Woda spływała jej wzdłuż policzków i szyi, mocząc nieprzyjemnie włosy. Odwróciła głowę, żeby zobaczyć, skąd ona się wzięła, i wydała okrzyk przerażenia, próbując odsunąć się jak najdalej w głąb posłania, na którym leżała: to, co ujrzała, nie miało twarzy, lecz długi biały dziób i duże wyłupiaste oczy otoczone szerokimi czerwonymi pierścieniami.

- Kim jesteś? Czego chcesz?

- Pogadać, moja śliczna, po prostu pogadać. Mamy przed sobą długą wspólną drogę. Będzie taka, jak postanowisz: względnie przyjemna... lub bardzo przykra. Tak czy inaczej, będziesz ściśle strzeżona i nie dam ci najmniejszej nawet szansy na ucieczkę.

- Jeszcze raz pytam, kim jesteś i dokąd mnie zabrałeś? Dobrze mi się wydaje, że jesteśmy na statku?

Rzeczywiście drewniana rama podtrzymująca siennik lekko się poruszała, a z zewnątrz dochodził leciutki szmer, który mógł być odgłosem wody uderzającej o kadłub.

- Zgadłaś! Jesteśmy rzeczywiście na barce, która spływa w dół Loary, porządnej kupieckiej barce, na której nikomu nie przyjdzie do głowy nas szukać, nawet gdybyśmy byli ścigani!

Sarkastyczny ton człowieka-ptaka podziałał na napięte nerwy Fiory jak tarka.

- A moi domownicy? Co z nimi zrobiłeś? Moje dziecko...

- Czy żyje? Za kogo mnie bierzesz? Jeśli chodzi o twoich domowników, jak ich nazywasz, z wyjątkiem jednego młodego narwańca z włosami jak strzecha, którego ranił jeden z moich ludzi, czują się na tyle dobrze, na ile to możliwe, kiedy jest się związanym jak salceson. Mam nadzieję, że rano ktoś ich znajdzie i uwolni.

- Florent jest ranny? Poważnie?

- Nie zadawaj zbyt wielu pytań! Nie mam pojęcia. I jeśli mogę ci udzielić rady, to sugeruję, żebyś zapomniała o nich wszystkich. Minie dużo czasu, zanim znów ich zobaczysz.. . jeżeli w ogóle jeszcze kiedyś ich zobaczysz!

Fiora wygięła się, próbując uwolnić jedną rękę, ale jedynym skutkiem był ból. Człowiek w masce - gdyż była to po prostu jedna z tych masek, których zakładaniem ośmieszają się lekarze w czasie epidemii dżumy - pochylił się nad nią.

- Jeśli obiecasz, że będziesz zachowywać się spokojnie, uwolnię ci ręce.

Zresztą, jak powiedziałem, będziesz cały czas pilnowana.

- Po co zatem mnie przywiązałeś?

- Żebyś lepiej zrozumiała, co ci grozi!

Zdejmując jedną ręką narzutę okrywającą młodą kobietę, drugą wyjął sztylet i przeciął koszulę od góry do dołu. Jedwabisty materiał ześliznął się na boki, ukazując nagie ciało Fiory. Instynktownie zamknęła oczy, mocno zaciskając powieki, żeby nic nie widzieć, co było infantylną reakcją. Nic nie widziała, to prawda, ale czuła... Poczuła twarde palce mężczyzny wokół piersi, później przesuwające się wzdłuż brzucha i jeszcze dalej, bezceremonialnie penetrujące.

Wygięła się, próbując wyrwać się z tych dłoni, które ją posiadły, i zawyła:

- Zostaw mnie! Zabraniam ci mnie dotykać!

- Bądź cicho, bo cię zaknebluję! Jesteś piękna, dziewczyno, to już wiedziałem wcześniej. Ponieważ mam cię przekazać żywą i w jak najlepszym stanie, postanowiłem tak: albo okażesz się uległa, spokojna i będę cię po prostu trzyma! zamkniętą u siebie, albo będziesz stwarzać problemy i wtedy skończysz skuta na karace, która na nas czeka w Nantes, i co wieczór będę cię oddawał moim ludziom. Jest ich dziesięciu, w tym Tatar i Murzyn z Sudanu. Ale, rzecz jasna, ja będę mieć pierwszeństwo... i do wszystkich diabłów, zastanawiam się, dlaczego miałbym sobie tego odmówić! Należy mi się!

