Havard wziął Mali za rękę. Miał ciepłą dłoń, a ona – lodowatą. Mali nie spojrzała mu w oczy, ale poprosiła, by usiadł.

– Czuję się jak uczeń, który coś przeskrobał w szkole i został wezwany do dyrektora – rzekł i uśmiechnął się trochę niepewnie. – Muszę przyznać, że długo zachodziłem w głowę, czego te dwie kobiety mogą ode mnie chcieć i dlaczego im się tak spieszy.

– Chodzi o to, że… straciłyśmy w Stornes gospodarza -zaczęła Mali cicho. – Najpierw dziadka, a teraz… Johana. Nie zastanawiałam się zbytnio, jak sobie dalej bez nich poradzimy, ale Beret…

– Tak, kilka dni temu powiedziałam Mali, że nie można prowadzić tak dużego dworu, jakim jest Stornes, bez mężczyzny – Beret przejęła prowadzenie rozmowy. – Nie mówię o parobkach, mogłybyśmy pewnie nająć ich więcej. Ale potrzebny nam mężczyzna, który umiałby zarządzać takim majątkiem jak nasz i potrafiłby o niego zadbać. Tylko o to nam chodzi – wyjaśniła i przetarła ukradkiem oczy. – Johan zmarł nie tak dawno temu i wolałabym jeszcze o tym nie myśleć, ale musimy być realistami. Najważniejsze teraz jest to, żeby gospodarstwo nie podupadło, a jak mówiłam Mali, ona nie podoła wszystkiemu sama. W dodatku jest w ciąży, chyba o tym wiesz? – dodała.

Mali zaczerwieniła się jak burak i odwróciła się bokiem do Havarda. Z tym Beret mogła trochę poczekać, pomyślała. Ale zaraz przyszło jej do głowy, że to akurat nie było takie głupie i dobrze się stało, że Havard jednak się o tym dowiedział, jeśli do tej pory się nie domyślił. Wtedy może zrozumie, że nie jest to polowanie na męża. Może się też zdarzyć, że właśnie odbierze to wręcz odwrotnie – że ma zostać i gospodarzem, i ojcem dla dwójki jej dzieci. Gdyby przypadkiem pomyślał w ten sposób, trzeba go jak najszybciej wyprowadzić z błędu.

W pokoju zapadła martwa cisza. Tylko od czasu do czasu rozlega! się trzask z pieca, kiedy spadało nadpalone drewno.

– Sądziłam, że Mali bardzo szybko ponownie wyjdzie za mąż – odezwała się Beret po chwili. – Wiesz, to nic niezwykłego w sytuacji, kiedy kobieta zbyt wcześnie zostanie sama, tym bardziej, jeśli jest w ciąży. Jednak ona twierdzi, że nie ma o tym mowy. Wiesz chyba również, że właściciele ziemscy ustawiają się w kolejce, kiedy kobieta w takim majątku zostaje wdową, więc…

Znowu zapadła cisza. W końcu Mali podniosła wzrok i napotkała spojrzenie Hśvarda. Zaczerwieniła się, czuła, że palą ją uszy.

– Nie zastanawiałam się nad tym zbytnio – powtórzyła. -Ale to oczywiste, że Beret ma rację. Potrzebny nam ktoś, kto może… może…

– Kto może wspólnie poprowadzić gospodarstwo – pomógł jej Havard. – Jednym słowem: doradca. Ponieważ, o ile dobrze cię znam, sama będziesz chciała nim zarządzać – dodał z nieznacznym uśmiechem.

– Chciałam… chciałam powiedzieć, że będę słuchała rad i pytała o radę – odparła Mali. – Uważam, że powinni śmy pracować razem, wspólnie uzgadniać sprawy, dyskutować, jak je załatwić. Dlatego my… to znaczy Beret – poprawiła się szybko – wpadła na pomysł, że powinien to być ktoś, na kim będziemy mogły polegać. Ktoś, kogo…

Zamilkła i nerwowo okręcała na palcach długi kosmyk włosów, który luźno opadał nad jej uchem.

– A więc pytacie mnie o to, czy zgodziłbym się przeprowadzić do Stornes i przejąć obowiązki gospodarza, oczywiście w zakresie prowadzenia gospodarstwa – dodał pośpiesznie.

– Tak właśnie o tym myślałyśmy – przytaknęła Beret.

– A od kiedy miałbym zacząć? I czy zastanawiałyście się nad tym, jak długo miałbym zostać w Stornes?

– Gdybyś się zdecydował przyjąć tę pracę, to chciałybyśmy, żebyś zaczął zaraz po Bożym Narodzeniu – odpowiedziała Mali. – Jeśli o mnie chodzi, mógłbyś przeprowadzić się już jutro, bo pracy jest dużo. Jednak nie wiem, czy ty chcesz, i nie mamy pewności, czy twojemu ojcu to się spodoba…

Havard się roześmiał. Jego śmiech rozładował napiętą atmosferę i w małej izbie zapanował swobodniejszy nastrój.

– Jestem dorosły – rzekł spokojnie. – Nie ma znaczenia, co o waszej propozycji pomyśli mój ojciec. A co on mógłby mieć przeciwko temu? W Gjelstad zostaje jeszcze dwóch synów i parobcy. Dla mnie będzie lepiej, jeżeli wyprowadzę się z domu i przyjdę do pracy w Stornes. Zdobędę doświadczenie, jak poprowadzić duże gospodarstwo. W domu bym się tego nie nauczył, ponieważ rządzi tam wielu, nie wyłączając ojca – dodał nieco kąśliwie.

– Ale myślałam… – Mali rzuciła mu szybkie spojrzenie. – Nie wiedziałyśmy, czy nie jesteś z kimś związany. Może masz zamiar się ożenić, na przykład z dziewczyną, która również ma dwór. Wtedy nie mógłbyś…

– Tak, mam zamiar się ożenić – odparł niespeszony, a Mali poczuła, jak zabiło jej serce.

Nie rozumiała, dlaczego myśl o ślubie Havarda nagle stała się taka przykra. Pewnie dlatego, że wtedy nie przyszedłby do pracy do Stornes, tłumaczyła sobie, i musiałyby szukać kogoś innego.

– Ale jeszcze nie wiem kiedy – dodał Havard. – W każdym razie teraz jestem wolny. Zobaczymy. Z czasem może pojawi się kobieta, która i mnie zechce. I która mi się spodoba…

Kiedy Mali napotkała jego wzrok, w niebieskich oczach dostrzegła błysk. Havard uśmiechnął się do niej otwartym i szczerym uśmiechem, który tak lubiła. Potem wyciągnął rękę.

– Zgadzam się – powiedział. – Uściśniemy sobie dłonie, pani Stornes? Powinniśmy podpisać kontrakt, uzgodnić pensję, warunki pracy i tym podobne, ale możemy to załatwić po świętach. Na pewno się dogadamy, doskonale zdaję sobie sprawę, co robię – dodał, uścisnął Mali rękę i zajrzał jej głęboko w oczy. – Nie musisz się martwić, Mali. Umowa stoi?

– Stoi – odparła i uśmiechnęła się niepewnie. Jeśli myślał, że przestała się martwić, to się mylił. – Wybawiłeś nas z opresji, Havard – wyznała. – Mam tylko nadzieję, że sam nie wpędziłeś się w kłopoty.

– Jakie? – spytał, nie wypuszczając jej dłoni.

– Ze strony twojego ojca…

Mali cofnęła rękę i odgarnęła jedwabiste kosmyki. Stale opadały i łaskotały ją w szyję. Czuła, że się czerwieni i że pali ją twarz.

– Zapomnij o tym – zbagatelizował jej obawy. – Czy możemy się umówić, że wpadnę do was w przyszłym tygodniu? O ile wiem, przyda się wam chyba pomoc przy robocie w lesie?

– Tylko czy będziesz mógł przyjść tuż przed świętami? -zaniepokoiła się Beret. – Poradzimy sobie jakoś do Bożego Narodzenia, musisz o tym wiedzieć.

– Nie jestem dzieckiem, żebym musiał spędzać święta z rodzicami – rzeki i uśmiechnął się do Beret. – Jestem przekonany, że tu w Stornes obchodzicie Boże Narodzenie równie przyjemnie jak my w Gjelstad. Być może przydam się również do pomocy przy Sivercie. To dla was wszystkich trudny czas i pewnie mały bardzo tęskni za ojcem. Jeżeli spotka go teraz coś nowego i nieoczekiwanego, to może się trochę rozpogodzi. Przecież idą święta… – dodał.

