Riario, gdzie czułaby się jak w klatce lwa. Z drugiej strony to, co knuto, było po prostu wstrętne, a zarazem sprzeczne z jej interesami. Jeśli Medyceusze zostaną zabici, a Riario stanie się władcą Florencji, wszystkie jej nadzieje legną w gruzach.

- Czy jeśli wyjdzie na jaw, że u ciebie byłam - powiedziała - nie sądzisz, że twój małżonek skojarzy ten fakt z ewentualnym pokrzyżowaniem jego planów?

- Przecież ci mówię, że go nie ma! A służący, którzy cię będą widzieć, przybyli wraz ze mną z Mediolanu i są mi bardzo oddani. Proszę, pospiesz się! Jeśli chcesz się uratować, a jednocześnie ocalić życie swoich przyjaciół, nie masz wyboru. Opowiem ci więcej w lektyce.

Tym razem Fiora się poddała. Ubranie wieśniaka przygotowane przez Annę nie mogło jej być w żadnym razie pomocne, włożyła zatem ponownie strój duenii Juany, który miał tę zaletę, że nie rzucał się w oczy. Żydówka uzupełniła go o czarny welon, jako że ten, który Fiora nosiła w chwili ucieczki, pozostał przywiązany do balustrady pałacu Borgii. Zwracając jej sakiewkę, wykorzystała fakt, że Catarina zainteresowała się starożytnym posążkiem umieszczonym w jednej z wnęk, i pokazała ukryty w dłoni mały flakonik w ołowianej osłonie, szczelnie zakorkowany, który wsunęła do aksamitnego woreczka, szepcząc:

- Jeśli twoja nieprzyjaciółka wypije to z winem lub jakimkolwiek innym napojem, umrze w ciągu tygodnia, a nikt nie zdoła rozpoznać, na jaką chorobę. Niech Jahwe ma cię w swojej opiece!

Fiora zawahała się przed przyjęciem tego, co jej oferowano. Trucizna była w jej oczach bronią niegodną, ale nie chciała być niemiła dla swojej gospodyni. Odszukała złoty medalion należący do Juany i chciała jej go dać, ale Anna odmówiła:

- Nie, nie jesteś mi nic winna, ponieważ zasługujesz na gościnność. Daj to komuś, kto będzie w większej potrzebie.

Kobiety uściskały się, niecierpliwie poganiane przez Catarinę. Khatoun, której poleciła zostać na podwórku, weszła na górę, zaniepokojona przedłużającym się oczekiwaniem i być może obawiając się, że Fiora nie dała się przekonać.

- Trzeba szybko jechać! Wiesz, że możesz zaufać mojej pani?

- Ufam jej. To, że donna Catarina przybyła tu osobiście i to w środku nocy, kiedy powinna leżeć w łóżku i nabierać sil przed porodem, świadczy o tym, że naprawdę jestem dla niej ważna.

Wygodnie wyściełana puchowymi materacami i miękkimi poduszkami, zamknięta zasłonkami z brązowego aksamitu podbitymi białym atłasem i chroniona przed niepogodą skórzanymi, opatrzonymi herbem okiennicami - lektyka oczekująca na donnę Catarinę posiadała wszelkie właściwości konieczne, by najdłuższa nawet podróż była przyjemna. Trzy kobiety zajęły w niej miejsce. Młoda hrabina, z zadowoleniem, które wiele mówiło o jej zmęczeniu, wyciągnęła się jak długa wśród jedwabnych poduszek, podczas gdy Khatoun wyjęła z małego pozłacanego kuferka buteleczkę likworu, z której wlała po kilka kropel do dwóch kubków. Jeden podała Fiorze, a z drugiego napoiła swoją panią, która miała spiętą twarz i zamknięte oczy.

- Powinnaś była pozwolić, bym pojechała sama, pani! - powiedziała z łagodnym wyrzutem. - Tak byłoby rozważniej. Przecież twoja lektyka traktowana jest z poważaniem nawet w najbardziej niebezpiecznych miejscach.