Zerwał maskę, która miała zapewne służyć do przestraszenia mieszkańców dworu. Fiora właściwie bez zaskoczenia, gdyż od kilku chwil spodziewała się tego, rozpoznała twarz cudzoziemca z dziedzińca kościoła Świętego Marcina, tego, którego Florent widział wałęsającego się wokół domu. Już w czasie pierwszego spotkania wydał jej się brzydki i odpychający, ale teraz jego twarz rozpalona lubieżnością wydała jej się obliczem samego diabła. Zrozumiała, że mimo tego, co powiedział, zgwałci ją, dłużej nie zwlekając, i wydała przeraźliwy krzyk, który zapewne odbił się echem od obu brzegów rzeki. Wściekły mężczyzna brutalnie zmiażdżył jej usta dłonią, którą ugryzła. Teraz on zawył, a potem ze wszystkich sił wielokrotnie ją spoliczkował, tak wymierzając uderzenia, by wywoływały jak największy ból.

Głowa Fiory bezwładnie chwiała się na boki, a ona nie krzyczała już, lecz jęczała. Łzy bólu spływały jej po twarzy, która paliła żywym ogniem. Ale nagle coś się stało. Ktoś wszedł do kabiny i chwycił jej prześladowcę. Na wpół ogłuszona początkowo ujrzała tylko cień, który widziany przez łzy wydal jej się ogromny. Po chwili z tego cienia wydobył się niesamowity głos, głęboki jak morze, gęsty i jedwabisty jak balsam.

- Pan powiedział: cała i zdrowa! Żadnych ran, śladów złego traktowania, inaczej nie zapłaci. Popatrz na nią! Krwawi!

- Ta dziwka mnie ugryzła! Wrzeszczała i wrzeszczała...

- Domingo słyszał. Pozwól mu działać i myśl o nagrodzie! Ta kobieta jest warta dużo złota. Precz!

Drzwi znowu zaskrzypiały, żegnając wychodzącego obcokrajowca. Fiora zobaczyła wówczas, że to, co wzięła za cień, było czarnym olbrzymem, którego twarz i ręce ledwie odróżniały się na tle ciemnych ubrań i turbanu zdobiącego jego głowę. Kiedy zbliżył się do łóżka, w świetle świecy błysnęły mleczne białka wielkich brązowych oczu i olśniewająca biel zębów widocznych między wargami podobnymi do wałeczków czerwonawej skóry. Przez chwilę przyglądał się związanej młodej kobiecie leżącej na sienniku, jakby złożono ją w ofierze, i wzruszył ramionami. Oczy Fiory patrzyły na niego lękliwie i pytająco. Drżała z zimna i strachu, bo widok tej ciemnej twarzy wcale jej nie uspokoił, choć mężczyzna z wielką delikatnością zsunął dwie części koszuli i podniósłszy narzutę, okrył ją. Później wyjął zza szerokiego, udrapowanego na brzuchu pasa, długi sztylet o wygiętej rękojeści i przeciął więzy na jej nadgarstkach.

Fiora westchnęła z ulgą i roztarła obolałe ciało, po czym wsunęła ramiona pod ciepłe, wełniane okrycie.

- Dziękuję - wyszeptała. - Także za to, co zrobiłeś przed chwilą. Powiesz mi, kim jesteś i jaki...

- Nic nie mów! Spij!

- Jak mogłabym spać w sytuacji, w jakiej się znalazłam? Czy nie rozumiesz...

- Zaśniesz. Dzięki temu.

Wyciągnął z tuniki srebrne pudełeczko, z którego wyjął brązową pigułkę i włożył ją młodej kobiecie do ust. Później wziął stojący w kącie dzbanek z wodą i podał jej do popicia.

- Spij! - powtórzył. - Domingo tu zostanie.

