Ordynator przyglądał się uważnie kapsułce, która w świetle żarówki mieniła się srebrzystym blaskiem.
– W takim razie przepraszam siostrę – rzekł lekarz.
Pielęgniarka ożywiła się w jednej chwili:
– Ależ nic się nie stało, panie doktorze.
– Proszę mi tylko przypomnieć, żebym oddał ją do laboratorium do zbadania – dodał ordynator i zdecydowanym krokiem opuścił pokój.
Tyle hałasu o nic, pomyślałam, gdy zostałam sama. Po chwili zupełnie zapomniałam o tym incydencie.
Późnym wieczorem weszła do mnie siostra Hilda, by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Wydało mi się, że tym razem jest jakaś zmieniona. Skrzętnie zarekwirowała wszystkie smakowitości, które dzisiejszego dnia przynieśli mi rodzice i przyjaciele.
– Panno Land, lekarz powiedział, że nie powinna pani jeść zbyt dużo pierwszego dnia. Przepraszam, ale muszę to wszystko zabrać – wyjaśniła zakłopotana.
– A jeśli jutro ktoś zjawi się z poczęstunkiem, co mam zrobić, siostro?
Pielęgniarka wyraźnie nie wiedziała, co odpowiedzieć. Przystanęła, nerwowo przebierając palcami wokół łańcuszka, który miała zawieszony na szyi.
– Nie wiem, panno Land… – odparła z wahaniem.
Zaciekawiłam się.
– Siostro, jest siostra wyjątkowo tajemnicza. Podejrzewam jakiś spisek.
Coraz bardziej podenerwowana pielęgniarka rozejrzała się dookoła, jakby w obawie, że ktoś ją obserwuje.
– Ja… ja naprawdę nic więcej nie mogę powiedzieć.
– O, nie, teraz to już siostry nie wypuszczę. Musi mi siostra zdradzić tajemnicę. W przeciwnym wypadku nie zmrużę oka. Będę podejrzewać, że coś mi naprawdę dolega. Rozchoruję się z samej zgryzoty.
Siostra Hilda powoli się poddawała.
– Dobrze, proszę chwilę zaczekać – rzekła i wyszła.
Po chwili w pokoju zjawił się miedzianowłosy Bråthen. Z radości omal nie wyskoczyłam z łóżka.
– Słyszałem, że coś panią niepokoi, panno Land – powiedział wesoło i uśmiechnął się ciepło. – Czym wystraszyła panią siostra Hilda?
– Och, problem w tym, że siostra coś przede mną ukrywa. To mnie jeszcze bardziej zdenerwowało.
– A co konkretnie?
– Właśnie nie wiem. Patrzyła na mnie tak, jakbym była poważnie chora, a ona nie chciała się z tym zdradzić. Czy to prawda?
– Nie, Kari. Wręcz przeciwnie. Jesteśmy zaskoczeni faktem, że wyjątkowo szybko dochodzi pani do sił.
– To dlaczego siostra nie chciała powiedzieć, czy mogę przyjmować prezenty od przyjaciół? Pomyślałam, że coś jest nie tak z moim żołądkiem i może niektóre produkty mi szkodzą?
Bråthen przysiadł na krawędzi łóżka i przez chwilę przyglądał się swoim dłoniom. Nie odwracając wzroku w moją stronę, odezwał się:
– Nie o to chodzi. Problem w tym, że jutro nikt do pani nie przyjdzie.
– Skąd pan to wie?
Lekarz dopiero teraz podniósł wzrok. Jego spojrzenie wyrażało żal i współczucie.
– Ani jutro, ani później. Musi się pani pożegnać z wizytami aż do końca swojego pobytu w szpitalu.
Zacisnęłam nerwowo dłonie. Mój głos się rwał, gdy mówiłam:
– Panie doktorze, pan mnie przeraża. Dlaczego?
– Może pani być zupełnie spokojna, zadbamy o panią. Wie pani, ta tabletka… ta mała kapsułka zawierała… truciznę. Zbadaliśmy ją w laboratorium. Zawierała trującą rtęć…
W jednej chwili zrobiło mi się zimno.