Catarina otworzyła oczy, wzięła kubek i jednym łykiem przełknęła resztę, po czym lekko się podniosła.

- Musiałam pojechać. Donna Fiora może nie chciałaby przyjechać z tobą, gdybym jej nie przekonała. Powinnyśmy zresztą porozmawiać.

- Czy twoje straże nic nie usłyszą? - szepnęła Fiora, która z przyjemnością wypiła zaoferowane jej doskonałe cypryjskie wino.

- Lektyka jest dokładnie zamknięta. Poza tym odgłos kół i kopyt końskich wystarczą, by zagłuszyć rozmowę. Tym bardziej, że nie będziemy krzyczeć.

Siedzimy wystarczająco blisko siebie, by nawet woźnica niczego nie słyszał. Przyczyna, dla której mój małżonek uknuł ten spisek...

- Znam ją od dawna - ucięła Fiora. - Wszyscy we Florencji wiedzą, że papież pragnie, aby twój małżonek został władcą miasta.

- Tak, ale problem stał się bardziej wyraźny, odkąd posiadamy Imolę, to znaczy jesteśmy sąsiadami. Jeśli Medyceusze zginą, Girolamo, mój małżonek, nie będzie musiał się nimi przejmować i jego władza rozciągnie się w stronę morza. Co do Francesco Pazziego...

- O nim też wiem. Po wygnaniu stracił część majątku i chociaż został bankierem papieża, zawsze marzył o powrocie do Florencji, i to w chwale.

- Gdzie pozostaje nadal głowa rodziny i kilku jej członków.

- Stary Jacopo wciąż żyje?

- I jest w lepszej formie, niż kiedykolwiek, skłonny do udzielenia Francescowi pomocy w powrocie i zemście. Co do Montesecca, trzeciego z mężczyzn, to zabiłby własną matkę za wypchany złotem trzos, a obiecano mu znacznie więcej.

- Rozumiem. Ale jaka jest rola papieża w tym wszystkim?

- To jest właśnie niejasne. Zapewniono mnie, że podobno wyraźnie zalecił, by nie było „rozlewu krwi".

- Bez rozlewu krwi? Wydaje mi się rzeczą trudną zabicie kogoś bez przelania jego krwi! Jak on sobie to wyobraża?

- Moja droga, Jego Świątobliwość nie potrafiłby zlecić zabójstwa. Pewnie nawet nie ma świadomości, że...

- Gotów jest głośno krzyczeć, jak już będzie po wszystkim, a nawet wyrażać ubolewanie? Ekskomunikuje się kilku figurantów, jako że twój małżonek nie zamierza zapewne sam wykonać tej roboty, prawda?

- Oczywiście, że nie. Nie opuści nawet Rzymu. Tylko Pazzi i Montesecco pojadą do Florencji.

- Przy jakiej okazji? Chyba nie mają nadziei na to, że Lorenzo ich przyjmie?

Catarina wyjaśniła wówczas znane jej szczegóły planu. Papież, który właśnie nadał godność kardynała swojemu najmłodszemu siostrzeńcowi, Rafaelowi Riario, i z tego powodu sprowadził go z uniwersytetu w Pizie, gdzie ten kończył studia, postanowił jednocześnie mianować go legatem w Perugii. Catarina uważała tę nominację za absurdalną - nowy kardynał miał ledwie osiemnaście lat i żadnych zdolności do sprawowania tak trudnej funkcji, ale papież, żywiący do niego iście ojcowskie uczucia, gotów byl popełnić niejedno szaleństwo. Po intronizacji młody Rafaele z wielką pompą uda się z wizytą na swój ukochany uniwersytet, aby właśnie jemu udzielić pierwszego błogosławieństwa. Potem, w drodze powrotnej do Perugii, w sposób najzupełniej oczywisty przejedzie przez Florencję, a Medyceusze nie będą mogli pozwolić sobie na odmówienie mu przyjęcia, ponieważ pozornie stosunki pomiędzy Lorenzem i Stolicą Apostolską były poprawne. Młody kardynał zatrzyma się prawdopodobnie u starego Pazziego, ale Medyceusze będą musieli przynajmniej kilkakrotnie go przyjąć. Ich gościnność była zbyt znana, by nie przyjęli najlepiej, jak potrafią, kardynała legata. Znajdzie się wówczas okazja do zabicia obu braci.