Narkotyk musiał być silny, gdyż ledwie Fiora go połknęła, poczuła, jak się odpręża i pogrąża w całkiem przyjemnym odrętwieniu. Zanim zamknęła oczy, zdążyła zobaczyć, jak Murzyn siada po turecku przy wąskim otworze w ścianie, przez który wpadało świeże powietrze, i przesuwa między palcami paciorki krótkiego różańca z bursztynu.

Kiedy otworzyła oczy po niemożliwym do ocenienia czasie, ciasne pomieszczenie oświetlał poziomy, czerwony promień słońca, zapowiadający zachód. Czarny mężczyzna zniknął i Fiora zobaczyła, że jest sama. Podnosząc się, ujrzała leżące w nogach ubrania i spiesznie się odziała. Była tam koszula i majtki z flandryjskiego płótna całkiem dobrej jakości, granatowa suknia z grubo tkanej wełny z plecionym skórzanym paskiem i sznurowanymi rękawami, wreszcie pończochy i buty, w których rozpoznała te zdjęte poprzedniego dnia, gdy kładła się do łóżka. Daleko było temu strojowi do elegancji, ale Fiora, ubrawszy się, poczuła się lepiej, a przede wszystkim bezpieczniej. Welon na głowie i obszerna czarna peleryna z kapturem dopełniały stroju. Na razie odłożyła ją na bok i podeszła do otworu w ścianie, skąd dobywało się światło, aby odetchnąć ciepłym powietrzem, który już niósł zapach morza.

Barka nadal płynęła niesiona prądem rzeki i popychana długimi wiosłami, których regularny chlupot mogła dosłyszeć. Na wysokości jej wzroku powoli przesuwał się brzeg porośnięty wysoką trawą i trzciną. Był zupełnie blisko i Fiorę ogarnęła nieodparta ochota, by go dotknąć, by na niego wyjść. Musi znaleźć jakiś sposób, żeby opuścić łódź i uciec tym nieznanym wrogom, którzy uprowadzali ją Bóg wie dokąd. Może do Afryki? Ten mężczyzna wczoraj mówił o karace oczekującej w Nantes, a Domingo powiedział, że Fiora jest warta dużo złota. Czy to możliwe, że ci ludzie porwali ją, aby sprzedać jako niewolnicę jakiemuś Saracenowi?

Aby ocenić swoje szanse, podeszła do drzwi. Były oczywiście zamknięte na klucz, ale nie wyglądały na szczególnie solidne. Robiły wrażenie nietrwałych, nieco chwiejnych, jakby wisiały na jednym zawiasie. Może dałaby radę nieco je unieść, wsuwając jakiś długi i cienki przedmiot między skrzydło a futrynę? I Fiora rozpoczęła szczegółowe oględziny swego więzienia w nadziei na znalezienie czegoś, czym mogłaby się posłużyć, gdy zapadnie noc.

Oczywiście nie wiedziała, dokąd prowadzą te drzwi i co za nimi znajdzie. Fałszywy kupiec mówił o dziesięciu ludziach, ale Fiora potrzebowała jakiegokolwiek działania, które pozwoliłoby mieć nadzieję na szybkie uwolnienie i uchroniło ją przed ponownym pogrążeniem się w rozpaczy.

Ramę łóżka przytrzymywały płaskie żelazne zawiasy, z których jeden był obluzowany. Fiora, klęcząc, usiłowała go oderwać, kiedy głęboki bas Dominga zerwał ją na równe nogi. Mimo swego wzrostu i wagi Murzyn wszedł do kabiny, nie robiąc więcej hałasu niż kot.

- Niszczysz sobie na darmo ręce, młoda damo! Nie masz najmniejszej szansy, by nam uciec. Lepiej zjedz to, co ci przynosi Domingo!

Trzymał miskę, z której wydobywał się zapach gorącego mięsa i korzeni, co przypomniało Fiorze, że jest głodna. Posłusznie usiadła na łóżku, przyjęła przyniesioną miseczkę i nie dając się prosić, pochłonęła zawarty w niej gulasz z mięsa i rzepy. Potem wypiła duszkiem kubek wina, co do końca przywróciło jej siły i wolę walki, którą uważała za bezpowrotnie utraconą, gdy przytłaczał ją ból i wyrzuty sumienia. Spojrzała więc na czarnego olbrzyma, który jej się przyglądał: