- Panie, jeśli mam rację, spraw żebym nie umarła!
Jakby chcąc udowodnić sobie, że wciąż jeszcze żyje, poddała się ogarniającej ją potrzebie działania, nawet jeśli ciasnota celi nie pozwalała jej na wiele. Nalała wody do miednicy, zdjęła, a raczej zerwała cienką, czarną suknię cuchnącą kapustą i umyła się względnie starannie. Nie było to wcale łatwe przy użyciu tak małej ilości wody i zwykłego mydła z łoju i popiołu drzewnego, które miało niewiele wspólnego ze wspaniałymi, pachnącymi pastami sprowadzanymi przez aptekarza Landucciego z Wenecji, ale ablucje podniosły ją na duchu. Następnie znalezionym grzebieniem rozczesała i długo wygładzała gęste, ciemne włosy, w których pozostał lekki zapach drogich perfum, wtartych przez Khatoun przy czesaniu. Nie była z tego zadowolona, bo nie należało przywoływać obrazów przyjemnej przeszłości, więc starając się myśleć o czymś innym zaplotła włosy w gruby warkocz i opuściła go na lewe ramię. Wreszcie założyła przygotowany dla niej biały strój. Suknia z wełnianej materii, tkanej w klasztorze, była szorstka, ale przynajmniej idealnie czysta i ostatecznie dość przyjemna w noszeniu.
Dźwięk dzwonów zwabił Fiore do okna wychodzącego na arkady wirydarza. Zobaczyła długą, czarno-białą procesję zakonnic udających się do kaplicy. Stąpały cicho w sandałach z plecionego sznurka. Żadna nie zwróciła głowy w jej stronę, aż znikły za drzwiami kaplicy, intonując Veni Creator...
Echo ich głosów trwało nawet po zamknięciu drzwi. Fiora została przy oknie nasłuchując i przyglądając się czystej świeżości wewnętrznego ogrodu, obsadzonego drzewami laurowymi, cytrynowymi i cisami otaczającymi obramowane bukszpanem grządki, na których siostry uprawiały rośliny lecznicze. Pośrodku znajdowała się kamienna misa z małym wodotryskiem, z której piły ptaki. Był to obraz tak piękny, uspokajający i słodki, że Fiora kontemplowała go przez dłuższą chwilę. Był to zapewne jeden z ostatnich widoków, jakie mogła podziwiać, ale przynajmniej nasyci oczy pięknem, aż do końca. Później pozostanie jej już tylko wznieść je ku niebu i zamknąć... na zawsze. Ale, rzecz dziwna, im bardziej Fiora próbowała pogodzić się z losem, tym mniej jej się to udawało.
Dzień był długi. Spędziła go niemal wyłącznie na obserwowaniu ogrodu i lotu gołębi. Widok ten stracił wiele ze swego uroku, gdy zobaczyła Hieronimę, wciąż w żałobnych draperiach, spacerującą pod ramię z matką Maddaleną, jakby się znały od dawna... I nagle przypomniała sobie, co powiedziała Chiara w czasie jednej z wizyt: przełożona dominikanek była wprawdzie kuzynką Albizzich, ale jej matka pochodziła z rodu Pazzich. To właśnie w tym pokrewieństwie upatrywać należało przyczyn pobłażliwego traktowania, jakim cieszyła się jej przeciwniczka. Należała nadal do florenckiej szlachty, podczas gdy Fiorze odmawiano prawa do miana córki Francesca Beltramiego. Jedną przyjmowano jak przyjaciółkę, a w drugiej widziano tylko więźniarkę.
Jednakże groźba publicznego ujawnienia niegodnego traktowania, z jakim się spotkała, przyniosła owoce nie tylko w postaci zmiany pokoju. Kiedy w południe przyniesiono posiłek, nie był on wprawdzie wystawny, ale całkiem przyzwoity: klopsiki, kluski, kromka białego chleba. Tylko woda była taka sama... Fiora pochłonęła wszystko myśląc, że głód nie jest dobrym towarzyszem w walce i że lepiej jest się bić będąc w pełni sił. Myśl ta towarzyszyła jej przez resztę dnia, ale kiedy zapadł wieczór, znów pojawił się strach. Tak dobrze byłoby mieć teraz przy sobie jakąś przyjaciółkę, by się jej zwierzyć. W klasztorze, gdzie jeszcze niedawno uśmiechano się do niej, żadna twarz nie chciała zwrócić się w jej stronę. Gorzej: nikt nie chciał nawet się do niej zbliżać.
