Sama nie miała odwagi się przeciwstawić w obawie, że Sivert, który spał obok w pokoju, coś usłyszy. Chłopiec sypiał gorzej niż kiedyś, stal się czujny jak zwierzę. Mali śmiertelnie bala się tego, że kiedyś wejdzie do ich sypialni w samym środku aktu przemocy. Wtedy nic nie pomogą próby tłumaczenia o dorosłych, którzy tak się zachowują, kiedy się kochają, pomyślała. Nawet takie małe dziecko jak Sivert zorientuje się, że ojcem kieruje nienawiść, a nie miłość. Dlatego znosiła cierpienie w milczeniu, tylko czasem, kiedy Johan sprawiał jej silniejszy ból, jęczała cicho.
Czuła, że powoli stawała się przedmiotem. Gdyby nie Si-vert, rzuciłaby się do fiordu. Czasami rano, kiedy zwlekała się z łóżka sztywna i obolała po wyjątkowo brutalnej i upokarzającej nocy, myślała o tym, żeby zabrać syna i razem z nim skoczyć do morza. Zdawała sobie bowiem jasno sprawę, że malec nie powinien zostać sam z tym złym i oszalałym człowiekiem i jego rodziną. Mogłaby chłopcu podać napój nasenny, żeby nie zdawał sobie sprawy, co się dzieje. A potem już Bóg go zabierze do siebie, do raju, niewinnego, małego i przestraszonego. A gdyby sama miała trafić nawet do piekła, to i tak będzie jej tam lepiej niż tu. Żadne piekło nie wydawało się gorsze niż Stornes.
Ale i ten pomysł pozostał w świecie myśli. Mali dobrze pamiętała, że już raz dokonała wyboru dla swego syna, uznając, że będzie szczęśliwszy, wychowując się w dostatku, niż gdyby mieszkał z rodzonym ojcem. Gorszego wyboru nikt chyba nie dokonał, pomyślała z goryczą. Dlatego nie miała odwagi wybierać dla syna między życiem a śmiercią. Nie nadawała się do roli Boga Ojca, musiała to przyznać. W głębi jej duszy tliło się jeszcze pragnienie, by móc kiedyś godnie żyć. Nigdy jeszcze nie upadła niżej niż teraz, nigdy bardziej się nie bała, nie czuła się bardziej zniewolona, zrozpaczona i pozbawiona wszelkiej nadziei. Mimo to tliła się w niej blada iskierka, która nie chciała zgasnąć. Nikt jej nigdy całkiem nie zdepcze. Nigdy!
Mali wyglądała tak źle, że nawet Beret zainteresowała się wreszcie, co jej dolega. Synowa odparła krótko, że nic jej nie jest. Nie dopuszczała do siebie myśli, że czuje się z tygodnia na tydzień coraz gorzej, ponieważ znowu jest w ciąży. Nie powiedziała jeszcze nic Johanowi, bo obawiała się jego reakcji. Coś jej mówiło, że mąż nie uwierzy jej zapewnieniom, że to jego dziecko. Dlatego zdecydowała się odczekać do chwili, aż ciąża będzie widoczna albo aż Johan sam zauważy. W każdym razie nie zostało już wiele czasu, pomyślała. Wtedy może nawet on zrozumie, że niemożliwe, żeby Jo był ojcem dziecka, że nie mogła przecież zaokrąglić się w tak krótkim czasie. Nie był chyba taki głupi…
Zwykle zbywała pytania Beret. Mówiła, że to pewnie jakaś pozostałość po niedawnej chorobie zakaźnej. Uspokajała, że to przejdzie. Ale nie przechodziło. Dni były trudne i długie jak rok, a noce piekłem przemocy, wzajemnej nienawiści i pogardy. A przy tym wszystkim Mali gasła z rozpaczy, widząc, jak jej kiedyś pełen radości życia synek staje się własnym cieniem. Zaczął unikać ludzi i najbardziej lubił być sam. Nierzadko Mali znajdowała go w stodole w zagłębieniu wygrzebanym w sianie lub w stajni przytulonego do Simy. Unikał nawet matki, niepewny siebie i wystraszony.
– Powiedz mi, Sivert, co ci jest – zapytała któregoś wieczoru, kiedy odprowadziła go na górę do sypialni i ułożyła do snu.
Wydawał się taki mały, zagubiony i bezradny w swym dużym łóżku.
