- Czy mogłabym w końcu zadać kilka pytań? - powiedziała.
- Co chcesz wiedzieć?
- Po pierwsze, kim jesteś?
- Nikim. Nazywają mnie Domingo, to wszystko.
- To w istocie niewiele. Ten człowiek w nocy, ten, który nosił maskę białego ptaka i któremu przeszkodziłeś w... Jak się nazywa?
- Sam ci to powie, jeśli uzna za właściwe. Domingo może powiedzieć tylko, że to on jest szefem.
Przypominając sobie, w jaki sposób Domingo wyrzucił go z kabiny, Fiora pomyślała, że to jakiś dziwny szef, ale czując, że niczego więcej o tym się nie dowie, zmieniła temat.
- Dlaczego mnie porwaliście? Dokąd mnie wieziecie? Murzyn potrząsnął owiniętą turbanem głową, wzruszył ramionami w geście niemocy, ale nic nie odpowiedział. Zabrawszy naczynia, skierował się do drzwi. Dopiero, kiedy miał już wyjść, szepnął:
- Jeśli będzie ci to chciał powiedzieć, to powie. A teraz odpocznij!
- Dosyć odpoczywałam! - zawołała Fiora, która zaczynała tracić cierpliwość.
- Powiedz mu, że chcę się z nim zobaczyć!
- Nie radzę mówić: chcę!
Mijały godziny, które Fiorze niemającej żadnego sposobu, żeby je mierzyć, zdawały się ciągnąć bez końca. Zapadł wieczór, potem noc. Przyklejona do wąskiego okna widziała, jak wybrzeże się oddala, pewnie dlatego, że rzeka stawała się coraz szersza. Woń szlamu górowała teraz nad zapachem wody. Od czasu do czasu słychać było jakieś głosy, ale odzywały się w nieznanym języku. W końcu zmęczona Fiora wróciła na swoje posłanie, gdzie zwinęła się w kłębek i nakryła peleryną. Nie miała pojęcia, gdzie znajduje się to miasto Nantes, w którym czekał na nich statek pełnomorski. Przypuszczała jedynie - i słusznie! - że jest to port i że z tego powodu znajdzie się już nie na ziemiach króla Francji, lecz księcia Bretanii. To oznaczało, że pomoc stanie się coraz trudniejsza, jeśli nie wręcz niemożliwa.
Krótko przed świtem Domingo przyszedł ją obudzić. Barka przestała posuwać się do przodu, trochę dryfowała. W świetle świecy Fiora ujrzała, że otwór w jej więzieniu został zatkany drewnianym czopem tak przyciętym, by dokładnie się w niego wpasował.
- Jesteśmy w Nantes? - zapytała.
- Nie zadawaj pytań. Muszę ci zawiązać oczy, a potem cię przeniosę.
Nie było najmniejszego sposobu, by się przeciwstawić, jako że układ sił wypadał zdecydowanie na jej niekorzyść. Fiora pozwoliła sobie zawiązać oczy, a później poczuła się unoszona w górę i niesiona jak zwykła paczka. Przez materiał opaski dotarło do niej niewyraźne światło i ciepło pochodni. Usłyszała kilka głosów, nadal używających tego nieznanego języka, a wśród nich głos fałszywego kupca. Z intonacji wywnioskowała, że wydaje rozkazy.
Podróż trwała jakiś czas. Fiora poczuła, że położono ją w łodzi, której wiosła nieco skrzypiały. Potem Domingo znów ją podniósł, ale zamiast trzymać na rękach, co było względnie wygodne, zarzucił ją sobie na ramię jak worek ziarna i w ten sposób wszedł po drabinie, która musiała być przymocowana do burty statku. Do woni stęchlizny dołączył teraz zapach wilgotnego drewna i smoły. Rozległ się odgłos kroków na deskach pokładu, później na schodach, skrzypnięcie otwieranych drzwi i wreszcie Fiora została położona na jakimś materacu czy poduszkach, które wydały jej się dosyć miękkie w porównaniu z siennikiem, w którym przez płótno przebijały źdźbła słomy. Miała nadzieję, że Domingo zdejmie jej opaskę, ale zamiast tego starannie związał jej ręce i nogi.
