Rowan potrząsnął nim.

Keon przewrócił oczami, oblizał wyschnięte usta i uśmiechnął się głupkowato do Rowana.

– Mój ojciec będzie ze mnie dumny – wybełkotał. – Pojechałem do Yaine.

– I Yaine cię nie zabił? – spytała Jura zdumiona. Chłopak uśmiechnął się i na chwilę przymknął oczy.

– Pochwalił mnie, że jestem odważny. Powiedziałem mu o Bricie. – Zarysował ręką w powietrzu sylwetkę kobiety. – Yaine mówi, że się z nią ożeni. – Pochylił się do Jury, aż się cofnęła przed jego pijackim oddechem. – To będzie śmieszna para. On jest bardzo niski, no ale Brita też nie jest taka młoda i ładna jak ty, Jura. Gdybyś miała siostrę, ożeniłbym się z nią. Byłbym spokrewniony z moim królem.

Jura uniosła w zdziwieniu brwi, spojrzawszy na Rowana.

– Twoim królem? To znaczy twoim ojcem, Brocainem?

Chłopiec odpowiedział krzywym uśmiechem.

– Z królem Rowanem. Królem całej Lankonii.

Królem…:

– Gdzie jest Siomun? – spytał niecierpliwie Rowan, nie zwracając uwagi na spojrzenie Jury zaskoczonej słowami Keona.

– Posłałem Siomuna, żeby zawiózł wiadomość do Yaine.

– Związałem go. Nie mogłem tam zostać z tymi wszystkimi Irialami. Mój ojciec oczekuje, że będę mężczyzną, jak ty. Miałem trzech starszych braci, których zabito, gdy posłano ich na zwiady. – Znów nachylił się do Jury. – Zaatakowałem tego irialskiego króla, ale przeżyłem. Teraz muszę zrobić więcej. Muszę udowodnić, że potrafię być takim dobrym człowiekiem, jak mój ojciec, i muszę sprawdzić się przed królem Rowanem. Czy udało mi się?

Rowan położył mu rękę na ramieniu.

– Jestem z ciebie bardzo zadowolony i wierzę, że jesteś mężczyzną – powiedział miękko.

– Więc pojechałeś sam na tereny Fearenów? – zdziwiła się Jura i spojrzała na Rowana. – Twoja prostoduszność wzrusza nas wszystkich. – Zwróciła się znów do Keona. – Dlaczego Yaine cię nie zabił?

Twarz Keona posmutniała.

– Oni są bardzo biedni. Yaine mówi, że wszyscy kradną im konie, więc muszą wciąż być w ruchu. Nie mogą uprawiać zbóż, a w zeszłym roku byli bardzo chorzy. Wielu zmarło. Potrzebują kobiet. – Jego młoda twarz rozjaśniła się. – Mój ojciec da im wszystkie nasze kobiety, jeśli zechcą. My weźmiemy Irialki.

– Więc Yaine nas przyjmie.? – upewnił się Rowan.

Głowa Keona opadła i prawie zasypiał.

– Ci trzej mają was zabrać do Yaine. Zabiliście ich? Jeden jest bratem Yaine. Jak na takich małych, umieją zdrowo pić. – Zamknął oczy, głowa mu się kiwnęła i znów zasnął.

Jura położyła go delikatnie na ziemi.

– Nie zauważyłam nigdy, jaki to przystojny młodzieniec – stwierdziła.

– Nie taki bezbarwny, jak niektórzy z nas? – nie wytrzymał Rowan. – A teraz przestań mu matkować, tylko zabierzmy się za tych Fearenów. Dzięki Bogu, nie musiałem żadnego z nich zabijać.

Jura uśmiechnęła się, poklepując Keona po policzku.

– Jest prawie w moim wieku, więc chyba nie jest już chłopcem. I naprawdę był bardzo dzielny, że pojechał do Yaine sam.

– On jest odważny, gdy jedzie sam, a ja jestem głupi – mruknął Rowan i zostawił ją, by się zająć Fearenami.

Jura promieniała, bo uwielbiała, jak był zazdrosny. Mimo wielu wad ten angielski mąż miał pewną zaletę: czuła się przy nim…, piękna. Nie żeby uroda była akurat taka potrzebna, ale to było miłe uczucie.

