– Przestań! – przerwał jej Rowan. Wstał i zaczął krążyć po komnacie. W tym, co powiedziała Lora, było wiele prawdy. Wiedział, że Jura ma nad nim władzę, ale nie zastanawiał się dotąd, jak mogłaby jej użyć.

– Nie wierzę, że chce mojej śmierci – powiedział łagodnie. – Czuje do mnie to, co ja do niej. – Pomyślał, że nieufność stale zatruwa mu życie. Ale Jurze wierzył bez zastrzeżeń. Miłość jej do niego i jego do niej, była jedyną pewną rzeczą, z jaką się spotkał od czasu, gdy przekroczył granice Lankonii.

Lora skrzywiła się.

– Rowan, jestem kobietą i wiem, jak łatwo omamić mężczyznę. Każdy uważa się za najlepszego we wszystkim i wierzy, że jest jedynym, którego kobieta może pokochać. Ale Jura kocha Daire i swojego brata i wyszła za ciebie dla nich. Usunie cię z ich drogi, a po twojej śmierci poślubi ukochanego Daire, a Geralt będzie rządził.

– Nie wierzę ci – odezwał się ostro Rowan. – Ta kobieta mnie… kocha.

– To gdzie wobec tego jest? – krzyknęła Lora. – Dlaczego nie jest tu z tobą? Mówię ci, jest ze swoim kochankiem i planują, co zrobić z tobą.

Rowan patrzył na siostrę i powoli jego zmącony umysł jakby się przejaśniał. A jeśli to, co mówiła Lora… było prawdą?

– Gdzie ona jest? – zapytał spokojniej.

– Nie wiem – odpowiedziała Lora. – Posłałam Montgomery’ego, żeby ją odszukał, ale na razie nie znalazł. Daire wyjechał poza mury miasta, gdy Jurę wnoszono. Może pojechała za nim.

Rowan przypomniał sobie spokojną, cichą polanę, gdzie ujrzał Jurę po raz pierwszy. Może tam pojechała. Odwrócił się do drzwi.

– Dokąd idziesz? – spytała zaniepokojona Lora.

Spojrzał na nią zimnym wzrokiem.

– Jadę szukać mojej żony.

– A jeśli jest z Daire? – wyszeptała.

– Nie, nie jest – powiedział krótko i wyszedł z komnaty.

Lora przez chwilę stała w miejscu, a później wyobraziła sobie, co mogłoby się stać z Rowanem, gdyby zobaczył ukochaną kobietę w ramionach innego mężczyzny. Biegała od jednej izby do drugiej, szukając Xante. On będzie wiedział, co robić.

– Wścibska idiotka – powiedział jej Xante, gdy streszczała pokrótce, co usłyszał od niej Rowan. Szybko siodłał konia. – Jura nie jest żadną morderczynią, a poza tym jest niewinną panienką. Nie sypia z Daire. Nie powinnaś, była tego wszystkiego mu mówić i siać wątpliwości.

– Jest moim bratem i muszę go chronić.

– Tak jak Gerait jest bratem Jury, ale to wcale nie oznacza, że otrułaby Rowana, podobnie jak ty nie otrułabyś Geralta.

– Nie znasz kobiet tak jak ja – odparła sztywno Lora.

– Nie, ale znam Jurę. – Zatrzymał się i popatrzył na Lorę przygryzającą wargi ze zdenerwowania. Poprawił siodło. – Czy mężczyznę, który był twoim mężem, kochałaś tak jak Rowana?

Zdziwiło ją to pytanie.

– Tak – odpowiedziała.

– Mam pomysł, dokąd mogła pojechać. – rzeki dosiadając konia. – Kobiety jeżdżą tam czasem polować. – Popatrzył z góry na Lorę. – Wejdź do domu. Pojadę bronić twojego brata przed nim samym.

Rowanowi w głowie się kręciło od tego, co mu powiedziała siostra. Od pierwszego spotkania z Jurą wiedział, że ją kocha. Żadna inna kobieta tak na niego nie działała, więc jasne, że jest to miłość. Ale czy ona czuła to samo? Zakładał, że tak, ale czy mu to powiedziała? Gdy wspominał ich trzy krótkie, burzliwe spotkania, nie pamiętał, żeby wiele mówiła, w każdym razie nie słowami.

