- Oskarżyciel? A kogóż oskarżał?

- Ależ papieża, moja piękna przyjaciółko, po prostu papieża. Kardynał kamerling nie jest byle kim, a poza tym jest najpotężniejszym z kardynałów francuskich. Trzeba było mu opowiedzieć, co dokładnie zaszło, a dowiedziawszy się o przedstawionym ci wyborze między katowskim toporem a ręką smętnego Carlo, uniósł się, protestując przeciw obeldze uczynionej swemu władcy, jako że dysponowano tobą, nie czekając nawet na odpowiedź króla Francji. Zagroził, że poskarży się królowi. Nie będę wchodził w szczegóły tej wymiany zdań: była tak żywa, że wolę wyrzucić je z pamięci.

- Czyżby kardynał d'Estouteville nie obawiał się papieża?

- A dlaczego miałby się obawiać? Reprezentuje tu króla Ludwika Francuskiego, jest szefem watykańskiej dyplomacji, jest także najbogatszym ze wszystkich kardynałów, a ponadto w jego żyłach płynie królewska krew. To są rzeczy, które liczą się dla biednego franciszkanina, pochodzącego znikąd, któremu pomógł dostać się na tron Piotrowy.

- Rozumiem. I jaka była konkluzja tej... awantury?

- No cóż, na razie każdy pozostał przy swoim stanowisku. Ojciec Święty krzyczy, że jeśli cię dopadnie, zostaniesz stracona, czy to się podoba donnie Boscoli, czy nie, a kardynał, któremu przyznać trzeba, że nie jest krzykaczem, twierdzi spokojnie, że jeśli papież podejmie decyzję w twojej sprawie bez zgody króla Ludwika, sojusze utkną w martwym punkcie i że mnicha Ortegę i kardynała Balue zobaczy co najwyżej we śnie.

Fiora milczała przez chwilę, bawiąc się jedwabistą materią prześcieradła, którego róg nawijała wokół palców.

- A to małżeństwo, o którym mówiła... donna Boscołi? Chciałabym poznać twoje zdanie na ten temat.

Borgia przez moment przyglądał się młodej kobiecie owiniętej w biały jedwab prześcieradeł, które odsłaniały łagodną krągłość ramienia, a jego oczy rozbłysły, kiedy wyobraził sobie inne krągłości, jeszcze bardziej smakowite, które kryło luksusowe obleczenie tego książęcego łoża.

- A jakie mogę mieć zdanie? Musi cię nienawidzić z całych sił, skoro proponuje związek między tobą, najpiękniejszą z pięknych, a tym nieszczęśnikiem.

- Kiedyś Hieronima chciała, bym poślubiła jej syna, Pietra Pazziego, potwora wydzielającego zło każdym porem skóry. To z jego powodu kazała zabić mojego ojca, Francesca Beltramiego. Mimo mojego... nieprawego pochodzenia Hieronima jest opętana pragnieniem wydania mnie za kogoś ze swojej rodziny, tak bardzo się obawia, że jakaś cząsteczka, choćby najmniejsza, naszego zniszczonego majątku może jej umknąć.

Borgia, powstawszy z krzesła, poszedł ponownie napełnić swój kielich i w chwili, gdy miał przyłożyć do niego usta, podał go młodej kobiecie.

- Napij się! Jestem pewien, że dobrze ci to zrobi. Wzięła kielich, w którego przejrzystych ściankach płomień świecy zapalał przepiękne błyski.

- Czy tak trudno rozmawiać ze mną o Carlo Pazzim? Sądzisz, że potrzebuję pokrzepienia, zanim poruszymy ten temat?

Jednym haustem opróżniła kielich i podała mu. Nie wziął go, lecz przykrył swoją dużą dłonią palce młodej kobiety, przyłożył usta do miejsca, w którym ona piła, i wypił ostatnią kroplę złocistego napoju.

- To inny rodzaj potwora - westchnął wreszcie. - Nie jest zły, jestem tego pewien, to po prostu jeden z tych ludzkich wraków, jakie rodzą się czasem w najszlachetniejszych rodzinach. Mówi się, że jest wynikiem gwałtu i że rodząc się, nieodwracalnie rozdarł ciało swojej matki. Myśl, że można cię wydać za mąż za ten ludzki odpad, jest nieznośna dla każdego normalnie czującego mężczyzny... Jesteś stworzona, by być kochaną przez książąt...

Usiadł na brzegu loża i łagodnie wyjął kielich z jej dłoni, a potem wrzucił go do kominka, jakby był to bezwartościowy przedmiot. Kruche cudo roztrzaskało się na tysiące purpurowych i złotych odłamków.

- Dotykał twoich ust - wyszeptał chrapliwym głosem zdradzającym pożądanie. - Nikt już nie ma prawa z niego pić.

Spomiędzy przymykających się ciężkich powiek przebijało się spojrzenie szarozielonych, nieprzeniknionych oczu. Jednocześnie jedna z rąk uwięziła ramię, które kusiło go od dobrej chwili, a druga wśliznęła się pod wyszywaną złotem kołdrę w poszukiwaniu piersi. Fiora gwałtownie odsunęła się w głąb łóżka i przyciągnęła nogi do piersi.

- Czy muszę ci przypominać, Eminencjo, że jestem chora? - powiedziała głosem tak lodowatym, że był jak zimny prysznic dla lubieżności Borgii.

Z ociąganiem zabrał ręce i wstał.

- Wybacz - wymamrotał. - Twoje oczy są jak niebo w czasie burzy, w której tak łatwo się zgubić... a ja pragnę tylko jednego: podobać ci się.

Zauważyła, że wstając, nieco się zachwiał i zadrwiła z niego bezlitośnie:

- Czy to w celu przypodobania mi się podjąłeś to niesłychane ryzyko, żeby osobiście po mnie przybyć ostatniej nocy?

- A gdyby tak było??? - powiedział z nagłą wyniosłością. - Nie powierza się cennego przedmiotu topornym rękom sługi.

- Już drugi raz porównujesz mnie do przedmiotu. Zapominasz, że jestem kobietą?

- O nie, nie zapominam. Więcej, cały czas myślę tylko o tym. Tak, jesteś kobietą, najbardziej godną pożądania, jaką kiedykolwiek poznałem. Nawet w dniu przyjazdu. Byłaś chuda jak wygłodniały kot i blada jak opłatek, ale dla mnie, kiedy ci się ukradkiem przyglądałem, byłaś najpiękniejszą ze wszystkich istot i przysiągłem sobie, że będziesz moja.

- Czy to dlatego pomogłeś mi uciec z klasztoru i sprowadziłeś tutaj?

- A z jakiegoż innego powodu? Król Francji mnie interesuje, rzecz jasna, ale gdybyś była brzydka, nawet przez chwilę bym się tobą nie zainteresował. Zawsze, kiedy pragnąłem jakiejś kobiety, miałem ją, i to bardzo szybko, ale dla ciebie gotów jestem okazać trochę cierpliwości, gdyż jesteś tego warta, a przyjemność tak bardzo wyczekiwana, będzie jeszcze większa, gdy wreszcie będziesz moja.

- Tracisz czas i marnujesz cierpliwość, Eminencjo - warknęła Fiora, którą zaczynał opanowywać gniew. - Zaufałam ci, bo miałam nadzieję, że pomożesz mi uciec z tego... świętego miasta i wrócić do domu.

- Bez wątpienia. Ale na razie to niemożliwe i obawiam się, że jeszcze długo możliwe nie będzie. W każdym razie nie, zanim dasz mi to, czego od ciebie oczekuję. Chcę zapłaty za moje wysiłki i niebezpieczeństwa, na które się naraziłem dla twoich pięknych oczu, zapłaty w jedynej walucie, jaka mnie interesuje.

- Czyli mnie samej? Jesteś bardzo z siebie zadowolony, nieprawdaż, don Rodrigo? Ale ja mam dopiero dwadzieścia lat, a ty ponad dwa razy tyle. Nie przyszło ci do głowy, że mogłabym cię nie kochać?

Wybuchnął śmiechem, co pozwoliło mu pokazać piękne zęby. Był z nich bardzo dumny i z tego powodu często się śmiał.

