Skrzywiła się na myśl o Bricie w tej jej białej sukni. Mogła nabrać głupiego Anglika, ale Jura wiedziała swoje. Powiedziała, że odwołała swoich ludzi, ale dwaj z nich gonili Jurę godzinami. Jakich jeszcze kłamstw mu naopowiadała?

Na pewno kazała im zebrać armię, zaatakować i zabić tego irialskiego króla.

Jura wyszła z lasu i poszła w stronę domu. Dzisiaj będzie czuwać na zewnątrz i strzec chaty, a gdy zaatakują Vatellowie, będzie mogła ostrzec tego głupca Anglika.

10

Obudziła się nagle, gdy poczuła, że leci do przodu. Siedziała oparta o drzewo, czuwając przez większą część nocy, ale widocznie kilka godzin przed świtem zmęczenie dało jej się już we znaki.

– Jesteś bezpieczna – usłyszała obok siebie.

Odwróciła się i ku swemu zdumieniu zobaczyła Rowana. Leżał na ziemi obok niej i wyglądał, jakby się właśnie obudził.

– Jak dawno tu jesteś? – spytała przecierając oczy.

– Gdy zasnęłaś, przeniosłem się bliżej ciebie. Przeciągnęła się, mimo łamania w kościach.

– Popatrz – powiedział, wskazując na chatę, z której drzwi wychodziła, drapiąc się, pulchna kobieta. – Właśnie się obudzili, jesteśmy bezpieczni. Powiedziałem ci, żeby mi zaufać. Britę zainteresował mój plan zjednoczenia plemion. Rozmawialiśmy prawie całą noc.

Spojrzała na niego i zobaczyła poranne światło na jego złotych włosach. Oczy miał błękitne, jak woda w jeziorze.

– Zmyłeś brud z włosów, żeby ci się lepiej rozmawiało? Czy dowiedziałeś się, czegóż to Brita pragnie tak bardzo, że nie próbuje nawet zabić dwojga Irialów?

Rowan skrzywił się.

– Jura, proszę, spotkaj się z nią. Jest inteligentną kobietą i może ją polubisz.

Jura zdawała sobie sprawę, że zachowuje się dziecinnie. W końcu ta kobieta była matką Daire, a ona od dzieciństwa kochała Daire, więc może i ją polubi? Wstała.

– Dobrze, spotkam się z nią.

Rowan również wstał i uśmiechnął się do niej.

– Nie pożałujesz tego – powiedział tajemniczo.

Jura weszła do chaty wyprostowana. Brita siedziała na małym stołeczku naprzeciw koksownika. Popatrzyła na wchodzącą Jurę.

Jurze wydało się natychmiast, jakby ją znała od dawna. Brita była kobietą, która zawsze żyła w świecie mężczyzn. Jura słyszała, oczywiście, co o królowej opowiadano, i często się zastanawiała, jak ta kobieta mogła zyskać władzę nad całym plemieniem, a co trudniejsze – utrzymać ją. Jednak, gdy tytko zobaczyła błyszczące czarne oczy Brity, zrozumiała to. Widać w nich było ambicję i siłę. Kiedyś Jura spytała Daire, dlaczego jego matka nie walczy z Thalem o powrót najstarszego syna, lecz teraz wiedziała, że Brita nie zaryzykowałaby utraty tronu dla nikogo, nawet dla swego własnego syna.

Poczuła też od razu, że Brita uznała ją za swego wroga. Włosy na karku najeżyły jej się ze strachu, gdy patrzyła na tę piękną kobietę, i zastanawiała się, czego od niej chce królowa i co ma jej za złe.

– Więc – odezwała się Brita tym swoim ochrypłym głosem – ty jesteś tą kobietą, która porzuciła mego syna przy ołtarzu i zdradziła swą najlepszą przyjaciółkę, by zdobyć angielskiego króla.

Pierwszym odruchem Jury było bronić się i wyjaśniać, ale powstrzymała się.

– Tak – odpowiedziała – lepiej być królową Irialów niż głodujących Vatellów.

Usłyszała za sobą jęk Rowana, ale nie spuściła oczu z Brity. Zrozumiały się doskonale i rozpoczęły teraz otwartą wojnę.

– Królowa dziewica, jak słyszałam – powiedziała słodko Brita, mierząc ją spojrzeniem od stóp do głów i uśmiechając się na widok dziewczyny ubranej w ciemnoniebieską tunikę i spodnie strażniczek Vatellów, z łukiem i strzałami na plecach. Strój ten wyraźnie kontrastował z szatami Brity:

z piękną, długą białą suknią ze złotym naszyjnikiem, wysadzonym szmaragdami, na obfitym biuście. – Może twój mąż nie pragnie takiej męskiej kobiety. Może bardziej by mu odpowiadała prawdziwa kobieta…

Aha, pomyślała Jura, więc chce Rowana.

– Łatwo przyszło, łatwo poszło – powiedziała i odwróciła się do wyjścia. Rowan stał w drzwiach, więc musiała go odepchnąć, żeby wyjść.

Szła około mili przez las do małego strumienia, potem zdarła znienawidzone ubranie Vatellów i zanurzyła się w chłodnej wodzie, żeby popływać i zmyć z siebie ten okropny zapach. Przez całe dotychczasowe życie nigdy nie czuła się taka nieszczęśliwa. Nawet gdy zmarli oboje rodzice, tak prędko jedno po drugim, nie czuła się taka zagubiona. Później pojawił się Daire, który się nią opiekował i był przy niej zawsze – aż do teraz. Teraz wkroczył w jej życie ten Anglik i stała się nieszczęśliwa. Narzekał na wszystko, co zrobiła. Gdy ratowała mu życie, ochraniając go z tyłu, powiedział, że powinna była uciekać do lasu.

Czuła się niechciana i niepotrzebna. Wyszła z wody i na mokre ciało narzuciła z powrotem strój Vatellów.

– Tu jesteś – usłyszała głos Rowana, ale nie spojrzała na niego, zawiązując rzemyki na nogach.

– Rozmawiałem z nią – rzeki ponuro – i okazało się, że masz rację. Ona chce zjednoczenia Irialów z Vatellami, ale nie tak, jak planowałem. Chce mnie poślubić. Chce, żebym zostawił ciebie i ożenił się z nią. Jeśli to zrobię, zgodzi się na małżeństwa Vatellów z Irialami. Zmarszczył się spojrzawszy na Jurę. – Nie powinnaś odchodzić tak daleko od chaty. W tych lasach jest niebezpiecznie.

– A w chacie jest bezpiecznie? – spytała. – Myślałam o tym, że ty też masz rację. Nie nadaję się do tego kraju. Nie powinnam była tu przyjeżdżać. Wyjadę, jak tylko coś zjem.

Ruszyła w stronę chaty, ale Rowan chwycił ją za ramię.

– Nie możesz sama podróżować po tym terenie. Każdy mężczyzna, który cię zobaczy, może cię zaatakować.

– Dlaczego? – krzyknęła na niego. – Dlaczego miałby mnie zaatakować mężczyzna. Jestem dziewicą, pamiętasz? Wszyscy wiedzą, że jestem niechciana. – Zdjęła jego rękę ze swego ramienia. – Wracaj do niej. Powiedz jej, że się z nią ożenisz. Uwolnię cię, a Irialowie chętnie przystaną na zjednoczenie poprzez królewski związek. Powiedziałeś, że. małżeństwo jest dobrym sposobem na połączenie plemion. Możesz dać dobry przykład.

Sztywniał z każdym jej słowem.

– A ty będziesz miała Daire – powiedział Rowan bezbarwnie. – To jego zawsze chciałaś.

– Tak, Daire – odpowiedziała Jura i na dźwięk tego znajomego imienia, które dawało jej poczucie miłości i spokoju, napłynęły jej łzy do oczu. Odwróciła głowę. – Wracaj do niej. Powiedz, że dostanie to, czego chce. Ona będzie miała swojego jasnowłosego króla Irialów, a ty rozpoczniesz zjednoczenie.

– Płaczesz za nim – wyszeptał Rowan. – Dla tego Daire znajdujesz Izy.