Siostry znowu były w kaplicy, by śpiewać kompleta, ostatnie wieczorne nabożeństwo, kiedy nagle ta sama zakonnica, która przyszła po nią rano, pojawiła się znowu, równie zimna i pełna dystansu, trzymając w dłoni świecę.
- Załóż na głowę ten welon! - rozkazała wskazując białą materię, którą Fiora nie uznała za stosowne się okryć – i chodź ze mną!
- Dokąd idziemy?
- Zobaczysz! Ale bądź mniej arogancka! Tam gdzie cię zaprowadzę, należy zachowywać się skromnie, nie patrzeć hardo i nie zadzierać nosa do góry!
- Od najwcześniejszego dzieciństwa uczono mnie trzymać głowę prosto... w każdych okolicznościach!
Zakonnica wzruszyła ramionami, wyszła z celi i ruszyła galerią wirydarza, przeciwległą do tej, która prowadziła do kaplicy. Fiora szła za nią. Przeciąg kładł płomień świecy, zresztą zbędnej: noc spowijająca wewnętrzny ogród była wystarczająco jasna, by odnaleźć drogę. Fiora, pozostająca od rana w zamknięciu, z rozkoszą oddychała wonią świeżości. Nie szły jednak daleko: jedynie na drugą stronę wirydarza. Siostra otworzyła drzwi i wpuściła swą towarzyszkę. Dwie kobiety znalazły się na progu dość dużej sali o romańskim sklepieniu, wspartym na ciężkich, okrągłych filarach. Za stołem oświetlonym pięcioramiennym świecznikiem siedziały dwie osoby, nieruchome w czarno-białych fałdach niemal identycznych szat: matka Maddalena degli Angeli i hiszpański mnich z San Marco: fray Ignacio Ortega.
- Dziękuję, siostro Prisco! - powiedziała przeorysza. - A ty, Fioro, zbliż się. Obecny tu nasz czcigodny brat Ignacio pragnie zadać ci kilka pytań.
Odpowiadając nie zapominaj, że jest on wysłannikiem Ojca Świętego, papieża Sykstusa, niech go Bóg zechce zachować w zdrowiu i świętości.
Fiora ukłoniła się milcząc. Zastanawiała się, co robił wysłannik papieża w nocy w żeńskim klasztorze. Nie bardzo też wiedziała, co takiego mógłby mieć jej do powiedzenia, pamiętając wszak, że to on zaproponował sąd boży, pomyślała, że musi być ostrożna.
Zapanowała chwila ciszy. Siedząc wygodnie w fotelu z ciemnego drewna mnich patrzył spod wpółprzymkniętych powiek na stojącą przed nim wysoką i szczupłą, białą postać, wyprostowaną i pełną godności, nie zdradzającą ani strachu, ani nadmiernej pewności siebie. Płomienie świec rzeźbiły delikatne rysy twarzy i zapalały złote blaski w dużych, szarych oczach przysłoniętych białym welonem, spod którego ześlizgiwał się na jedno ramię gruby, lśniący warkocz. Fray Ignacio przygryzł wąskie wargi, a później zwilżył je czubkiem języka. Po czym z westchnieniem porzucił wygodną pozycję i oparł się łokciami na stole.
- Twierdzisz, że nazywasz się Fiora Beltrami? - spytał, rzuciwszy okiem na jakieś leżące przed nim papiery.
- Nigdy nie nazywałam się inaczej. Czcigodna matka, tu obecna, może to potwierdzić: zna mnie od dawna.
- Zdaje się, że czcigodna matka została przez ciebie oszukana, podobnie jak wszyscy w tym mieście, i że nie masz żadnego prawa do tego nazwiska.
- Mam prawo, które przyznała mi Signoria, kontrasygnując akt adopcji przedstawiony przez mego ojca.
- Jednakże ten akt adopcji był falsyfikatem, jako że twój... ojciec świadomie oszukał Signorię. W rzeczywistości jesteś córką dwojga nędzników, których boska sprawiedliwość na pewno zepchnęła na dno piekła.
