– Jeśli starczy na suknie Houston, to macie cały majątek – mruknął.

– Myślisz, że ona chce więcej? Że potrzebuje takiego bogactwa, jakie tylko ty możesz jej dać? – ciągnęła Opal. – Wygląda na zachłanną?

Kane usiadł na ławeczce. Opal objęła jego potężne bary.

– Tęsknisz za nią, prawda?

– Znam ją dopiero kilka miesięcy, ale… przyzwyczaiłem się do niej. Czasem ją chciałem udusić, bo kazała mi robić rzeczy, jakich nie znoszę, ale teraz… Teraz tęsknię za jej spinkami rozrzuconymi po podłodze. Za tym, że przerywała pracę mnie i Edanowi. Brakuje mi Edana, gry w baseball z łanem i moim synem. Tęsknię. – Wstał, rozzłoszczony. – Cholera! Żałuję, że ją w ogóle poznałem. Byłem przedtem szczęśliwy i będę znowu. Możesz jej powiedzieć, że nie przyjmę jej z powrotem, choćby się nawet czołgała.

Ruszył w stronę domu, Opal za nim.

– Kane, proszę cię, jestem starszą panią – wołała.

– Jaką tam starszą! – krzyknął przez ramię. – Trzeba było zostać przy prostytutkach – mruknął. – Chcą tylko pieniędzy.

Dogoniła go dopiero, gdy był już w swoim gabinecie, gdzie siedział z jakimiś papierami w ręku.

– Musisz ją sprowadzić z powrotem.

– Za cholerę. Nie chcę jej z powrotem.

Opal usiadła, wachlując się. Ledwo dyszała. Dyskretnie poprawiła nowy gorset z cienkimi, stalowymi fiszbinami.

– Gdybyś nie miał nadziei jej odzyskać, dawno siedziałbyś w pociągu, wiozącym cię gdzieś daleko.

Kane siedział na swym czerwonym, skórzanym krześle. Milczał przez chwilę.

– Nie wiem, jak ją odzyskać. Jeżeli nie wyszła za mnie dla moich pieniędzy, to nie wiem, czym ją zdobyłem. Kobiety! Lepiej mi bez nich. Myślisz, że chciałaby dostać prezent?

– Nie. Ma zasady swojego ojca. Przeprosiny i deklaracja miłości też nic nie dadzą. Jest taka zasadnicza. Gdyby był jakiś sposób, żeby ją zmusić do powrotu i miałbyś trochę czasu na przekonanie jej, że nie ożeniłeś się z nią tylko po to, by zemścić się na Fentonie… Nawiasem mówiąc, trudno mu się dziwić, że nie chciał wydać córki za chłopca stajennego.

Kane już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale je zamknął. Oczy mu zabłysły.

– Mam pomysł, ale… Nie, nie da rady. Nie uwierzy, że zrobiłbym coś takiego podstępnego.

– Opowiedz.

Zawahał się, ale opowiedział i ku jego zdumieniu Opal uznała sposób za doskonały. Wstała.

– No, muszę iść. Ojej, byłabym zapomniała. Przyszłam powiedzieć, że przywieziono wagon, ale nie mogę przyjąć takiego drogiego prezentu. Musisz go wziąć z powrotem.

– A co ja zrobię z różowym wagonem? Możesz nim podróżować.

Uśmiechnęła się czule.

– Mój drogi, wszyscy mamy swoje marzenia, a kiedy się spełniają, nie są już takie piękne. Umarłabym ze strachu, gdybym miała podróżować.

– No to postaw go gdzieś i używaj na swoje herbatki. Sądzisz, że ten numer z Houston zadziała? Nie jestem pewien, czy chciałbym, żeby uwierzyła, że zrobiłem coś takiego.

– Uwierzy ci. Myślę, że to dobry użytek dla tego wagonu, ale ty mógłbyś go zmienić na inny kolor.

– Jeżeli ty go nie weźmiesz, to ustawię ci go przed domem.

– No, skoro mnie szantażujesz… – odpowiedziała z błyskiem w oku.

Kane westchnął; pocałował ją w policzek.

