– To ja – szepnął jej do ucha Rowan.

Jura zaczęła się mocować i z satysfakcją usłyszała pełne bólu stęknięcie Rowana, lecz za chwilę dostała potężny cios w szczękę i straciła przytomność. Gdy się ocknęła, leżała na brzegu strumienia, a Rowan przykładał jej do twarzy zimny kompres. Chciała wstać, ale pchnął ją z powrotem na ziemię.

– Jura, proszę, bądź cicho. Boli cię głowa?

– Od twojej delikatnej pieszczoty? – spytała na leżąco, bo w głowie jej pulsowało. – Co teraz planujesz? Pozbyć się mnie na dobre? Może twoja ukochana Brita zdecydowała, że jestem zbyt wielkim ryzykiem?

– Właśnie tak – powiedział poważnie Rowan. – Widziała nas wczoraj razem i wysłała jednego ze swych strażników, by poszedł za tobą. Miał luk wymierzony prosto w ciebie, gdy zatopiłem mu nóż w szyi.

Jura zamrugała w ciemności.

– Nie mogłem do ciebie przyjść poprzedniej nocy – ciągnął – bo kazała mnie obserwować.

– Więc zostałeś, karmiłeś ją, całowałeś i… Rowan pocałował ją, żeby przestała mówić, a jego ręka sięgnęła do jej piersi.

– Mam plan – zamruczał, trzymając usta przy jej szyi. – Zabiorę Britę do Brocaina. Myślę, że mogą się sobie spodobać.

Odpiął jej pas i zaczął ściągać tunikę.

– Armia Brity walczyła kiedyś z wojskami Brocaina i Brita odniosła zwycięstwo – powiedziała Jura, ale jej uwaga zupełnie nie koncentrowała się na tym, co mówiła. – Nie rób mi tego – wyszeptała.

– Jura, czy nie rozumiesz, że cię kocham?

– Kochasz? – spytała zaskoczona. – Jeśli ten ból oznacza miłość, to wolę nienawiść.

Rowan ściągnął jej tunikę przez głowę i zaczął całować jej piersi.

Wiedział, że ktoś ich może zauważyć w każdej chwili, że Brita może się obudzić i spostrzec, że prycza, jaką kazała rozłożyć w namiocie obok swojej, jest pusta, że pośle strażnika na jego poszukiwanie. Ale pożądanie było silniejsze niż strach.

Jura krzyknęła z bólu, gdy wszedł w nią po raz pierwszy. Była dziewicą, była napięta z wściekłości, a w dodatku unieruchomiona przez spodnie krępujące jej nogi. Próbowała go pchnąć, ale był nieczuły na jej ból.

Miała Izy w oczach, gdy spoczął na jej ciele.

– Zejdź ze mnie – powiedziała spychając jego ramiona. Oderwał się, wstał i poprawił ubranie, a Jura ze złością wciągała swoje.

– Jura – powiedział – później będzie lepiej.

– Gorzej nie mogłoby być – rzuciła zdenerwowanym głosem. Dolną część ciała miała obolałą. – Żebym wiedziała, jak to jest, podałabym cię Bricie na czubku miecza.

– Niech cię diabli! – powiedział wściekły. – Zaryzykowałem nasze życie, przychodząc do ciebie tej nocy, i nie jesteś już dziewicą. Nie ożenię się z Britą. – Nachylił się i chwycił ją pod brodę. – Przysięgam, że zrobię wszystko, żebyś mnie pokochała, Jura. Gdybym nawet miał cię przywiązać do siebie łańcuchem, będziesz mnie kochała i polubisz to, co robiliśmy dzisiaj.

– Nigdy – odpowiedziała patrząc na niego z furią.

Nie mówili nic do siebie, gdy Jura poprawiała ubrania i gdy wracali do obozu. Rowan szedł krok za nią. Tej nocy niewiele spała, a nazajutrz rano była tak obolała, że z trudem siedziała na koniu. Rowana i Britę obserwowała z mniejszym zainteresowaniem niż poprzedniego dnia.

Był już dzień w pełni, gdy dotarli do rzeki stanowiącej granicę Irialów. Jura czekała, okrążona przez Vatellów, aż Rowan do niej podjedzie.

– Przekroczymy rzekę sami, a Vatellowie będą tutaj czekać – powiedział oschle.

Jura odpowiedziała mu zaledwie skinieniem głowy i pognała konia do przodu. Jechali sami, bez słowa przeprawiając się przez bród na rzece. Już po południowej stronie spotkali rozeźlonych Irialów, którzy okrążyli intruzów, ubranych jak Vatellowie. Jednak gdy zobaczyli złote włosy Rowana, unieśli miecze w powitalnym geście i wszyscy razem odjechali do wioski irialskiej.

Do Wsi dotarli nocą i Jura zsunęła się z siodła bardzo zmęczona.

– Chodź ze mną – powiedział Rowan, chwytając ją za rękę.

– Jestem głodna i…

– Możesz zjeść później, a ja muszę teraz zobaczyć się z moimi ludźmi.

– Twoi Anglicy już pewnie teraz śpią.

– Z moimi lankońskimi ludźmi – podkreślił ciągnąc ją z sobą.

Z kamiennego domku wyszedł właśnie półnagi, potężny Daire i Jura podbiegłaby do niego, gdyby Rowan nie trzymał jej tak mocno za rękę.

– Chodź za mną – rozkazał mu Rowan i szedł dalej, jakby był pewien, że ten go posłucha. Gdy zobaczył Cilean, kazał jej również do nich przyłączyć. Zaprowadził całą trójkę do chaty ciotki Jury.

Teraz już cała wieś zaczęła się budzić, ale Rowan kazał wszystkim wracać do łóżek. Zapalił świeczkę w najodleglejszym pokoju i zwrócił się do Jury, Cilean i Daire, którzy właśnie usiedli.

– Za rzeką czeku na mnie Brita i stu pięćdziesięciu Vatellów – zaczął. – Przyprowadziłem ich tutaj, żeby zawarli małżeństwa z Irialami. Brita zgadza się na to tylko pod warunkiem, że sama poślubi króla.

Cilean wytrzeszczyła oczy i spojrzała na Jurę, która z uwagą przyglądała się swoim dłoniom leżący na kolanach.

Daire natychmiast się zerwał.

– Ja wezmę Jurę. Będę rządził Vatellami, a ona będzie królową.

Jura uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.

Rowan stanął między nimi i popatrzył Daire w oczy.

– Nie ożenię się z Britą. Nie zostawię Jury. – Ściągnął brwi. – Jura nie jest już dziewicą i nie odprawię jej.

Daire, który usiadł na stołku koło Cilean, wygląda na zupełnie załamanego.

Rowan odszedł kawałek.

– Sądzę, że uda mi się jakoś przetrzymać Britę, póki część małżeństw nie zostanie zawarta, a później zabiorę ją do Brocaina i on może się z nią ożeni.

– Chcesz, żeby moja matka wyszła za tego pokiereszowanego starego brutala? – nie wytrzymał Daire.

Cilean położyła mu rękę na ramieniu.

– Brocain ma żonę. W zeszłym roku skończyła dwanaście lat. Nie zostawi tego dziecka dla kobiety w wieku Brity… – Myślała przez chwilę. – Ale Yaine nie ma żony – powiedziała wspominając wodza Fearenów.

– Musi być pełen wigoru i niezwykle bogaty, żeby dogodzić tej kobiecie – powiedział Rowan.

– Moja matka jest królową. Nie możesz jej rozkazać, żeby wyszła za jakiegoś karla.

– Twoja matka wydała rozkaz, żeby zabić Jurę – rzekł Rowan, zacisnąwszy szczęki na widok wściekłości w twarzy Daire. Odwrócił się. – Zabieram Britę do wodza Fearenów i potrzebuję pomocy.

Jura spojrzała na niego. Czy to ten człowiek, który sam pojechał do krainy Vatellów?

– Mam zamiar zawieźć ją silą, ale musi to wyglądać tak, jakby chciała jechać. Nie mogę z jej powodu rozpoczynać wojny. Ona ma siłę, którą trzeba osłabić.

– Może się zjednoczyć z Yaine przeciwko Iriałom – zauważyła Cilean.

