- Sierżant Mortimer odprowadzi cię do Rabaudiere, donno Fioro!
- Ale ja nie przyjechałam sama, Sire.
- Wiem, ale w razie jakiegoś niebezpiecznego spotkania twój służący nie zdoła cię ochronić. Zresztą Mortimer bardzo lubi cię eskortować. Obok mojej córki Joanny jesteś jedyną kobietą, dla której żywi szacunek.
Ruszył znów w kierunku schodów, u stóp których czekał na niego jakiś mężczyzna. Jego czarna sylwetka odcinała się na tle jasno oświetlonego wnętrza. Fiora miała wrażenie, że rozpoznaje osobnika, którego spotkała w Senlis, w sypialni króla. Kiedy odwróciła się, by zapytać o niego swoje towarzyszki, zobaczyła, że oddaliły się i zmierzają do kaplicy. Zamiast nich, jak za sprawą czarów, pojawi! się Mortimer.
- Do usług, donno Fioro!
- Przykro mi, że zakłócono ci spokój, drogi Douglasie, ale zanim ruszymy, zechciej zaspokoić moją ciekawość: kim jest ten człowiek obok schodów? Wydaje mi się, że już go gdzieś widziałam!
Szkot wzruszył barczystymi ramionami okrytymi błękitnym jedwabnym tabardem ozdobionym liliami burbońskimi.
- Oczywiście! To cyrulik króla, ten łajdak Oliwer le Daim!
- Wygląda na to, że niezbyt go lubisz? - powiedziała Fiora ze śmiechem. Mortimer nawet się nie uśmiechnął:
- Nikt go nie lubi! To łotr, którego król, niestety, darzy zbyt wielkim zaufaniem! A przecież żałował tego, gdy na wiosnę wysłał go do Gandawy w roli posła.
- Posła? To chyba niemożliwe?
- Niestety, tak! Nasz Sire, tak mądry i rozważny, miewa czasem dziwne pomysły. Mieszkańcy miasta właściwie wyrzucili go za bramy. Wierz mi, donno Fioro, lepiej mieć się na baczności przed tym człowiekiem! Jego chciwość jest nienasycona mimo tego, co udaje mu się wyciągnąć od króla.
- Dlaczego miałabym się mieć na baczności? Nie mamy ze sobą nic wspólnego, a nasze drogi się nie przecinają.
- Cóż za naiwność! Zrozum, że le Daim uważa za osobistą zniewagę każdy prezent, który nasz Sire daje komuś innemu niż on sam.
- Król jest bardzo dobry, ale nie obsypuje mnie prezentami.
- Nie? A Rabaudiere? Wiem, że podczas twojej długiej nieobecności mistrz Oliwer starał się przekonać króla, że nie wrócisz i że w związku z tym roztropniej byłoby przenieść twojego syna i domowników tutaj.
- Do zamku? A to dlaczego?
- Aby zwolnić dom, do licha! Ten człowiek od dawna czyha na Dom w Barwinkach, a kiedy dowiedział się, że chcesz go zwrócić królowi, miał wielkie nadzieje. Na nieszczęście dla niego znalazłaś się i wróciłaś. Musi być bardzo rozczarowany.
- No cóż - powiedziała Fiora pogardliwie - istnieje bardzo prosty sposób, by to zmienić.
- Jaki?
- Niech mi pomoże w odnalezieniu męża. W dniu, w którym go odszukam, bez żalu opuszczę ten dom, choć go kocham, i pojadę z nim do naszego majątku... lub wszędzie tam, gdzie zechce nas zabrać.
Mortimer roześmiał się i unosząc ozdobioną pióropuszem czapkę, podrapał się po głowie z komicznym grymasem.
- Nie jestem pewien, czy nie wolałby metody prostszej i... szybszej! W każdym razie już dawno ostrzegałem twoich bliskich... i postaram się szepnąć słówko na ten temat królowi.
- Jeśli ma takie zaufanie do tego człowieka, byłby to błąd! Nic mu nie mów, Douglasie! Będę czujna. Dziękuję, że mnie ostrzegłeś!
