Jeden zawieszony właśnie został w formie kroplówki.
– Proszę się przygotować do zabiegu – powiedział ostry tonem. – Tylko niech pani się pospieszy!
– Ale ja nie mogę…
– Czego pani nie może? – zapytał. Dał znak sanitariuszowi, który skierował wózek w stroni sali operacyjnej.
– Na szczęście Joe jest naszym stałym dawcą, znamy więc nie tylko grupę jego krwi, ale mogliśmy nawet podać mu jego własną krew i nie musimy robić próby krzyżowej. Poza tym wzywamy właśnie przez telefon wszystkich możliwych dawców. – Urwał i znowu podniósł głos: – Nie ma czasu na dawanie pytań! Proszę już iść!
– Ale…
– Ale co? Będzie pani stała i patrzyła, aż ten człowiek umrze?
Gdy już weszła do sali operacyjnej, myśli kłębiły jej się w głowie.
– Kto będzie operował? – spytała. W zabiegach tego typu brało zwykle udział przynajmniej dwóch chirurgów.
– Zaraz przyjdzie Maggie – odparł krótko, zajęty przygotowaniami do operacji. – Wiele lat pracowała na bloku operacyjnym w Melbourne i Perth. Trudno o bardziej doświadczoną osobę – dodał, patrząc niecierpliwie na zegar. -Powinna już być.
– Ale przecież potrzebny jest jeszcze jeden lekarz – dodała Cari łamiącym się głosem.
– Być może, ale nie ma tu drugiego lekarza.
W tej chwili weszła Maggie. Musiała biec, bo z trudem łapała powietrze. Cari podała od razu środek znieczulający. Poruszała się pewnie, wszystkie czynności wykonywała niemal automatycznie. Na dany przez nią znak Blair zrobił szybkie cięcie.
Przecież to się nie może udać! – pomyślała z przerażeniem. Blair podjął się zadania z góry skazanego na niepowodzenie.
Spuściła głowę. Nie mogła na to patrzeć. Stan pacjenta był krytyczny, wiedziała jednak, że musi dać z siebie wszystko, całą swą wiedzę i doświadczenie, aby wspomóc Blaira, aby zapewnić szansę przeżycia człowiekowi, który znalazł się pod ich opieką.
Był taki młody! Zbyt młody, by pozwolić mu umrzeć.
Myśli przemykały jej przez głowę jedna za drugą, otrząsnęła się jednak w samą porę. Przypomniały jej się słowa jednego z profesorów: „Wchodząc do sali operacyjnej, należy zapomnieć o wszelkich uczuciach, w przeciwnym bowiem razie traci się zdolność jasnego myślenia. Myśląc o pacjencie, bardzo łatwo można przyczynić się do jego śmierci".
Blair zaklął cicho pod nosem. Na jego czole błyszczały krople potu. Cari patrzyła na niego przez chwilę, a potem wzrok jej spoczął znów na pacjencie. Wiedziała, że Blair próbuje teraz rozpaczliwie ustalić miejsce, gdzie zaczyna się krwawienie.
Maggie wypełniała w milczeniu jego polecenia. Jej niespodziewane wyjście wprowadziło zapewne do domu stan straszliwego chaosu i zamieszania, ale nie sposób się było teraz tego domyślić. To nie była ta sama Maggie, którą Cari żegnała rano. Zmieniła się nie do poznania. U boku doktora Kinnane'a znajdowała się wykwalifikowana pielęgniarka całkowicie pochłonięta swoją pracą.
Trudno było sobie wyobrazić, by podobny zabieg mógł wykonać jeden tylko chirurg, toteż Blair postanowił wykorzystać Maggie, wyznaczając jej rolę dodatkowej pary rąk. Na jego polecenie uciskała krwawiące miejsca, podwiązywała krwawiące naczynia…
Po drugiej stronie stołu Cari zauważyła inną pielęgniarkę, która zręcznością i wprawą nie ustępowała Maggie. Blair stawiał wysokie wymagania, ale też zespół dawał z siebie wszystko. To jednak nie zda się na nic, jeśli nie będzie dostatecznej' ilości krwi do przetaczania! Z trwogą wpatrywała się w drzwi sali operacyjnej, myślami starając się ściągnąć pielęgniarkę,! która miała przynieść następne woreczki. Nadaremnie!
