– Musimy wracać – powiedziała miękko i kończyła się ubierać.
Pocałował ją jeszcze raz, nim wrócili do tamtych, ale udało jej się zapanować nad sobą i zachować zimną krew.
– Łatwiej będzie podbić Lankonię niż ciebie. – Westchnął. – A teraz chodź, wejdź na ten pagórek. Boję się zostawić naszego brata zbyt długo z Britą, bo ona może go przekonać, żeby mi podciął nożem gardło, gdy będę spał.
– Źle go oceniasz – zawołała Jura wdrapując się na wzgórek. – Uczono go od małego, tak jak mnie, dbać o interesy Lankonii.
– Potrafię z oczu wyczytać nienawiść. Czy będziesz osłaniała moje plecy przed ciosem swojego brata? Którego wybierzesz, jeśli będziesz musiała wybrać między nami dwoma?
Jura zamilkła, bo nie miała pojęcia, co odpowiedzieć. Rowan dalej się wspinał i po chwili ją wyprzedził. Oczywiście do takiego wyboru nie dojdzie, bo Rowan pozwoli siebie albo i całą ich grupę zabić, nim dojadą do miasta Fearenów. Znów poczuła w sercu ból na myśl o utracie Rowana, ale się opanowała. Musi być zahartowana, gdy nadejdzie czas, kiedy go nie będzie.
14
Tego dnia, gdy każdy krok przybliżał ich do terytorium Fearenów, byli szczególnie czujni. Droga była coraz bardziej stroma i miejscami wiła się tak wysoko, że konie bały się nią jechać. Kierowali się na wschód, w stronę wstającego słońca, a po lewej, na północy, mieli góry zakrywające wioski Poilenów i Ultenów.
Nie odzywali się do siebie, nasłuchując każdego obcego dźwięku. Dwa razy Jura widziała, jak Brita spogląda głodnym okiem na Geralta, i z niesmakiem pomyślała o jej apetytach. Jednego dnia Brita chciała Rowana, a następnego Geralta.
Może sprawiły to słowa Rowana, ale Jura zaczynała nieco wątpić w brata; w każdym razie obserwowała go. Siedział sztywno na koniu, nie oglądając się na królową, lecz coś w jego ruchach mówiło Jurze, że doskonale zdaje sobie sprawę, jak Brita na niego popatruje.
Jura podniosła oczy i napotkała wzrok Rowana. Patrzył na nią tak, że się zawstydziła i odwróciła głowę. Ten człowiek jest przewrotny! Zauważył, że pod wpływem jego słów zaczęła uważnie przyglądać się bratu, i wiedział, że zasiał w niej ziarno wątpliwości.
Tej nocy zatrzymali się w zakolu rzeki, stanowiącej granicę Fearenów. Nie zapalali ogniska, lecz zjedli coś zimnego, rozścielili koce na kamienistym gruncie i ułożyli się do spania. Geralt miał pierwszą wartę.
Zaledwie Jura zasnęła, gdy nagle coś ją obudziło. Rzeka szumiała i zagłuszała hałasy, ale dziewczyna czuła, że nie wszystko jest w porządku. Ułożyła się na łokciu i popatrzyła. Brita i Cilean spały
– przynajmniej tak to wyglądało – więc spojrzała w kierunku cieni w skałach, gdzie ukryty był Geralt trzymający straż.
Rowan ułożył swoje koce z dala od nich i nie widziała go. Spojrzała na Daire i zorientowała się, że nie śpi.
Daire zrozumiał jej niepokój i wskazał na miejsce wśród drzew, gdzie było legowisko Rowana, a później na wąską ścieżkę prowadzącą na tereny Fearenów. Jura czuła, jak serce zaczęło jej bić szybciej. Z jakichś powodów Anglik wjechał sam na teren wroga.
Wygrzebała się z koców, dała znak Daire, żeby został z Britą i Cilean, i poczołgała się do koni. Czuła, że Rowan pojedzie prosto do miasta Yaine. Wskoczyła na konia bez siodła i pojechała najpierw cichutko, bardzo powoli, a im dalej od obozu, tym prędzej.
