– Nieźle! – odezwał się głęboki głos na lewo od Jury.

Odwróciła się w kierunku tego głosu, z przygotowanym nożem. Stał tam następny rycerz angielski, starszy, a w każdym razie wyglądający starzej, z powodu siwych włosów okalających bliznę biegnącą przez środek głowy.

Zwrócił się do Jury:

– Pani… – Przerwał, widocznie zły na parsknięcie młodszego rycerza. – Król Rowan życzy sobie, abyś do niego przyszła.

– Mam tu jeszcze robotę – odparła.

– Ty suko! – zawołał młodszy rycerz, Neile, i zbliżył się do niej jeszcze o krok.

Starszy stanął przed nim.

– To nie jest prośba. Musisz pójść ze mną.

Jura zauważyła w jego oczach ostrzeżenie, że jeśli nie posłucha i nie pójdzie z nim, będzie to miało poważne konsekwencje. Wiedziała, że nadszedł czas, by zapłacić za przestępstwo, jakim było wygranie Honorium. Schowała nóż do pochwy.

– Jestem gotowa.

Ruszyła za starszym rycerzem na skraj lasu, a młodszy podążał ich śladem. Czekał na nią osiodłany koń, a drugi, pociągowy, obładowany był, jak zauważyła, jej skromnym dobytkiem. Nie pozwoliła sobie w tej sprawie na żaden komentarz, lecz bez słowa wsiadła i wraz z obydwoma mężczyznami ruszyła w kierunku Escalonu.

Od czasu swego ślubu Jura żyła w odosobnieniu i nie miała pojęcia, jak Irialowie zareagowali na separację jej i Rowana, ale już po chwili miała się o tym przekonać. Ludzie, koło których przejeżdżała, śmiali się i wołali za nią: „Dziewicza Królowa”. Bawiło ich, że ta piękna, młoda kobieta, budząca pożądanie tylu innych, została odrzucona przez króla.

Jura trzymała wysoko głowę, gdy wjeżdżali w mury miasta, a następnie za mury otaczające bezpośrednio zamek Thala. Wewnątrz zamku było znacznie czyściej niż wtedy, gdy ona tam mieszkała. Prychnęła pogardliwie: marnować czas na takie głupstwa.

Angielski rycerz otworzył drzwi do komnaty, którą Jura dobrze znała. Thal tu planował swe akcje wojskowe. Weszła do środka i drzwi się za nią zamknęły. Przez chwilę przyzwyczajała oczy do panującego tam półmroku.

Rowan siedział w końcu pokoju. Przy tym słabym świetle jego włosy wydawały się ciemne.

– Możesz usiąść – powiedział.

– Postoję – padła odpowiedź.

Czuła jego wściekłość, była prawie tak, silna, jak jej.

– Musimy porozmawiać – odezwał się, ledwie otwierając usta.

– Nie mam do dodania niczego, co jeszcze nie zostało powiedziane.

– Niech cię diabli – uniósł się. – To twoja wina, bo mnie kusiłaś tak, że uwierzyłem, że mnie chcesz. – Mimo że Rowan zupełnie nie był podobny do ojca, Jurze wydawało się w tej chwili, jakby usłyszała Thala. On też nigdy nie uważał, że był czemukolwiek winien – wszystko było zawsze winą kogoś innego.

– Nie należy mylić pożądania ze zgodą na małżeństwo – odpowiedziała spokojnie. – Mogę mieć ochotę na jakiegoś dobrze zbudowanego kowala, ale nie mieć zamiaru go poślubić.

– Jestem twoim królem, a nie kowalem.

Spojrzała na niego.

– Nie jesteś moim królem. Jesteś Anglikiem, który z powodu jakiegoś okrutnego żartu bogów został moim mężem. Są chyba jakieś sposoby na rozwiązanie naszego małżeństwa.

Rowan wstał i podszedł do wąskiej szpary w kształcie łuku, pełniącej funkcję okna przy końcu pokoju.