Fiora i Mortimer odnaleźli Florenta, który po kolacji u zaprzyjaźnionego ogrodnika spał oparty rękami na stole, po czym pieszo ruszyli drogą do dworu, rozmawiając na zupełnie inne tematy. Noc była jasna, ciepła, pełna gwiazd i wszystkich zapachów lata. Szkoda byłoby zakłócić jej piękno przywoływaniem ludzkich występków. Oboje znali wartość takich chwil i nauczyli się je doceniać...
Rozdział piąty
Las w Loches
Wenecja, Wenecja! - burczała Leonarda, energicznie wyciągając prześcieradło, które składała przy pomocy Fiory. - Dlaczego Wenecja? A dlaczego nie Konstantynopol albo królestwo księdza Jana... albo Bóg wie co?
- Mówiłam ci, Leonardo: ponieważ wiem, że o tym myślał. Kiedy zamierzałam anulować nasze małżeństwo, chciał, żeby książę Karol przekazał mi wszystkie jego dobra, spłacając w ten sposób posag, którego zażądał od mojego ojca. I dodał, że kiedy między Francją a Burgundią zapanuje pokój, będzie zawsze mógł wstąpić na służbę do doży i postarać się odtworzyć swój majątek.
- Ale od tego czasu minęły wieki, a ty ciągle jesteś jego żoną!
- Nic o tym w gruncie rzeczy nie wie. Zakładając, że po ucieczce Filip przyjechał tutaj, żeby się dowiedzieć, co u mnie, i usłyszał, że zniknęłam, a może nawet, że zabrano mnie do Rzymu, mógł pomyśleć, że tak jak groziłam, pojechałam prosić papieża o unieważnienie małżeństwa...
Leonarda wzięła od niej prześcieradło, złożyła je i umieściła na stosie bielizny czekającej na przeciągnięcie żelazkiem przed ułożeniem w szafie z saszetkami pachnącej mięty i sosny. Wzięła kolejne z wielkiego kosza i rzuciła Fiorze drugi koniec.
- Przestań sobie tyle wyobrażać, moje jagniątko. Gdyby messire Filip przyjechał tutaj, dowiedzielibyśmy się o tym. Ma zbyt wielkopańskie maniery, by pozostać niedostrzeżonym, a dowiedziawszy się o narodzinach syna, nie mógłby nie chcieć go zobaczyć.
- To zbiegły więzień, Leonardo! Być może śmiertelnie zmęczony. Bez pieniędzy, bez schronienia... a poza tym tak dumny! Nie wyobrażam sobie, żeby przyszedł tu w poszukiwaniu pomocy.
- A ja nie wyobrażam sobie, by krążył wokół Plessis! - powiedziała Leonarda, przedrzeźniając Fiorę. - Jedynym sensownym wyjściem byłaby dla niego próba przedostania się do Flandrii, na dwór księżnej Marii. Tak czy inaczej żałuję, że nie byłam obecna przy twojej rozmowie z królem. Wydaje mi się, że zadałabym mu bardziej trafne pytania niż ty. Ciągnij no mocniej! To prześcieradło będzie wyglądać jak ścierka!
- To nie byłoby trudne! Byłam tak wzburzona, że straciłam głowę! Ale...
jakie pytania byś zadała?
- No cóż, może starałabym się dowiedzieć, co stało się z zamkiem w Selongey? Czy pan de Craon położył na nim łapę po wyroku, czy też król dołożył starań, by zachować go dla ciebie?
- Istotnie, nic o nim nie wiem. Powiedział mi tylko, że kazał obserwować okolice miasteczka, by sprawdzić, czy Filip się w nim nie schronił.
- Dobrze. Stanowi to częściową odpowiedź. Gdyby gubernator Dijon przejął zamek, nie trzeba byłoby węszyć w okolicach w celu odnalezienia legalnego właściciela.
- Słusznie! W każdym razie już za późno, by zadać pytanie królowi...