Nie ujechała daleko, gdy z krzaków wyskoczył na swym koniu Rowan czerwony ze złości.
– Niech cię diabli, Jura! – krzyknął. – Jesteś gorsza niż zwariowana niańka. Wracaj zaraz do innych!
– Wyjechałeś bez ochrony – powiedziała kręcąc się w miejscu na swym tańczącym koniu. – A jesteś w kraju wroga. Ludzie Yaine cię zabiją i nie będą pytać, czy jesteś królem i czy masz szlachetne zamiary czy nie.
Rowan próbował się uspokoić.
– Szukam posłańca, którego wysłałem. Miał jechać tą drogą, drogą, którą Irialowie prowadzili skradzione Fearenom konie, i powinien już do nas dotrzeć.
– Fearenowie nie puszczą go żywym, jeśli, oczywiście, w ogóle dotarł do króla.
– Ja jestem królem, Yaine jest… do diabła, Jura, nie mam czasu się z tobą kłócić. Wiem, że nie wrócisz, więc jedź ze mną. I osłaniaj mnie z tyłu – dorzucił.
Uśmiechnęła się w ciemności, ruszając za nim. Może jednak w końcu nauczy się lankońskiego stylu życia.
Jechali kamienistą ścieżką przez godzinę i tylko księżyc oświetlał im drogę, gdy nagle Rowan podniósł rękę, dając znak do zatrzymania. Zszedł z konia, ona za nim i najciszej, jak mogli, sprowadzili konie z pochyłego stoku, po czym przywiązali je do drzewa.
– Zobaczyłem z daleka ognisko – wyszeptał Rowan. – Trzymaj się mnie i nie rób nic głupiego.
– To ty wjechałeś sam na terytorium wroga – przypomniała. Nawet w ciemności zauważyła jego ostrzegawcze spojrzenie.
Jak na tak potężnego mężczyznę porusza się niezwykle cicho, pomyślała, idąc za nim wzdłuż zbocza. I ma świetny wzrok, bo zobaczył płonące ognisko, gdy byli jeszcze od niego w znacznej odległości.
Jura i Rowan ukryli się za drzewami i przez chwilę, nim ruszyli, obserwowali scenę, którą mieli przed sobą. Wokół ogniska rozsiedli się trzej mężczyźni, obgryzając resztki królika. Wyglądali na zmęczonych, ubrania mieli podarte i połatane, jakby je nosili latami.
Jura rozpoznała w nich Fearenów. Byli niewysocy, o pół stopy niżsi niż Irialowie, ale wszyscy, którzy z nimi walczyli, wiedzieli, że ich sprężystość i siła były w walce niezwykle. Ciemnowłosi, o prawie zrośniętych brwiach, mieli charakterystyczne, trochę krzywe nogi. Mówiono, że Fearena sadzano na konia w wieku trzech lat i już nigdy nie wolno mu było z niego zejść. Mówiono również, że kochali swe konie bardziej niż ludzi i że jeśli pieszy Irial spotka Fearena na koniu, powinien się modlić o szybką śmierć.
Jura spojrzała tam, gdzie ukrył się Rowan. Popatrzył na nią i wskazał głową w kierunku odległych drzew za ogniskiem Fearenów. Z trudem wyłowiła z ciemności sylwetkę jeszcze jednej osoby i gdy bardziej wytężyła wzrok, wydało jej się, że jest ona przywiązana do drzewa. Spojrzała pytają- co na Rowana, a ten pokiwał głową. Więc tu jest jego posłaniec, związany jak świąteczna gęś przed pieczeniem. Trudno było rozpoznać, czy człowiek ten jest żywy czy umarły.
Choć Rowan był Anglikiem, Jura zaczynała go rozumieć całkiem nieźle. Bez słowa skierował ją na drugą stronę obozu Fearenów, a sam zaczął się skradać wśród zarośli w stronę drzewa, gdzie przywiązany był jeniec.
Jurze wydawało się, że nie było go strasznie długo, i aż podskoczyła, gdy w końcu znalazł się w cieniu obok niej.
– Mają Keona – wyszeptał.