Spojrzała na długie nacięcie, którego dokonał Blair. Z pękniętej tętnicy nadal sączyła się krew. Maggie trzymała gumowego ssaka, który wzięła z rąk Błąka. W tej chwili do weszła młodsza pielęgniarka. Chciała coś powiedzieć, ale uprzedziła ją.
– Weź to i odsysaj krew do woreczka – poleciła zaskoczonej dziewczynie.
– Chce pani wykorzystać krew pacjenta? – Blair spojrzał na nią zdumiony.
– A dlaczego nie? – odpowiedziała pytaniem. – Zaoszczędziłoby to wykonywania próby krzyżowej.
Nigdy do tej pory nie robiła czegoś podobnego, ale widok takiej ilości krwi w jamie operacyjnej uzmysłowił jej, że można by przecież odprowadzić ją z powrotem do żył pacjenta. W ciągu dwóch minut miała pełen woreczek, który został podłączony do ramienia Joe'ego.
– Przyszłam powiedzieć, że za pięć minut powinniśmy mieć więcej krwi – odezwała się młodsza pielęgniarka. -Dawcy zaczynają się już zgłaszać, ale to musi trochę potrwać.
Cari pokiwała głową. Joe nadal tracił krew. Gdyby tylko Blairowi udało się zlokalizować pęknięcie! Spojrzała na monitor i straciła nadzieję. Ciśnienie pacjenta gwałtownie spadało.
– Panie doktorze – zawołała, pragnąc go ostrzec.
– A niech to diabli! – wyrwało mu się, lecz niemalże natychmiast rozległ się okrzyk triumfu: – Mam!
W tej chwili jakaś inna pielęgniarka wpadła z woreczkiem krwi. Cari chwyciła go i podłączyła do krwioobiegu pacjenta. Znowu spojrzała na monitor. Ciśnienie krwi zaczęło powoli rosnąć.
Operacja zakończyła się w godzinę później. Joe żył. Zagrożenie życia wprawdzie nie minęło, ale można było mieć nadzieję. Maggie udała się z pacjentem do niewielkiej sali, która w Slatey Creek pełniła rolę oddziału intensywnej terapii. Blair i Cari zdjęli fartuchy, a potem myli w milczeniu ręce.
Jeszcze za wcześnie, aby się cieszyć, myślała, czuła jednak, jak ogarnia ją radość. Gdyby Blair nie zdecydował się na operację, Joe pewnie by już teraz nie żył. Niewykluczone, że dało mu to tylko parę godzin życia, może jednak żyć jeszcze będzie i dwadzieścia lat.
Pielęgniarki obok również milczały. One także musiały być pod wrażeniem tej niezwykle ciężkiej operacji. To wspaniały lekarz, pomyślała Cari. Niejeden szpital akademicki chciałby mieć chirurga o podobnych kwalifikacjach. Odwróciła się do niego.
– Moje gratulacje, panie doktorze.
Uśmiechnął się blado. Widać było, że jest wykończony. Miała wielką ochotę położyć ręce na jego głowie, przysunąć do siebie jego twarz i zetrzeć z niej ślady zdenerwowania i zmęczenia.
Wycierał powoli i dokładnie ręce. Pielęgniarki zaczęły właśnie sprzątanie.
– Niebezpieczeństwo jeszcze nie minęło – przypomniał.
– To prawda, ale dał mu pan nadzieję.
– To nie ja – uśmiechnął się leciutko – ale my. Rod miał rację, kiedy mówił, że ma pani doskonałe kwalifikacje. Widzę, że pracowała pani już jako anestezjolog.
– Miałam kiedyś zamiar zostać anestezjologiem – wyjaśniła cicho.
– Tak też myślałem. Tego, co pani potrafi, nie można się nauczyć podczas wykładów.
– A pan? – przerwała. – Nie wiedziałam, że jest pan chirurgiem.
