaj przyprowadzili chcą, żebym cię później zawiozła do Ankony i sprzedała dyskretnie... ale drogo jakiemuś tureckiemu piratowi.
- Do Ankony? W państwie papieskim? Czy to możliwe?
- Bardziej niż myślisz. Nasz obecny Ojciec Święty nie przejmuje się jakimiś tam krucjatami. Lubi przede wszystkim złoto. Zresztą, nie zawsze wie co dzieje się za jego plecami... Ale nie martw się, nie pojedziesz tam. Nie będę ryzykować niepewnego, nielegalnego handlu z jakimś Turkiem, skoro w Rzymie pewien kardynał gotów dać za ciebie tyle złota, ile ważysz...
- Kardynał? - spytała Fiora z przerażeniem.
- Dlaczego nie? To mężczyzna, a ten jest nawet bardziej męski niż inni. Nazywa się Rodrigo Borgia, jest kardynałem-wicekanclerzem, prawdziwym bykiem! Zobaczysz...
- Niczego nie zobaczę - zawołała Fiora. - Czy naprawdę sądzisz, że tu zostanę?
-Nie możesz zrobić nic innego!
- Zabiję się więc!
- Nie będziesz miała okazji. Będziemy cię pilnować, moja śliczna. A teraz skończmy z tym gadaniem. Zdaje się, że byłaś głodna?
- Uroki rozmowy z tobą odebrały mi apetyt...
Pippa chwyciła brutalnie twarz Fiory i ścisnęła ją boleśnie:
- Nie kpij sobie ze mnie! Możesz tego pożałować!
- Akurat! Powiedziałaś, że nie należysz do tych co niszczą towar...
- Są inne sposoby niż bat. Na przykład papryka umieszczona w odpowiednim miejscu. Połóż się teraz. Przyniosę ci jedzenie, a później będziesz dalej spała. Nie ma nic lepszego na ładną cerę niż dobry sen i odpowiednie odżywianie się. Jutro będziesz musiała się podobać...
Fiora jednak już nie miała ochoty spać. Krążyła po pomieszczeniu szukając jakiegoś wyjścia, choćby dziury, by wyślizgnąć się i odzyskać wolność. Pippa powiedziała wprawdzie, że na zewnątrz ryzykowałaby jeszcze cięższym więzieniem i straszliwą śmiercią, ale wszystko było lepsze niż zostać wydaną na łaskę jakiegoś nieznajomego.
Niestety, ucieczka wydawała się trudna, jeśli nie niemożliwa. Ciężkie drzwi o żelaznych zawiasach i pokaźnym zamku były nie do sforsowania. Ponadto przy ich otwieraniu słychać byłoby szczęk zewnętrznych zamków. Przejście tędy było więc niemożliwe, chyba żeby zdecydować się na walkę z Megierą, a to zakrawało na szaleństwo: nikt nie podejmie walki z górą...
Okienko, przez które spojrzała stojąc na stołku, wychodziło na wewnętrzne podwórko - rodzaj studni - robiące wrażenie ślepego. Widok z okienka upewnił ją, że pokój znajduje się na parterze, jak zresztą podejrzewała, gdyż przez otwór odprowadzający wodę wpadało nieco światła dziennego. Żeby wyjść, trzeba byłoby przepiłować albo wyrwać choć jeden z trzech zagradzających przejście żelaznych prętów. Na wszelki wypadek Fiora potrząsnęła nimi kolejno; zauważyła, że jeden z nich trochę się rusza.
Nagle usłyszała szczęk zamka, więc szybko wskoczyła do łóżka, aby nie być zaskoczoną w trakcie próby ucieczki. Rjppa zastała ją leżącą i uśmiechnęła się szeroko.
- Czyżbyś umiała zachować się rozsądnie? Jeśli tak, jakoś się dogadamy. Masz, przyniosłam ci kurczaka z szafranem, biały chleb i smażone w cukrze śliwki! Jutro dostaniesz chianti - doda ci rumieńców i rozgrzeje trochę krew...