– Trucizna…? – usłyszałam swój głos. – To niemożliwe! Przecież nikt nie mógłby się tak pomylić! Takie rzeczy trzymacie chyba w jakimś bezpiecznym, niedostępnym miejscu?
– Ta kapsułka została wyprodukowana metodą domową – wyjaśnił Bråthen. – Panno Land, ktoś z pani przyjaciół najwyraźniej chciał pozbawić panią życia.
ROZDZIAŁ V
Przez całą noc nie mogłam zasnąć i aż do rana przewracałam się z boku na bok. Dopiero około szóstej udało mi się zdrzemnąć. Ale nie na długo. Przed południem w pokoju pojawił się Bråthen.
– No, jak się pani dzisiaj czuje?
Było mi tak smutno, że rutynowe pytanie, które zwykle każdy lekarz zadaje swoim pacjentom, odczytałam jako wyraz szczególnego zainteresowania moją osobą.
– Dziękuję, nie najgorzej – odparłam zła na siebie, że w obecności tego przystojnego mężczyzny nie potrafię zachować się naturalnie.
– Doskonale. Mogę zatem zapowiedzieć gościa. Nie będzie to jednak wizyta towarzyska – powiedział. – Pan lensmann chce z panią porozmawiać. Muszę dopilnować, żeby zbytnio pani nie zmęczył, chciałbym, jeśli pani pozwoli, zostać w pokoju. Będę miał wtedy na panią oko.
Wpatrywałam się w mój ideał z zachwytem.
– Bardzo się cieszę… – wydukałam z trudem.
Ku mojemu zaskoczeniu na twarzy młodego lekarza pojawił się szeroki uśmiech.
– To dobrze, że nie ma pani nic przeciwko temu, panno Land. Wkrótce się tu zjawię.
Tym razem serce zabiło mi jeszcze żywiej.
Lensmann Magnussen przyszedł w niecałą godzinę potem. Był to mężczyzna słusznej postury, toteż nie zdziwiło mnie, że krzesło, na którym przysiadł, skrzypnęło złowieszczo. Po chwili lensmann wyjął z dużej skórzanej teczki notes i długopis.
– Terje przesyła ci pozdrowienia, Kari – zaczął. – Nie mógł się doczekać dnia, kiedy wreszcie zabiorę się do tej sprawy. Mam nadzieję, że jej rozwikłanie nie zajmie nam zbyt dużo czasu.
Słuchałam w roztargnieniu, bo całą moją uwagę przykuwał Bråthen. Usiadł na taborecie w najdalszym kącie i przysłuchiwał się w milczeniu naszej rozmowie.
– Mam nadzieję, Kari, że dowiem się wreszcie, w co ty się najlepszego wplątałaś… – surowy ton lensmanna nie pozostawiał wielkich nadziei na to, że uda mi się cokolwiek przemilczeć.
– Dobrze panu mówić. Ja sama nic z tego nie rozumiem.
– Zacznijmy od początku, czyli od pogrzebu kapitana – rzekł pan Magnussen. – Tego dnia chciałaś pilnie mnie widzieć.
– Tak, ale to chyba nic ważnego.
Lensmann uniósł gęste brwi i zmroził mnie wzrokiem.
– Pozwól, że to ja zdecyduję, co jest ważne, a co nie. Zamieniam się w słuch.
Ukradkiem zauważyłam, że Bråthen zmarszczył czoło i uśmiechnął się pod nosem. To dodało mi odwagi.
– Jest mi bardzo głupio… Tamtego dnia zamierzałam spotkać się z panem i żądać obdukcji ciała kapitana Moe.
Lensmann kiwnął kilkakrotnie głową.
– Tak, tak właśnie myślałem. Czy zdajesz sobie sprawę, że tym samym rzuciłaś na kogoś bardzo poważne oskarżenie?
Zaczęłam się nerwowo wiercić. Ogarniał mnie coraz większy wstyd. Zerknęłam w stronę Bråthena w nadziei, że u niego znajdę oparcie, ale tym razem twarz lekarza nawet nie drgnęła.
– Panie lensmannie, wtedy w ogóle o tym nie myślałam – odparłam zakłopotana. – Nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło.
