Ale Jura była Lankonką, nie Angielką, i mówiła to, co myślała, robiła to, co uznawała za słuszne, I zdobywała to, czego chciała. Nie musiał się martwić, że go oszuka. Obojętnie, czy miałby rację, czy się mylił – powiedziałaby mu to prosto w oczy.

Po ich pierwszym zbliżeniu, takim nieudolnym, bał się, że już nigdy nie będzie chciała tego powtórzyć. Wyglądało jednak na to, że zmieniła zdanie, pomyślał z zadowoleniem.

– No, moja chętna – powiedział uśmiechając się do niej – nauczę cię paru sztuczek. – Podniósł ją i posadził na sobie, uśmiechając się na widok jej zdziwienia, a potem zadowolenia, gdy poczuła jego męskość. Przynajmniej w tej dziedzinie nie nazywała go głupcem. Tutaj on wiedział wszystko, a ona nic.

Po chwili musiał zmienić zdanie. Była silna, pomysłowa i namiętna. Wymyślała rzeczy, o których Rowanowi się nie śniło. Jego kontakty z kobietami nie były zbyt częste, gdyż stary Feilan mawiał, że szkolenie wojenne jest ważniejsze niż ćwiczenia w łóżku. Poza tym zbyt często miał do czynienia ze zblazowanymi kobietami, które chciały się tylko pochwalić, że spały z przystojnym królewiczem. To Rowan zmuszany był do aktywności.

– Jura – szeptał głaszcząc jej długie, silne uda w rytmie jej ruchów w górę i w dół. Umieraj wprost z rozkoszy.

Nagle poczuł, że już dłużej nie wytrzyma, położył ją znów na plecach na dywanie i zakończył kilkoma mocnymi, zdecydowanymi ruchami. Jura czuła, jak drży gdzieś w głębi; trzymał ją tak mocno, że krzyknęła.

– Złamiesz mnie – mówiła starając się rozluźnić jego uścisk.

Zaśmiał się.

– Złożę cię, żebyś się mieściła w kieszeni, I będę cię wyjmował tylko wtedy, kiedy będziesz właśnie taką Jurą.

– Zawsze jestem tą Jurą – powiedziała i ułożyła się koło niego.

Ziewnął przeraźliwie.

– Może ty jesteś przyzwyczajona do spania na podłodze, ale ja wolę łóżko. – Wziął ją na ręce jak dziecko i nie zważając na protesty, które zresztą wkrótce ustały, ułożył ją na łóżku. Otoczył ramionami, przykrył siebie i Jurę i natychmiast zasnął.

Jej ciało i dusza były zbyt przepełnione nowymi wrażeniami, by spać. Kiedy Rowan pogrążył się we śnie, a jego oddech stał się głęboki, zsunęła się z łóżka, wzięła. z podłogi tunikę, wciągnęła przez głowę i wyszła z namiotu.

Nocne powietrze chłodziło jej twarz i nogi. Zwróciła twarz do księżyca. Z uśmiechem położyła dłonie na ramionach. Nareszcie rzeczywiście nie jest dziewicą. Czuła się podobnie jak w dniu, gdy pierwszy raz spotkała Rowana nad wodą po kąpieli. Nie zdarzyło jej się to nigdy w obecności Daire. Gdyby jeszcze przy Rowanie czuła się tak bezpieczna i spokojna jak przy tamtym…

Zadrżała, gdy powiał chłodny wiatr, więc weszła do namiotu. W świetle świec przyjrzała się Rowanowi, śpiącemu jak niemowlę, z ufnie podniesionym ramieniem. Musiała narobić trochę hałasu, bo zaczął się kręcić i szukać czegoś ręką. Mnie, pomyślała z uśmiechem, zdmuchnęła świece i wdrapała się do łóżka.

Obudziło ją łaskotanie w nos. Podskoczyła, gdy otworzyła oczy i zobaczyła nachylonego nad sobą Rowana, który gładził ją po nosie pasemkiem jej włosów. Na moment zaskoczył ją widok tego mężczyzny w jej łóżku, lecz gdy sobie wszystko przypomniała, zarumieniła się.

Rowan uśmiechnął się ze zrozumieniem.