Nie dostrzegła jego twarzy, ale wiedziała, co musi przeżywać. Keon był synem Brocaina, księciem Zernów, któremu Rowan darował życie. Pomyślała, że wysyłanie tego cennego młodzieńca do Fearenów jako posłańca było co najmniej nierozsądne, ale nie powiedziała tego Rowanowi. Postanowiła na razie trzymać język za zębami.
Rowan pokazał jej na migi, że chce wziąć trzech Fearenów, żeby uratować młodego Zernę, i przez chwilę Jura myślała, że zamierza sam ich pokonać. Obdarzyła go spojrzeniem, które mówiło wszystko, co sądzi na temat tego planu. Zrobił zrezygnowaną minę, powiedział pod nosem – żadnego zabijania – i znikł między drzewami.
Siedziała zupełnie nieruchomo i czekała na sygnał, kiedy mają zacząć. Serce jej waliło jak przed każdymi zawodami, ale teraz był jeszcze dodatkowy powód. Martwiła się, czy Rowanowi nic się nie stanie. Modliła się, bo przecież to nie był właściwy czas, żeby zginął. Pomodliła się najpierw do Boga chrześcijańskiego, a potem, na wszelki wypadek, poprosiła jeszcze lankońskiego boga wojny, Naosa, by uważał na tego porządnego Anglika.
Rowan nie zaatakował z użyciem jakiejkolwiek taktyki, lecz po prostu wszedł w krąg światła z mieczem w lewej ręce i powiedział:
– Jestem królem Lankonii, odłóżcie broń.
Troje zmęczonych Fearenów natychmiast podskoczyło i rzuciło się w stronę Rowana, w tym momencie Jura wybiegła zza drzew i najbliższemu Fearenowi przyłożyła w głowę trzonkiem od swego wojennego topora. Mężczyzna rozłożył się u jej stóp, lecz nim się zdołała odwrócić, drugi Fearen trzymał już ją w pasie.
Był silny, bardzo silny, musiała przyznać Jura próbując się wyzwolić z tego uchwytu. Ściskał ją tak, że brakowało jej tchu. Wykręciła się i waliła go łokciami w żebra, ale nie zwolnił uścisku. Z lewej strony słyszała dźwięki uderzenia stali o stal, gdy Rowan walczył z trzecim Fearenem.
Człowiek, który ją trzymał, wzmocnił uścisk. Jura próbowała jakoś oddychać, ale nie mogła. Traciła silę i czuła coraz większą bezwładność w miarę, jak zacieśniał chwyt. Zamknęła oczy i nic już nie czuła.
– Jura! Jura!
Obudziła się leżąc na ziemi, przytrzymywana za ramiona przez Rowana, który krzyczał i klepał ją po twarzy. Poruszyła się w jego ramionach i starała się usiąść, ale przytrzymał ją mocno.
– Jura, jesteś cała?
– Tak – odpowiedziała zniecierpliwiona – jeśli mnie teraz nie zgnieciesz. – Pomasowała obolałe żebra. – Nie mogłam oddychać.
– Dlaczego pozwoliłem kobiecie pomagać mi w walce? – powiedział przygnębiony, wciąż ją mocno trzymając.
Odepchnęła go i usiadła.
– Bo załatwiłam jednego i zajmowałam się drugim, gdy ty wciąż nie mogłeś się uporać z trzecim.
– Potarła szyję. – Gdybyśmy tak po prostu posłali im strzały…
Rowan stał i patrzył na trzech nieprzytomnych Fearenów rozciągniętych na ziemi.
– Oni są moim ludem, tak samo jak Irialowie. – Ruszył do drzewa, gdzie był przywiązany Keon, a Jura poszła za nim.
Z początku chłopiec wydawał się martwy, ale przy bliższych oględzinach okazało się, że śpi tak głęboko, że nie zbudziły go odgłosy walki. Rowan przykląkł przy nim. Chłopiec nie był przywiązany, jak sądziła Jura. Ona również przyklękła i poczuła odurzającą woń.
– Jest pijany – powiedziała z niesmakiem. – Nie jest jeńcem, jest po prostu pijany.
"Dziewica" отзывы
Отзывы читателей о книге "Dziewica". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Dziewica" друзьям в соцсетях.