Jeden z Fearenów zaczął się poruszać, pocierając obolałą głowę. Rowan posłał Jurę po wodę, a sam ich pilnował. Gdy wróciła, zobaczyła, że Rowan trzyma nad nimi miecz, a oni wpatrują się w niego. Nie zdziwiła się wcale, widząc, jak zmienia się wyraz ich twarzy w miarę, jak Rowan im coś tłumaczył. Jura pomyślała, że jego słowa mogłyby spędzić muchy z padliny.

Gdy weszła w krąg światła, mężczyźni spojrzeli na nią, a jeden przypatrywał jej się szczególnie. Wiedziała, że to ten, który niemalże ją zabił, więc wymienili spojrzenia, wdzięczni sobie nawzajem, że jeszcze żyją.

Siadła przy ognisku z Fearenami, ale w takim miejscu, że mogłaby widzieć, gdyby sięgnęli po broń, i słuchała, co mówi Rowan. Odłamała nogę pieczonego królika i obgryzła, a potem oderwała kawałek starego chleba. Ciepło, wysiłek, poczucie bezpieczeństwa, a przede wszystkim głos Rowana uśpiły ją. Wyciągnęła się na ziemi i zarzuciła na siebie owczą skórę używaną przez Fearenów do przykrycia koni i zasnęła.

Była jeszcze niezupełnie rozbudzona, gdy Rowan wziął ją w ramiona. Przez chwilę walczyła z nim, ale szybko przestała i ułożywszy głowę na jego szerokiej piersi znów zapadła w sen. Nie była tego w pełni świadoma, ale gdzieś w głębi tkwiło w niej przekonanie, że jest bezpieczna. Zrobił parę głupich rzeczy, ale – o dziwo! – przyniosło to pozytywny rezultat. Zaprzyjaźnił się z Brocainem od Zernów, namówił królową Vatellów, by jej ludzie poślubili Irialów, a teraz słuchali go Fearenowie.

Otworzyła oczy.

Czy naprawdę rozmawiasz z Bogiem? Rowan spojrzał na nią zdziwiony.

– Jestem tylko człowiekiem i staram się o pomoc zewsząd, skąd tylko to możliwe.

Znów zamknęła oczy i z powrotem zasnęła. Obudziła się dopiero, gdy dniało. Rowan leżał obok niej, śpiąc smacznie, otoczywszy ją potężnymi ramionami, jakby była zabawką. Ostrożnie, żeby go nie obudzić, starała się wydostać z jego objęć.

– Nie oddalaj się zanadto – powiedział, nie otwierając oczu i przyciskając ją mocniej.

– Ale muszę – powiedziała dobitnie.

Wciąż nie otwierał oczu.

– Do tego drzewa i nie dalej. Nie chcę dzisiaj z nikim o ciebie walczyć.

Zamknęła usta, zamiast ostro odpowiedzieć, i poszła za drzewo. Gdy wróciła, wciąż tam leżał i wyglądał, jakby spał.

– Musimy wracać – powiedziała. – Daire i Cilea będą się martwili. A gdzie są ci Fearenowie i syn Brocaina? Czy masz zamiar tu sterczeć cały dzień?

Wyciągnął rękę i chwycił ją za kostkę.

– Jura, czy nie chciałabyś kiedyś poleżeć cały dzień nad brzegiem pięknego strumienia i obserwować motyle?

Uśmiechnęła się.

– Może, ale na pewno nie dzisiaj. Gerait będzie…

– Do licha! – zaklął Rowan, wstając na nogi. – Zapomniałem o tym twoim bracie. Zabije Fearenów, zanim będą mogli coś. wyjaśnić. Wsiadaj na konia i jedziemy!

Jura miała kłopoty z odnalezieniem swoich rzeczy, porozrzucanych zeszłej nocy, kiedy ją Rowan na wpół śpiącą wyniósł z obozu. Kiedy w końcu udało jej się zebrać skromny dobytek, wskoczyła na konia, żeby męża dogonić.

Po kilku minutach wiedziała już, że obawy Rowana były uzasadnione. A niech to! – nawet przed sobą samą wstyd jej było przyznać, że miał rację.