– Tak – powiedział cicho. – Badałem tę sprawę, ale obawiam się, że to nie będzie możliwe. W każdym razie jeszcze nie teraz, gdy Honorium jest tak świeże w pamięci. – Przerwał i Jura zauważyła, jak się przygarbił. – Przeklinam dzień, w którym mój ojciec poznał moją matkę. Wolałbym, żeby wyszła za chłopa pańszczyźnianego niż za Lankona. Zawsze martwiłem się, że jestem królewiczem, ale nic nie może być gorszego od tego, co się teraz stało. – Mówił tak, że go ledwo słyszała.

Odwrócił się do niej.

– Mam zamiar zjednoczyć wszystkie plemiona Lankonów. Boję się jednak, że Irialowie mnie nie poprą, jeśli odrzucę siostrę przyrodnią syna ich starego króla.

Jura uśmiechnęła się.

– Zjednoczyć plemiona Lankonii? A może jeszcze przesuniesz Tarnoyian Mountains? Może wolałbyś, żeby były trochę bardziej na południe? A może byś chciał przesunąć rzeki?

Jego oczy miotały błękitne płomienie.

– Jak mogłem pozwolić, żeby moje ciało rządziło rozumem? Dlaczego chociaż przez minutę nie porozmawiałem z tobą, zanim zwołałem Hononum?

– Ty je zwołałeś? Myślałam, że to Thal chciał wszystkim plemionom dać szansę na zdobycie angielskiego królewicza.

– Nie, to ja byłem tym głupcem. Zwołałem je, bo była to jedyna nadzieja zdobycia ciebie. Byłem pewien, że wygrasz.

Przez moment Jura stała bez ruchu, a po chwili rzuciła się na niego z pięściami.

– Zraniłeś moją przyjaciółkę Cilean tylko z powodu swych namiętności? – krzyczała. – Zerwałeś moje zaręczyny z Daire dla swojej niepohamowanej żądzy?

Chwycił ją w momencie, gdy się na niego rzuciła, i uderzył się o kamienną ścianę. Był na nią zły. tak nieprzytomnie zły, a jednak w momencie, gdy jej dotknął – gniew zmienił się w pożądanie. Otoczył ją ramionami, wpił się w jej usta, a Jura zareagowała tak jak on i wydawało się, że jej ciało chce się wtopić w niego. Ręce objęły jego szyję, przyciągając go bliżej, a usta się rozwarły pod jego ustami. Złość, rozpacz, samotność – wszystkie te uczucia zlały się w jedno – pożądanie. Była jego i mógł z nią zrobić, co zechce.

Nagle odepchnął ją od siebie i Jura upadła na kamienną podłogę.

– Musimy porozmawiać – rzekł przez zaciśnięte zęby. Patrząc na nią z góry dyszał jak koń po ostrym biegu. Promyk słońca przeszedł przez łukowatą szparę w murze i oświetlił tył jego głowy. – Przeklinam cię, Jura – powiedział twardo. – Przysięgałem przed Bogiem, że cię nie dotknę, i dotrzymam tego.

Jura usiłowała dojść do siebie.

– Przecież jesteśmy teraz małżeństwem – powiedziała. Miała pewne wątpliwości, co do jego logiki, ale żadnych co do swoich pragnień.

– Więc musisz mnie błagać – powiedział.

– Muszę co? – zapytała wstając.

– Jeśli mnie chcesz w swoim łóżku, musisz mnie poprosić.

Jura zmrużyła oczy.

– Czy to jakiś wasz angielski obyczaj? Czy zmuszacie wasze łagodne Angielki, żeby prosiły o to? Czy to jest sposób, żeby je upokorzyć, a samemu czuć się silnym? Lankonowie nie muszą swoich kobiet upokarzać. Lankońscy mężczyźni po prostu są mężczyznami.

Jego gniew znów powrócił. Zrobił krok w jej stronę i szybko się cofnął jak ktoś, kto podszedł za blisko ognia.

– Przysięgałem przed Bogiem i nie złamię tej przysięgi. A teraz musimy omówić pewne sprawy.

– Nie mam nic do omawiania z tobą – powiedziała Jura, kierując się do drzwi.

Chwycił ją za ramię i odwrócił ku sobie, lecz natychmiast puścił.

– Siadaj – rozkazał.

Wzruszyła ramionami, ale posłuchała.