- W ich własnym pałacu? - oburzyła się Fiora. - To nie tylko potworne, ale bezsensowne. Mordercy zostaną położeni trupem na miejscu.

- Zostanie wybrany właściwy moment - jakaś uroczystość czy ceremonia odbywająca się na zewnątrz. Z tej okazji zbiorą się wszyscy Pazzi, a Montesecco przyprowadzi wynajętych morderców. Nawet arcybiskup Pizy, SaMati, podobno obiecał swoje wsparcie. Bardzo nie spodobało mu się, że Lorenzo przeciwstawił się jego nominacji na arcybiskupa Florencji.

Tym razem Fiora nie odpowiedziała. Cała ta historia była zdumiewająca i absurdalna. Ci ludzie, wśród których byli przecież duchowni, zamierzali spaść na jej ukochane miasto jak stado drapieżnych ptaków, by zamordować Giuliana, którego niegdyś kochała, i Lorenza, który okazał jej tak wiele przyjaźni. A w dodatku wykorzystają dla przeprowadzenia zbrodni świętą zasadę gościnności, tak drogą sercu każdego Włocha.

- Dlaczego milczysz? - spytała Catarina.

- Wybacz mi, pani, ale te plany wywołały we mnie obrzydzenie. Nie dziwię się, że wnuczka wielkiego Francesca Sforzy nie chce zawdzięczać czegokolwiek takim metodom.

- Ważniejsza od pamięci o dziadku jest dla mnie pamięć o kobiecie, która mnie wychowała: księżnej Bonie, małżonce mego ojca i siostrze królowej Francji, która sytuuje mnie w obozie Medyceuszy. A także pamięć o ojcu, zamordowanym nieco ponad rok temu. A poza tym, jak mówiłam, zawsze kochałam Giuliana. Pomożesz mi?

- Jestem gotowa wyruszyć do Florencji natychmiast. Ja także kochałam Giuliana, zanim poznałam męża, którego bolesną stratę opłakuję. Jeśli mogę temu zapobiec, nie pozwolę im umrzeć.

- Lepiej odczekać jeszcze dwa lub trzy dni i staranniej się przygotować. Wizyta Rafaela we Florencji powinna mieć miejsce w okolicach Wielkanocy, a zbliża się Wielki Tydzień.



* * *

Pałac Riario usytuowany był niedaleko Tybru, w pobliżu dwóch kościołów - SanfApollinare i SanfAgustino. Imponująca czworokątna budowla, niedawno wzniesiona, była tak masywna i dobrze strzeżona, że wydawała się zdolna wytrzymać oblężenie. Nocne ciemności uniemożliwiły Fiorze obejrzenie jej konstrukcji, gdyż od strony ulicy oświetlały ją tylko zwyczajowe kaganki. Jednakże w chwili, gdy lektyka przekraczała wysoko sklepioną bramę, strzeżoną przez oddział wartowników i wychodzącą na tradycyjny kwadratowy podwórzec, młoda kobieta poczuła się nieswojo, a jeszcze bardziej, gdy rozległ się łoskot zamykających się za nią ciężkich odrzwi. Stanowczo Girolamo niczego nie pozostawiał przypadkowi i jego siedziba przypominała skarbiec - opuszczenie jej bez zgody właściciela wydawało się raczej niemożliwe.

Podwórzec był cichy, marnie oświetlony czterema pochodniami: dwoma umocowanymi przy wyjeździe z bramy i dwoma u stóp stromych kamiennych schodów prowadzących na wyższe piętra. Kiedy lektyka i jej eskorta zatrzymały się jak najbliżej tych schodów, zapanowała taka cisza, jakby pałac był niezamieszkany:

- Opuść welon na twarz, donno Fioro! - poradziła Catarina. - A ty, Khatoun, pomóż mi wyjść! Nie czuję się najlepiej...