- Piję za twoją urodę, Fioro, i witam cię w moim domu, który odtąd będzie twoim, tak jak ja sam będę twoim przyjacielem i... protektorem - dodał, rzucając okiem na Hieronimę, ze zmarszczonymi brwiami obserwującą tę sytuację, której nie przewidziała.

- Co się z tobą dzieje? Myślałam, że jej nienawidzisz?

- Nienawidziłem jej ojca, lecz czy można nienawidzić kwiat? Ten był jeszcze w pączku, kiedy opuściłem Florencję, gdzie uroda Simonetty przyćmiewała wszystko. Ale nie mogłem mieć Simonetty.

- I myślisz, że będziesz miał tę tutaj? Przecież nie z tobą właśnie wzięła ślub.

Francesco odwrócił się ku swemu siostrzeńcowi, który, jakby sytuacja go nie dotyczyła, podjadał z półmisków, z widocznym zadowoleniem delektując się hiszpańskim winem.

- Naprawdę uważasz, że ona kogoś poślubiła? Przypominając sobie dziwny niebieski błysk i lekki uścisk jego dłoni, Fiora pomyślała, że przyszedł czas, by włączyć się do rozmowy. Do tej chwili ograniczała się do pełnego satysfakcji przysłuchiwania się dziwnej kłótni pomiędzy swymi wrogami. Wykorzystanie pożądania Pazziego, który nawet nie zadawał sobie trudu, by je ukryć, mogło być ciekawe, wypiwszy więc wino z podanego kielicha uśmiechnęła się z wdziękiem, który spowodował, że oczy mężczyzny zalśniły.

- Dziękuję ci za tak miłe przyjęcie, wuju. Jestem szczęśliwa, konstatując, że mam w tym domu choć jednego przyjaciela i jestem teraz pewna, że przyszłość przyniesie nam szczęśliwe chwile, ale nie godzi się, bym zaniedbywała tego, który dziś wieczorem został mym małżonkiem. Jeśli pozwolisz, to właśnie z nim chcę dzielić ten kielich cypryjskiego wina i ten tort migdałowy.

- Oczywiście! Zapomnieliśmy o tradycji! Słyszysz, Carlo? Chodź tu do nas!

Pan młody potulnie usłuchał, przyjął kawałek ciasta podany przez Fiorę i opróżnił duży ślubny kielich ze srebra, z którego przed chwilą piła.

- Dziękuję - powiedział tonem dobrze wychowanego chłopczyka. - Bardzo smaczne. Czy mogę teraz iść spać?

- Oczywiście, mój mały! - powiedziała Hieronima aksamitnym głosem. - Zaraz odprowadzimy na spoczynek ciebie i twoją małżonkę. Spójrz na nią! Mam nadzieję, że ci się podoba? Nie jest, rzecz jasna, dziewicą, ale nie powinieneś okazać się zbyt wybredny...

- Będę z nią spać?

- Tak, i zaznasz z nią przyjemności tyle razy, ile zapragniesz. .. Jest twoja, wiesz o tym, cala twoja...

- Dosyć tego! - zagrzmiał Francesco. - Na pewno nigdy nie dotknął dziewczyny i nie wiem, czemu ma służyć ta komedia. Ważne było tylko ślubne błogosławieństwo.

- Niewątpliwie, ale Carlo zasługuje na nagrodę i nie ma powodu, by go jej pozbawiać. Chcesz tej pięknej dziewczyny, prawda, Carlitto? Idź się przygotować! Sama ją zaprowadzę do waszej komnaty i rozbiorę.

- Tak... tak, Carlo bardzo chce! - zawołał chłopak, klaszcząc w dłonie z idiotycznym uśmiechem, na którego widok Fiora zbladła. Czy naprawdę będzie musiała znieść tego pokurcza, oblizującego teraz grube wargi jak kot stojący przed miseczką ze śmietanką?

- Otrzymałam dziś wieczorem w prezencie od hrabiny Riario tę młodą kobietę, która niegdyś była moją służką - powiedziała, wskazując Khatoun, która stała w drzwiach do salonu nieruchoma jak posąg. - Będzie doskonale umiała mnie rozebrać.

- Przed nocą poślubną należy to do kobiet z rodziny - zaprotestowała Hieronima.

- A więc zrobicie to we dwie, i tyle! - westchnął Pazzi, który ucałował dłoń Fiory z wiele mówiącym spojrzeniem. Niewątpliwie sam chętnie zająłby się tym przyjemnym zadaniem.

Nie przyjmując ramienia podanego przez złośliwie uśmiechniętą Hieronimę, Fiora miała opuścić salon wraz z Khatoun, kiedy Pazzi wziąwszy pochodnię, podszedł do niej.

- Odprowadzę cię, aby zostać z tobą trochę dłużej. Jutro wyjeżdżamy, Hieronima i ja, w bardzo ważnych sprawach, ale wkrótce znów się zobaczymy. Albo wrócę tutaj, albo, co bardziej prawdopodobne, poślę po ciebie i Carla. Do tego czasu czuj się tu jak u siebie.

Gdy dotarli pod drzwi ślubnej komnaty, życzył jej dobrej nocy, wzdychając tak ciężko, że rozbawiłoby ją to, gdyby jej położenie nie było tak przykre. Kiedy Hieronima chciała wejść wraz z nią do środka, Fiora ją odepchnęła.

- Nie, dalej nie pójdziesz! Zaprowadziłaś mnie tam, gdzie chciałaś, i to musi ci wystarczyć! Idź precz!

- Ale...

- Powiedziałam: precz! Nie doprowadzaj mnie do ostateczności, Hieronimo, a przede wszystkim nie wyobrażaj sobie, że moja nienawiść do ciebie zniknęła!

Kiedy mimo wszystko rozwścieczona kobieta chciała wejść siłą, Francesco zastawił jej drogę.

- Rób to, co ci mówi! Zejdziemy razem na dół, Hieronimo, musimy porozmawiać!

Kobieta musiała na to przystać. Kiedy Khatoun zamknęła za nimi dwiema drzwi przestronnej komnaty oświetlonej pochodniami, Fiora nie mogła powstrzymać westchnienia ulgi, ale nic nie powiedziała. W środku znajdowały się bowiem dwie służące, z których jedna kończyła rozściełać wielkie łoże z kolumienkami i ciężkimi kotarami, druga zaś układała w wazonie ogromny pęk pachnących piwonii i wonnych lilii. Fiora dała im znak, by wyszły, co zrobiły, dygnąwszy.

Ledwie drzwi się zamknęły, Fiora podbiegła do okna, otworzyła je i wychyliła się na zewnątrz. Wychodziło ono na wąskie podwórze, któremu głębię nadawało światło odbite w kaflach na dnie.

- Na co patrzysz? - zaniepokoiła się Khatoun.

- Chciałam sprawdzić, czy jest stąd jakieś wyjście.

- Chcesz uciec? To zdaje się trudne.

- Wszystko zależy od tego, jakiego rodzaju wyjścia się szuka. Sądzisz, że będę dzielić loże z tym... z tym czymś? Ze pozwolę mu się dotknąć? Zgodziłam się na ten groteskowy ślub, ale niech nikt nie oczekuje ode mnie więcej.

- I co zrobisz? Rzucisz się z okna?

- Bez wahania, jeśli tylko spróbuje się do mnie zbliżyć.

Nie odpowiedziawszy, Khatoun uniosła brzeg sukni, wyciągnęła długi i wąski sztylet, umocowany do nogi za pomocą podwiązki, i podała go młodej kobiecie.

- Dlaczego to ty masz się poświęcić? Contessa myśli, że im prędzej zostaniesz wdową, tym lepiej. Wyjazd tych dwojga jutro rano upraszcza sprawy. Po zabiciu Carla położymy go do tego łóżka, a jutro polecimy służbie, by pozwolono mu spać. W tym czasie udamy się do pałacu Riario, skąd w męskim przebraniu będziesz mogła uciec do Florencji.

- Dlaczego ja, a nie my? Myślałam, że nie chcesz już się ze mną rozstawać?

- To prawda, ale nie umiem jeździć konno i opóźniała- . bym twoją ucieczkę. Tylko ty możesz ostrzec monsignore Lorenza o knowaniach przeciwko niemu. Zresztą, jeśli ci się uda, Francesco Pazzi i pani Hieronima nie będą mogli prawdopodobnie nigdy wrócić do Rzymu. Później dołączę do ciebie i razem wrócimy do małego Filipa! - zakończyła radośnie, jakby nakreśliła właśnie plan przyjemnej wycieczki, a nie zabójstwa połączonego z ucieczką.

Fiora potrząsnęła głową, niezbyt przekonana:

- Naprawdę sądzisz, że powrót do pałacu Riario to nie nieostrożność? Co zrobimy z hrabią Girolamo?

- Nie będzie go.

- Już słyszałam to zdanie, a widziałaś, jak się potoczyły wydarzenia?

- Tym razem nie będzie zasadzki. Jutro ma z pompą poprowadzić nowo narodzoną córkę na Lateran, gdzie dziecko ma przyjąć chrzest z rąk papieża. Wiem, o której godzinie... A teraz pozwól, że położę cię do łóżka! Zaraz przyjdzie twój małżonek. Ja będę spać przed drzwiami. Wystarczy, że po mnie przyjdziesz, gdy już będzie po wszystkim.

Szybko schowała sztylet pod białymi jedwabnymi poduszkami obszytymi złotymi frędzlami, a następnie pomogła Fiorze się rozebrać i włożyć koszulę z delikatnego jedwabiu. Była najwyższa pora, gdyż z galerii dobiegł odgłos kroków. Fiora wskoczyła pod kołdrę i ledwie się nią nakryła, kiedy drzwi otwarły się przed Franceskiem Pazzim trzymającym pochodnię i prowadzącym za rękę Carla, jakby był dzieckiem.

Młody małżonek ubrany był w brokatową szatę w wielkie purpurowo-złote kwiaty, które jeszcze bardziej uwypuklały żółtość jego cery. W jej rozcięciu widać było fałdy białego jedwabiu, co świadczyło o tym, że miał jeszcze na sobie koszulę. Mocno przyciskał ubranie do piersi. Pazzi podprowadził go do samego łoża i stał przy nim przez chwilę bez słowa, wpatrując się w Fiorę oczami jarzącymi się jak płomienie świec. Musiał sporo wypić, gdyż był bardzo czerwony, a intensywny zapach alkoholu docierał aż do niej. Młoda kobieta zobaczyła, jak jego spojrzenie zwraca się ku Carlowi, a wolną ręką Francesco szuka rękojeści sztyletu wiszącego u pasa. Poczuła żądzę mordu płonącą w tym mężczyźnie znajdującym się pod wpływem wina i pomyślała, że może dzięki niemu nie będzie musiała dopuścić się czynu, który ją przerażał. Jednak wtedy znalazłaby się w jego władzy bez większych możliwości obrony. Zabicie Pazziego w jego własnym domu równałoby się ściągnięciu sobie na głowę nie tylko Hieronimy, ale całej służby.

Trwało to tylko chwilę. Broń nie została wyjęta z haftowanej pochwy. Pełnym wściekłości ruchem Pazzi wymierzył cios pięścią w plecy swego siostrzeńca, po czym odwróciwszy się na pięcie, złapał Khatoun za ramię i wywlókł ją z pokoju, a drzwi trzasnęły za nimi z hukiem. Fiora i jej nowo poślubiony mąż zostali sami, twarzą w twarz...

Chłopak nie zareagował na cios Pazziego bardziej, niż gdyby był workiem trocin. Zgiął się tylko wpół, a potem wyprostował i przez chwilę pozostał nieruchomy, aż Fiora zaczęła się zastanawiać, czy nie zasnął. Ale zrozumiała, że nasłuchuje oddalających się lekko niepewnych kroków wuja. Kiedy nastała cisza, Carlo natychmiast ożył i żwawym krokiem podszedł do drzwi, otworzył je, wystawił głowę na zewnątrz, wymruczał coś, czego Fiora nie dosłyszała, wziął pozostawiony w zamku klucz, włożył go od wewnątrz i wreszcie zamknął drzwi, przekręcając go dwukrotnie, co zaniepokoiło Fiorę. Powoli wsunęła dłoń pod poduszkę, sięgając po sztylet.