– Dzień dobry, żono. – Pocałował ją delikatnie.

– Jakie rozrywki zaplanowałaś dla mnie na dzisiaj? Założę się, że nic już lepszego nie wymyślisz niż to, co wczoraj: aksamitna kreacja i wprowadzenie mnie do jaskini ziemskich rozkoszy. Gdybym wiedział, że tak zareagujesz na Britę, zaprosiłbym ją na nasz ślub.

Jura nie była przyzwyczajona do takich żartów.

– Nie planowałam tego. To twoja siostra powiedziała, że powinnam się postarać wyglądać jak Angielka, żeby… żeby… – Uśmiechnęła się nieśmiało.

– Żeby co? – spytał niewinnie.

– To nie miało związku z Britą. Jeśli chcesz chodzić za tą starą babą jak piesek, to twoja sprawa. – Chciała prędko wyskoczyć z łóżka, ale ją przytrzymał.

– Brita nie jest stara. Jest piękną, władczą kobietą a jej potęga działa na mężczyzn, zwłaszcza na króla.

– Nie jest tak piękna jak ja – prawie krzyknęła Jura i dopiero wtedy poznała po twarzy Rowana, że się z niej śmieje. – Brita lepiej na tym wyszła niż ja. Zaoszczędziłam jej nudnego wieczoru. – Ziewnęła. – Może znalazła sobie jakiegoś krzepkiego lankońskiego kochanka, kogoś tak przystojnego i dziarskiego jak Daire.

– Daire! – Rowan westchnął. – Połamałbym to chuderlawe, obrzydliwe… – Przestał, gdy zorientował się, że walczyła jego własną bronią. – Wiem, jak cię za to ukarać – powiedział groźnie. Za chwilę był na niej, łaskocząc, aż zanosiła się od śmiechu i wiła między jego nogami.

Zapomniał przy tym, że miał ją „ukarać” i po chwili całowali się, wygłodniali, jakby się nie widzieli od roku. Potem się kochali, a później oboje głęboko zasnęli.

Obudzili się, kiedy Rowanowi zaczęło burczeć w brzuchu z głodu.

– Nie chce mi się stąd ruszać – powiedział, przytulając ją. – Tam gdzieś świat szaleje, Brita pewnie wypowiedziała Irialom wojnę, i to przeze mnie, bo się u niej nie zjawiłem.

Brzmiało to bardzo ponuro.

Jura pocałowała go w czubek nosa i podniosła głowę.

– Ktoś jedzie.

Rowan natychmiast wyskoczył z łóżka, okrył się narzutą i złapał miecz.

– Nie ruszaj się stąd – nakazał Jurze.

Wyszedł z namiotu i oczekiwał samotnego jeźdźca, który na widok Rowana przyśpieszył. Był to Xante. Rowan, nagi pod kocem zarzuconym na ramię i wlokącym się po ziemi, z wyciągniętym mieczem, wyglądał zabawnie.

– Dobrze, że nie jestem wrogiem – przywitał go Xante. – Długo trwało, zanim mnie usłyszałeś.

– Co się stało? – spytał Rowan. W jego głosie nie było rozbawienia, nie podzielał dobrego humoru Xante. – Czy bardzo jestem potrzebny?

Xante odpowiedział dopiero po chwili.

– Nie jesteś potrzebny. Twoja siostra przysyła wam jedzenie i ubranie dla Jury – Uniósł brew patrząc na Rowana. – Przypuszczała chyba, że tamto nie przetrwa ostatniej nocy. – Xante roześmiał się serdecznie na widok rumieniącego się króla.

Rowan przeklinał swoją jasną skórę i lankoński dowcip, gdy brał od Xante koszyki.

– A co z Britą, w porządku? Nie rozzłościła się, że nie byłem z nią zeszłej nocy?

– Młody Geralt wszedł wczoraj do jej namiotu i dotychczas nie wyszedł. My, Lankonowie, potrafimy niektóre rzeczy załatwić sami, bracie.

– Bracie?

Twarz Xante stężała, jakby spodziewał się niezadowolenia Rowana.

– Wczoraj wieczorem poślubiłem twoją siostrę

– powiedział prawie wyzywająco.