– Dlacego tata juz mnie nie kocha? – spyta! cicho, a po policzkach popłynęły mu łzy.
– Kocha cię – przekonywała Mali. – Tylko tata ma tak dużo…
– Nikt mnie juz nie kocha – westchnął i przyłożył do buzi koniuszek kołdry, która była mizerną pociechą.
Mali objęła synka. Czuła, jak wzbiera w niej płacz, najchętniej położyłaby się obok i po prostu poddała. Ale jej rezygnacja wywołałaby w chłopcu jeszcze większy strach i niepewność, pomyślała. Już zgotowała mu ciężki los, nie mogła przysparzać mu więcej cierpienia.
– Ja cię kocham, przecież o tym wiesz – szepnęła zdławionym głosem. – I twój tata też cię kocha, Sivert, tylko teraz jest taki ciężki czas. Ale to się ułoży, obiecuję ci, że się ułoży. Tylko trochę poczekaj, a się przekonasz.
Siedziała przy nim, aż zasnął, pogłaskała go po policzku i zauważyła, że Sivert także schudł. Był chudy, przestraszony i nieszczęśliwy. Przyglądając się śpiącemu dziecku, w roztargnieniu obracała w palcach krzyżyk, który dostała w spadku po babci. W ostatnim czasie nosiła go codziennie, nie całkiem wiedząc, dlaczego. A może łudziła się nadzieją, że babcia miała rację, mówiąc, że ten krzyżyk pomoże jej nieść inny krzyż, swój grzech, który zmienił nie tylko jej życie, ale i życie Johana i Siverta. I Jo, pomyślała i poczuła, jak zapiekło ją w piersi.
– Co mam robić, babciu? – szepnęła w ciemności. – Jak pomóc sobie i małemu przez to przejść?
Nie otrzymała odpowiedzi. Powoli wstała, pochyliła się nad Sivertem i ostrożnie go pocałowała. Jej serce krwawiło z jego powodu, ale nie widziała wyjścia z nieszczęścia.
Znowu śnieg ich zaskoczył, zanim się go spodziewali. Krowy już zeszły na pastwiska przy domu, lecz owce nadal pasły się w górskich lasach. Październik był wyjątkowo łagodny i ładny, aż do tego dnia pod koniec miesiąca, kiedy obudziła ich zawieja śnieżna, igrająca z gontami domu, i złowieszczy wicher, który ze świstem nadleciał znad Stortind.
We wsi zwołano nadzwyczajne zebranie, mężczyźni nie chcieli zwlekać ani jednego dnia, nie przy tej pogodzie, kiedy szczyt Stortind tonął w ciężkich ołowianych chmurach i zadymce śnieżnej, a fiord pokryła biała warstwa puchu. Od czasu do czasu dobiegały ich grzmoty odległej burzy. Wyruszyli w góry ratować owce około dwunastej zaraz po obiedzie.
To były pracowite dni. Na szczęście pogoda poprawiła się. Śnieg przestał padać, a niekiedy przez szczelinę w gęstych chmurach na godzinę lub dwie wyglądało słońce. Jednak wszystkie znaki na niebie wskazywały, że zima jest w natarciu. Krowy zostały sprowadzone do obór. Znad balii pod kładką do stodoły unosiła się para. Mali dwoiła się i troiła, w pośpiechu myjąc owce, aż robiło jej się słabo. Bolał ją krzyż i puchły nogi. Zdawała sobie sprawę, że nie jest to praca dla kobiety w czwartym miesiącu ciąży. Jeśli zabraknie jej szczęścia, straci dziecko, które nosi. Zabraknie… Chwyciła ociekającą wodą owcę i wyciągnęła ją z balii. Być może byłoby to najlepsze rozwiązanie w tej sytuacji, pomyślała niepewnie i rozprostowała bolący krzyż. W pewnym sensie było jej wszystko jedno. Między nią i Johanem już chyba nie może być gorzej, niż jest.
Tego dnia, kiedy skończyli strzyżenie owiec, Mali padała ze zmęczenia. Ustawiła tylko posiłek na stole, a potem wzięła wiadro z ciepłą wodą na górę i poszła do sypialni się umyć i zmienić ubranie. Czuła od siebie zapach potu pomieszany z zapachem mokrej wełny, co przyprawiało ją o mdłości. Pomyślała, że kiedy chodziła w ciąży z Siver-tem, nie mdliło jej aż przez tyle miesięcy. Ale wtedy we dworze panowała całkiem inna atmosfera, choć też bywało ciężko.
