Dotarła do letnich obór, zatrzymała się na chwilę i oparła o ogrodzenie. Co powie, kiedy zjawi się w domu tak, jak stoi? Wszyscy bowiem wiedzieli, że trzeba konia, by zwieźć na dół rzeczy, a Johan poszedł pieszo. Prawdopodobnie wybrał się z zamiarem poszukiwania owiec i planował zaraz wrócić, żeby ponownie pojechać po nią i Siverta pod koniec tygodnia, tak jak się umówili.
– Nie chcę! – zawołał Sivert i złapał Mali za spódnicę. -Ponieś mnie. Ponieś mnie, mamo.
– Zaraz cię wezmę na ręce – obiecała Mali i usiadła na trawie. – Ale musimy trochę odpocząć. Mama jest taka zmęczona.
Malec wdrapał się na jej kolana i objął ją za szyję. Mali poczuła, że chłopiec drży, i pomasowała go po plecach.
– Zimno ci? – spytała, zdjęła szal i otuliła nim syna. – Zmarzłeś?
Sivert potrząsnął głową. Okręcał na paluszkach jej włosy, które się rozpuściły i luźno kładły na plecach.
– Tata jest zły – powtórzył. – Zły na nas. Dlacego, mamo? Nie żłobiłem nic złego… Zlobiłem?…
– Nie, nie, moje dziecko – zapewniła go Mali, pogładziła po policzku i pocałowała. – Nie zrobiłeś nic złego, a tato nie jest zły na ciebie. Pamiętaj o tym. Jesteś ojca ulubieńcem! Przecież o tym wiesz!
Czyżby? – zastanowiła się. Jak Johan potraktuje Siverta, skoro wie, że malec nie jest jego synem? I co zrobi z nią, która oszukała jego i wszystkich wkoło? Nagle przyszło jej do głowy, że powinna zejść do dworu, spakować najpotrzebniejsze rzeczy i razem z Sivertem uciec ze Stornes, zanim Johan wróci. Jeżeli nie zatłucze ich na śmierć w napadzie złości, to tak czy owak i ją, i syna czeka w Stornes ciężkie życie. Ale dokąd mają pójść? Dokądkolwiek się udadzą, wszędzie dotrze wieść, że Sivert nie jest synem Johana, a ona, Mali, przespała się z Cyganem i wszystkich wystrychnęła na dudka.
Gospodarz z Gjelstad wreszcie będzie miał się z czego cieszyć, pomyślała i wzdrygnęła się. Prawda przerośnie nawet to, o co on ją podejrzewał. Drań postara się o to, by sensacyjna nowina rozeszła się po wszystkich wioskach, a jeszcze i od siebie co nieco dołoży. Chociaż…
I tak było źle.
A może powinna mimo wszystko poczekać na Johana? Zejdzie mu pewnie do wieczora, a wtedy być może uda się porozmawiać z nim spokojnie, choć Mali nie miała na to wielkiej nadziei. Ale chyba warto poczekać, myślała dalej. Do tego czasu upłynie parę godzin i Johan zdąży się opanować. Opamięta się. Być może wybierze najprostsze rozwiązanie i by nie wywoływać sensacji i skandalu, zatrzyma ją i Siverta w Stornes, oczywiście pod warunkiem, że od tej pory będzie decydował o wszystkim. Nie mógł przecież w jednej chwili przestać chłopca darzyć uczuciem, pocieszała się Mali. Jeszcze niedawno był gotów poświęcić za niego życie. Miłości nie da się tak po prostu przekreślić jednym ruchem, a Sivert przecież niczemu nie zawinił. Stosunek synka do Johana przecież wcale się nie zmienił, rozważała Mali w duchu, malec o niczym nie wiedział i nie rozumiał zachowań dorosłych i ich zawiłych spraw. Kochał ojca, jak zawsze do tej pory, i Johan o tym wiedział. A ona sama? Czy zdoła pozostać po tym wszystkim w Stornes? To zależy, pomyślała. Była skłonna pójść na wiele ustępstw, jeżeli nie z innych względów, to przynajmniej dla Siverta, żeby jemu nie działa się krzywda. Lecz w głębi jej duszy tkwił lęk, że Johan uczyni piekłem zarówno życie jej, jak i Siverta.
Powoli wstała i wzięła syna na ręce. Nagle poczuła mdłości, jakby znalazła się na wzburzonym morzu. Oparła się o ogrodzenie i zwymiotowała. Skurcze brzucha były tak silne, że zgięła się wpół i jęknęła.
– Mama chola? – spytał Sivert i pociągnął ją za włosy, żeby zobaczyć jej twarz. Jego nieszczęśliwe oczy były pełne troski.
– Nie, tylko zrobiło mi się niedobrze – szepnęła Mali i przetarła dłonią usta. – To przejdzie. Już mi dużo lepiej.
Ale to wcale nie przejdzie, pomyślała bezsilna. W całej tej beznadziejnej sytuacji, do której doprowadziła, dostrzegła promyk nadziei: nosiła pod sercem dziecko Johana. Czy to mogłoby ich uratować? Czy Johan łaskawie pozwoli im zostać, gdy się dowie, że wreszcie będzie miał potomka z własnej krwi i kości? Mali ponownie postanowiła, że powinna poczekać do powrotu męża, przekonana, że na pewno uda się porozmawiać.
– Co się stało? – zdumiała się Ane, kiedy Mali chwiejnie weszła do kuchni. – Wróciłaś sama z Sivertem? Johan właśnie wybrał się w góry, żeby się z wami zobaczyć i rozejrzeć za owcami, które zginęły. Nie spotkałaś go?
– Spotkałam. Poszedł dalej szukać owiec, a ja zeszłam na dół, bo się źle poczułam. Wrócę tam posprzątać i wszystko pozamykać, jak mi przejdzie. Do końca jesieni jest jeszcze trochę czasu. Zostanę w Stornes parę dni, żeby trochę odpocząć. Johan tak chciał.
– I niosłaś chłopca całą drogę, gdy jesteś taka chora?
– Nic się nie stało – odparła Mali wymijająco. – Gdzie jest Ingeborg?
– Dzisiaj dostała wolne. A Beret pojechała z wizytą do 0ra i wróci dopiero jutro. Ale ty powinnaś się położyć – zauważyła i przyjrzała się Mali. – Wyglądasz jak upiór.
– Tata jest zły – szepnął Sivert i popatrzył na Ane oczami mokrymi od łez. – Baldzo zły, na mnie i na mamę.
Ane spojrzała na Mali zdumiona.
– Nie, wcale nie – zaprzeczyła Mali pośpiesznie. – Siwert źle zrozumiał… Ponieważ Johan kazał nam natychmiast wracać na dół, skoro tak źle się czuję. Nic poza tym…
Trzeba jakoś wywabić Ane z domu, zanim Johan wróci, pomyślała. Nie chciała mieć świadków tej rozmowy, która czekała ją wieczorem.
– Ty też weź sobie wolne – zaproponowała, usiłując się uśmiechnąć. – Poradzę sobie sama, a wiem, że już dawno nie widziałaś się z Aslakiem – dodała.
– Nie mogę tak po prostu wyjechać i zostawić cię samej, ktoś musi się tobą opiekować w chorobie – sprzeciwiła się Ane nieśmiało. – Spotkam się z Aslakiem kiedy indziej – zaczerwieniła się.
– Nie, chcę, żebyś zrobiła, jak mówię – nie ustępowała Mali. – Chora i chora. Wymiotowałam po drodze i zaraz zrobiło mi się lepiej. Poza tym zaraz przyjdzie Johan i nie będę już sama. Ale jeśli możesz, przebierz Siverta i daj mu coś do jedzenia, a ja w tym czasie pójdę na górę, umyję się i zmienię ubranie. Być może położę się też na chwilę – dodała. – Możesz jechać, jak zejdę na dół.
– W stodole są Cyganie – przypomniała sobie nagle Ane. – Całkiem zapomniałam ci o tym powiedzieć. Naostrzyli nożyce i noże i naprawili dno w twoim dużym czajniku. O ile wiem, jutro wyjeżdżają.
– Dobrze, poradzą sobie bez ciebie – stwierdziła Mali. -Idę na górę.
Na górze w sypialni osunęła się na krzesło przy oknie, ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się. Całym jej ciałem wstrząsał szloch, musiała zacisnąć rękę na ustach, żeby odgłos płaczu nie dotarł aż do salonu na dole.