– Nie mógłbym tu pracować, gdyby tak nie było – powiedział i zatrzymał na niej wzrok. – Miała pani bardzo dobry pomysł – odezwał się znowu, obrzucając ją ciepłym spojrzeniem. – Nigdy nie widziałem, żeby pacjentowi przetaczano, jego własną krew. Niewykluczone nawet – uśmiechnął się«szeroko – że pewna część tej krwi mogła przewędrować ze j cztery razy!
Była zupełnie bez sił. Nogi się pod nią uginały. Zerknęła na zegar wiszący na ścianie. Zaczęli operację trzy godziny temu.
– Dlaczego przerwała pani praktykę? – spytał.
– Już panu przecież mówiłam.
– Nie mówiła mi pani nigdy, co się stało. Nadszedł już chyba czas, żebym się czegoś dowiedział.
Potrząsnęła odruchowo głową. Czuła, jak powoli ogarnia ją znowu nieznośny, przejmujący ból, który tak rzadko opuszczał ją w ciągu ostatnich miesięcy. Co by się stało, gdyby wytłumaczyła wszystko Blairowi? Może jednak uwierzyłby w jej wersję wypadków? A wtedy zaproponowałby jej pewnie pracę.
Pytanie tylko, czy ja chcę tej pracy? Jeśli zacznę znowu pracować, kto mi zagwarantuje, że nie wydarzy się ponownie coś, co zrujnuje moje życie?
A przecież wcale nie jest powiedziane, że Blair mi uwierzy. Jest wielce prawdopodobne, że odniesie się do mojej opowieści z podobną niewiarą jak wszyscy, że i z jego strony spotka mnie niechęć i wzgarda. Cari zrozumiała, że po raz drugi by tego nie zniosła. Czy warto więc narażać się tak bardzo po to tylko, aby uzyskać możliwość pracy, na której właściwie jej nie zależy? Wszystko więc musi zostać po staremu. Muszę spłacić tylko jeszcze dług wdzięczności, popracuję więc tu trochę, a potem wyjadę…
– Nic więcej nie mam panu do powiedzenia – oświadczyła stanowczo.
Popatrzył na nią w milczeniu, a potem położył ręcznik i odszedł w kierunku drzwi.
– Muszę porozmawiać z żoną Joe'ego – rzucił na pożegnanie.
Cari została w szpitalu jeszcze dwie godziny. Była nadal potrzebna, nie mogła więc odejść. Pierwszy raz miała tyle pracy. Kiedy po raz ostatni zaglądała do Joe'ego, zobaczyła przez okno samochód Roda na parkingu i odetchnęła z ulgą.
Wyszła na korytarz. Gdy mijała gabinet Blaira, przystanęła. Z pokoju dobiegły ją głosy obu lekarzy. Żywo o czymś dyskutowali. Wystarczyła jej chwila, aby domyślić się tematu rozmowy. Blair i Rod rozmawiali o niej właśnie.
– Dlaczego więc nie możemy jej zaproponować pracy? – Ten głos należał niewątpliwie do Roda.
– A jak ty to sobie wyobrażasz? – Blair był wyraźnie zdenerwowany. – Przecież nie możemy tego zrobić!
– A dlaczego? – przerwał mu Rod. – Spójrz na siebie, chłopie! Ledwie już zipiesz. Nie spałeś całą noc, a potem była ta operacja. Będę oczywiście wieczorem w przychodni, ale przecież czekają jeszcze twoi pacjenci z rana. A do tego mamy teraz pod opieką Joe'ego, a jeśli się nie mylę, będziemy z nim jeszcze mieli przeprawę przez najbliższe parę tygodni.
– Wyślemy go stąd. – Blair mówił wyraźnie zmęczonym głosem. – Kiedy tylko jego stan się poprawi, wyślemy go do Perth. Nie poradzimy przecież sobie, gdyby nastąpiła niewydolność nerek.
– Ale przecież nie masz tylko jego na głowie. – Rod mówił teraz podniesionym głosem i Cari słyszała wyraźnie każde słowo. – Zastanów się tylko. Mamy na miejscu wykwalifikowanego lekarza, który jest bez pracy. Nad czym ty się w ogóle zastanawiasz!
"Dlaczego Uciekasz Cari?" отзывы
Отзывы читателей о книге "Dlaczego Uciekasz Cari?". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Dlaczego Uciekasz Cari?" друзьям в соцсетях.