Pamiętała jeszcze, jak bardzo się bała. Ale wtedy Johan nosił ją na rękach, miała spokój i często odpoczywała. Teraz naprawdę się dziwiła, że nie straciła dziecka, które nosi, mimo brutalnego traktowania i ciężkiej pracy od rana do wieczora.
Napełniła wodą dużą miskę i powoli zaczęła się rozbierać. W pokoju panowało przyjemne ciepło. Poprosiła Ane, by rozpaliła w piecu i dołożyła drew kilka godzin wcześniej. Po raz pierwszy od dawna widziała siebie nagą. Oczywiście codziennie rozbierała się do snu, ale wtedy w sypialni było już ciemno. Po raz pierwszy od wielu miesięcy zdjęła ubranie w świetle dnia. I chociaż na dworze już zaczynało szarzeć, było wystarczająco jasno, by mogła obejrzeć swe ciało. Przesunęła dłońmi wzdłuż tułowia i spojrzała w dół.
Piersi niewątpliwie powiększyły się, ale najbardziej ją zdziwiło, że brzuch mocno się już zaokrąglił. Rzeczywiście czuła ostatnio, że ubranie zrobiło się za ciasne, i zaczęła wkładać najszersze sukienki, ale nie podejrzewała, że dziecko jest już tak duże. Czyżby się pomyliła w obliczeniach?
Widocznie trochę inaczej wyglądające krwawienia zmyliły ją o kilka tygodni. Kiedy było ostatnie? Pogładziła wypukły brzuch i zastanowiła się, jakie życie rozwija się tam w środku i ile ma miesięcy.
Był czas, że chciała pozbyć się tej ciąży, ale nie wiedziała, kogo się poradzić. Zresztą i tak by się wydało, gdyby komukolwiek o tym wspomniała. Jednego przedpołudnia, po nocy, kiedy Johan potraktował ją wyjątkowo szorstko, spróbowała wywaru z ziół, ale spowodowało to tylko nawroty mdłości, jeszcze gorszych niż przedtem. Na nic innego się nie odważyła, bo ciągle pamiętała los Kristine. Teraz zaś uznała, że na pozbycie się nienarodzonego życia jest za późno, ciąża była zbyt zaawansowana.
Nagle drgnęła, widząc, że ktoś naciska na klamkę. Tak dalece pochłonęły ją własne myśli, że nie słyszała kroków na schodach. Do pokoju wtargnął Johan. Mali zauważyła, że ma przekrwione oczy. Spróbowała złapać koszulę nocną, by osłonić nagie ciało, ale nie zdążyła. W dwóch długich susach Johan znalazł się przy niej i popchnął ją mocno na ścianę. Jego wzrok zatrzymał się na jej sterczącym brzuchu.
– A więc i tym razem zdążył, ten cygański diabeł, zanim dobrałem mu się do skóry. Sprawiłaś sobie jeszcze jednego bachora, ty ladacznico!
– Johan, to nie tak… – tłumaczyła Mali. – Widzisz chyba, że minęło już kilka miesięcy, zbyt długo, żeby mógł…
Nie docierało do niego to, co mówiła. Nic nie słyszał, patrzył tylko na jej nabrzmiałe piersi, na ciemnobrązowe sutki, które zdawały się niemal czarne, na krągły brzuch. Po chwili dopadł ją niczym dziki zwierz, rzucił kilka razy na ścianę, aż osunęła się na podłogę. Jednak zaraz ją podniósł i pchnął na łóżko, jedną ręką ściągając spodnie.
– Johan, posłuchaj mnie – zaczęła Mali ponownie słabym głosem. – To nie jest dziecko Jo, to…
– Ty podła dziwko! – syczał nad nią. – Myślałaś, że będę karmił jeszcze jednego bękarta, ja, który mam już jednego na utrzymaniu. Ale teraz zmądrzałem, rozumiesz? Nie jestem już taki naiwny, byś mogła wrobić mnie w jeszcze jednego dzieciaka!
"Dziecko miłości" отзывы
Отзывы читателей о книге "Dziecko miłości". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Dziecko miłości" друзьям в соцсетях.