– Możemy zabrać Poilenom lekarstwa – powiedział Geralt, ale umilkł, gdy ludzie zaczęli się na niego oglądać.

Rowan mówił, że jedyną drogą do osiągnięcia tego stanu szczęśliwości jest zjednoczenie plemion.

– Będziemy walczyć! – powiedział Geralt.

Ludzie zaczęli go uspokajać i patrzyli dalej na Rowana, czekającego, aż się uciszy.

– Naród Lankonów musi stać się jednością – mówił Rowan spokojnie, a ludzie pochylali się, by go lepiej słyszeć.

Opowiadał o swoim planie zjednoczenia plemion poprzez małżeństwa, a potem, zanim ktokolwiek zdołał zadać pytanie, wezwał ochotników, odważnych młodych mężczyzn i kobiety, którzy nie chcieli umierać dla swojego plemienia, ale dla niego żyć. Uśmiechnął się i zapytał, które szlachetne dusze zechciałyby poświęcić wszystko i poślubić tych wysokich, pięknych, dojrzałych do małżeństwa Vatellów?

Jura i Geralt zostali niemalże stratowani przez pędzący tłum młodzieży, deklarującej się jako ochotnicy. Jura stała na swym miejscu, zdumiona siłą perswazji Rowana.

Co innego Geralt. Przepchnął się i stanął przed tłumem.

– Czy chcecie posłać swoje dzieci na rzeź? – krzyczał. – Ten Anglik nic nie wie o naszym życiu. Zaprowadzi was na śmierć. Vatellowie wyrżną Irialów.

Jura zobaczyła z przerażeniem, jak trzej rycerze Rowana rzucają się na Geralta, przygniatając go do ziemi. Zareagowała natychmiast, podobnie jak Xante i dwóch innych strażników. Złapała Neile za włosy i przystawiła mu nóż do gardła

– Puszczaj go – powiedziała i przycisnęła nóż tak, że odrobinka krwi nakapała mu na kołnierz. Neile puścił Geralta i stanął. Pozostali też zwolnili uściski.

Tłum zatrzymał się, by oglądać to nowe widowisko.

Rowan, wściekły, zszedł ze swej ławy i stanął obok Jury.

– Puść go – powiedział.

– Zaatakował mojego brata – powiedziała Jura.

– Powinnam mu poderżnąć gardło.

Neile, trzymany przez kobietę, był zbyt upokorzony, aby się odezwać.

– To, co powiedział, było zdradą. – rzekł Watelin. Rowan ścisnął ramię Jury tak mocno, że puściła Neile, a później pociągnął ją do kamiennej przybudówki, gdzie mogli być sami.

– Dlaczego? – spytał. – Dlaczego zrujnowałaś to, co osiągnąłem. Ludzie mnie słuchali. Jesteś moją żoną, powinnaś mi pomagać, a ty mi na każdym kroku krzyżujesz plany.

– Ja? – zdziwiła się. – To twoi ludzie zaatakowali mojego brata. Miałam stać i patrzeć, jak go rozerwą na strzępy?

– Jestem waszym królem, a jeśli ktoś mnie atakuje, jest to zdrada – mówił cierpliwie.

– Zdrada? – spytała, szeroko otwierając oczy. – W Lankonii trzeba sobie zasłużyć na królestwo. Thal cię wyznaczył, ale my możemy cię obalić. Nie jesteśmy jak ci głupi Anglicy, którzy akceptują syna króla, nawet jeśli jest zupełnym idiotą. Gerait ma wszelkie prawo zabrać głos, tak jak każdy, ale Gerait szczególnie, bo jest tak samo synem Thala, jak ty. Poza tym miał rację.

– Irialowie są gotowi mnie poprzeć – powiedział Rowan. – Czy to ty i twój brat nie chcecie, żeby mi się powiodło? O to chodzi? Jeśli mi się nie uda zjednoczyć plemion, ludzie może zechcą mieć na tronie twego kochającego wojnę brata? Dlatego pracujesz na mój upadek?

– arogancki napuszony idioto – krzyknęła Jura. – Wszyscy chcą, żeby ci się powiodło, ale ci, którzy tu żyją, wiedzą, że tego nie da się zrobić. Irialowie cię słuchali, o tak! Było piękne przemówienie, sama prawie chciałam wyjść za Vatella. Ale jeśli pójdziesz z tymi młodymi cywilami do Brity ona zatrze ręce z radości i wszystkich wyrżnie. Marzy o tym, żeby osłabić wolę Irialów i móc zabrać ich tereny. Potrzebuje naszych pól uprawnych.

– Więc pojadę do niej sam – powiedział Rowan.

– Sam porozmawiam z tą Britą.

– A ona cię zatrzyma dla okupu i będziemy musieli bardzo dużo zapłacić, żeby cię odzyskać.

Rowan pochylił się tak, że niemalże się dotknęli nosami.

– Więc nie płaćcie okupu. Jeśli mnie zatrzyma jako zakładnika, uznajcie, że nie zasłużyłem na królestwo.

– I pozwolić Vatellom trzymać naszego króla? – znów krzyknęła Jura. – Zmietlibyśmy Vatellów za taką obrazę. Zrobilibyśmy to.

Przerwała, bo Rowan ją pocałował. Wydało mu się to jedynym sposobem, żeby ją uspokoić. Jura odpowiedziała z całą energią, jaka się w niej nagromadziła, gdy się na niego złościła.

Wielką ręką chwycił jej głowę i odwrócił, żeby zbliżyć do niej usta, a potem pocałował ją namiętnie.

– Nie walcz ze mną, Jura – powiedział, przytulony do jej policzka. – Bądź moją żoną. Bądź przy mnie.

Odsunęła się od niego.

– Jeśli być twoją żoną oznacza stać po twojej stronie, podczas gdy ty prowadzisz mój naród na rzeź, to prędzej umrę.

Rowan wyprostował się.

– Mój ojciec wyznaczył mi zadanie i chcę je wypełnić. Możesz uważać, że jedynym sposobem rozwiązania tego problemu jest wojna, ale są również inne. Modlę się tylko, żeby ci Irialowie mieli bardziej udane małżeństwa niż moje. – Odwrócił się do wyjścia.

– Nie! – zawołała, chwytając go za rękę. – Błagam cię, nie rób tego. Ci ludzie ci ufają. Widziałam to po ich oczach. Nie prowadź ich na śmierć.

– Jest tylko jedna rzecz, o którą chcę, abyś mnie błagała. Niezależnie od wszystkiego, jesteś moją żoną. Masz mnie ukoić po bitwie, zadbać, żebym miał ciepłą strawę, a może kiedyś urodzić moje dzieci. Nie mam zamiaru rządzić krajem według rad kobiety. – Wyszedł z przybudówki.

Jura stała dłuższą chwilę w ciemnym i chłodnym pomieszczeniu, starając się opanować rosnące wzburzenie. Tego człowieka trzeba jakoś powstrzymać. Wiedziała, że pójdą za nim, bo reagowali tak, jak ona tego pierwszego dnia nad rzeką. Wtedy też byłaby za nim poszła wszędzie, dokąd by ją poprosił, ale teraz już ochłonęła i umiała go słuchać, nie ulegając jednak urokowi jego oślepiającej urody.

Musi coś zrobić, żeby go powstrzymać. Ruszyła do wyjścia, lecz ktoś zastąpił jej drogę.

– Cilean? – wyszeptała niedowierzając.

– Tak – odpowiedziała Cilean. Czy możemy porozmawiać?

Jura słyszała hałas tłumów na zewnątrz i chciała już być z nimi. Może mogłaby powstrzymać tych ludzi od pójścia za Rowanem.

– Czy wciąż go nienawidzisz? – spytała cicho Cilean.

Złość Jury jeszcze nie przeszła.

– Podobno jesteś przekonana, że chciałam go dla siebie i dlatego zdradziłam najlepszą przyjaciółkę.

– Nie miałam racji – powiedziała Cilean. – Byłam zazdrosna. – Coś w jej tonie uspokoiło Jurę.

– Zazdrosna? Kochasz go?

– Tak. Kochałam go od początku. Jura, on ma dobre serce. Jest miły i uważający. Chce zaryzykować wszystko, żeby zjednoczyć plemiona. Wie, że może zginąć.

– I może ze sobą wziąć kilkuset Irialów – dodała Jura. – Szlachetny cel nie uratuje im życia, gdy Brita ich zaatakuje.

– Może nie zaatakuje. Może Bóg pomoże królowi Rowanowi jak wtedy, kiedy otwierał bramę.

– Co? Bóg nie pomaga słabym wodzom, tylko uśmierca ich i ich zwolenników. Cilean, przecież nie mogłaś tak kompletnie zgłupieć, żeby uwierzyć, że Brita pozwoli trzystu Irialom przekroczyć swoje granice i prześle im pozdrowienia, chyba że w formie strzał wypuszczonych z łuku.

– Jadę z nim – powiedziała Cilean. – Słyszałam, jak wykrzykiwał do ciebie, że najpierw pojedzie do niej sam. Ja pojadę z nim. Wiesz, że spędziłam trzy lata w niewoli u Vatellów i wiem, jak się przedostać do miasta Brity przez las.

– Zabiją cię – wyszeptała Jura.

– Muszę zaryzykować, bo to, co on chce zrobić, jest słuszne. Ach, Jura, pamiętaj, że on to i tak zrobi, czy z nim pojadę czy nie. Powinnaś go była zobaczyć w drodze do Escalonu. Jechał naprzeciw tym młodym Zernom, jakby Bóg okrył go jakimś ochronnym płaszczem. Rozmawiał z Brocainem bez żadnej ochrony i zażądał, żeby Brocain dal mu najstarszego syna. I Brocain go posłuchał. Jura, powinnaś go była widzieć!

Jura potrząsnęła głową.

– Widzę go codziennie i widzę też, że wcale nie stara się nauczyć naszych zwyczajów i zachowań, tylko wymaga, żebyśmy my go naśladowali.

– To nieprawda. Zna nasz język, naszą historię. Ubiera się jak my i…

– Ubiera się w stroje, które moja matka zrobiła dla Thala.

Cilean podeszła krok bliżej.

– Jura, proszę, posłuchaj, daj mu szansę. Może zdoła nas zjednoczyć. Pomyśl o tym. Pomyśl jak dobrze byłoby jeździć bezpiecznie bez ochrony. Mówi o wymianie towarów zamiast okradania się

– zniżyła głos. – Pomyśl, gdybyśmy handlowali z innymi krajami… Mogłybyśmy nosić jedwabie, jak jego siostra, Lora.

– Ta…!

– Jura, proszę – błagała Cilean.

– Jak mam pomóc? Jeśli o mnie chodzi, może sobie iść tańczyć z Britą. Nie chcę tylko, żeby zaprowadził moich ludzi na śmierć.

– Jedź z nami!

– Co? – krzyknęła Jura. – Zakradać się gdzieś, gdzie nie powinnam, i poświęcać życie dla mrzonek jakiegoś głupiego Anglika, którego nie lubię?

– Tak – odparła Cilean. – To nasza jedyna szansa. Gdyby nam się udało dostać samą Britę i dać mu możność porozmawiania z nią, może by posłuchała. Ten człowiek potrafi przekonać największego uparciucha.

Jura oparła się o kamienną ścianę. Gdyby pojechała z nim, oznaczałoby to jej pewną śmierć. Nikomu nie uda się zakraść do miasta Brity, porwać królowej Vatellów, ujść cało i nie być torturowanym.

A jeśli się uda? Gdyby jakimś dziwnym zrządzeniem losu mogły schwytać Britę i umożliwić temu złotoustemu królowi rozmowę z nią, czy Rowan zdoła ją namówić, aby przysłała młodych mężczyzn i kobiety gotowych do poślubienia Iria16w?

– Pomyśl, jacy bylibyśmy silni – powiedziała Cilean. – Gdybyśmy się zjednoczyli, tylko my, Irialowie i Vatellowie, bylibyśmy dwa razy silniejsi od każdego innego plemienia.

– Nie mów tego Geraltowi – powiedziała Jura i zaraz tego pożałowała. Zabrzmiało to trochę, jakby nie była lojalna w stosunku do brata. – Rozmawiałaś już z Anglikiem? Kto jeszcze by pojechał, oprócz nas trojga?

– Daire, oczywiście – powiedziała Cilean. – Brita nie widziała swego syna od czasu, gdy był chłopcem. Jego nie skrzywdzi.