– A dlaczego nie? – wykrzyczała mu prosto w twarz. – Zawsze go kochałam. Nigdy nie pokocham tego, kto gada o przysięgach i błaganiu, i nie rozumie, do czego jest szkolona strażniczka. Idź do niej. Może ona zrobi z ciebie mężczyznę.

Twarz Rowana stężała.

– Może. Tak, masz rację. To małżeństwo będzie dobre dla Lankonii. Powinienem był od razu o tym pomyśleć, zamiast zwoływać Honorium w nadziei, że… – Przerwał i popatrzył na nią. – Dotąd pozwoliłem się wieść swojemu sercu, ale już dosyć tego. Król Irialów i królowa Vatellów będą małżeństwem. – Przymrużył oczy. – Zastanawiam się, czy królewicz Vatellów nie powinien poślubić królewny z innego plemienia, zamiast adoptowanej córki starego króla.

Nie przytrzymał ręki Jury, gdy go uderzyła w twarz. Była silna, więc odgłos klaśnięcia rozległ się po lesie, ale Rowan nawet nie odwrócił głowy. Przez dłuższą chwilę patrzyli na siebie.

– Jutro jedziemy – powiedział. – Brita zbierze młodych Vatellów, a my przywieziemy młodych Irialów do granicy. Tam odbędą się zaślubiny.

– A ja wybiorę Daire, ze ślubem czy bez – odpowiedziała. – I nie będę już dziewicą.

Popatrzył na nią przez chwilę. Na lewym policzku widać było ślad jej dłoni.

– Nie odjeżdżaj sama – powiedział kierując się w stronę chaty – bo i tak cię dopadnę.

Rowan nie uszedł daleko, zaledwie tyle, żeby nie być w zasięgu wzroku. Oparł się o drzewo i dotknął obolałej szczęki. Teraz on miał ochotę płakać. Wydawało się, że od momentu urodzin wiedział, że jest przeznaczony na króla, i z ochotą poświęcał dla tego przyszłego królowania wszystko. Była tylko jedna dziedzina życia, w której sprzeciwił się opinii starego Feilana, mianowicie wybór żony. Rowan wiedział, że żona może dać pociechę w najgorszych chwilach życia, więc chciał mieć taką, którą by kochał. Dlatego zaryzykował Honorium. Nie chciał obrazić ludów Łankonii, ale pragnął Jury ponad wszystko. Poza kilkoma momentami w czasie Honorium, gdy obawiał się, że może wygrać Mealla, Rowan był pewien, że Jura zwycięży. Powinna była wygrać, gdyż pragnęła go tak bardzo, jak on jej.

Ale to nie było tak. Ona go wcale nie chciała i tego wieczoru, gdy się o tym dowiedział, miał ochotę umrzeć.

Od tego czasu sprawy szły coraz gorzej. Zupełnie jej nie rozumiał. Każda jego próba, żeby ją ochronić, wywoływała w niej złość. Czy miał jej okazywać miłość rzucając miecz i prosząc, żeby zaryzykowała życie walcząc i pomagając mu? To było bez sensu. Rzucała się z jednej męczącej eskapady w drugą i nie zauważyła nawet, że Rowan tak się o nią martwił, że nie mógł się skoncentrować na swoich sprawach. Za każdym razem, gdy usiłował zapewnić jej bezpieczeństwo, krzyczała na niego. Nic się jej nie podobało.

A teraz w dodatku chciała, żeby ożenił się z kim innym i umożliwił jej małżeństwo z Daire.

Był wściekły na Jurę o jej stosunek do Brity. Brita była urocza, odesłała swoich ludzi do domu, składając swe życie w ręce Rowana. Bardzo mu pochlebiało zaufanie, jakie w nim pokładała, i chciał na nie zasłużyć w pełni.

Potem pojawiła się Jura, znów stwierdziła, że jest głupcem i nie chciała się nawet spotkać z Britą. Wybiegła w ciemność, zachowując się, jakby była odporna na ataki i sama mogła odeprzeć każdą armię. Musiał jakoś Bricie wytłumaczyć swoje wyjście i upewnić się, że Jura jest bezpieczna.