Rowan odwrócił się od niej i chodził tam i z powrotem.

– Jakkolwiek się to stało, czy przez złośliwe fatum czy inaczej, jesteśmy małżeństwem. W innych okolicznościach próbowałbym rozwiązać je, gdybym nie był na wpół Anglikiem, czyli podejrzanym, albo gdybyś nie była spokrewniona z Geraltern. Nie mogę nas jednak uwolnić od tego małżeństwa, więc musimy podjąć pewne ustalenia. Jutro jadę do plemienia Vatellów, żeby porozmawiać z ich wodzem, a ty musisz pojechać ze mną.

Jura wstała.

– Absolutnie nie mam zamiaru.

Rowan stał przed nią i pochylił się tak, że nos jego niemal dotykał jej nosa.

– Nie ufam ci i nie jestem pewien, czy nie zbierzesz armii, żeby osadzić tego swojego aroganckiego braciszka na tronie. Będę cię trzymał przy sobie – was oboje – i patrzył wam na ręce.

– A może dlatego, żeby ludzie cię nie podejrzewali, że nie potrafisz się uporać ze sprawą dziewictwa twojej żony? – powiedziała łagodnie. Czuła na ustach jego oddech.

Opuścił powieki.

– Potrafię z całą pewnością, nie miej co do tego żadnych wątpliwości. – Spojrzał niżej na jej usta i znów w oczy. – Ale nie zrobię tego.

Odsunęła się od niego. Jakiekolwiek by były te głupie angielskie przyczyny, dla których ją odrzucił, fakt pozostawał faktem: odrzucał ją. Był to jeszcze jeden powód na jej długiej liście, żeby go nienawidzić. – Zostanę tutaj i…

– Nie! – powiedział głośno. – Chcesz czy nie, jesteś moją żoną i masz się odpowiednio zachowywać. Nie będziesz dzielić mojego łoża, ale moją komnatę, namiot, czy cokolwiek to będzie. Nie pozwolę, żebyś mi przeszkodziła w jednoczeniu plemion. Jeśli ludzie chcą mnie oglądać z moją dziewiczą żoną, będą to mieli, a ja przypilnuję, żebyś nic złego nie robiła za moimi plecami.

– Jeśli wbiję w ciebie mój miecz, to w serce, a nie w plecy.

– Rozumiem, że miało mnie to uspokoić – odpowiedział oschle.

– Możesz sobie rozumieć, jak chcesz. – Patrzyła na niego, a w jej spojrzeniu malowała się ciekawość. – Jak masz zamiar ich zjednoczyć? Podbić?

Rowan podszedł do okna.

– Poniekąd tak. Mam zamiar ich pożenić między sobą. Za parę pokoleń powinni być tak wymieszani, że nie będą wiedzieli, z jakiego są plemienia. Będą tylko Lankonowie.

Jura uśmiechnęła się do niego.

– A jak planujesz to zrobić? Poprosić ich, żeby poślubiali ludzi, których nienawidzą? – Uśmiech zniknął z jej twarzy. – Nic o nas nie wiesz. Plemiona prędzej umrą, niż porzucą swoją tożsamość. Wróć lepiej do Anglii i zostaw nas w spokoju, zanim wywołasz wojnę, o ile, oczywiście, dożyjesz.

– A ty wrócisz ze mną?

Jura była przerażona

– Żyć w Anglii, gdzie kobiety muszą błagać mężczyzn o ich względy?

Rowan już otworzył usta, żeby jej odpowiedzieć, ale powstrzymał się.

– Nie będę się starał niczego ci wyjaśniać. Twoim obowiązkiem jest być posłuszną, i nic więcej. Masz jechać ze mną, gdy będę podróżował po Lankonii, i tyle. Nie chcę twoich rad ani żadnych komentarzy. Masz być lojalną, przyzwoitą żoną.

– To znaczy taką angielską myszką? – spytała. – Zobaczysz, że lankońska kobieta nie da się tak łatwo podporządkować, jak te blade angielskie laleczki. Pojadę z tobą. Jakie to ma znaczenie? Przy następnej pełni będę już wdową. – Odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju.