Wrócili na hale wczesnym popołudniem. Zbliżała się druga godzina. Mali weszła do szałasu, żeby przynieść suche skarpetki dla Siverta, który całkiem przemoczył nogi, kiedy wpadł w mokradła w powrotnej drodze. Jo pomógł małemu zdjąć mokre skarpetki i umył mu nogi w strumieniu. Mali słyszała radosne krzyki syna, kiedy Jo polewał zimną wodą jego bose stopy. Uśmiechnęła się do siebie, znalazła suchą parę skarpet i wyszła. Jo tymczasem wytarł nogi Sivertowi i postawił go na dużej płaskiej kamiennej płycie, której często używali jako stołu, kiedy jedli na powietrzu. Mali zamierzała właśnie podejść do syna, gdy nagle zobaczyła, jak Jo nieruchomieje, a jego twarz staje się biała jak papier.
– O, tata! – zawołał Sivert radośnie i zeskoczył z kamienia. Złapał Jo za rękę i chciał pociągnąć za sobą. – Tato psysedł! Chodź się psywitać z myśliwym, tato!
Serce w piersi Mali przestało bić. Musiała się oprzeć o framugę, żeby nie upaść. Wolno odwróciła głowę. Tuż za nią, przy końcu szałasu stał Johan. Nie widział jej. Patrzył jak zahipnotyzowany na dwie postaci przy kamieniu. Mali czuła, że zaraz zwymiotuje. Przyłożyła dłoń do ust i przełknęła. Jej wzrok podążył za wzrokiem Johana, po czym osunęła się na kolana.
Sivert i Jo stali w jesiennym słońcu, trzymając się za ręce, mężczyzna i chłopiec – mały niczym miniaturowa kopia dużego. Przez moment panowała zupełna cisza. Potem Sivert puścił rękę Jo i pobiegł do ojca.
– Tata mój, tata! – krzyczał i wyciągnął rączki do Johana.
Johan nie zwrócił na niego uwagi, nawet na niego nie spojrzał. Stał niczym słup soli i wpatrywał się w Jo. Krew odpłynęła mu z twarzy, oczy wydawały się czarne jak węgiel.
– Tata… – Sivert uczepił się kolan Johana; nie rozumiał, dlaczego ojciec nie wziął go na ręce. – Tata…
Powoli Johan odwrócił się do Mali. Wstała na chwiejnych nogach i zatoczyła do tylu, kiedy napotkała jego spojrzenie, które płonęło dziką i szaloną nienawiścią. Babciu, pomyślała nagle i poczuła, jak znowu ogarniają ją mdłości. Stało się to, co przewidziała babcia. Nienawiść zwyciężyła…
– Johan – szepnęła i spróbowała zrobić kilka kroków w jego stronę. – Wytłumaczę ci…
– Weź chłopca i idź na dół – rozkazał ochrypłym głosem.
– Ale… Johan, posłuchaj mnie, ja…
– Rób, co mówię – powtórzył i utkwił w niej nienawistny wzrok. – Weź chłopca i idź. Już!
Mali ściągnęła szal ze stołu przy drzwiach i podeszła do Siverta. Wzięła go na ręce i rozejrzała się za jego butami. Leżały przy strumieniu. Jo podniósł je i podał jej. Mali usiadła, włożyła synkowi suche skarpetki i wciągnęła buty.
– Co się stało, mamo? – szepnął Sivert drżącymi wargami. Jego błyszczące oczy usiłowały znaleźć odpowiedź w jej oczach. – Tato jest na mnie zły…
Mali nie zdołała odpowiedzieć. Po omacku zawiązywała buty chłopcu, przez łzy nie widziała wyraźnie sznurowadeł. Serce w piersi waliło jej jak młot, strach omal jej nie udusił.
– Johan – spróbowała znowu cichym głosem. – Johan, pozwól mi…
– Zejdź na dół – rzekł, nie patrząc ani na nią, ani na Si-verta. Postąpił krok w stronę Jo. – A więc to ty, Jo – powiedział charczącym głosem. – Dawno cię nie widziałem. Ile to już lat? – Omiótł spojrzeniem Mali i Siverta. – Tak, jakieś cztery lata, chyba tak, jeśli się zastanowię. Niewiele się zmieniłeś – dodał.
Jo nie odpowiedział. Jego oczy patrzyły niespokojnie na Mali i chłopca.
– Przyszedłem chyba nie w porę? – spytał Johan. – Rozumiem, że nikt się mnie nie spodziewał. Pomyślałem sobie, że powinienem odwiedzić moją żonę i syna, ale nie wiedziałem, że mają tu towarzystwo. Zamierzałem też rozejrzeć się za kilkoma owcami, które zaginęły w górach tej jesieni.
Mali szczękała zębami ze strachu. To, że Johan tak stał, jak gdyby nigdy nie zwracał się do Jo, odbierało jej rozsądek. Głos męża zmienił się z nienawiści nie do poznania, Johan wyraźnie dawał im do zrozumienia, że teraz wszystko już pojął, choć nie mówił niczego wprost. Mali mocno przytuliła Siverta i zanurzyła twarz w jego włosach. Miała nadzieję, że syn nie słyszał, jak Johan nazwał przybysza Jo, i nie zorientował się, że tamci się znają. Ale Johan mówił cicho i Sivert przede wszystkim zwrócił uwagę na to, że ojciec nie chce z nim rozmawiać i nie chce go wziąć na ręce. Zaczął płakać żałośnie i rozpaczliwie.
– Czy nie powiedziałem ci wyraźnie, że masz zabrać chłopaka i odejść?!
Johan odwrócił się ku niej gwałtownie. Przez okamgnienie Mali myślała, że ją uderzy, ale nie zrobił tego. Spojrzał 1 tylko na nią tym ciemnym, nienawistnym wzrokiem, od którego dławił ją nienazwany strach. Zeszła parę metrów w dół pastwiska.
– Miałem szczęście, że trafiłem na ciebie, Jo – usłyszała głos Johana i zobaczyła, jak ponownie odwraca się do tamtego. – Byłeś przydatnym pomocnikiem, kiedy cię potrzebowaliśmy, bardziej pomocnym, niż się domyślałem. Aż do dzisiaj – dodał z kąśliwą ironią. – Tym razem też nie powiesz chyba „nie"? Właśnie zamierzałem poprosić cię, żebyś poszedł ze mną w góry szukać zagubionych owiec. Skoro już tu jesteś… – mówił dalej, a przez jego twarz przebiegł dziwny uśmiech, przypominający złośliwy grymas.
Nie, chciała krzyknąć Mali. Nie, nie! Jo nie może nigdzie iść z tym oszalałym człowiekiem, opętanym przez nienawiść. Lecz nie była w stanie wykrztusić słowa. Stała tylko sparaliżowana strachem i całkiem bezsilna.
– Jeżeli mogę ci się na coś przydać, pójdę z tobą – zgodził się Jo z wahaniem.
Oczami szukał Mali i syna. Zobaczył ją, jak stoi nieco niżej na pastwisku z płaczącym chłopcem mocno wtulonym w jej ramiona. Dostrzegł również jej błyszczący, przerażony wzrok. Przez chwilę zastanawiał się, czy może powinien Johanowi odmówić. Gospodarz wydawał się spokojny, ale Jo domyślał się, że pod pozornym opanowaniem kryje się niepohamowana, lodowata nienawiść. Może okazać się groźny, gdy przyjdzie co do czego, pomyślał, wyprowadzony z równowagi będzie w stanie zaatakować. W każdym razie trzeba go odciągnąć od Mali i Siverta, postanowił. Jeżeli poprowadzi Johana w góry, tamten być może trochę się opanuje, jeśli nawet nie, to przynajmniej przez jakiś czas Mali i dziecko będą bezpieczni. Jo uznał, że tych kilka godzin może mieć decydujące znaczenie. Ufał, że uda mu się przemówić Johanowi do rozsądku, jeżeli tamten w ogóle będzie chciał rozmawiać. A jeśli dojdzie do bójki… Jo rzucił szybkie spojrzenie na Johana. Ocenił, że ma nad nim przewagę zarówno pod względem siły, jak i zręczności, chociaż właściwie nie chciał się bić. Ale jeśli przyjdzie walczyć o życie…
Ponownie poszukał wzrokiem dwojga tych, których kochał. Potem wziął sweter i był gotów do drogi. Niezależnie od tego, co się stanie, musi chronić Mali i syna. Nie miał zatem innego wyjścia, niż pójść z Johanem. Tak mu się przynajmniej wydawało.