Zaprotestowała:
- Dlaczego mnie wiążesz? Nie broniłam się przecież i nie krzyczałam!
- Rzeczywiście. Powiesz Domingowi, jeśli ściśnie za mocno, ale nie obawiaj się, to nie potrwa długo. Tylko tyle, żeby statek wystarczająco oddalił się od lądu. Domingo przyjdzie cię uwolnić i przyniesie ci coś do jedzenia.
- To może długo potrwać. Kiedy odpływamy?
- Wkrótce. Jest przypływ! Leż spokojnie. Domingo zostanie przed drzwiami.
Pozostawszy sama, Fiora mimo polecenia wielkiego Murzyna wygięła ciało, próbując się uwolnić. Nie było to łatwe, gdyż ręce miała związane za plecami i choć Domingo nie zacisnął więzów zbyt mocno, były one solidne i fachowe, i im bardziej Fiora ciągnęła, tym zdawały się ściślejsze. Jednak w trakcie tych prób opaska ześliznęła jej się z oczu i choć nie zostawiono jej światła, zobaczyła, że znajduje się, tak jak przypuszczała, w rufówce karaki.
Ten typ statku nie był nieznany młodej kobiecie. Dwa żaglowce jej ojca, „Santa Maria del Fiore" i „Santa Magdalena", były statkami tego samego typu, a ona zbyt często je odwiedzała, by nie poznać dokładnie ich konstrukcji. Wiedziała, że te statki, z których wiele budowanych było w Genui i Wenecji, posiadały dwa pokłady i dwie kabiny, na manierę okrętów starorzymskich. Tylna, nieco tylko wyższa od przedniej, zawierała pomieszczenia kapitana i znaczniejszych pasażerów. To właśnie na pokładzie takiego okrętu ją umieszczono, a ona wiedziała, jak otwiera się okienko o małych szybkach oprawionych w ołów, które wychodziło ponad sterem. Gdyby udało jej się uwolnić, mimo wysokości mogłaby rzucić się do wody i odpłynąć na tyle daleko w kierunku portu, by nie można jej było wyłowić. Reszta zależałaby od szczęścia...
Jej szczupłe ciało miało całą gibkość młodości, udało jej się więc, co prawda nie bez problemów, przełożyć tułów i nogi przez obręcz utworzoną z ramion, po czym, podniósłszy ręce na wysokość ust, zaatakowała więzy zębami. Wstawał dzień i rozjaśniał szarością okienko. Na pokładach słychać było tupot bosych stóp załogi szykującej się do manewrów. Rozległo się długie skrzypienie kabestanu. Statek kołysał się pod naciskiem przypływu i szarpał się na kotwicy jak pies na łańcuchu. Słychać było kolejne komendy, wywrzaskiwane na całe gardło po włosku. Fiora podwoiła wysiłki i musiała powstrzymać okrzyk radości, kiedy wreszcie więzy ustąpiły. Uwolnienie nóg było kwestią kilku chwil i zeskoczywszy z koi, podbiegła do okna, starając się podnieść haczyk, niestety nieco zardzewiały, którym było zamknięte. W dole zobaczyła szarą wodę, a dalej las masztów, za którymi wznosiły się spiczaste dachy domów, dzwonnice kościołów i wieże potężnego zamku.
Fiora denerwowała się. Bliskość wolności czyniła ją niezdarną. Statek, zdawała sobie z tego sprawę, był w trakcie opuszczania kotwicowiska. Trzeba było działać szybko. Zdzierała sobie skórę na chropowatej powierzchni metalu... aż nagle drzwi się otworzyły i pojawił się Domingo. Z zadziwiającą u człowieka jego postury szybkością dopadł młodej kobiety, obezwładnił ją i zaniósł z powrotem na koję, w pośpiechu związując jej z powrotem ręce.
- Zwariowałaś! Szef tu idzie. Jakby cię przyłapał przed Domingiem...