Ustawiła miskę na kolanach Fiory i - ku jej wielkiemu zaskoczeniuzarzuciła jej na ramiona serwetkę (rzadkość, widywaną wtedy tylko w kilku bardzo wyrafinowanych domach!) dodając, że dzięki temu nie zabrudzi pościeli. Potem przyglądała się, jak Fiora bierze elegancko końcami palców kawałki drobiu, ledwie dotykając złocistego sosu:
- Widać, że zostałaś dobrze wychowana! - skomentowała. - Prawdziwa księżniczka, dla której odpowiednim miejscem będą najpiękniejsze pałace. Szkoda, że nie nauczono cię także miłości, ale po jutrzejszym wieczornym spotkaniu, być może niezbyt dla ciebie przyjemnym, nauczę cię dawać rozkosz mężczyźnie, nawet jeśli on nie ma na to ochoty. Jestem pewna, że okażesz się zdolna...
Fiora zamknęła bramy pamięci przed wciąż palącym wspomnieniem swej nocy poślubnej. Filip był cudownym nauczycielem, ale nie chciała tego tutaj wspominać. Zgłębi domu dobiegły jakieś krzyki i Pippa wybiegła z pokoju, by zobaczyć, co się dzieje, wrzasnąwszy, że w tej norze nie może mieć nawet pięciu minut spokoju. Kiedy wróciła kilka minut później, trzymała w nieubłaganym uścisku masę szarawych łachmanów, z których dobiegały jęki. Rzuciła ją na podłogę przy łożu:
- Łaziło to od pewnego czasu wokół domu. Nie wiesz przypadkiem, kto to jest?
Stos szmat poruszył się, rozsunął i pojawiła się twarz Khatoun. Z jej czoła sączyła się krew.
Fiora krzyknęła i w jednej chwili znalazła się na kolanach przy małej Tatarce, której twarz się rozjaśniła.
- Khatoun! - zawołała. - Co ci zrobili?
Chciała wziąć ją w ramiona, przytulić i otrzeć płynącą po twarzy krew, ale Pippa brutalnie ją odepchnęła.
- Nie dotykać! Najpierw odpowiadać na moje pytania! Kto to jest?
- Nazywa się Khatoun. Mój ojciec kupił jej matkę. Tatarkę, gdy była w ciąży. Urodziła się w pałacu i jest moją towarzyszką od zawsze.
- Niewolnica, co?
- Tak, ale nigdy jej tak nie traktowałam. Bardzo... bardzo ją lubię. Trzeba ją opatrzyć, widzisz przecież, że jest ranna.
- Sama jest sobie winna! Broniła się jak wściekła kotka, kiedy Beppo, mój braciszek, złapał ją za kark. Nawet go podrapała. No to ją rąbnął. Teraz chcę wiedzieć, czego tu szukała?
- Najpierw ją opatrz! - zawołała Fiora. - Widzisz przecież, że umiera!
Rzeczywiście, Khatoun próbowała wstać, ale siły ją opuściły, upadła na posadzkę, twarzyczka jej pozieleniała, a nozdrza się zacisnęły... Nie odpowiedziawszy Fiorze, Pippa wzięła niewolnicę na ręce i położyła na łożu, gderając, że łachmany, w które była ubrana, zapaskudzą jej pościel. Megiera niewątpliwie umiała skutecznie działać. W oka mgnieniu, pod czułym nadzorem Fiory, przemyła ranę, posmarowała ją papką hamującą krwawienie, i podsunęła pod nos rannej flakon soli, chyba wyjątkowo skutecznych, bo Khatoun ocknęła się z omdlenia kichając.
- Dobra! - powiedziała Pippa. - Widzisz, że nie umarła! A teraz musi gadać!...
- Trochę cierpliwości! - oburzyła się Fiora. - Daj jej coś do picia! Trochę wina!
- Rozkazuje mi, słowo daję! - wrzasnęła Megiera, ale poszła po karafkę z winem i dała odrobinę Khatoun, która choć zdawała się śmiertelnie zmęczona całkiem odzyskała zmysły.
Tatarka opowiedziała, jak nazajutrz po pogrzebie pana udała się w łachmanach żebraczki pod klasztor Santa Lucia. Jej zdolność przeczuwania, wyostrzona jak instynkt wiernego psa, podpowiadała jej, że Fiora jest w niebezpieczeństwie w tym „świętym" przybytku. Stała tam, oddalając się tylko po to, by kupić coś do zjedzenia za rzucane jej przez przechodniów drobne monety...
- Nie miałaś kłopotu z cechem żebraków? - zapytała Pippa. - Trochę mnie to dziwi: miejsca pod kościołami i klasztorami to stanowiska dla wybranych. Na ogół trzeba za nie płacić...
"Fiora i Wspaniały" отзывы
Отзывы читателей о книге "Fiora i Wspaniały". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Fiora i Wspaniały" друзьям в соцсетях.