– Ale mam nadzieję, że już wtedy Irialowie i Vatellowie zostaną pożenieni – odparł Rowan zmęczonym głosem. – Myślę, że Brita będzie już miała znacznie mniejszą armię. Przyjechała z całą swoją strażą, ale spodziewam się, że niektóre z naszych praktykujących strażniczek wyjdą za tych chłopców. Mężczyzna nie tak prędko naraża się żonie, coś o tym wiem. – Potarł oczy. – Daire, chcę, żebyście ty i Cilean pojechali z Jurą i ze mną, gdy będę zabierał Britę do Fearenów.

Cilean popatrzyła na przyjaciółkę.

– Chcesz ze sobą wziąć dwie kobiety?

– Ktoś musi nas z tyłu osłaniać, Daire i mnie – odparował i podniósł głowę.

Cilean się uśmiechnęła.

– Rozumiem. Pojadę z tobą, ale czy Yaine nas przyjmie? Będziemy w przebraniu?

– Wyślę gońca, Poilena albo Ultena. Powiem Yaine, że przywożę królewską narzeczoną.

Zanim ktokolwiek zdołał się odezwać, otworzyły się nagle drzwi i wpadła przez nie Lora. Wyglądała pięknie w sukni z ciemnoczerwonego aksamitu, z jasnymi włosami rozpuszczonymi na plecach.

– Rowan! – zawołała, podbiegła do niego i zarzuciła mu ręce na szyję. – Tak się martwiłam o ciebie. Montgomery powiedział, że pojechałeś na tajemną schadzkę, ale ja wiedziałam, że to nieprawda. Co robiłeś? Nic ci się nie stało?

Rowan uśmiechnął się czule do siostry, pogładził po głowie i pocałował w policzek.

– Pojechałem na tereny Vatellów i przywiozłem Britę i jej ludzi, żeby poślubili Irialów. Niepotrzebnie się tak martwiłaś.

– Ale się martwiłam. Ze też musiałeś zrobić coś takiego sam, bez żadnej pomocy, i jeszcze mieć dodatkowy kłopot z kobietą.

Jura już się zerwała z miejsca, ale Rowan ją powstrzymał.

– Jura nie była żadną przeszkodą – powiedział i objął ją patrząc na Lorę – a nawet parę razy mi pomogła.

– Wujku Rowanie!

Wszyscy w pokoju odwrócili się na widok zaspanego Filipa, ubranego w długą białą koszulę i szlafmycę, który stał w drzwiach i przecierał oczy.

– Wróciłeś do domu – powiedział chłopiec.

Rowan puścił siostrę i przykląkł z otwartymi ramionami,, żeby przywitać siostrzeńca.

Filip zaczął biec do wuja, ale gdy zobaczył siedzącą z boku Jurę, uśmiechnął się i podszedł do niej. Podniosła go i wzięła na ręce. Malec zasnął z uśmiechem na ustach.

– Akurat… – zaczęła Lora, ale Rowan jej przerwał.

– Zostaw go w spokoju. Ja, na przykład, chętnie bym poszedł spać. Omówimy nasze plany rano. – Chciał wziąć małego od Jury, ale ona trzymała go mocno.

– Będzie spał ze mną – powiedziała Jura, jakby próbując reakcji Rowana.

W jego oczach pojawiła się złość – wiedział, co to oznaczało. Jura nie chciała spędzić tej nocy u niego. Wyprostował się i wyszedł z pokoju, zabierając ze sobą Lorę.

Cilean podeszła do przyjaciółki.

– Widzę, że niewiele się między wami zmieniło. Miałam nadzieję…

– Nie ma na co mieć nadziei. On jest Anglikiem i nigdy się nie nauczy naszego życia.

– Hm. Zanim wyjechał, nie chciał mieć ze sobą żadnych kobiet, a teraz zabiera dwie, żeby osłaniały mężczyzn w walce. Chyba jednak powoli się uczy.

Jura wstała, trzymając ostrożnie Filipa, żeby go nie obudzić.

– Czy masz jakieś miejsce, gdzie mogłabym się położyć z małym? Jutro Irialowie spotykają Britę i wszyscy musimy być silni i wypoczęci.