Nie dokończył. Zrozumiała i przypomniawszy sobie groźby miotane przez mężczyznę, poddała się bez walki. Okazja przepadła. Lepiej było uzbroić się w cierpliwość, poczekać może na bardziej sprzyjające okoliczności. Cierpliwość! Ta cnota nad cnotami, którą Demetrios, jej stary przyjaciel, tak często wysławiał! Czuła się zmęczona jak po długim biegu, toteż kiedy podłoga zadźwięczała pod okutymi żelazem obcasami jej porywacza, była absolutnie spokojna i nieruchoma.
Stanął przed nią, przybierając dumną pozę, z rozstawionymi nogami i rękami zaczepionym o szeroki skórzany pas, z aroganckim zadowoleniem drania, któremu udał się podstęp. Fiora zastanawiała się przez chwilę, czy znów będzie musiała odpierać jego atak, ale Domingo wydawał się zdecydowany nie opuszczać pomieszczenia i trwał u jej boku jak olbrzymi pies stróżujący. To do niego najpierw zwrócił się mężczyzna:
- Dobra robota. Dzięki tobie jesteśmy bezpieczni na tym statku, a nasza piękna więźniarka nie ma już najmniejszej szansy na ucieczkę. Możesz ją rozwiązać. A potem zostawisz nas samych.
Wielki Murzyn bez słowa oswobodził Fiorę z więzów, ale ponownie stanął u wezgłowia koi z miną tak zdecydowaną, że nie pozostawiała najmniejszej wątpliwości co do jego determinacji. Drugi mężczyzna się skrzywił.
- No i? Nie słyszałeś? Powiedziałem, żebyś zostawił nas samych!
- Nie. Domingo został wysłany z tobą tylko po to, by czuwać nad więźniarką. Musi za nią odpowiadać. Domingo czuwa i będzie czuwać.
- Ale czy wreszcie - zbuntowała się Fiora, która odzyskawszy swobodę ruchów, czuła się dużo silniejsza - powiesz mi, dokąd mnie zabierasz? Ten człowiek powiedział wczoraj, że jestem warta dużo złota. Kto ma dać to złoto? Mam nadzieję, że nie masz zamiaru oddać mnie jakiemuś saraceńskiemu piratowi?
- Bądź spokojna! Ci ludzie nie są wystarczająco bogaci, a prawdą jest, że jesteś wiele warta.
- A więc kto? Dla kogo Domingo czuwa nade mną? Przed kim ma za mnie odpowiadać?
- Przed papieżem!
Fiora uznała, że to dowcip i wzruszyła ramionami:
- To nie jest zabawne! Odpowiedz mi poważnie. Co ryzykujesz?
- Ale przecież odpowiadam poważnie.
- W takim razie kłamiesz! Papież mieszka w Rzymie. Gdybyś tam mnie zabierał, to w tej chwili powinnam leżeć związana w jakiejś lektyce lub wozie w drodze do Marsylii czy innego portu na wybrzeżu śródziemnomorskim.
Tymczasem moja wiedza geograficzna jest wystarczająca, bym wiedziała, że płyniemy po oceanie.
- Do licha! Uczona jesteś. No więc, moja droga, jednak płyniemy do Rzymu. Podróż wokół Hiszpanii jest bez wątpienia dłuższa, ale bezpieczniejsza. Na tej karace nie musimy obawiać się straży króla Ludwika. Na lądzie ryzykowalibyśmy zostawienie śladów. Tu nie. Tak czy inaczej, Jego Świątobliwości się nie spieszy. Powiedział mi: „Gian-Battista, masz tyle czasu, ile chcesz, bylebyś dobrze wykonał swoją misję. Jeśli wrócisz przed końcem roku, będziemy zadowoleni".
Oszołomiona Fiora nie mogła uwierzyć własnym uszom.
- Papież! - powtórzyła. - Ale czego papież może chcieć ode mnie? Jesteś pewien, że się nie mylisz?
"Fiora i Papież" отзывы
Отзывы читателей о книге "Fiora i Papież". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Fiora i Papież" друзьям в соцсетях.