Uśmiech rozjaśnił twarz Rowana.

– Widocznie my, Anglicy, nie jesteśmy tacy źli.

A ty nie mogłeś utrzymać mojej siostry w łóżku nazajutrz po ślubie, tylko dajesz się posyłać z paczkami?

Teraz Xante był zażenowany, w końcu jednak się uśmiechnął.

– Macie tu dosyć jedzenia na dwa dni i nie potrzebujecie wracać. Wszyscy są… zajęci sobą. Za dziewięć miesięcy urodzi się tu dużo dzieci. Życzę miłego przedpołudnia. Muszę pomyśleć o własnych dzieciach. – Pomachał ręką na pożegnanie i odjechał.

Jura wyszła z namiotu w tunice Rowana, z małym nożem kuchennym w ręku.

– Więc masz dowódcę straży po swojej stronie – powiedziała zamyślona. – Ciekawe, czy Geralt o tym wie.

Rowan położył dwa palce na jej ustach.

– Pokój tak długo, jak się da, pamiętasz? Nie mów dziś o swoim bracie. Możemy jeść, kochać się, pływać i śpiewać.

Jura uśmiechnęła się na tę propozycję.

– Naprawdę możemy dziś robić, co chcemy? Żadnego jednoczenia się ani innych takich państwowych obowiązków?

– Będziemy kochankami i będziemy robić to, co robią kochankowie. Czy mam ci zagrać na lutni i zaśpiewać?

– Wołałabym, żebyś mi pokazał tę twoją sztuczkę z rzucaniem noża. Próbowałam, ale nie potrafię tak ustawić nadgarstka jak ty. To mogłoby się przydać w jakiejś bitwie… tak rzucać nożem i po cichu kogoś zabić. Mogłabym… – Znów Rowan położył jej palce na ustach.

– Godzinę ćwiczenia z nożem, godzinę śpiewania, a resztę dnia kochania się – powiedział.

Jura się zamyśliła.

– Wydaje mi się, że to sprawiedliwy podział. – Oczy jej zabłysły. – Czy najpierw jemy czy się kąpiemy?

– Jemy – powiedział i chciał ją przyciągnąć, ale wykręciła się i porwała koszyk z jedzeniem. Gdy opadł z Rowana koc, zobaczyła, że chce czegoś więcej niż jedzenia; udała, że tego nie widzi, siadła na ziemi i zabrała się za jedzenie, ale w czasie posiłku albo wyciągała nogi, albo nachylała się tak, żeby mógł zajrzeć w dekolt luźnej tuniki.

Był to wspaniały dzień. Pierwszy, który spędzili jak zwyczajni ludzie, a nie wrogowie. Rowan, choć niechętnie, pokazał Jurze, jak rzucać nożem, i zorientował się, że żona ma wrodzone zdolności do używania broni: po godzinie ćwiczeń była prawie tak dobra, jak on.

– Powinnaś nauczyć moich ludzi.

– Tylko nie tego Neile – zastrzegła. – Nie lubię go. – Rowan już chciał zaprotestować, ale nic nie powiedział. Może innych Lankonów też tak obrażał jak Jurę.

Dla obojga dzień był za krótki. Chociaż byli małżeństwem od kilku tygodni, niewiele o sobie wiedzieli i było między nimi tyle gniewu, że nie mogli sobie tak łatwo zaufać. Ale oboje byli przygotowywani tylko do walki. Rowan miał Lorę, która wniosła w jego życie trochę delikatności, i przyjął, że taka jest rola kobiety w życiu. Natomiast Jura nie miała pojęcia, czego od niej oczekiwał.

Spędzili ten dzień wypróbowując wszystko, co partnerowi mogłoby sprawić przyjemność, czego oczekiwałby w małżeństwie. Jura chciała zorganizować zawody łucznicze, bo to przecież po jej zwycięstwie Daire zaproponował jej małżeństwo. Ale Rowanowi nie spodobał się ten pomysł. Chciał pokazać żonie, jak się gra na lutni, i nauczyć kilku angielskich piosenek. Ona wiedziała, że nie ma za grosz słuchu, i nie chciała się przed nim ośmieszyć. Żadne nie chciało robić tego, w czym drugie było lepsze.