Mali widziała, jak Jo bierze sweter, i zrozumiała, że zamierza iść z Johanem. Znowu chciała krzyknąć, żeby tego nie robił, że nie wolno mu się na to zgodzić. Żeby po prostu zniknął, a ona weźmie na siebie konsekwencje. Jednak nie była w stanie nawet potrząsnąć głową.
– Dobrze, w takim razie chodźmy – rzekł Johan, odkładając tobołek, który miał na plecach. – Worek nie będzie mi potrzebny – dodał dziwnie ochrypłym głosem. – Nie wybieramy się daleko, jak sądzę.
Potem odwrócił się do Mali.
– Idź – powtórzył szorstko. – Idź już!
Mali postawiła Siverta na ziemi, podała mu rękę i wolno zaczęła schodzić w dół. Nogi ledwie ją niosły. Kiedy po chwili odwróciła się, zobaczyła, jak Jo i Johan kierują się w górę pastwiska. Ich dwie sylwetki wydawały się bardzo ciemne, niemal czarne. Poczuła, że jest jej zimno, i spostrzegła, że słońce skryło się za chmurą. Pewnie dlatego ich postacie wydały się takie ciemne, pomyślała ponieważ znalazły się w cieniu.
ROZDZIAŁ 8
Nigdy jeszcze droga z pastwiska nie była tak długa jak tego jesiennego dnia. Przez większość czasu Mali musiała nieść Siverta na rękach, gdyż pochlipywał i płakał, i nie chciał iść. Przenosiła go z jednego biodra na drugie, nigdy nie przypuszczała, że jest tak ciężki. A może tylko jej się wydawało, ponieważ sama nie miała siły w nogach. Ledwie ją niosły w dół zbocza.
– Dlacego tata jest zły, mamo? – łkał Sivert, wkładając kciuk do buzi i przytulając główkę do szyi matki.
Mali przełożyła synka na drugie biodro, pogładziła go po głowie i przełknęła.
– Tata nie jest zły na ciebie – odparła łamiącym się głosem. – Na pewno będzie miły, kiedy wróci do domu.
Na samą myśl o spotkaniu z Johanem przeszedł ją dreszcz. Nigdy przedtem nie widziała większej nienawiści. Czuła, że wprawiła w ruch potworny i niebezpieczny proces, którego teraz nie da się powstrzymać. Nie mogła już niczego wyznać, odpokutować w jakiś sposób – teraz, kiedy Johan o wszystkim wiedział. Nie miała nawet odwagi pomyśleć o tym, co on może zrobić, kiedy wróci do dworu. Zrujnowała jego życie, zdawała sobie z tego sprawę. Ponieważ to Sivert – syn i spadkobierca – był całym życiem i dumą Johana, zwłaszcza, że małżeństwo z nią nigdy nie spełniło jego marzeń. Chłopiec wyzwalał w nim wszystko, co dobre, dawał radość i łagodził jego szorstką naturę. A teraz nagle pan ze Stornes zrozumiał, że całe jego życiowe szczęście opierało się na kłamstwie i zdradzie.
Mali poczuła ciarki przebiegające jej po plecach. Nie, nie uda jej się z tego wytłumaczyć. Nie może posłużyć się kolejnym kłamstwem i ufać, że jeszcze raz wszystko się ułoży. Johan stanął wobec nagiej, zimnej prawdy i nigdy Mali nie wybaczy. Na tyle go zna. Ale co z nią zrobi? Bo chyba nie tknie Siverta. pomyślała w panice i mocniej przytuliła synka. Chłopiec jest przecież niewinny. Johan nie może go karać za grzech, którego ona się dopuściła… A jeśli tak? Jeśli doprowadziła go do takiego stanu, że nie zostało w nim nic poza nienawiścią i żądzą zemsty, nawet względem niewinnego dziecka? Myśl o tym wydała się tak potworna, że Mali jęknęła.
Powoli docierało do niej, że prowadziła niebezpieczną grę i przegrała. Sądziła, że panuje nad rozwojem wypadków, lecz jej własna tęsknota i pożądanie doprowadziły ich wszystkich na skraj przepaści. Jo nie powinien był przychodzić na pastwiska, pomyślała z goryczą, usiłując zrzucić winę na niego. Ale zaraz zreflektowała się: mogła przecież zażądać, by odszedł. Wtedy nikt by nie ucierpiał.
"Dziecko miłości" отзывы
Отзывы читателей о книге "Dziecko miłości". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Dziecko miłości" друзьям в соцсетях.