Próbowała wstać, walczyła z błotem i podartą suknią.
– Nie możesz nikomu nic wybaczyć, co?
– Tak jak ty nie możesz wybaczyć panu Fentonowi. Ja przynajmniej nie wykorzystuję innych, żeby dostać, co chcę.
– Dosyć tego – powiedział z wściekłością, przyciskając ją do muru. – Jesteś moją żoną i mam do ciebie prawo. Nie obchodzi mnie, czy mnie szanujesz, kochasz, czy jeszcze co innego. Wracasz, żeby ze mną mieszkać, i to natychmiast.
Popatrzyła na niego na tyle wyniośle, na ile była w stanie w tych okolicznościach.
– Będę krzyczeć całą drogę przez miasto i ucieknę przy pierwszej okazji.
Nachylił się nad nią.
– Znasz ten browar, który należy do twojego ojczyma? Rok temu Gates miał problemy finansowe, o których nic nie mówił. Dwa miesiące temu sprzedał interes anonimowemu kupcowi, który pozwolił mu zostać tu dyrektorem.
– Tobie? – szepnęła, opierając się o mokrą ścianę.
– Mnie. A w zeszłym miesiącu kupiłem Narodowy Bank Chandler. Ciekaw jestem, komu stanie się krzywda, jak postanowię to zamknąć?
– Nie zrobiłbyś tego.
– Przed chwilą powiedziałaś, że robię, co chcę, nie patrząc, co stoi mi na drodze. A teraz chcę, żebyś się z powrotem wprowadziła do mojego domu.
– Ale dlaczego? Nigdy nic dla ciebie nie znaczyłam, byłam tylko rekwizytem w akcie zemsty na Jakubie Fentonie.
Nie zwracał uwagi na jej słowa.
– Czy poświęcisz się, żeby ratować to miasto? Stosem, na którym masz spłonąć, jest mój dom i moje łóżko.
Nagle ujął ją pieszczotliwym ruchem pod brodę.
– Czy mogę jeszcze sprawić, że będziesz płonąć? Krzyczeć z rozkoszy? – Nachylił się tak nisko, jakby chciał ją pocałować. – Nie masz wyboru. Albo natychmiast pojedziesz ze mną do domu, albo wszystko zamykam i ludzie zostaną bez pracy. Czy twoje zasady są ważniejsze niż to, że ludzie nie będą mieli co jeść?
– Będę z tobą mieszkać – powiedziała w końcu – ale nie masz pojęcia, jaka zimna potrafi być lodowata księżniczka.
Nic nie odpowiedział, tylko wziął ją na ręce i zaniósł do czekającego powozu. Nie odzywali się do siebie przez całą drogę.
Houston nie miała trudności z zachowaniem chłodu w stosunku do męża. Doskonale pamiętała, dlaczego się z nią ożenił i jaka była głupia sądząc, że kocha takiego egoistę. Leander był przynajmniej uczciwy, kiedy jej powiedział, czego od niej oczekuje.
Robiła jedynie to, co niezbędne do prowadzenia domu i nic więcej. Ponownie zatrudniła służbę, ale nie planowała żadnych atrakcji towarzyskich. Rozmawiała z Kane’em tylko wtedy, kiedy było to konieczne, i starała się nie reagować na jego dotyk, co było o wiele trudniejsze.
Najgorsza była pierwsza noc po powrocie do domu. Przyszedł do jej pokoju i wziął ją w objęcia. Houston nie pozwoliła, żeby jej ciało ją zdradziło. Stała sztywna jak kołek i myślała o osadzie górniczej. Było to bardzo trudne zadanie, ale wcale nie miała zamiaru załamać się i iść z nim do łóżka po tym, jak ją wykorzystał.
Następnego ranka znów przyszedł do jej pokoju. Podniósł z podłogi małą skrzyneczkę. Houston wiedziała, że był to prezent ślubny od niego i wiedziała, co jest w środku, ale czekała, aż sam jej to poda. A teraz, kiedy rzucił jej na kolana biżuterię, wartą około miliona dolarów, myślała tylko o tym, że jest tak samo zimna, jak ona czuje się zimna w środku.
Kane cofnął się, żeby popatrzeć, jak zareaguje.