Zsiadł z konia w pewnej odległości od miejsca, gdzie po raz pierwszy spotkał Jurę, i powędrował po cichu w ciemność. Usłyszał podniesione głosy. Podszedł bliżej, by je wyraźniej usłyszeć.

– Skłamałaś, Jura – mówił Daire. – Ile razy spotkałaś się z nim potajemnie? Opowiadał mi, jak do niego biegłaś.

– Wcale nie – odpowiedziała drżącym głosem, jakby powstrzymywała łzy. – Spotkałam go dwa razy przypadkowo, a raz użył podstępu. Wcale nie chciałam się z nim widywać. Wiesz, jak go zawsze nienawidziłam. Nie ma dla niego miejsca w Lankonii. Geralt powinien być królem. On nie ma żadnego prawa…

– Wygląda na to, że ma wszelkie prawo – parsknął Daire. – Ma prawo cię dotykać, trzymać w ramionach. Dlatego tak wytrwale trenowałaś i starałaś się wygrać? Żeby wygrać jego i dzielić jego łoże? Czy twoje żądze kierują też głową, czy tylko ciałem? Czy będziesz go pożądać dzień i noc i zapomnisz o swoim ludzie? Zdradzisz nas dla swojej namiętności?

– Nie! – krzyknęła Jura. – Nie jestem zdrajczynią. Wcale go nie pragnę. – Kłamała i wiedziała o tym, ale nie mogłaby znieść utraty tego mężczyzny, który przez tyle lat był jej przyjacielem. Pomagał jej, ukrywał ją przed Thalem, gdy ten był na nią zły. -To on mnie napastuje. Nie zachęcałam go żadnym gestem.

– Hm! Ciekawe, czy powiesz to samo po dzisiejszej nocy w jego łóżku?

– Proszę Boga, żebym nie musiała tego robić – odparła Jura.

– Twoja prośba będzie spełniona – odezwał się Rowan, wychodząc z cienia na oświetloną księżycem polanę. W glosie jego było słychać hamowaną wściekłość. Wyciągnął miecz. – A ty – zwrócił się do Daire – zginiesz za to, że śmiałeś dotykać mojej żony.

Daire też sięgnął po miecz.

– Nie! – krzyknęła Jura i rzuciła się na Rowana.

– Nie rób mu krzywdy. Zrobię, co zechcesz.

– Nic od ciebie nie chcę – warknął na nią Rowan. Odsunął ją, jakby była natrętnym owadem, i Jura wylądowała kilka stóp dalej w wilgotnej trawie.

Patrzyła, jak mężczyźni się okrążają, i nie wiedziała, jak ich powstrzymać. Wyjęła nóż i chciała wkroczyć między nich, gdy nagle czyjaś wielka ręka złapała ją za ramię i posadziła z powrotem na ziemi. Spojrzała w górę i zobaczyła Xante.

Spokojnie wkroczył między obu mężczyzn, patrząc w twarz Rowana.

– Panie, masz prawo pozbawić życia tego człowieka – rzekł Xante – ale błagam, nie rób tego. Stracił dziś swą narzeczoną i to tak nagle i publicznie.

– Chodzi o coś więcej – rzucił Rowan. – Z drogi!

– Nie, panie, o nic więcej – mówił dalej Xante, nie ruszając się. – To nie żadna zdrada. Po prostu dwa młode byczki walczą o samicę.

Nagle Rowan zdał sobie sprawę z tego, co robi. Zachowywał się tak, jak sobie wyobrażał to Feilan. Tak, jak by się zachował poddający się uczuciom Anglik, a nie Lankon. Za wszelką cenę musi się opanować. Blizna z tyłu nogi znów go swędziała i zabolała, jak tego dnia, gdy mistrz go naznaczył. Wyprostował się i włożył miecz do pochwy.

– Masz rację, Xante. Daire, ta kobieta jest twoja. Nie będę jej brał siłą. Zabierz ją.

Cała trójka stała bez ruchu, gdy Rowan wracał do swego konia. Xante pierwszy oprzytomniał.