Fiora miała dużo szczęścia, że mogła spotkać się z Ludwikiem XI zaraz po powrocie z Florencji. Król wrócił do Plessis tylko na kilka dni i nazajutrz po wspólnej kolacji wyjechał do Artois, którego pacyfikacja nie została jeszcze zakończona. Ponadto chciał osobiście zająć się warunkami zawieszenia broni, które miał podpisać z Maksymilianem, małżonkiem Marii Burgundzkiej. Jego nieobecność nie miała trwać długo, ale tymczasem Plessis-les-Tours ponownie pogrążyło się w letargu chronione przez ledwie jeden oddział gwardii szkockiej.
Skończywszy składanie prześcieradeł, Leonarda przeniosła je do kufra stojącego w niewielkim pomieszczeniu obok kuchni. Później dołączyła do Fiory, która usadowiła się przy palenisku i chrupała jabłko - godzinę wcześniej Stefan postawił cały kosz owoców na stole.
Leonarda też wzięła jabłko, potarła o fartuch, aż skórka stała się lśniąca, i wgryzła się w nie, nie mogąc powstrzymać grymasu: jej zęby nie były już wystarczająco mocne na takie eksperymenty. Poszła więc po nożyk i pokroiła owoc. Fiora oparła łokcie na kolanach i siedziała, patrząc w ogień...
W kuchni panował spokój, ale cisza nie była zupełna. Petronela w towarzystwie Khatoun i Florenta pojechała na targ w Notre-Dame-la-Riche. Ale na piętrze Marcelina próbowała uśmierzyć rozdrażnienie małego Filipa, najwyraźniej nieusatysfakcjonowanego ostatnim karmieniem. Leonarda pomyślała, że wkrótce trzeba będzie zacząć dawać mu papki, bo inaczej będzie zawodził dniami i nocami. Ta myśl doprowadzała mamkę do rozpaczy. Kiedy przestanie karmić, będzie musiała wrócić na swoją fermę, a ta perspektywa wcale jej nie zachwycała, gdyż życie w dworze było nieporównanie przyjemniejsze.
Takie myśli krążyły po głowie Leonardy, odrywając ją nieco od poważnych problemów. Wkrótce jednak musiała do nich powrócić.
- Ciekawe, kiedy będziemy mieć wieści od doży - rzekła Fiora, wrzucając ogryzek do cło ognia.
- Nie mam pojęcia. Wenecja jest daleko.
- Ale ja muszę wiedzieć! Nie mogę siedzieć tu, nic nie robiąc i nie mając żadnych wieści o moim małżonku.
- A co chcesz robić? Ruszyć przed siebie, jak tyle już razy wcześniej, i starać się do niego dotrzeć? Fioro, to byłoby szaleństwo. Lato zmierza ku końcowi, nadchodzą chłody. Daj sobie czas na odpoczynek i zastanowienie.
- Jeśli tu zostanę, nigdy go nie odnajdę, gdyż on nigdy nie przyjedzie na ziemie władcy, którego nienawidzi...
- A którego ty bardzo lubisz i który zresztą, jeśli się nie mylę, odpłaca ci tym samym. Musi darzyć cię prawdziwą przyjaźnią, skoro tak cierpliwie szuka buntownika, kontynuuje te poszukiwania, mimo że ten człowiek w ogóle nie powinien go obchodzić.
- Nie powinien obchodzić? - zawołała Fiora z oburzeniem.
- Zejdź na ziemię! Kim jest Filip de Selongey dla króla Francji? Dzieli ich ogromna przepaść, nie uważasz?
- Wygląda na to, że nisko sobie cenisz mojego małżonka.
- Staram się po prostu uzmysłowić ci realia. Król odzyskał Burgundie i chce z niej uczynić francuską prowincję, podczas gdy aktualna księżna próbuje przyłączyć ją do cesarstwa niemieckiego. Najwyraźniej twój małżonek stanął po jej stronie. Dla Ludwika XI jest on rebeliantem, tym bardziej że nie tak dawno usiłował go zamordować. A król nie tylko drugi raz go ułaskawia, choć zamyka w więzieniu, ale także próbuje odnaleźć, kiedy Filip ucieka.
"Fiora i król Francji" отзывы
Отзывы читателей о книге "Fiora i król Francji". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Fiora i król Francji" друзьям в соцсетях.