- Kto tu mówi o miłości? Ja szukam tylko rozkoszy, a im bardziej wyjątkowa jest kobieta, tym rozkosz większa. Rozkosz, moja śliczna! Jeśli jej nie znasz, nauczę cię, gdyż jeśli jest obopólna, jest jeszcze bardziej upajająca. Och, widzę, o czym myślisz: oddam mu się zaraz i będę to mieć z głowy. Nie tego chcę. Mam wielki apetyt, ale jestem wybredny, a tymczasem, wybacz, że to mówię, medykamenty Juany uczyniły cię niezbyt apetyczną.

Oniemiała ze zdumienia Fiora poczuła, jak się czerwieni, urażona tą przenikliwością, gdyż rzeczywiście właśnie tak pomyślała. Nie po raz pierwszy znalazła się w pułapce żądz mężczyzny, a nawet zdarzało się jej je prowokować, jak w Thionville, gdy pojechała do Campobassa.

- Odzyskaj zdrowie, cudny aniele - dodał Borgia pieszczotliwym tonem - i bądź znów tak olśniewająca, jak w ogrodzie San Sisto! Przystroję cię jak bóstwo, podkreślę twoją urodę, dając wszystko, czym bogactwo ozdobić może ciało kobiety, i czerpać będę przyjemność z tej wdzięcznej zabawy... Co do mego wieku... Nigdy jeszcze nie przysporzył mi najmniejszej troski i przekonasz się, że w dawaniu rozkoszy jestem bardziej namiętny, wprawny i krzepki, niż jakiś młodziak.

Widząc przestraszoną minę Fiory, znów się roześmiał:

- Wątpisz w to? Rzymskie kurtyzany zwą mnie „bykiem Borgia". Będziesz moją Pazyfae** i poczniemy nowego Minotaura.

** Legendarna królowa Krety, żona Minosa, matka Fedry, Ariadny i Minotaura, którego urodziła w wyniku zbliżenia ze świętym bykiem, w którym się zakochała.

Wobec tego odwołania do kultury greckiej, tak jej bliskiej, Fiora dała upust wściekłości, która już od pewnej chwili w niej wzbierała.

- Nie mam zamiaru niczego poczynać! - krzyknęła. - Mam syna we Francji i chcę do niego wrócić. Jak mogłeś choćby przez chwilę pomyśleć, że mam ochotę ci się oddać?

Uśmiechnął się do niej tak, jakby złożył jej najmilszą z deklaracji, i pieszczotliwie pogładził palcem jej policzek.

- To przyjdzie z czasem, zapewniam cię. Tak czy inaczej, skoro musisz pozostać tu, w zamknięciu przez kilka tygodni, dlaczego nie miałabyś spędzić tego czasu w najprzyjemniejszy możliwy sposób? A ja jestem mistrzem w miłości...

Krew, która napłynęła Fiorze do głowy z powodu wściekłości, wywołała napad kaszlu.

- Odpocznij teraz - powiedział jej dziwny gość. - Juana przyjdzie za chwilę przygotować cię do snu.

Wyszedł wreszcie i chora, jakby za sprawą czarów, przestała kaszleć. Miała mętlik w głowie i wiedziała tylko, że prawdopodobnie ten mężczyzna nie jest normalny. Chwilę wcześniej pomyślała o Campobassie, którego losów nie znała, i który także opanowany był istnym szałem prokreacji, ale Campobasso przynajmniej ją kochał, tymczasem dla tego mężczyzny była tylko rzadkim okazem, ciałem innym od tych, do których przywykł i które z tego powodu chciał zniewolić. Zamknął ją w klatce, a klatka ta otoczona była wszelkimi niebezpieczeństwami wrogiego miasta. W dodatku mężczyzna ten był duchownym!

Nagle pomyślała o Leonardzie. Droga, święta kobieta! Nie mogła nawet przypuszczać, że jej „jagniątko" utknęło w tym Rzymie, który uważa za przedsionek raju, zagrożone śmiercią z rąk wikariusza Chrystusa i wydane na lubieżne zachcianki księcia świętego Kościoła katolickiego.