– W tej sytuacji twoje zeznania i tak nie mają większego znaczenia – ciągnął nieubłaganie groźny urzędnik. – Swym zachowaniem dałaś jedynie początek fali paskudnych plotek. Przypomnij sobie, co wtedy zrobiłaś: słychać cię było w całej okolicy. Gdybyś zdobyła się na dyskrecję, przyszła do mnie i zasięgnęła porady…
Zapragnęłam zapaść się jak najgłębiej pod ziemię.
– Jest mi strasznie przykro z tego powodu – jęknęłam, wystawiając spod kołdry jedynie czubek nosa.
– No trudno – stwierdził w końcu lensmann. – Co się stało, to się nie odstanie. Ale teraz byłbym ci wdzięczny, gdybyś mi wyznała, na czym oparłaś swoje podejrzenia?
Gdyby tylko nie był taki srogi! Nie mogłam opanować lęku, dostałam nerwowego tiku i z trudem powstrzymywałam łzy.
Pan Magnussen najwyraźniej nie przejął się moim stanem, gdyż powtórzył pytanie:
– No, co powiesz, Kari?
Zaczęłam mówić o tym, że kapitan planował ślub z Inger, co na pewno rozsierdziło panią Moe i mogło skłonić ją do zabójstwa. Wspomniałam również, że nad grobem kapitana doskonale odgrywała rolę zrozpaczonej wdowy. Powtórzyłam treść przypadkowo przeze mnie zasłyszanej rozmowy pani Moe ze szwagrem Andreasem.
Gdy skończyłam, lensmann popatrzył na mnie wyrażającym pożałowanie wzrokiem. Zdałam sobie sprawę, że nie miałam dostatecznych dowodów, by formułować tak poważne oskarżenie.
– Naprawdę nie wiem, jak mogłam doprowadzić do takiej awantury – dodałam załamana.
– Ani ja – odparł lensmann. – Znam cię tyle lat i dotąd uważałem cię za mądrą dziewczynę. Nigdy nie mieszałaś się w żadne afery. Nie przypuszczałem, że coś podobnego może przyjść ci do głowy. Może ta niespodziewana reakcja była wynikiem skrywanej wiele lat niechęci do pani Lilly. Pewnie myślisz, że o niczym nie wiem, ale ja dobrze znam wasze tajemnice. Wiem, że darzycie ją bezwzględną nienawiścią. Prawdę mówiąc, wcale się temu nie dziwię…
Spojrzałam na lensmanna z iskierką nadziei.
– A więc wierzy mi pan? Wierzy pan, że te podejrzenia mogą być choć w części słuszne?
– O, nie, tego nie powiedziałem – odparł szybko i odsunął się trochę, jakby pożałował swoich ostatnich słów. – Komu mówiłaś o swoim zamiarze?
– Hm, na pewno pani Moe. O ile dobrze pamiętam, tuż za nią stał pan Olsen, a w chwilę potem na schodach pojawiła się jego żona i syn. Prawdopodobnie także wszystko słyszeli. Na dole natknęłam się najpierw na Erika, potem na Terjego i Arnsteina. Wreszcie na podwórzu przy samochodzie spotkałam Inger. Im wszystkim powiedziałam, dokąd się udaję.
– To by się zgadzało. Tak właśnie zeznali. Bo musisz wiedzieć, że już z nimi rozmawiałem. Czy byli ostatnimi gośćmi?
– W domu pozostał jeszcze pastor, ale on na pewno nic nie słyszał, gdyż znajdował się na drugim końcu budynku, w kuchni. Zaraz, zaraz, spotkałam też Grima! Od razu zauważył, że jestem czymś bardzo wzburzona. Gdy mu powiedziałam, że idę do pana, próbował mnie zatrzymać, ale zdołałam uciec.
– A potem wsiadłaś na rower i pojechałaś w stronę mojego domu?
– Tak. Tak właśnie było.
Lensmann zwilżył palec i przekartkował swój notatnik.
– I co dalej?
– Pedałowałam z całych sił. Wkrótce zorientowałam się, że jedzie za mną jakiś samochód. Po chwili zostałam przez niego potrącona.
"Fatalna Miłość" отзывы
Отзывы читателей о книге "Fatalna Miłość". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Fatalna Miłość" друзьям в соцсетях.