– Czuję, że wszystko ułoży się dobrze. Dziękuję za wagon i zaproszę was z Houston na obiad w przyszłym tygodniu. Do widzenia.

Kane przez dłuższy czas siedział, mrucząc coś na temat kobiet w ogóle, a dam w szczególności.

26

Houston ziewała idąc prędko Lead Avenue, żeby zdążyć przed deszczem. Zmęczona była po wszystkim, co się działo wczoraj wieczorem w domu Pameli. Przez to bardzo późno położyli się spać.

Zachary poszedł wczoraj odwiedzić swojego kuzyna lana do nowego domu, który kupił Edan. Spytał, czy nie poszliby do Kane’a pograć w baseball. Nim Ian zdążył powiedzieć, co sądzi na temat Kane’a, Zachary rąbnął go głową w żołądek. Rozpoczęła się krwawa walka, którą zakończył dopiero Edan, który znalazł ich pół godziny później.

Kiedy Edan przyprowadził Zachary’ego do domu, zastał tu Jakuba Fentona – właśnie przyszedł z wizytą. Zobaczył ukochanego wnuka umazanego zastygłą krwią, z podrapaną twarzą i czerwonymi plackami, z których zaczynały się robić siniaki. W dodatku był z nim ktoś związany z Kane’em Taggertem. Rozpoczęła się następna wojna.

Pam, zatroskana w tej chwili o zdrowie syna, nie interesowała się, kto tu przyszedł i po co, ale Jakub tak. Zaczął natychmiast atakować Edana.

– To nie ze mną pan wojuje – powiedział krótko Edan i wyszedł.

Jakub wypytał Zacha, o co poszło, a kiedy się dowiedział, że chłopiec bronił ojca, jego złość nie miała granic. Zaatakował również Pam, której zarzucił, że nie nadaje się na matkę, i zaczął robić aluzje do pochodzenia Zacha. Po raz pierwszy Houston zobaczyła, jaka jest Pamela, gdy się rozzłości. Zrozumiała, dlaczego Kane odrzucił jej propozycję w dniu ślubu. I Pam, i jej ojciec stracili wszelką kontrolę. Mówili rzeczy, których normalnie nigdy by sobie nie powiedzieli. Gdyby Kane i Pamela mieli żyć razem, strach pomyśleć, co by to było.

Zachary włączył się do sporu, nie wiedząc, czy bronić matki, czy stanąć po stronie dziadka. Oboje, Pamela i Jakub, zaczęli na niego wrzeszczeć.

– Nie wolno tak postępować z Taggertem – szepnęła do siebie Houston.

Wskoczyła w środek krzyczących, zaczerwienionych ze złości ludzi.

– Zachary – powiedziała spokojnym, ale stanowczym tonem.

Zaskoczeni przerwali i patrzyli na nią.

– Zachary, pójdziesz ze mną się umyć. Panie Fenton, mógłby pan wezwać swój powóz i pojechać do domu? Później może pan przesłać kwiaty na przeprosiny. A ty, Pamelo, idź na górę do swojego pokoju, natrzyj nadgarstki wodą kolońską i połóż się do łóżka.

Stała spokojnie, z ręką wyciągniętą w kierunku Zachary’ego, dopóki Pam i Jakub nie ruszyli się. Chłopiec potulnie ujął jej rękę i poszedł za nią do kuchni. Wprawdzie był za duży, żeby ktoś mu mył twarz i ręce, ale siedział spokojnie i pozwalał wszystko z sobą robić, jakby miał cztery lata. Po kilku minutach zaczaj jej opowiadać o bójce.

– Myślę, że zrobiłeś słusznie, stając w obronie ojca.

Zach rozdziawił buzię ze zdziwienia.

– A ja myślałem, że go już nie lubisz.

– Dorośli walczą inaczej niż dzieci. A teraz włóż czystą koszulę i pójdziemy do lana.

– Do tego ban… – Zach ugryzł się w język. – Nie chcę go więcej widzieć.

– Zobaczysz go – powiedziała, nachylając się tak, że prawie zetknęli się nosami.

– Tak, proszę pani.

Houston i Zachary spędzili kilka godzin z Edanem i Taggertami. Patrząc na Jean i Edana, Houston odnosiła wrażenie, że ogląda ich miesiąc miodowy.

Sherwin zabrał chłopców do ogrodu, gdzie mieli odsunąć kamienie i powyrywać chwasty. Później Houston dowiedziała się, że Zach i Ian umówili się na drugi dzień na baseball z chłopcami z miasta.

Gdy wreszcie dotarła do łóżka po trzech przeprosinach i czterech podziękowaniach Pameli, była wykończona W wazonie przy łóżku stały dwa tuziny czerwonych róż od Jakuba Fentona.

Teraz znów była zmęczona; biegła, żeby zdążyć przed deszczem, do konnego tramwaju. Była już prawie koło Opery Chandler, gdy huknął grzmot, niebo się rozdarło i zaczęło lać. Nagle czyjaś ręka wciągnęła ją w boczną uliczkę. Grzmot zagłuszył jej krzyk.

– Jeżeli się nie uspokoisz, zbiegną się tu ludzie – powiedział Kane i zakrył jej usta ręką. – To ja i chcę tylko przez chwilę z tobą porozmawiać.

Patrzyła na niego poprzez strugi deszczu zalewające jej oczy.

– To jest to samo miejsce, gdzie cię wciągnąłem za pierwszym razem, pamiętasz? Spytałem cię, dlaczego mnie broniłaś przed tą babą. Coś jakby rocznica…

Gdy to mówił, twarz mu złagodniała i rozluźnił uchwyt. Houston natychmiast krzyknęła tak, że umarłego mogła obudzić, ale grzmot zagłuszył jej krzyk, zresztą ludzie pochowali się przed deszczem.

– Niech cię diabli, Houston! – Kane znów mocno trzymał rękę na jej ustach. – Co jest z tobą? Chcę tylko pogadać. Wezmę rękę, ale jak zaczniesz znowu krzyczeć, to cię powstrzymam. Zrozumiano?

Skinęła głową, ale gdy tylko ją puścił, zaczęła uciekać. Kane złapał ją za sukienkę, aż rozpruła się w pasie.

Houston patrzyła z wściekłością to na niego, to na swoją spódnicę, która trzymała się jeszcze tylko w jednym miejscu.

– Czy raz nie możesz posłuchać, co się do ciebie mówi? Nie chcę z tobą rozmawiać! Gdybym chciała, to bym z tobą mieszkała! – krzyknęła. – Chcę iść do domu. Mogę cię więcej nie oglądać.

Znów się odwróciła, żeby odejść, ale on znów ją schwycił.

– Houston, zaczekaj. Mam ci coś do powiedzenia.

– Powiedz przez telefon – rzuciła przez ramię.

– Ty mała dziwko – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Posłuchasz mnie, choćbym nie wiem co musiał zrobić.

Przyciągnął ją tak mocno, że oboje przewrócili się w błoto, a sukienka rozerwała się zupełnie. Kane, który upadł na Houston, był dość czysty, natomiast ona wpadła twarzą w grubą warstwę szlamu, który zebrał się tu po kilkudniowych deszczach.

Zdołała unieść górną część ciała i wysyczała przez zaciśnięte zęby, żeby nie najeść się błota:

– Złaź ze mnie.

Kane podniósł się.

– Houston, kochanie. Nie chciałem ci zrobić krzywdy. Próbowałem tylko porozmawiać.

Houston siedziała w błocie i nie starała się nawet wstać, tylko wycierała twarz spódnicą, która już zupełnie oddzieliła się od stanika.

– Ty nigdy nie chcesz zrobić krzywdy. Po prostu robisz, co chcesz, nie patrząc, kto lub co jest na drodze.

Uśmiechnął się do niej.

– Wiesz, nawet teraz bardzo ładnie wyglądasz.

Spojrzała ostro.

– Co masz mi do powiedzenia?

– Ja… chcę, żebyś wróciła i mieszkała ze mną.

– Oczywiście, że chcesz. Wiedziałam, że tak będzie. Edana też straciłeś, prawda?

– Do diabła, Houston. Co mam zrobić? Błagać?

– Nic od ciebie nie chcę. Teraz chcę tylko jechać do domu i wykąpać się.