– O Boże, pomóż mi – szeptała zrozpaczona. – Pomóż nam albo wszyscy zginiemy. O Boże, ze względu na Siverta! On nie jest niczemu winien…
Powoli płacz ustawał, mimo to Mali nie wstała. Czuła, że nie jest w stanie się podnieść, że nogi jej nie udźwigną, mimo że próbowała. Od strony stodoły dobiegł ją śmiech, płacz dzieci i śpiewy. Wyjrzała przez okno. Cyganie bawili się w najlepsze. Mali usiłowała wypatrzyć w nim ciotkę Jo, ale jej nie widziała. Przez mgnienie oka zastanawiała się, że może powinna zejść na dół, odszukać ją i opowiedzieć, co się wydarzyło. Pomyślała, że staruszka i tak sporo już wie, chociaż nie znała prawdy o Sivercie. Pokusa, by znaleźć kogoś, komu by mogła zaufać, na kogo by mogła zrzucić część swojego strachu i winy, była ogromna. Jednak Mali szybko odrzuciła ten pomysł. Im mniej osób się dowie o całym zajściu, tym lepiej. I tak nikt jej nie pomoże. Z tym, co się stanie, będzie musiała poradzić sobie sama.
Johan gnał w górę pastwiska jak szalony, lecz Jo bez trudu za nim nadążał. Żaden z mężczyzn nie odezwał się słowem, kiedy brnęli przez trzęsawiska, wysokie do kolan zarośla, krzewy i wrzosy. Jo nie miał pojęcia, dokąd Johan zmierza, ale z kierunku, w którym szli, wywnioskował, że prowadzi go na Stortind. Nie wybrał jednak tradycyjnej drogi na szczyt, lecz strome, cieniste zbocze. Pewnie słyszał, że owce właśnie tam zbłądziły, zastanawiał się Jo.
Przez cały czas miał przed oczami obraz Mali z synkiem. Nie opuszczał go widok nieszczęśliwego, zagubionego chłopca i przerażonej Mali. Co się z nimi stanie? Już podczas pierwszej wizyty w Stornes zauważył, że stosunki między Mali a Johanem nie układają się najlepiej. Najwyraźniej nie poprawiły się wraz z upływem lat. Pewnie dzieliła łoże ze swym mężem z czystego obowiązku, a Johanowi to się nie podobało, myślał dalej. A teraz ta historia z Sivertem… Mali opowiadała mu, że Johan po prostu „ma bzika" na punkcie syna, i z pewnością tak jest, skoro na trzecie urodziny podarował mu konia. Wspomniała też o wypadku z krową, kiedy Johan uratował chłopcu życie, narażając własne.
Jo nigdy nie darzył Johana szczególną sympatią, kiedy gościł w Stornes. Obawiał się, że bogaty gospodarz regularnie „kupował" Mali, że wykorzystując jej zależność, mógł ją posiąść, kiedy tylko miał na to ochotę, nawet wbrew jej woli. Co z niego za człowiek?
Jo nie podobało się również pełne wyższości zachowanie Johana i sposób, w jaki traktował zarówno Mali, jak i służbę. On i jego matka stanowili niebezpieczną i złą sforę. Jednak gdy Johanowi urodził się spadkobierca, pan ze Stornes ponoć zupełnie się zmienił. Ubóstwiał syna, jak twierdziła Mali. A teraz… Jo przypomniał sobie dzikie, nienawistne spojrzenie Johana, gdy ten zrozumiał prawdę, że został oszukany. Lęk o Mali i Siverta ciążył Jo w żołądku jak kamień. Co zrobi Johan, kiedy wróci do domu? Wygląda na całkiem oszalałego z nienawiści, pomyślał Jo. Jak gdyby zupełnie postradał zmysły.
Nagle wpadł na pomysł, by zabrać ze sobą Mali i Siverta, gdy razem z taborem wyruszą jutro rano w dalszą drogę. Już nie ma znaczenia, czy Mali się zgodzi, kiedy liczy się bezpieczeństwo obojga. Jeszcze nie wiedział, jak rozwiąże problem z Marią i swymi dziećmi. Zdawał sobie sprawę tylko z tego, że musi ratować Mali i syna, ponieważ za nich także ponosił odpowiedzialność. Rozumiał, że Johan w obecnym stanie może być niebezpieczny. To, że urodził mu się spadkobierca i dziedzic Stornes, uratowało jego honor i małżeństwo, pomyślał Jo. Podświadomie czuł, jak istotne to musi mieć znaczenie dla Johana. Na tyle go poznał, gdy przebywał we dworze, że wiedział, że opinia we wsi, w ogóle wśród ludzi, liczy się bardziej niż cokolwiek innego. Jeżeli się wyda, że spadkobierca Stornes nie jest dzieckiem gospodarza, lecz został spłodzony z Cyganem… Jo zadrżał.
"Dziecko miłości" отзывы
Отзывы читателей о книге "Dziecko miłości". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Dziecko miłości" друзьям в соцсетях.