– Próbujesz mnie kupić – zaczęła.
Przerwał jej.
– Do cholery, Houston! Miałem ci powiedzieć o Fentonie, zanim się pobraliśmy? I tak dosyć miałem kłopotów, gdy okazało się, że nawet stojąc ze mną przy ołtarzu wciąż marzyłaś o tym, żeby wyjść za Westfielda. – Milczał przez chwilę. – Nie przeczysz, że chciałaś Westfielda?
– Chyba nie ma znaczenia, czego ją chcę. To ty jesteś ekspertem od załatwiania wszystkiego tak, jak ci odpowiada. Chciałeś mieć dom i żonę, żeby zaimponować Fentonowi. Nie ma znaczenia, że dom kosztuje miliony, a żona to ludzka istota, która też coś czuje. Dla ciebie to jest to samo. Robisz, co chcesz, i niech się pilnują ci, którzy się sprzeciwią.
Kane wyszedł z pokoju bez słowa.
Klejnoty błyszczały, leżąc na jej kolanach, póki nie przykryła ich kocem wstając z łóżka.
Dni spędzała na czytaniu w swoim saloniku. Czasami przychodziła służba z jakimiś pytaniami, ale poza tym była sama. Miała nadzieję, że kiedy Kane zobaczy, że nie chce z nim żyć, sam ją puści.
Tydzień później wpadł z wściekłością do jej pokoju, trzymając w ręku jakieś papiery z banku.
– Co to, do licha, ma znaczyć? – krzyczał. – Rachunek pani Houston Chandler Taggert został obciążony za sole do kąpieli, dwa metry wstążki i rachunek telefoniczny domu Taggertów.
– Wydaje mi się, że tylko ja korzystam z telefonu, więc powinnam płacić.
Usiadł naprzeciwko niej.
– Houston, czy byłem kiedyś dla ciebie skąpy? Narzekałem na twoje wydatki? Czy powiedziałem albo zrobiłem coś wskazującego, że żałuję ci pieniędzy?
– Oskarżyłeś mnie o to, że wyszłam za ciebie dla pieniędzy – odpowiedziała chłodno. – Ponieważ te pieniądze są takie cenne dla ciebie, a dla mnie nie, to je sobie trzymaj.
Chciał coś powiedzieć, ale zamknął usta. Dłuższą chwilę patrzył na rachunki, po czym powiedział miękko.
– Jadę dziś wieczorem do Deiwer i nie będzie mnie jakieś trzy dni. Wolałbym, żebyś siedziała w domu. Nie chcę, żebyś wpakowała się w jakieś kłopoty. Nie wszczynaj buntu w kopalni.
– A co zrobisz z niewinnymi ludźmi, jeżeli to zrobię? Wyrzucisz trzy rodziny na śnieg?
– Może nie zauważyłaś, ale jeszcze jest lato. – Podszedł do drzwi. – Chyba nie znasz mnie zbyt dobrze, co? Każę w banku, żeby twoje rachunki przysyłali mnie. Kupuj, co chcesz.
Gdy tylko wyszedł, podeszła do okna spojrzeć na rozpościerające się w dole Chandler.
– Ty też mnie zbyt dobrze nie znasz, Kanie Taggercie – szepnęła. – Nie jesteś w stanie przykuć mnie łańcuchem do tego domu.
Trzy godziny później, kiedy sprawdziła, że Kane wyjechał, zadzwoniła do wielebnego Thomasa i poprosiła, żeby przygotował wóz, ponieważ jutro chce się wybrać do kopalni Mała Pamela.
27
Houston, przebrana za Sadie, zwolniła nieco, jadąc pod górę w stronę kopalni i manewrując końmi w głębokiej koleinie wyżłobionej przez ostatnie deszcze. Wtem usłyszała jakiś dźwięk z tyłu wozu. W ubiegłym roku pod ciasno przywiązaną plandekę dostał się jakiś kot. Pewnie znów stało się to samo.