- Tylko sam Bóg może wiedzieć, na czym polega jego sprawiedliwość, a ja wierzę przede wszystkim w Jego miłosierdzie.
Głos Fiory był pełen zdecydowania, tak jak jej postawa. Podniósłszy pomarszczone powieki fray Ignacio wpatrywał się w nią, jakby siłą spojrzenia usiłował zmusić ją do uległości. Fiora spotkała jego oczy o nieokreślonym kolorze i nie spuściła wzroku. Zapadłe policzki hiszpańskiego mnicha lekko poczerwieniały.
- Wygodna postawa! Czy dlatego, że obawiasz się tej sprawiedliwości? Przecież łatwo zgodziłaś się poddać wyrokowi sądu bożego? Co prawda, zostałaś do tego trochę przymuszona... Nie ty zgodziłaś się pierwsza, lecz ta, którą oskrżyłaś. Jeśli jest ona niewinna, a wszystko na to wskazuje, umrzesz. Czy nie obawiasz się śmierci?
- Skłamałabym mówiąc, że się jej nie boję. Mam siedemnaście lat, czcigodny ojcze... Lecz jeśli mam rację, nie umrę. Umrze natomiast Hieronima i to ją należałoby zapytać, dlaczego tak łatwo się zgodziła...
- Właśnie dlatego, że jej sumienie jest tak czyste jak jej dusza - zawołała matka Maddalena - i dlatego, że pokłada całkowitą ufność w Bogu. Nie jestem pewna, czy to samo można powiedzieć o tobie!
Podniósłszy rękę w uspokajającym geście, fray Ignacio położył kres interwencji przeoryszy.
- Zostawmy to na później. Kto jest twoim spowiednikiem?
Fiora zawahała się. Spowiadała się dosyć rzadko: czasem u proboszcza z Santa Trinità, czasem u księdza z Orsan-michele i nie umiała powiedzieć, którego woli. Zależało to od pory i nastroju, a ponieważ nie popełniła nigdy ciężkiego grzechu, bezcelowe wydawało jej się powierzanie najintymniejszych myśli osobie niemal nieznajomej. Szczerze przyznała się do tego podwójnego uczestnictwa w jej życiu duchowym. Zrozumiała natychmiast, że ogromnie zgorszyła brata Ignacia, który zmarszczył wielki nos:
- Co? Nie masz duchowego przewodnika?
- Zawsze miałam zaufanie do mądrości i prawości mojego ojca. On był moim przewodnikiem duchowym...
- Człowiek umiejący tak dobrze kłamać? Istotnie, wcale nie zbliżył cię do Kościoła. To temu ostatniemu powinnaś była zostać powierzona zaraz po urodzeniu, byś mogła odpokutować, wśród dobroczynnych rygo rów jakiegoś klasztoru, zbrodnię twego poczęcia i ciężki grzech, do którego zmycia nie mógł wystarczyć chrzest...
- Ojciec mój nie sądził, bym musiała płacić w ten sposób za coś, czego nie zrobiłam. Chciał, żebym uważała się zawsze za taką dziewczynę jak inne, żebym była szczęśliwa...
- I niewątpliwie dlatego - przerwała matka Maddalena - wychował cię według bezbożnych zasad starożytnych filozofów. Ich ideologia zatruwa miasto, gdzie poświęca się laickim pismom, sztukom, zabawom i przyjemnościom to co należne jedynie Bogu.
- Papież wie o tym wszystkim, droga siostro, i napawa go to wielką troską. Duchowy nieład we Florencji martwi go tym bardziej, że godny pożałowania przykład idzie z góry. Bracia Medyceusze nie przykładają wagi do wiary chrześcijańskiej i honoru kobiet. Cudzołóstwo i rozpusta szerzą się bez przeszkód na dworze. Na wysokie stanowiska powołuje się ludzi z niskich sfer, gdy tymczasem odsuwane są od nich osoby od dawna przyczyniające się do bogactwa i dobrej sławy miasta... Ale Bóg o nich nie zapomina!
"Fiora i Wspaniały" отзывы
Отзывы читателей о книге "Fiora i Wspaniały". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Fiora i Wspaniały" друзьям в соцсетях.