– Jest twoją żoną, panie. Nie możesz jej tak po prostu odrzucić. Ludzie będą tak wściekli, że…

– Do diabła z ludźmi! – krzyknął Rowan. – Ta kobieta mnie nienawidzi. Nie mogę brać takiej żony. Powiedz ludziom, że ostatnie zawody były nieuczciwe. Ożenię się z Cilean. Powiedz im cokolwiek.

– A ja będę pierwszy, który cię odprowadzi do granicy – wycharczał Xante, – Nie będziesz tu sobie przyjeżdżał ze swoimi angielskimi manierami i pluł na nas. Chciałeś tej kobiety, chciałeś Honorium i teraz, na miły Bóg, wybieraj: Anglia albo Lankonia. Albo twoje angielskie obyczaje, albo nasze lankońskie. Jeśli odrzucisz tę kobietę – stracisz królestwo.

Rowan wiedział, że Xante mówi prawdę. Ale żyć z kobietą, która go nienawidzi… Z kobietą, dla której jego dotyk jest wstrętny… Z kobietą, która modli się, żeby nie musiała spędzić z nim nocy…

Rowan zacisnął zęby.

– Zabiorę ją, ale przysięgam przed Bogiem, że jej nie dotknę, dopóki sama nie będzie o to błagała.

Zanim padło jakiekolwiek słowo, ciszę przerwał tętent kopyt. Ledwo dojrzeli ciemną twarz Geralta, prawie niewidoczną w słabym świetle księżyca.

Geralt popatrzył na Rowana.

– Nasz ojciec nie żyje – powiedział i ściągnąwszy lejce pośpiesznie ruszył z powrotem do Escalonu.

Rowan nie oglądając się na nikogo, podszedł do swego konia. Był teraz królem. Królem ludu, który go nie chciał, i mężem kobiety która go nie chciała.

7

Jura oparła się o drzewo, zdyszana od biegu. Minął tydzień od śmierci Thala, a ona, poza uczestniczeniem w ceremoniach pogrzebowych, nie opuszczała boiska dla kobiet. Nad głębokim grobem Thala uniosła oczy, by zobaczyć wpatrzonego w nią mężczyznę, który był jej mężem. On jednak zaraz się odwrócili.

Odrzucona, pomyślała ze złością. Tak mnie wszyscy traktują. Strażniczki spoglądały na nią spod przymkniętych powiek i przestawały szeptać, gdy się zbliżała. Trzy dni po Honorium uczennice przestały jej słuchać. Onora, pewna siebie i zarozumiała dziewczyna, która marzyła, żeby dowodzić oddziałem straży i ostro walczyła o Rowana, drwiła z Jury i stwierdziła pogardliwie, że skoro król ją odrzucił, one również nie muszą się do niej odnosić z szacunkiem. Dziesięć młodych ochotniczek gapiło się na nią wyzywająco, gdy tak przed nimi stała.

Kusiło ją, żeby rzucić się z nożem na Onorę, ale wiedziała, że byłoby nierozsądne wystąpić samej przeciwko tylu silnym kobietom. Z całą godnością, na jaką ją było stać, odwróciła się i opuściła boisko. Wyglądało na to, że nie ma nikogo po swojej stronie. Strażniczki sądziły, że skłamała mówiąc, że me chce wygrać i że specjalnie przewróciła Cilean. Cilean leżała w swojej komnacie, powoli dochodząc do zdrowia, ale nie chciała widzieć Jury.

Teraz Jura, oparta u pień drzewa, wiedziała na pewno, że nienawidzi tego Rowana, który się mieni królem.

Była tak zła, że nie usłyszała zbliżających się kroków. Jakiś mężczyzna stanął nad nią, zanim zdążyła wyciągnąć nóż. Był to jeden z angielskich rycerzy towarzyszących jej wrogowi z Anglii.

– Odłóż to – rzucił. Był to młody mężczyzna ubrany w długie szaty Anglików. – Mój pan każe ci przyjść.

– Nie będę go słuchać – odpowiedziała Jura z przygotowanym nożem. Mężczyzna zbliżył się do niej o krok. – No, dalej, postrasz mnie. Chętnie zedrę z ciebie kawałek skóry. Nie obchodzą mnie twoi ludzie, a już ty najmniej.