Przy wjeździe do kolonii modliła się, żeby kot, a sądząc z odgłosów nawet kilka kotów, siedziały cicho. Nie chciała, aby zaciekawieni strażnicy przeszukiwali wóz. Odetchnęła z ulgą, gdy wjechała już do osady. Rano była u Jean, która z przejęciem oznajmiła, że Edan właśnie jej się oświadczył, ale wydobyła też z niej wiadomość, że Rafę pracuje teraz w kopalni na nocną zmianę, więc będzie w domu, kiedy Houston przyjedzie. Rafę nie wiedział o Houston, ale obiecał przedstawić Sadie kobiecie, która pomoże jej rozdać jarzyny i przemycony towar. Jean nie wiedziała, czy nowa kobieta zna prawdziwą tożsamość Sadie.
Houston podjechała wozem pod domek Taggertów i zatrzymała się właśnie, gdy Rafę otwierał drzwi.
– Dzień dobry – zawołała Sadie, z trudem wygrzebując się z wozu.
Rafę kiwnął jej głową, ale wpatrywał się w nią tak intensywnie, że Houston spuściła głowę, by kapelusz zakrył jej twarz.
– Słyszałam, że mi znalazłeś kogoś do pomocy, żeby się pozbyć tego towaru. Teraz, jak Jean została wielką panią, nie wiadomo, kiedy ją zobaczę. – Sadie zaczęła odwiązywać plandekę. – Tu wlazły jakieś koty i muszę je wyrzucić.
Spojrzała, jak Rafę odrzucił plandekę i sięgnął po główkę kapusty, żeby pochwalić jej towar. Kiedy zajrzała na tył wozu, nogi się pod nią ugięły, tak że musiała się przytrzymać. Spod główki kapusty wyjrzał Kane Taggert i mrugnął do niej porozumiewawczo.
Rafę podtrzymał Sadie jedną ręką, a jednocześnie zajrzał też do wozu. Kane usiadł i jarzyny pospadały.
– Czyś ty głucha, Houston? Nie słyszałaś, jak wołałem? Myślałem, że zemdleję, bo nie mogłem oddychać. Do diabła, kobieto! Przecież mówiłem ci, żebyś dzisiaj nie jechała do kopalni.
Rafę patrzył to na jedno, to na drugie, w końcu ujął Houston pod brodę i przyjrzał się jej pod światło. Jak się popatrzyło dokładnie, widać było charakteryzację. Houston przywykła trzymać głowę w dół i przekonała się, że ludzie rzadko przyglądają się innym. Skoro na pierwszy rzut oka była starą kobietą, nikt już nie zwracał uwagi na szczegóły.
– Nie mogę uwierzyć. – Rafę kręcił głową. – Wejdźcie lepiej do środka i mówcie.
Kane stanął obok niej, boleśnie ścisnął jej łokieć i wepchnął ją do małego domku Rafę’a.
– Mówiłem ci, żebyś tego nie robiła – zaczął Kane. – Popatrzył na stryja. – Wiesz, co robią damy z Chandler? Trzy czy cztery z nich tak się przebierają i wśród żywności przemycają nielegalne towary.
Houston wywinęła się z jego uścisku.
– To nie jest aż takie straszne, jak opowiadasz.
– Co więcej, Fenton o tym wie i może je w każdej chwili oskarżyć. Tym sposobem trzyma w garści połowę najpoważniejszych obywateli Chandler, a oni nawet o tym nie wiedzą.
Rafę popatrzył na Houston.
– Jakie nielegalne towary?
– Nic takiego. Lekarstwa, książki, herbatę, mydło, co się da wepchnąć między jarzyny. Jeżeli pan Fenton o tym wie i nic dotąd nie zrobił, to może nas chroni i pilnuje, żeby nic nam nie przeszkodziło. W końcu nikomu nie robimy krzywdy.
– Nikomu! – parsknął Kane. – Kotku, któregoś dnia wytłumaczę ci, co to są udziałowcy. Jeśli udziałowcy Fentona dowiedzą się o tym, że uszczuplacie ich dochody, będą was chcieli powiesić. Fenton wie, co robi. Dopóki inwestorzy nic o niczym nie wiedzą, ma władzę nad znaczniejszymi obywatelami Chandler.
– To, że ty kogoś szantażujesz, nie znaczy, że inni też tak robią. Może pan Fenton…
Przerwała, bo Rafę zaczął ją wypychać za drzwi.
"Dama" отзывы
Отзывы читателей о книге "Dama". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Dama" друзьям в соцсетях.