Geralt był zawsze doskonałym wojownikiem, ale gdy ponosił go gniew, był nieustraszony. Zdołał uwięzić trzech Fearenów, z pewnością podkradając się do nich, gdy spali, a teraz groził im śmiercią, jeśli nie powiedzą, jak zamordowali jego siostrę.

Jura dojechała na polankę akurat wtedy, gdy Rowan rzucił nożem, który wbił się w ziemię między stopami Geralta. Jura wiedziała, że dojdzie do walki. Popędziła konia, ale było już za późno. Nawet po latach nie była pewna, co się właściwie wydarzyło dalej. Fearenowie, którzy przybyli w pokojowych zamiarach, zostali zaatakowani już po raz drugi w ciągu kilku godzin. Ich złość skierowała się na Geralta. Gdy zorientowali się, że mają szansę, skoczyli z wyciągniętą bronią. Młody Keon, obudzony z pijackiego snu, spojrzał i zobaczył zamieszanie, nie bardzo rozumiejąc, kto kogo atakuje. Sądząc pewnie, że jego ukochany król jest w niebezpieczeństwie podbiegł z wyciągniętym mieczem i zasłonił swoim ciałem Rowana. Jeden z Fearenów rzucił się na Geralta, lecz nie trafił, gdyż ten uskoczył, a miecz Fearena przebił serce Keona. Gdyby go tam nie było, z pewnością zginąłby Rowan.

Przez chwilę wydawało się, że czas się zatrzymał. Keon bezgłośnie padł na ziemię, a wszyscy stali jak zamarli. Rowan zareagował pierwszy. Ukląkł i wziął chłopca w ramiona.

– Powiedz mojemu ojcu, że nie umarłem na próżno – wyszeptał umierając.

– Powiem mu – cicho rzeki Rowan.

Powoli, z wielkim trudem, Keon położył rękę na ramieniu Rowana.

– Nie żyłem na darmo. Umarłem za mojego króla. – Jego martwe ciało osunęło się w ramiona Rowana.

– To będzie znaczyło wojnę – powiedział beztrosko Gerait i schował miecz do pochwy.

Jura obróciła się, spojrzała na brata i zobaczyła w jego oczach radość. Cieszył się ze śmierci tego chłopca, cieszył się, że będzie wojna, cieszył się, że Brocain zabije Rowana. I w tym momencie nagle zrozumiała, że Geraltowi wcale nie chodziło o Lankonię, lecz tylko o siebie i o władzę.

Popatrzyła na męża, który wciąż trzymał w ramionach chłopca, lecz nie potrafiła nic odczytać z jego twarzy. Była martwa, jak wyrzeźbiona z marmuru. Na pewno zadręcza się myślą o wojnie, pomyślała.

Bardzo powoli i delikatnie Rowan podniósł chłopca i trzymając go w ramionach, poszedł do lasu.

– Lepiej jedźmy – powiedział Geralt. – Brocain będzie…

Jura spojrzała zimno na brata.

– Zostaniesz tu i będziesz na niego czekał, a jeśli komukolwiek stanie się krzywda, zabiję cię – powiedziała przez zęby.

– Ale Jura… – zaczął Geralt.

Odeszła od niego i ruszyła za Rowanem. Cilean zawołała, żeby go zostawić w spokoju, ale Jura chciała odnaleźć męża. Muszą porozmawiać o tym, co należy zrobić teraz, skoro chłopiec Zernów nie żyje.

Szła kawałek, nim go znalazła, ale gdy go zobaczyła, zatrzymała się. Ujrzała dziwną scenę. Rowan położył ciało Keona na skale, jak na ołtarzu, a sam ukląkł przed nim.

Jura stała bez ruchu. Rowan klęczał z twarzą w dłoniach. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że płacze. Gdy tak na niego patrzyła, poczuła się jak sparaliżowana. Nigdy nie widziała płaczącego mężczyzny, bardzo niewiele płaczących kobiet, lecz szloch, który wydobywał się z gardła Rowana nie pozostawiał wątpliwości. Nie zbliżyła się do niego, bo nie miała pojęcia, co się robi z płaczącym mężczyzną.

Stanęła za drzewem, czekała i patrzyła. Nie chciała go zostawiać, ale nie rozumiała reakcji na śmierć chłopaka Zernów. Czy bał się śmierci, jaką zagroził mu Brocain? Czy jego płacz spowodowała perspektywa wojny?