Mali popatrzyła na niego. Zdziwiło ją, że Havard o tym pomyślał. Zastanawiające, że chce przybyć do Stornes tak wcześnie, również ze względu na Siverta. Ale Havard już taki był. To dlatego zawsze tak bardzo go ceniła, ponieważ myślał o innych, a nie tylko o własnej korzyści.

– Dziękuję, że o tym pomyślałeś – wyznała cicho. – Jestem pewna, że byłoby nam łatwiej, gdybyś pozostał u nas na święta. Zrobiło się tu tak pusto po śmierci mojego męża, najbardziej stratę ojca przeżywa Sivert. Bardzo kochał Johana i do dziś nic nie jest w stanie go pocieszyć…

– Zatem umawiamy się tak – zaproponował Havard. -Za parę dni przywiozę swoje rzeczy i mogę zacząć od poniedziałku. Już dziś możesz mi pokazać, gdzie będę mieszkał, Mali, a także trochę opowiedzieć, czym na początku przede wszystkim powinienem się zająć.

– Niech ci Bóg błogosławi, Havardzie Gjelstad – rzekła Beret; sztywno wstała z krzesła i podała gościowi rękę. Oczy jej błyszczały. – Nigdy ci tego nie zapomnimy.

Mali nie odezwała się. Również wstała, czując dziwną słabość w nogach, przygładziła włosy i ruszyła w stronę drzwi.

– Pokażę ci twoją sypialnię, a potem możemy jeszcze porozmawiać – zaproponowała Mali, kiedy wyszli na korytarz. – Powinieneś też pójść ze mną do salonu i przywitać się z Sivertem. Teraz, kiedy mamy mieszkać razem, powinniśmy oznajmić wszystkim, że zostaniesz z nami. Tak, ludzie i w tym roku będą mieli o czym plotkować przy świątecznym stole – dodała i przebiegł ją dreszcz.

– Chyba jakoś to zniesiesz, prawda? – spytał, idąc tuż za nią po schodach. – Ja nie przejmuję się ludzkim gadaniem.

– Ja też nie – odparła Mali. – Chyba nie robię nic złego, najmując cię do pracy w majątku. Każdy powinien zrozumieć, że w Stornes potrzebny jest mężczyzna, lecz większość pewnie podejrzewa, że zamierzam…

Weszli na korytarz na poddaszu. Mali chwyciła za klamkę pierwszych drzwi po lewej stronie schodów. Havard położył swą rękę na jej dłoni i odwrócił Mali ku sobie.

– Mali…

– Nie tutaj – szepnęła szybko. – Wejdźmy do środka i porozmawiajmy o… o przyszłości…

Pokój był jednym z największych na poddaszu, z oknem wychodzącym na fiord, skromnie urządzony. Stały w nim łóżko, stół, krzesło, komoda i mały stolik z szafką, a na stoliku miska i dzbanek z wodą. W szafce był nocnik. Na tylnej ściance szafki znajdowała się niewielka półka na przybory do golenia i inne drobiazgi.

– Pomyślałam, że może przywieziesz z sobą jakieś rzeczy, więc nie wstawiłam nic więcej – wyjaśniła. – Szafa na ubrania stoi w korytarzu, ale możesz ją przesunąć do pokoju. A jeśli potrzebowałbyś jeszcze czegoś…

Hirvard chwycił Mali za ramiona i mocno przytrzymał.

– Pokój jest dobry – powiedział cicho. – Nie przejmuj się tym. Ty i ja powinniśmy porozmawiać o innych sprawach.

– Przecież rozmawialiśmy – odparła Mali i popatrzyła na Havarda. – Nie mamy chyba nic więcej do omówienia.

– Mamy. Wiem, że Johan niedawno umarł, ale mimo wszystko chciałbym o tym pomówić, ponieważ nigdy nie wierzyłem, że jesteś z nim szczęśliwa. Nie musisz odpowiadać – dodał szybko i przyłożył jej palec do ust. – Nigdy się nie skarżyłaś, ale twoje małżeństwo z Johanem… Trzeba było być ślepym, żeby nie zauważyć… żeby nie zauważyć, że nie jesteś szczęśliwa. Ale mnie nic do tego, wiem o tym. To twoja sprawa i twój wybór.